Eresz no dzisiaj jak mi powiedzieli że jakby było ok to bym wyszła jeszcze w tym tygodniu do domu no ale ze spada to tętno to musimy zostać więc już do końca leżymy i czekamy zwiększyli nam badania ktg do 3 razy dziennie no i zastrzyki w brzuch dostaje do rozwiązania . Szyjką się troszkę skróciła ale od przyszłego tygodnia jak zacznie się 37tc już się szyjką nie będą przejmować tylko tym tętnem . Pomysł z pokojem to bardziej dla mnie żeby był komfort bo nie ma odwiedzających koleżanką była w 4osobowym i u każdej kobiety ktoś był od rana do wieczora i z małymi dziećmi więc też nie miała chwili wytchnienia ani swobodnie nakarmić dziecko , na szczęście później ja przenieśli do 2osobowego . Też na pewno bym się stresowała że moje budzi inne dziecko i matka mogłaby się na mnie krzywo patrzeć ale nie wybiegam myślami do przodu czekam może akurat będzie 2osobowe i lepszy komfort
Torbę do szpitala miałam 1,5roku przed terminem już spakowana, całe wyposażenie dla mnie i dziecka. W domu nie mieliśmy wszystkiego jeszcze ale torba byla już spakowana
Pati nie ostrzegałam, ale mówiłam o moim pobycie i tym co mnie tam spotkało… Fakt przyjemne to nie było, ale po pierwsze rodziłam ponad 2 lata temu i przez ten czas wiele mogło się zmienić, a po drugie masz tam swojego lekarza, a to także się liczy…
Sama ocenisz wszystko jak dojdziesz do siebie po porodzie.
Co do pokoju jednoosobowego bym sie nie zdecydowała. Sama ledwo się zajmowałam dzieckiem, mąż pracował, więc nie mógł być ze mną i nie wyobrażam sobie iść z dzieckiem do toalety. U nas zawsze dziewczyny pilnowały dziecka, jak któraś szła pod prysznic, czy do Wc… A też płacz jakoś maluchów nie przeszkadzał, tym bardziej, że w całym szpitalu za cicho nie było…
Stan łazienek mi akurat wcale nie przeszkadzał, mimo, ze stary i wiadomo… nie wygląda za czysto. Moją opinię wyrobiło jedynie zaangażowanie lekarzy i położnych. Jedyne co chwalę to Neonatologów, bo byli cudowni, mili i pomocni…
Raz podczas badania noworodków zapytałam położnej jak mam pielęgnować pępuszek, bo zwyczajnie nie chciałam go uszkodzić i położna do mnie: “Proszę zapytać lekarza…”, więc zapytałam Pani doktor, która kazał mi się zwrócić do położnej…, więc mówię, że położna kazała pytać lekarza, a ona jak się wkurzyła " Poprosiła na stronę panią położną i kazała mi pomóc i wytłumaczyć…" I tym samy tego dnia ona wypielęgnowała małemu pępuszek i z całą starannością pokazała jak to robić… Ot tak tam położne zwalają swoją robotę na innych.
A i jeszcze jedno… byłam taka dumna z syna, kiedy położna kazała go rozebrać i położyć na wadze i sobie poszła… Małemu było zimno, bo i w całym pomieszczeniu było chłodno. Nakryłam go pieluszką, on calutki zapłakany… Po chwili wróciła wielmożna Panna (mogła mi kazać go trzymać, a nie kłaść na wadze i sobie poszła…). Ściągnęłam z małego pieluszkę, a on zrobił śliczną fontannę, obsikując położna, i wszystkie gazy, środki higieniczne w pobliżu
Zamarańcza- dostała na co zasłużyła! Jak można zostawic nagie dziecko takie malutkie na wadze i sobie pójść. Jemu zimno sie zrobiło i dzieci sikają jak im jest zbyt zimno. Ale czesto bywa, że położną czy pielęgniarka ważniejsza od lekarza. Akurat mnie to nie spotkało, ale niestety inne mamy - moje znajone potwierdzają.
A sprawdź w regulaminie szpitala- bo chyba nie wolno małych dzieci do Szpitala brać ze wzgledu, że mogą przynieść jakies paskudztwo na oddział prosto z przedszkola czy żłobka i żeby nje zachorowały noworodki. Można delikatnie zawsze zasugerować innej mamie że nie wolno, bo przecież teraz najważniejszy jest mały dzidziuś i jego zdrowie.
Klaudia to szybko byłaś spakowana.
Akurat tam gdzie rodziłam nie było żadnych zasad. Na sali pooperacyjnej, delegacje z balonami, odwiedziny od rana do nocy, dzieci, dorośli…
Przyjechałam po cc ok 18 na salę pooperacyjną. U jednej z 7 leżących mam było 5! Osób do 21! Śmiechy, po pachy…
W sali obok odwiedzająca do godz 3! W nocy…
W weekend odwiedzający od 7 rano! Wypraszani jedynie na obchód!
Klaudia chyba 1,5 miesiąca miało być hahaha ale jak ponad rok to też dobrze .
Zamarancza no i tu jest kwestia dyskusyjna bo ja chcę jednoosobowy wiem że mój będzie miał wolne i siostra więc na zmianę bybyli także sama z dzieckiem bym nie była w ogóle. Jeżeli by się jednak tak zdarzyło że jestem sama to w dzień można iść oddać dziecko do położnych żeby iść się wykąpać bądź przespać z tym nie ma podobno problemu natomiast w nocy już dziecka nie zabiorą i wtedy jest problem.
Hahahaha zasłużyła sobie jak go tak potraktowała biedny maluszek to później miała za swoje . Teraz w pooperacyjnej może byc tylko jedna osoba przy łóżku i jak np położne zmieniają podkłady to są wszyscy wypraszani co chwilę albo jak kogoś przywożą z CC
No to podczas wymiany podkładów u nas też wypraszali wszystkich.
A ja jak za dnia poprosiłam położna o zajęcie sie dzieckiem to wypaliła “a niby czemu!!!” Powiedziałam, ze chcę iść pod prysznic … poprzewracała oczami i wzięła… Ze wszystkim łaskę robią…
Ja mialam zaplanowane CC więc pakowalam się 2 dni wcześniej ale wyprawke mialam zrobioną już w 6 msc ciąży
Zamarancza to miałaś wesoło. Ja miałam sale jednoosobową i zawsze była przy mnie jedna osoba kiedy była taka potrzeba nikt stale nie siedział bo każdy ma swoje życie. Większe odwiedziny były w domu.
Zamarancza- no to jest przegięcie jak są pielgrzymki do rodzacej. Co innego jak ktos pomaga- jedna osoba i mi w sumie to nawet by latalo, jakby spała na krześle obok, ale śmiechy i głośno jak maluchy śpią i kobiety też chcą odpocząć. Brak wyobraźni poprostu. U nas w pooperacyjnej nie może byc nikogo bo to specjalne warunki są i monitorowanie kobiety czy cos sie złego nie dzieje. Heh co szpital to inaczej. Ja sobie bardzo chwale organizacje w szpitalu gdzie rodziłam- naprawde nie mam nic a nic do zarzucenia.
A zamarańcza- ten Twój szpital to jakaś istna makabra. Zero zasad, praciwnicy robia co chcą, nikt za nic nie jest odpowiedzialny- puffff jednym słowem współczuje ;/
Zamarancza jak wgl tak można? z tymi wycieczkami i ta położna. ehh
A wiecie, że nie daleko moich rodziców jest taki szpital, niestety już oddział zamknęli położniczy ale wcześniej nie można było odwiedzać mam na salach, tylko one mogły wychodzić do drzwi z dzieckiem. W sumie sobie myślałam na początku, że głupota… a po przemyśleniu myślę, że dobrze tam miały mamy bo nikt im się po sali nie kręcił obcy jak karmią albo koszula się choćby krwią ubrudzi.
Ja byłam w pokoju jednoosobowym z łazienką więc jak szłam pod prysznic to sobie drzwi zostawiałam otwarte, jak chciałam wywietrzyć pokój choć nie wiele to dawało bo upały były po 30 stopni w lipcu to zaprowadzałam malutką na neonatologie i tam tylko mówili, żeby wprowadzić do sali i zostawić bez problemu.
Martq- fajna taka opcja- szkoda, że zamknęli. Chociaż ja bardzo dobrze wspominam pomoc męża. On też zaczynał wtedy z Małą sie zapoznawać i budować pierwsze relacje;) wiecie, we wszystkim trzeba umiaru. A jak tabuny znajomych latają i robią mase szumu to niezbyt korzystne.
A to fajne warunki też miałaś- super, że jedyneczka z łazienką;)
A wracajac do watku poruszonego wczesniej- u mnie na oddziale było stosunkowo cicho, nie było wrzasków. Także moze dlatego krepowałam sie, że moja coreczka obudzi pozostałe dzieci.
A na tej sali pooperacyjnej najlepsze było to, że my nie mieliśmy takich guziczków jakby coś siedziało, żeby zawołać lekarza, tylko naprzeciwko nas na ścianie wisiała kartka z numerem telefonu do dyżurki i jakby coś to mieliśmy dzwonić i wezwać Położną, albo lekarza:D
Już widzę jak ktoś zemdleję i na pewno sobie zadzwoni żeby przyszli go uratować
Martaq niby to bardzo fajne, że nikt nie wchodzi na oddział, Nie przeszkadza, I przede wszystkim Nie wnosi bakterii, Ale z drugiej strony ja przez cały pobyt w szpitalu sama z dzieckiem bym sobie nie poradziła i to, że ktoś przyjeżdżał mi pomóc było dla mnie zbawienne, więc nie wyobrażam sobie Gdyby było to zabronione…
Eresz i tak powinno być , że na sali pooperacyjnej nie ma innych osób niż pielęgniarka pilnująca i personel.
Zamarancza- u nas były 3 panie położne na pooperacyjnej i cały czas jedna z nich koło nas chodziła, wymieniała kroplowki, itd, druga wypełniła dokumentacje chyba a trzecia nas nadzorowała. A i lekarz też nas odwiedzał i sprawdzał co i jak. Także naprawdę monitorowane byłyśmy świetnie.
Hahahha z tymi telefonami na ścianie to mnie rozłożyło na łopatki:D przecież nawet nie wolno głowy podnosić po cesarce, a juz nie wspomne o wstaniu;)
Ta kartka była wysoko powieszona, że bez podnoszenia widać było numer
To tam, co jakieś pół godziny przychodziła położna i patrzyła, czy ok.
Z tego co mi znajoma mówiła, to był bardzo mały oddział bo ok 7 -8 łóżek dla położnic, więc pewnie pomoc miały zapewnioną od położnych. No tak po cięciach cesarskich jest ciężko, do mojej siostry jeździła mama po cięciach zawsze opiekować się maluchami. Chociaż po porodzie SN też możemy być osłabione i potrzebować pomocy. Ja prawie zemdlałam przy pierwszej wycieczce do toalety.
Zamarancza- a to spryciarze z ta kartką;D poszaleli z fantazją:D
Martq- tak, po c.c. jest trudno, naprawde trudno. Aczkolwiek po s.n. też może być trudno i to też trzeba mieć na uwadze.
Ja po c.c czułam tak, jakby ktoś przykładał mi rozrzażony pręt do brzucha i przypalał- ale u mnie wina stanu zapalnego. I ja z bólu zemdlalam ostatecznie idąc do kuchni wyparzyć laktator.
No Eresz to miałyśmy podobnie. Też zakażenie i ból niesamowity…
Ehh, ale po porodzie naturalnym może być równie nie przyjemnie
ja po sn myślałam, że do toalety nie dojdę. pierwsze 3 dni były tragiczne. zakładanie pantofla = ogromny ból. najgorsze było jak miałam gazy po kroplowka
z antybiorykiem… wolę tego nie pamiętać. Do tego brak kontroli nad pęcherzem podczas śmiechu lub przy nagłym bólu. Szłam suwajac nogami po podłodze bo inaczej nie byłam w stanie. A przupdkiem zaciśnięte miesnie kegla- o matko … bolało. Dopiero po 3 dniach pomalutku zaczęłam delikatnie minimalnie ćwiczyć te mięśnie.