Lisza u nas jest to.samo.. Syn patrzy na inne dzieci i też płacze mimo , że w żłobku czy w domu to bardzo rzadko zdarza się. Tak samo z jedzeniem... w przedszkolu nie chciał ostatnio jeść obiadu aż rozpłakał się bo inne dzieci też nie chciały.. to później tłumaczyłam jemu , że dzieci nie chciały jeść bo nie wiedziały jak smakuje danie i żeby dal im dobry przykład pokazując że to jest dobre.. wtedy nie będą płakać i też zjedzą.. podziałało bo następnego dnia już ładnie zjadł.. ;) ale po tygodniu mogę stwierdzić, że przedszkole i rówieśnicy nie wpływają dobrze na syna bo uczy się od nich złych nawyków i chwilowo jest nie do poznania..
Justys jestem trochę przerażona mysla ze syn siedzi dwie godziny w żłobku i ciagle bidulek płacze
mjak wracamy do domy od razu idzie spać i z dobre dwie godziny śpi jak nigdy i słychać jak przez sen szlocha
tersz jest ostatni tydzień adaptacji i nie wiem jak to dalej będzie wyglądało :( nie chciałabym żeby siedział cały dzień i płakał ale mam nadzieje Że dzieci wszystkie i syn przestaną w końcu płakać i będą mogły się razem fajnie bawić
teraz przez ciagly katar ciężko mu się je nie ma chęci ale zawsze staram się żeby coś tam zjadł poki co mleko nas ratuje ale tez nie zawsze wypije cała butelkę bo nie ma jak oddychać przez te gile a żeby oczyscic mu nos to teraz nie lada wyzwanie
Niestety ciężko dla takich maluchów jest się z nami rozstać :( . oby było tylko coraz lepiej
Lisza nie możesz tak do tego podchodzić że bidulek i płacze. Dzieci w żłobkach mają tam opiekę i panie się nimi zajmuja. Wiadomo początki są ciężkie się dzieci muszą się nauczyć spędzać czas bez mamy
lisza poczatki zazwyczaj są scieżkie dziecko przedszkolne mam wrażenie że można łatwiej przygotowac bo wiecej rozumie, ale z drugiej strony też niektórzy twierdza że młodszy szybciej sie adopuje, pewnie dużo zalezy jeszcze od charakteru malucha.
2 godziny w żłobku na adaptacje to tak naprawde nie wiele tego czasu i nawet dobrze zabawa sie nie rozpocznie jak juz przychodza rodzice, wiec moze to za krótki czas aby maluchy zobaczyły ze jest tam fajnie?
Trzymam za wa kciuki, bo zapewne nie jest wam teraz łatwo;/
Lisza moja też poszła do żłobka jest w grupie razem z córcią koleżanki. Córeczka koleżanki też potrafi przepłakać 3-4 godziny. Ostatnie dwa dni były trochę lepsze bo po 2 godzinach nie płakała.
Moja miała tylko jeden taki dzień że cały czas płakała a tak to podobno ładnie się bawi tylko nie chce jeść. Mówią że to też może być od stresu. Mam wrażenie że na początku łatwiej bylo ją oddawać bo szła bez problemu do pań, a teraz przy oddawaniu jest płacz. Aż serce mi ściska jak słyszę przez ścianę jej płacz. Ale panie mówią że moja szybko się uspokaja i zaczyna się bawić. Mimo to jestem w stanie zrozumieć co czujesz.
Moja jak i córka koleżanki mają po 13-14 miesięcy - to chyba jednak za małe dzieci na żłobek bo one nie rozumieją po co mają tam iść.
Mam nadzieję że się przyzwyczają, panie w żłobku mówią że wszystkie dzieci na początku tak reagują i nie ma dziecka które od razu z uśmiechem chodzi do żłobka. Mówią żeby się nie martwić.
Mój synek zaczął adaptację 7 sierpnia, a dopiero w tym tygodniu można powiedzieć, że się zaadaptował. Czyli trwało to ponad miesiąc. Pierwszy tydzień zostawał na 2 godziny. W drugim tygodniu był na 3 godziny. I praktycznie cały ten czas płakał. W 3 tygodniu adaptacji zostawał na 4-5 godzin i było pół na pół. W 4 tygodniu adaptacji dalej zostawał na 5 godzin i już było troszkę lepiej. No ale tak naprawdę dopiero teraz jest super, praktycznie wcale nie płacze i już bawi się z dziećmi lub samemu, pięknie je i śpi normalnie. U dzieci ta adaptacja naprawdę różnie przebiega. Syn mojej koleżanki po tygodniu już był zaadaptowany. Trzeba być cierpliwym i wyrozumiałym dla maluszka, a prędzej czy później powinno się udać.
Ciężko jest kiedy dziecko płacze i nie chce chodzić do zlobka czy przedszkola.. to są duże zmiany.. obcy ludzie i dzieci..
Ja codziennie z rana dzwonie do męża I pytam jak syn zachowywał się wchodząc do sali.. do zlobka chodził chętnie, a do przedszkola nie chce.. dzisiaj go zostawiłam w domu to był nie do zniesienia... płakał, wymuszał i wpadał w histerie.. kilka razy przychodził i mnie przepraszal po czym za jakiś czas była powtórka.. najgorzej kiedy poszliśmy na spacer to rozwrzeszczał się I płakał cała drogę.. dla mnie to szok bo nigdy tak nie zachowywał się...
Z odpornością nigdy nic nie wiadomo i niestety nie ma na nią złotego środka.
U nas często kryzysy pojawiają się przy wejściu na salę. Ale w momencie zabrania przez panią problem znika i do końca pobytu corka bawi się bez zarzutów. Syn zaś od pierwszego dnia dzielnie wchodzi do sali. Nawet pociesza inne dzieci, które płaczą :) Myślę, że dużo dało mu to, że cały zeszły rok (gdy nie chodził do przedszkola) odprowadzał siostre
Jeju moja córka też ciężko znosi adaptacje. Minął już miesiąc.a.chodiz bardzo niechętnie. Widzę że stara się być silna. Rano jak się ubieramy to mówi mi że nie będzie plakac dzisiaj w przedszkolu. A mi jest tak przykro i staram się wdrażać różne metody ale jest ciężko . Ona zawsze była mocno za mną . W żłobku też dług trwało zanim skończył sie płacz przez co często wmawiałam sobie że robię źle , że moje dziecko nie jest gotowe na taką rozłąke.. ale musiałam wrócić do pracy niestety. Nie mogłam się nią zająć . Teraz do przedszkola inna sytuacja bo jestem w ciąży i nie pracuje tylko siedzę w domu więc też pojawiają się wyrzuty sumienia z tym że ja widzę że moje dziecko uwielbia być w grupie, uwielbia się bawić z dziećmi. Widzę jak zachowywała się na wakacjach w przerwie między żłobkiem a przedszkolem. Znosiła jajo dosłownie . Ja nie miałam pojęcia jakiej rozrywki mogę jej zapewnić a wiem że w przedszkolu ma mega dużo zajęć ciekawych i dużo się uczy . No więc.mam nadzieję że jakoś z czasem będzie lepiej i że nie krzywdzę dziecka.
Z tym ostatnim się zdecydowanie zgadzam. W domu z pewnością nie zrobiłby tyle ćwiczeń co w przedszkolu. W zeszłym roku, gdy byliśmy razem w domu to niby wyciągałam mu kolorowanki, łamigłówki itd ale chwila i odchodził. W przedszkolu wiem, że ładnie siedzi i sumiennie wypełnia
Mój synek akurat dobrze zniosł adaptacje, może tez dlatego, ze dorywczo pracowałam przed i zawsze z kimś zostawał od maleńkiego chociaż na trochę. Dodatkowo jest bardzo towarzyski. I również zgadzam się z tym, ze chętnie uczestniczy w różnych zajęciach, w domu nie zawsze chcial coś ze mną robić. A co do chorób No niestety musimy to przetrwać, wczesniej malec nie miał tak styczności z takimi grupami osób wiec tak nie chorował. Przyznam jest ciężko, zaczelam nowa prace i ciagle musimy kombinować. Trzeba to przetrwać, musimy być silne
Podobno każdego to czeka czy to w żłobku, czy przedszkolu :( Dużo dzieci, inne bakterie, zarazki, infekcje które jeszcze się nie ujawniły a już się mogą roznosić :( Mam nadzieje, że przejdziecie i już później będzie spokój, ewentualnie zdarza się jakieś lekkie przeziębienia.
U nas synek jest bardzo kontaktowym dzieckiem i lubi spotykać się z innymi dziećmi, więc nie było problemów z adaptacją. Natomiast z odpornością bywa różnie, ale nie ma tragedii. Od początku staramy się dbać o jego zdrowy tryb życia, nie przegrzewaliśmy go i nie trzymaliśmy w domu przy lekkim mrozie. Częste spacery nawet zimą pomogły mu zbudować odpowiednią barierę dla zarazków. Zobaczymy co będzie dalej.
Agata i tak trzymać
Dokładnie !
U nas (odpukać) też nie ma żle z odpornoscią. Poza tym syn lubi chodzić do przedszkola więc niech jest zdrowy jak najdłużej :)
Starszy syn choruje teraz co 2 tyg.. ciekawe co będzie kiedy młodszy pójdzie od stycznia do zlobka..
w sumei od stycznia do wisony nie długi czas mozę nie bedzie tak zle;)
Różnie to właśnie bywa z tym chorowaniem.. My podajemy tran i nie wiem czy jest lepiej właśnie dzięki niemu czy po prostu dużo już przechorowali..