Ależ nam się ogólny rozkręcił, aż miło zajrzeć. :))))
Ewelina wcale sie nie dziwie ze nie lubisz zostawiac malej z nikim. My mamy juz chyba tak mamy po prostu. Chociaz moj syn akurat jest bardzo towarzyski, nikogo sie nie boi, wszedzie i z kazdym pojdzie, ale jak mu sie cos wbije do glowy to tragedia. No i wlasnie ostatnimi miesiacami sobie chyba postanowil, ze nie zamierza odstepowac mnie na krok. Nawet jak wczoraj bralam szybki prysznic to stal pod lazienka, pukal w drzwi i wolal maaaaaamaaaaa. O kapieli w wannie to moge zapomniec. To znaczy zasypia po 22, ale zanim jeszcze zrobie kilka rzeczy to jest 23 i jakos wole sie przespac niz lezec w wannie.
Justynka ja doskonale pamietam i z ogolnego i z innych watkow Twoje relacje z mezem… Probowalam pomagac, doradzac, ale nie wypalilo az w koncu ktoregos pieknego dnia napisalas nam bodajze w watku o rocznicach slubu ze zmienilo sie u Was na lepsze. Bardzo mnie to ucieszylo szczegolnie, ze juz pozniej nie opisywalas kryzysow jakichs. Domyslalam sie, ze pewnie sielanki doskonalej trwajacej non stop to nie ma, bo nigdzie tak nie ma, ale chociaz zadnych skarg nie bylo. Mam nadzieje ze Twoj maz znow sie opamieta doceni Cie i w koncu bedziesz bardzo szczesliwa bo kto jak kto ale Ty na to zaslugujesz. 
Co do Mikusia i Milosza to czasami mam wrazenie ze ze soba konkuruja.
I powiem Ci, ze ja od zawsze lubilam dzieci, mialam do nich naprawde fajne podejscie, ciezko bylo mnie wyprowadzic z rownowagi itd. a teraz? Czasami to sie dre na niego jak opetana jakas. Dopiero pozniej do mnie dociera co ja robie. A najbardziej denerwuje mnie to, ze on doskonale mnie rozumie, wie ze nie wolno, ze to niebezpieczne itp.a i tak robi swoje i to jeszcze z usmiechem na twarzy. Plucie piciem juz przerabialam kilka miesiecy temu. U nas szybko przeszlo, bo jak zauwazylam, ze nie reaguje to i on zapomnial o sprawie. Ze slina na cale szczescie jeszcze nie bylo, ale spokojnie pewnie kwestia czasu. Za to mial okres gdzie jak mu sie juz nie chcialo czegos zjesc to rzucal specjalnie na ziemie i deptal. No co za typ. Odpukac to tez juz za nami. Ale zeby nie bylo, ze tylko oczerniam to ostatnio zrobil sie baaardzo uczuciowy. Wczesniej niezle musialam sie nagimnastykowac zeby dal mi buziaka czy cos,a teraz kilkanascie razy dziennie sie przytula, caluje, glaska itd. Rozczula mnie to.
Sylwia bardzo milo Cie widziec.
ostatnio sobie o Tobie myslalam. Jak sie czujesz po cesarce? Doszlas juz do siebie? Jak wrazenia z coreczka? Pewnie ogrom pracy wiadomo, ale pewnie tez mnostwo milosci. :))) Maz pomaga czy poki co trzyma sie z boku? Zlotych rad juz sie nasluchalas od rodzinki?
Gudrun super, ze trafila Ci sie laskawa corka. Ciesz sie macierzynstwem i tymi pieknymi chwilami. 
Grimper tak, tak przeszlo mi juz na dobre, dziekuje.
Co do facetow jestem dokladnie tego samego zdania - szkoda, ze wiekszosc z nich mysli odwrotnie.
Moj maz mi bardzo pomaga we wszystkim. Od zawsze bylo tak, ze po pracach sprzatalismy razem. Co prawda ja o wiele wiecej, bo i ugotowalam i zrobilam pranie, poprasowalam. Ale na przyklad nigdy nie mial problemu zeby zrobic misniadanie, kolacje, rozwiesic pranie,poodkurzac, zetrzec kurze,oskrobacziemniaki,zrobic surowke taka prostrza do obiadu. Nawet jak bylam na porodowce to okna umyl i zrobil pranie. Nie wyszlo mu to najlepiej, ale licza sie checi. Za to jak sie synek urodzil to myslal, ze opieka nad nim to pikus. Do czasu az stuknelo mu 4 miesiace i zaistniala sytuacja, ze musial z nim zostac kilka godzin. Wow!Lepszej terapii szokowej chyba nie mogl natrafic. Jakbym wiedziala to bym zostawila go wczesniej. Przyznal sie, ze jego praca w porownaniu do mojej (pierwszy raz w zyciu opieke nad dzieckiem nazwal praca) jest o wiele lzejsza niz moja. Od tamtej pory bardzo mnie docenia, bardziej rozumie moje humorkipod koniec meczacego dnia itd. Sa rzeczy ktorych nie robi. Pewnie to dla wiekszosci z Was nie do przyjecia, ale przez prawie 20 miesiecy pampersa przewinal moze ze 3 razy, wykapal moze z 5. Na sama mysl o tym, ze ma sieopiekowacMiloszem przez jakies 3 doby jak bede w szpitalu wlos mu sie jezy na glowie. Panikuje bardzo. Ale i tak az za bardzo nie mam na co narzekac. 
Za to moj 18letni brat i tata nadrabiaja. Pranie, prasowanie, gotowanie, mycie naczyn, sprzatanie, opieka nad dzieckiem, dbanie o psa, przygotowywanie posilkow to nie jest praca - to robi sie samo. Gdzie zje tam zostawi zaschniety talerz. Kromki w zyciu sobie sam nie zrobi nie ma takiej opcji w ogole. Smieci nie wyrzuci. Posprzatac u siebie w pokoju wystarczy 2 razy w roku. Skarpetki, majtki moga lezec wszedzie - na stole, na srodku pokoju,gdzie kolwiek,bez roznicy. Sedes brudny. Ale to wina mamy, bo ona takie kaleki wychowala. Dala sobie wejsc na glowe, a mnie krew zalewa. Wspolczuje przyszlej zonie brata. O ile jaka kolwiek z nim wytrzyma.
Co do pracy chcialabym wrocic. Tesknie za tym tym bardziej, ze na ogol wspominam je dobrze. Satysfakcja, kontakt z ludzmi, wyplata… Na macierzynskim niby tez mozna dorobic, ale to nie to samo to nie stala praca. Wiecej dzieci nie planuje,wiec jak pojda za kilka lat do szkoly to zamierzam wkrecic sie znowu w ochrone. Praca pod krawatem, jezdzenie na takich dwoch kolkach po galerii niby nic fajnego a mnie sie podoba. 
Ja sie pochwale (no moze to za duze slowo, bo jak zwykle mam na wszystko czas i zostawiam na ostatnia chwile, a pozniej pluje sobie w brode) ale zdalam dzis teoretyczny egzamin na prawo jazdy. (jak kiedys pisalam robie potajemnie, tylko maz wie). Zaraz na poczatku grudnia mam praktyczny. Mam nadzieje ze uda mi sie zaliczyc przed rozwiazaniem, bo pozniej moze byc ciezko. Ale czyja to wina? Trzeba bylo dluzej zwlekac to moze w termin porodu bym sie umowila. Z jednej strony faktycznie nie mialam czasu, ale z drugiej po co szukac wymowki? No nic trudno. Mam nadzieje,ze nastepnym razem madrzej postapie i juz nic sbie nie bede odkladac na pozniej.