Poród rodzinny z mężem - za/przeciw

Mega mnie to ciekawi jak to będzie :p chociaz wiadomo, strach tez jest.. :) No i przykro ze tych odwiedzin nie ma później.. 

Klaudia, z jednej strony przykro, bo tęsknisz za mężem i jest ciężko. Ale z drugiej - masz spokój. Jednak po porodzie musisz dochodzić do siebie, krwawisz i zajmować się maluchem, więc nie musisz się martwić, że ci za chwilę wejdzie stado obcych ludzi do koleżanki obok i możesz się czuć bardziej swobodnie. Na szczęście zwykle po porodzie nie leży się długo:)

Klaudia ja się w 100% zgadzam z Fajerką co do odwiedzin. 

 

Teraz przed 2 porodem byłam kilka razy na spotkaniach dla kobiet w kolejnych ciążach i akurat jak byłam już 2 dni po terminie to było spotkanie z jedną położną odnośnie oddechu i pozycji przy porodzie. Także miałam na świeżo. To co ona podała zastosowałam w samochodzie jak jechaliśmy do porodu no a na sali próbowałam ale tamta położna powtarzała coś zupełnie odwrotnego. A obie pracowały razem w 1 szpitalu :P

U mnie odwiedziny miała tylko jedna osoba na caly pobyt w szpitalu 30 minut dziennie ;/ po porodzie się wybierało zazwyczaj byl to mąż 

Z jednej strony fajnie nie ma natłoku odwiedzających  spokoj i skupienie się na dzidziulu w miarę możliwości wypoczynek;)

Ale te 30 minut to tak szybko uciekało w zasadzie to taki czas na dowiezienie potrzebnych rzeczy i zabranie prania ;) Ja akurat leżałam dłużej wiec mi taki brak obecności meza doskwierał ;/

u mnie tez nie bylo odwiedzin, tj byly w sumie dla ojca tylko jak byl zaszczepiony i po ilus dniach juz. ale ja sobie to cenilam, ze nie bylo wycieczek :)

Mi było przykro że bez odwiedzin bo leżałam długo o tatuś długo nie widział córki. Tylko raz go widziałam jak przyjechał i do okna podeszłam ale to nawet nie było widać za bardzo :D plusy tego są właśnie takie że nie było wycieczek i można było odpoczywać jak się chciało. Więcej spokoju i prywatności 

Ja też się zgadzam z Fajerką! rodziłam w pandemii i przed pandemią. 

Za pierwszym razem problem był okropny z karmieniem, chłop na sali mnie stresował bo ja musiałam z gołym cycem latać. Ogólnie głośno wiecznie było bo pełno ludzi latało. Fakt był mój mąż do pomocy, ale on też był godzinę dziennie i tyle , więc jakby jego nie odczułam. Teraz spokojnie sobie bez niego radziłam na sali, ale dla mnie to juz była jak jazda na rowerze tzn opieka nad dzieckiem taka dla mnie była.

Aniska jak leżałam z synem na pediatrii to też było 30 minut odwiedzin i to jak pisze Aniska to było tylko tyle co przynieść mi obiad, zabrać rzeczy małemu do prania i dać nowe . Tyle co nic te odwiedziny trwały 

No w sytuacji kiedy się carly może być to nie niekomfortowe kiedy są odwiedziny. Zwłaszcza na początku karmienia kiedy jeszcze nie jest dla nas to takie naturalne dziecko się uczy nie potrafi dobrze złapać piersi i tak świecimy tymi cyckami właśnie 

U mnie też nie było odwiedzin, i ja uważam, że to było dobre, niż ludzie kręcący się po korytarzu i zaglądający :D

U nas to wogóle na korytarz nikt nie wychodził w sumie to nawet nie można było.. Byłam zdziwiona mega 

Z tym brakiem długich odwiedzin to jak ktos lezy długo to przykre;( do mnie jak mąż wpadał na 30minut to w ostatnich dniach było kiepsko bo już mnie tęsknota taka brala za corka za domem za nim ze jak wychodził to łzy tez potrafiły popłynąć jak nie widzial;)

Aniska, to prawda, jest ciężko i tęskni się za rodziną. Ja też tęskniłam, leżałam w sumie tydzień, bo 3 dni przed porodem i 4 po, więc w sumie krótko, ale męża widziałam tylko przy porodzie, bo nie było odwiedzin w ogóle. Nie wyobrażam sobie jak jest ciężko, kiedy się leży dłużej. Moja szwagierka leżała w sumie 5 miesięcy przed porodem, bo ciąża wysoce zagrożona,  była pandemia i brak odwiedzin, a w domu narzeczony i dziecko czekali. Jednak... jednak po porodzie ten brak odwiedzin może po prostu mieć swoje dobre strony:)

Może jest tak, że jak już macie doświadczenie, to Wam się ten pomysł podoba..ja jeszcze nie byłam w takiej sytuacji, nie wiem co tam mnie czeka i może też tak jak Wy docenię ten fakt już po :)

wlasnie jeszcze najgorzej wycieczki do innych, spoko jak lezysz na sali 2 osobowej, to jeszcze jakos jest do ogarniecia. ale zdarzaja sie sale poporodwe gdzie lezy wiecej pan, dla mnie to kosmos

No mi też było mega przykro, lezałam łącznie 10 dni i tylko marzyłam by już być w domu:)

Idziemka ja również bylam 10 dni mega długo się wydawało pierwsze dni jeszcze luz ale już potem to już mnie nosiło.

Pomijając odwiedziny bo było nas 2 na sali ale jak słyszałaś ta radość ze kogoś wypisują a ty jeszcze nie  bo coś to taka lipa ;(

 

Klaudia inaczej jest też jak nie masz dziecka ;) chyba najgorsza tęsknota to za dzieckiem które jest w domu i na ciebie czeka.

Aniska ma rację inaczej się kobieta czuje w tym szpitalu jak jest sama i w dodatku długo. Do tego inna kwestia jak drugie dziecko w domu czeka to dopiero jest ciężej ;/ ja jakoś te 5 dni przetrwałam ,ale było mi ciężko myśląc o córce, która była w domu beze mnie . DO tego ta burza hormonów kompletnie nie pomagała 

 

Fajnie jest mieć kogoś do pomocy w szpitalu zwłaszcza jak sie rodzi pierwszy raz i kompletnie się nic nie ogarnia bo opieka nad dzieckiem to nowość. TYlko z drugiej strony pielgrzymki gości jednak są męczące dla kobiety ,a poród to wyczyn potem trzeba jakoś do siebie dojść , odpocząć na ile to możliwe mając przy sobie malutkiego szkraba

No ja nie miałam dziecka w domu, ale dopadł mnie zespół popunkcyjny i opieka nad mała to była dla mnie mega wyzwaniem:(

Oj jak sa długie pobyty to jasne, lepsze by były te odwiedziny.

Ja byłam teraz tylko 2 doby a już przebierałam nogami kiedy mnie wypuszczą.

Hehe Ewcia to dziewczyna która urodzila i trafiła do mnie na salę to sie smialam bo ona już się pakowała nawet 2 doba nie upłynęła ale godzinowo sobie przeliczala zanim jeszcze dowiedziala się że wyjdzie;) tez ja nieźle nosiło;)