Wątek ogólny (Część 1)

Silver podziwiam Cię, że zastanawiasz sie nad puszczeniem męża na imprezę bo ja podobnie jak dziewczyny zrobilabym awanture i na tym by się zakończyło… Jesteś po porodzie całą obolala nie minęło jeszcze nawet dwa tygodnie a on juz o takich rzeczach myśli… Eh co za facet… Moim zdaniem powinien wyreczyc. Cię w tym czasie abyś mogła spokojnie wziąć kąpiel, nałożyć miseczkę i wypić ciepłą herbatę…on polozylby mała spać i wspólnie spędzili byście czas na rozmowie…ot tak to widzę :slight_smile:

Faceci to jednak trudny orzech do zgryzienia i nie jestem sama walcząca o poprawienie pracy nad obowiązkami :slight_smile:

Slusznie Iwona, mąż mógłby trochę powyreczac. Mój mąż jaki jest i ile narzekam na niego, ale po porodzie zabieral Małą rano, żebym mogła trochę pospać. Miałam sniadania do łóżka. W ogóle wszystkie posilki miałam podawane pod nos, bo córcia też na okrągło przy piersi była. Pod tym wzgledem musze go pochwalić, i kiedy leżała w szpitalu po porodzie to miał imprezę w ówczesnej pracy, ale nawet nie pomyślał żeby pojsc, ja wykonczona w szpitalu a on na imprezie? To byloby nie do przyjecia, potem muul wszyscy pisali, że pili za zdrowie moje i Haneczki;)

No ale każdy ma inne podejście do tego;)

Justyna to prawda, że jak dziecko ma humor to i mama. Dziś noc byla super, zero płaczu, Hania tylko raz do jedzenia wstawala i to od razu poszla spac, pobudka o 7, wiec sie wyspalismy:) Milego dnia dziewczynki Wam życzymy:)

Nie wiem czemu tak się utarło, że to kobieta ma się zajmować domem i dzieckiem, a jak robi to mężczyzna uznajemy za pomoc- dom tworzymy razem, dziecko też powstało ze wspólnych działań. Może facet chodzi do pracy i jest zmęczony, ale nie musi robić w domu wszystkiego, tylko choć trochę odciążyć kobietę. We dwoje pójdzie szybciej, obydwoje są mniej zmęczeni i zostaje chwila dla siebie.
Silver jeśli go puscisz, bedziesz bardzo tolerancyjna. Mój co prawda też poszedł po ok tygodniu, ale to było pepkowe naszego dziecka, wcześniej nie mogl, bo zajmował się starsza. A ja czułam się dobrze, mała była spokojna i w razie czego teściowa była pod ręką, bo przyleciała do Polski. Jakbym źle się czuła, pewnie nic z tego by nie wyszło.
Małgosiu przechodzi Ci? Bo nie mogę odnaleźć Twojego wpisu, też troszkę nie nadążam.

Mój mąż rzadko wychodzi, więc nie mam problemu z puszczaniem go ze smyczy jak to się mówi, ale może trochę za wcześnie na wyjście w sytuacji Silver. Z drugiej strony jednak, to mama ma mleko :wink: mama karmi, no a jednak jak dzidziusiek płacze to i tata się przyda.
Ja bym chyba jednak puściła męża na te kilka godzin, tym bardziej, że mój mąż sporo w domu pomaga, oby tylko nie wrócił do domu na czterech :wink:

A ja w ogóle jestem bardzo duża przeciwnicyja samotnych wyjść więc co do zasady nie wychodzimy. Zdarza się sporadycznie że mąż wyjdzie i też mi się to nie podoba zwłaszcza że nie zna umiaru i wraca na czterech a po alkoholu nie kontroluje siebie i ma bardzo głupie pomysły. Jest niestety mimo wieku niedojrzały .gdyby chodził częściej to napewno nie raz skończył by na izbie wytrzeźwień. Ale zaraz po porodzie napewno bym nie puściła. Ja urodziłam w kwietniu i nie puściłam męża na kawalerski w lipcu fakt że na cały weekend więc bez dziecka też bym nie puściła

Grimper tez tego nie pojmuję dlatego tak własnie się przyjęło…skoro jest takie podejście facetów to moim zdaniem kobieta nie powinna pracować poza domem…eh skoro pracujemy razem to i obowiązki domowe są wspólne i opieka nad dziećmi również, tworzymy wspólne gospodarstwo domowe a nie on jedno a ja drugie…dziewczyny musimy walczyć o swoje i w tym wszystkim widzieć siebie i swój własny odpoczynek bo to jest nam tak samo potrzebne jak facetowi leżenie na kanapie przed tv :slight_smile:

No właśnie celna uwaga. Jeśli kobieta nie pracuje to może więcej uwagi poświęcić na dom, ale jeśli oboje małżonkowie pracują to dlaczego po powrocie do domu kobieta do garów i dzieci a facet do tv lub kompa wrrrr
Szkoda, że nie wszyscy faceci to rozumieją.

Kiedy mieszkalismy z mezem w wynajmowanym mieszkaniu wowczas byl moim narzeczonym, obowiazki dzielilismy po rowno. Oboje pracowalismy, na dwie zmiany, nawet w weekendy. On w sklepie z agd i rtv a ja w drogerii. Czasami po dostawie bylam tak zmeczona, kręgosłup bolał od dźwigania, ze sciagal mi buty bo nie moglam sie schylic:/ Wtedy to docenial i obowiazki byly dzielone po równo, kiedy ja mialam na rano on na popoludnie to gotowal ina zmianę. Byly czynności ktore wolalam robic po swojemu, ale nie wyreczalam męża w niczym. Kiedy urodzilam dziecko i siedze w domu od półtora roku, to miga sie od tych obowiazkow, sa dni ze domysli sie sam i pójdzie gotowac, posprzata, ale jest tez ze musze sie o to poklocic. Dodatkowo doszla opieka nad córką. Dodatkowo mieszkamy z moimi rodzicami, zawsze ktos jest do pomocy i mężowi czasem jest to na rękę. Dlatego po cichu szukam mieszkan bo marze juz zeby sie wyprowadzic na swoje. Wydaje mi sie ze maz wtedy wróci do tego poczucia podzialu obowiazkow. Jeszcze twierdzi, ze chcialby zebym nie musiala pracowac, tylko zajmowac sie corka, a ja nie wyobrazam sobie tego. Lubie pracować, i mimo ze kocham moja corke najbardziej na swiecie to brakuje mi czasem tego kontaktu z ludźmi i przyplywu gotówki na konto;) Zasiłek macierzyński juz mi sie skonczyl, mam odlozone pieniadze ale i wydatki sa na bierzaco. Owszem jest wypłata meza, ale mam swoje konto i czasami zdarza mi sie wydawac pieniadze o ktorych maz nie wie i nie musi wiedzieć;) Ostatnio zagaduje zebysmy moze zalozyli jedno wspolne konto i tam przerzucili wszystkie srodki, a mi troche to nie pasuje;)

U nas nigdy niestety nie było równego podziału obowiązków. Mąż nigdy nie gotowaj ba nawet nie przygotowywwaj innych posiłków. Nigdy też nie zmywal naczyń (sporadycznie),teraz jest zmywarka więc problem mniej. Nigdy nie obsłużyj pralki i nie prasowal. A co do kasy to ja też bardzo odczuwam jej brak na koncie podobnie jak Ty czasem coś kupiłam tak poprostu i nie musiałam się tłumaczyć. My mamy wspólne konto na które wpłacajgpmw umówione kwoty jak pracowaliśmy razem teraz mąż wpłaca na dom. Ale też ja mam swoje na którym z pensji zawsze coś zostawało :slight_smile: ale ogólnie w domu nie jest mi źle bo po pierwsze nie wyobrażam sobie dać synka do żłobka a niani musiałabym oddać pensje więc się nie opłaca po drugie niestety moje obowiązki by zostały bez zmian i jeszcze praca …nie spieszy mi się

Ależ nam się ogólny rozkręcił, aż miło zajrzeć. :))))

Ewelina wcale sie nie dziwie ze nie lubisz zostawiac malej z nikim. My mamy juz chyba tak mamy po prostu. Chociaz moj syn akurat jest bardzo towarzyski, nikogo sie nie boi, wszedzie i z kazdym pojdzie, ale jak mu sie cos wbije do glowy to tragedia. No i wlasnie ostatnimi miesiacami sobie chyba postanowil, ze nie zamierza odstepowac mnie na krok. Nawet jak wczoraj bralam szybki prysznic to stal pod lazienka, pukal w drzwi i wolal maaaaaamaaaaa. O kapieli w wannie to moge zapomniec. To znaczy zasypia po 22, ale zanim jeszcze zrobie kilka rzeczy to jest 23 i jakos wole sie przespac niz lezec w wannie.

Justynka ja doskonale pamietam i z ogolnego i z innych watkow Twoje relacje z mezem… Probowalam pomagac, doradzac, ale nie wypalilo az w koncu ktoregos pieknego dnia napisalas nam bodajze w watku o rocznicach slubu ze zmienilo sie u Was na lepsze. Bardzo mnie to ucieszylo szczegolnie, ze juz pozniej nie opisywalas kryzysow jakichs. Domyslalam sie, ze pewnie sielanki doskonalej trwajacej non stop to nie ma, bo nigdzie tak nie ma, ale chociaz zadnych skarg nie bylo. Mam nadzieje ze Twoj maz znow sie opamieta doceni Cie i w koncu bedziesz bardzo szczesliwa bo kto jak kto ale Ty na to zaslugujesz. :slight_smile:
Co do Mikusia i Milosza to czasami mam wrazenie ze ze soba konkuruja. :smiley: I powiem Ci, ze ja od zawsze lubilam dzieci, mialam do nich naprawde fajne podejscie, ciezko bylo mnie wyprowadzic z rownowagi itd. a teraz? Czasami to sie dre na niego jak opetana jakas. Dopiero pozniej do mnie dociera co ja robie. A najbardziej denerwuje mnie to, ze on doskonale mnie rozumie, wie ze nie wolno, ze to niebezpieczne itp.a i tak robi swoje i to jeszcze z usmiechem na twarzy. Plucie piciem juz przerabialam kilka miesiecy temu. U nas szybko przeszlo, bo jak zauwazylam, ze nie reaguje to i on zapomnial o sprawie. Ze slina na cale szczescie jeszcze nie bylo, ale spokojnie pewnie kwestia czasu. Za to mial okres gdzie jak mu sie juz nie chcialo czegos zjesc to rzucal specjalnie na ziemie i deptal. No co za typ. Odpukac to tez juz za nami. Ale zeby nie bylo, ze tylko oczerniam to ostatnio zrobil sie baaardzo uczuciowy. Wczesniej niezle musialam sie nagimnastykowac zeby dal mi buziaka czy cos,a teraz kilkanascie razy dziennie sie przytula, caluje, glaska itd. Rozczula mnie to.:slight_smile:

Sylwia bardzo milo Cie widziec. :slight_smile: ostatnio sobie o Tobie myslalam. Jak sie czujesz po cesarce? Doszlas juz do siebie? Jak wrazenia z coreczka? Pewnie ogrom pracy wiadomo, ale pewnie tez mnostwo milosci. :))) Maz pomaga czy poki co trzyma sie z boku? Zlotych rad juz sie nasluchalas od rodzinki?

Gudrun super, ze trafila Ci sie laskawa corka. Ciesz sie macierzynstwem i tymi pieknymi chwilami. :slight_smile:

Grimper tak, tak przeszlo mi juz na dobre, dziekuje.:slight_smile:
Co do facetow jestem dokladnie tego samego zdania - szkoda, ze wiekszosc z nich mysli odwrotnie.

Moj maz mi bardzo pomaga we wszystkim. Od zawsze bylo tak, ze po pracach sprzatalismy razem. Co prawda ja o wiele wiecej, bo i ugotowalam i zrobilam pranie, poprasowalam. Ale na przyklad nigdy nie mial problemu zeby zrobic misniadanie, kolacje, rozwiesic pranie,poodkurzac, zetrzec kurze,oskrobacziemniaki,zrobic surowke taka prostrza do obiadu. Nawet jak bylam na porodowce to okna umyl i zrobil pranie. Nie wyszlo mu to najlepiej, ale licza sie checi. Za to jak sie synek urodzil to myslal, ze opieka nad nim to pikus. Do czasu az stuknelo mu 4 miesiace i zaistniala sytuacja, ze musial z nim zostac kilka godzin. Wow!Lepszej terapii szokowej chyba nie mogl natrafic. Jakbym wiedziala to bym zostawila go wczesniej. Przyznal sie, ze jego praca w porownaniu do mojej (pierwszy raz w zyciu opieke nad dzieckiem nazwal praca) jest o wiele lzejsza niz moja. Od tamtej pory bardzo mnie docenia, bardziej rozumie moje humorkipod koniec meczacego dnia itd. Sa rzeczy ktorych nie robi. Pewnie to dla wiekszosci z Was nie do przyjecia, ale przez prawie 20 miesiecy pampersa przewinal moze ze 3 razy, wykapal moze z 5. Na sama mysl o tym, ze ma sieopiekowacMiloszem przez jakies 3 doby jak bede w szpitalu wlos mu sie jezy na glowie. Panikuje bardzo. Ale i tak az za bardzo nie mam na co narzekac. :slight_smile:
Za to moj 18letni brat i tata nadrabiaja. Pranie, prasowanie, gotowanie, mycie naczyn, sprzatanie, opieka nad dzieckiem, dbanie o psa, przygotowywanie posilkow to nie jest praca - to robi sie samo. Gdzie zje tam zostawi zaschniety talerz. Kromki w zyciu sobie sam nie zrobi nie ma takiej opcji w ogole. Smieci nie wyrzuci. Posprzatac u siebie w pokoju wystarczy 2 razy w roku. Skarpetki, majtki moga lezec wszedzie - na stole, na srodku pokoju,gdzie kolwiek,bez roznicy. Sedes brudny. Ale to wina mamy, bo ona takie kaleki wychowala. Dala sobie wejsc na glowe, a mnie krew zalewa. Wspolczuje przyszlej zonie brata. O ile jaka kolwiek z nim wytrzyma.
Co do pracy chcialabym wrocic. Tesknie za tym tym bardziej, ze na ogol wspominam je dobrze. Satysfakcja, kontakt z ludzmi, wyplata… Na macierzynskim niby tez mozna dorobic, ale to nie to samo to nie stala praca. Wiecej dzieci nie planuje,wiec jak pojda za kilka lat do szkoly to zamierzam wkrecic sie znowu w ochrone. Praca pod krawatem, jezdzenie na takich dwoch kolkach po galerii niby nic fajnego a mnie sie podoba. :smiley:

Ja sie pochwale (no moze to za duze slowo, bo jak zwykle mam na wszystko czas i zostawiam na ostatnia chwile, a pozniej pluje sobie w brode) ale zdalam dzis teoretyczny egzamin na prawo jazdy. (jak kiedys pisalam robie potajemnie, tylko maz wie). Zaraz na poczatku grudnia mam praktyczny. Mam nadzieje ze uda mi sie zaliczyc przed rozwiazaniem, bo pozniej moze byc ciezko. Ale czyja to wina? Trzeba bylo dluzej zwlekac to moze w termin porodu bym sie umowila. Z jednej strony faktycznie nie mialam czasu, ale z drugiej po co szukac wymowki? No nic trudno. Mam nadzieje,ze nastepnym razem madrzej postapie i juz nic sbie nie bede odkladac na pozniej.

Gratulacje Magorzata:) Teaz teoria jest podobno trudniejsza, ja zdawalam prawko 8 lat temu, to pewnie sporo sie zmienilo. Oby i praktyczny udało Ci sie zdać za pierwszym razem:)

Co do Twojego brata, to może jeszcze sie zmieni, bo mój był taki sam, mimo ze 4 lata starszy ode mnie. Tez nic koło siebie nie zrobił, a nie wspominajac o obowiązkach domowych, dwie lewe ręce, też uważam ze to wina mamy. Potem kiedy sie ożenił troche sie ogarnął, zaczal sprzatac, wstawil pranie ale też była bratowa musiała sie awanturowac. Magiczna przemiana nastapila kiedy kupił mieszkanie, byl juz po rozwodzie, mieszkal sam i poznal co to domowe obowiazki. Okazalo sie, że ma niesamowity talent kulinarny, wymysla takie rzeczy, że szok. W mieszkaniu zawsze błysk, pranie zrobione, wyprasowane…mozna?:wink: Nikt za niego tego nie zrobi więc musial liczyc na siebie i bardzo dobrze sie w tym odnalazl. Obecnie mieszka u niego nowa parnerka i jej syn a i tak większość obowiazkow nadal robi mój brat;) Jeszcze nic straconego Malgorzata, moze i Twoj brat jeszcze do tego dojrzeje;) Ale co jeszcze… Kiedy przyjezdza do domu to moja mama skacze kolo jiego nadal jakby mial dwie lewe rece, az płakać się chce jak sie to widzi… To sa tak zwane Mamusie:/

Justyna, moj maz wlasnie chce zebysmy zrezygnowali ze swoich kont i mieli jedno wspólne. A ja lubie byc niezależna i nie bardzo podoba mi sie ten pomysł;)
Co do pracy, to licze ze skoro oboje z mężem bedziemy pracowac to i obowiazki znowu podzielimy na pół, tak jak było kiedyś. Twój mąż to rzeczywiście ciężki przypadek, taki prawdziwy facet jak to sie mowi, tylko męskie obowiązki go interesuja:/ Nie dziwie Ci sie ze nie chcesz wracac do pracy, namnożyło by to tylko Twoje obowiazki. Ja z jednej strony chce wracac a z drugiej, szkoda mi Hani, teraz jest w tym fajnym wieku kiedy codzien uczy sie czegos nowego, ostatnio nauczyla sie pokazywac jezyk, zacalowalabym ja wtedy;) Boje sie ze cos ciekawego mnie ominie. Tez nie chcialabym oddawac córki do żlobka, jest opcja ze moja mama z nia zostanie, ale mama tez czasami nie ma sil, ostatnio troche choruje itd, nie chce jej obarczac. Fajnie byloby znalezc cos na pol etatu.

Małgosiu po pierwsze ogromne gratulacje i mega podziw że w ciąży Ci się chce on i trzymam kciuki za praktykę:-) co do mojego męża fakt było chwilowo lepiej po tej cudownej rozmowie która mój mąż zaczął pierwszy raz w życiu ale niestety krótko było lepiej. Mam wrażenie że u nas coś się wypaliło właśnie fizycznie brak tych zbliżen brak ogólnie kontaktu fizycznego nie tylko mówię o seksie.
A co do naszych synów no cóż czasem czytam i uwierzyć nie mogę :stuck_out_tongue: dziś powiem Wam byłam z Mikołajem na zajęciach takie ruchowo rozwijające i dzieci 7mniej więcej w wieku naszych synów +/-3miesiące. I wiecie że zdałam sobie sprawę że on naprawdę odstaje od tych dzieci tzn może źle się wyraziłam mam na myśli że wyróżnia się. Te dzieci są czymś zainteresowane mogą chwilę posiedzieć w miejscu poproszond a mojego syna interesuje wyłącznie bieganie po sali skakanie wyłączanie sprzętu :smiley: w ogóle nie reaguje na polecenia np żeby położyć się na brzuszku czy coś w tym stylu. Fakt że widać że fizycznie jest rozwinięty rok do przodu niektóre 2.5opanowuja dopierd takie umiejętności wspinania skakania i panowania nad własnym ciałem ale on cóż trochę mnie to martwi że nie umie chwilę w miejscu. Niektóre mamy dziś krzywo się na mnie patrzyłw no ale przecież chodzę tam dla jego przyjemności więc nie będę go na siłę trzymać i słuchać płaczu. Co do darcia się też niestety tak potrafię i potem mam wyrzuty sumienia ale wiem że doskonale mnie rozumie a uparty jest ze nie wiem i serio 30razy można coś mówić można go odciagac zajmować czymś wkładać "za karę"do kojca a on tak płacze przytuli się da buziaka i pójdzie robić to samo. Ręce czasem opadają i cierpliwości brakuje. Co do uczuciowosci to jest duży przytulas ale taki pozytywny bo nie trzyma się mnie cały czas ale kilka razy dziennie przyjdzie przytuli się tak poprostu albo da buziaka. No i po spaniu rano czy też w dzień obowiązkowo tulenie. Z sukcesów nie pamiętam czy się chwaliłam ale od prawie 2miesięcy nie używamy smoka:-) i dziś pierwszy raz kupa na nocnik a w sumie dopiero co został kupiony. Oczywiście ja bardziej złapałam ale i tak dumna jestem:-)
Mój mąż pieluch też nie zmienia no chyba że jest sam i musi:-P
Ewelina Ja nie zgodziła bym się na jedno wspólne konto chociaż wiem że dużo par tak żyje i w sumie to normalne wszystkie pieniądze wspólne ale mój mąż jest zbyt rozrzutnw i nie umie rządzić się kasa tak więc żeby kupić coś sobie miałabym szansę jedynie kilka dni po wypłacie bo potem nie byłoby mnie stać. A ja tam zawsze miałam cały miesiąc jakąś nie duża gotówkę na koncie o tak jakby się tusz czy puder skończył albo miałabym ochotę kawę wypić na mieście. I byłoby rozliczanie się ze wszystkiego bo wszystko dobrze póki nie brakuje. A z moim mężem i cała kasa wspólna napewno pod koniec miesiąca by brakowało.
U nas opcji że mama zostanie z małym nie ma. Obie mamy dość młode i same pracują więc odpada a żłobka nie chcemy.

No i mój synek też jakiś katar dostał i jeszcze te 5.noc cała nie przespana i zapowiada się kolejna

Małgosiu ogromne gratulację zdania egzaminu testowego, wiedziałam, ze dasz radę z teorią i trzymam kciuki za praktykę i podziwiam cię za chęć zrobienia prawka będąc w ciąży…może egzaminator spojrzy przychylnym okiem aby Cię kochana nie denerwować :wink: ale liczę na to, ze nie będzie takiej potrzeby ponieważ wszystko pójdzie jak po maśle :slight_smile: tym bardziej, ze twoje zaangażowane da się wyczuć przez internet :wink:

Wracając do roli faceta w domu to u mnie kiedyś jak nie mieliśmy jeszcze dzieci było dużo lepiej, ja pracowałam od 9 do 17 mój małżonek również w podobnych godzinach więc jak chcieliśmy zjeść to wspólnie przygotowywaliśmy posiłki no bo nie było innego wyjścia tak samo ze sprzątaniem, musiał mi pomagać bo nie mielibyśmy czasu dla siebie gdyby on mi w obowiązkach nie pomógł…ale jak urodziła nam się córka on zauważył, że bez jego pomocy jest w domu tak samo dobrze jak wcześniej więc uznał, ze po co ma pomagać skora ja sobie ze wszystkim świetnie radzę…widzę w tym swoja winę i wiem, że gdybym pokazała choć troszkę słabości to on z poczucia obowiązku starałby mi się pomóc a tak mam co chciałam…nie mogę na niego az tak narzekać bo on na prawdę nie ma czasu od rana do nocy zarabia na nasz piękny domek…a jeszcze dużo do wykończenia zostało więc musi…tak sobie tłumaczę ale jak już wprowadzimy się do domu to nie odpuszczę i będzie musiał mi pomagać ! :slight_smile: tak sobie postanowiłam :slight_smile:

Jeżeli chodzi o wspólne konto to również nie zgodziłabym się na takie rozwiązanie…muszę mieć jakieś własne pieniądze bo wiem, że mąż by tylko mi gderał nad głową gdybym chciała cokolwiek kupić, nie wytrzymałabym tego dlatego też nie ma takiej opcji wolę być niezależna pod tym względem.

U mnie synek co prawda wczoraj gorączka cały dzień i dzisiaj w nocy 38,5 C zbijałam paracetamolem i mówiłam, ze jak w dzień będzie się utrzymywała to zadzwonię i umówię się na wizytę ale całe szczęście minęło i już dziś położyłam go bez gorączki…ufff potwierdziło się, ze to na zęby.

Różne relacje widzę, u nas w domach. Mi mąż bardzo pomaga, ja np teraz klikam z wami, a mój mąż próbuje poskładać kanapę, bo jeszcze do tego wszystkiego, oparcie odpadło, a kanapa ma dwa lata dopiero, ech… Niedawno przecież kominek, samochód, piec, a teraz kanapa, ciekawe co jeszcze.

Gratulacje Małgosiu, ja dawno zdawałam teoretyczny… i wtedy był łatwiejszy. I fajnie, ze chciało się w ciąży robić.

A tak, nie wiem kiedy wszystko nadrobię z czytaniem, później coś postaram się doczytać i dopisać. W każdym razie widzę, że różnie w domach bywa. Mój jednak sporo pomaga,ale on w domu nauczony, same chłopy były i mama ganiała ich do różnych prac.

Właśnie, bo to się z domu wynosi. Jak matka wyręcza syna, jak ojciec nie robi nic, to syn widzi i dla niego to normalne i przekłada to na własny dom. Mój mąż mieszkał sam 15 lat musiał nauczyć się robić wkoło siebie wszystko, teraz ja mam z nim dobrze :slight_smile:

Tak, dziewczyny to jest racja…dużo się z domu wynosi a mój mąż nie miał idealnych wzorców wręcz najgorsze jakie mogą być więc i tak wyszedł na ludzi i jest super ojcem i mężem…to co przeżył wpłynęło z pewnością na to kim jest teraz a jest silny pod każdym względem, ma własne zdanie no i niesety jest uparty tak samo jak ja …pod tym względem mamy często spory…ale zawsze ktoś ustąpi…co prawda nie lubię tego bo zawsze chcę postawić na swoim ale czasami trzeba :slight_smile:

Kochane czy wśród Was jest mama których dzieci miały wysoką gorączkę na ząbki ? Czy moje dzieci są ewenementem pod tym względem ?

iwona886, u mojego syna nawet nie było za bardzo widać, że ząbkuje, po prostu zęby wyszły. Zero marudzenia, żadne gryzaki nie były potrzebne. Więc mój nie miał ani gorączki ani innych objawów. Koleżanki córka gorączkowała, ale też nie jakoś bardzo wysoko.

Bardzo dziękuję dziewczyny. :slight_smile:

Justynka gratuluję postępów Mikolajka! :slight_smile: u nas rozstanie ze smokiem się nie zapowiada (co prawda tylko z nim zasypia, ale i tak się nie zanosi). Z nocnika korzystamy, ale powalajacych postępów też jeszcze nie ma. :wink: no nic… poczekamy, zobaczymy.

Iwonka współczuję ciężkiego okresu. Ja ząbkowanie synka wspominam jako najgorszy jak dotychczas, ale wysokiej gorączki nie miał. Stan podgoraczkowy tak. Oby szybko przeszło.

Ewelina powiem Ci, że wzbudzilas we mnie ociupinke nadziei jeśli chodzi o brata chociaż i tak uważam, że jak go odmieni to bedzie to chyba cud. :smiley: zdarzają się to może i w tym przypadku zadziała. :smiley:

Małgosiu dziękuję za słowa otuchy również mam nadzieję, ze ząbkowanie szybko przejdzie;/ sama się pocieszam bo mamy dopiero 6 ząbków…oby z tą gorączką to jednorazowo bo wcześniej jak wychodziły jedynki na dole i dwójki na górze nie było temperatury…tylko u nas jest problem bo zawsze ząbki wychodzą parami więc to pewne główna przyczyna i zachowania małego jaki i tej gorączki;/