Moja młoda ma dopiero co prawda 4 miesiące, ale staram się już jej pokazywać, że jak się skończymy bawić i idziemy spać to sprzątamy zabawki. Może i teraz jeszcze za wiele z tego nie rozumie, ale przynajmniej widzi. Widzi mnie z odkurzaczem, mopem, przy gotowaniu obiadu - nie czekam aż pójdzie spać tylko robię to wszystko przy niej. Może się nauczy, żeby był zawsze porządek. Oby, bo inaczej moje nerwy mogą mieć ciężko.
Silje gdybym liczyła na to, że synek zaśnie to nigdy nie miałabym posprzątane w domu - wkładam go do leżaczka i sprzątam; )
U mnie łóżeczko w ciągu dnia się nie sprawdza, młoda nie chcę w nim za bardzo być, więc leży na dywanie. Ja bym miała posprzątane jak ona śpi, ale wolę wtedy poczytać książkę i zerknąć do sieci, no i na forum też Tym bardziej, że bąbel zaczyna przechodzić z trzech drzemek na dwie.
Yyy… No wszystko ladnie pieknie, tylko, ze im dziecko starsze tym gorzej z tym sprzątaniem mój Sebastian uwielbia odkurzanie i sprzątanie, a co z tego skoro zaraz i tak roznosi wszystko, nie mam na myśli tylko zabawek
ja tez staralam sie pokazywac, ze sie sprząta… Ech… No, ale cóż, dziecko w domu
a właściwie dwojka, czasami tez mi szkoda czasu na gruntowne porządku bo jak mam chwile to sie staram zajac Sebastianem, kolorujemy, malujemy, bawimy sie a jak skończyli to trzeba karmic malego, jak skończę karmić malego to trzeba dać jesc starszemu, w miedzy czasie robienie obiadu i usypianie obojga
siku i kupa sebastianka - co brzmi szybko a zajmuje okolo pól godziny
no i po calym dniu, jak sebek spi to ja wtedy zajmuje się najmniejszym, czasem go karmie aż usypia i sama odpoczywam a pozniej dalej robienie obiadu, sebek sie budzi i bach, godzina 17 - maz wraca wiec kolejne dziecko do wychowania
w koncu obiad trzeba podać, pozniej spacerek, kapanie i wieczor
wiec cóż, ja nie mowie tego, zeby zniechęcić
wprost przeciwnie, strasznie szybko mijają mi te dni, a jak czasem jest balagan to po prostu mam to w nosie bo tez musze odpoczac…
nie narzekam, bo tego bym nie zamienila za nic w świecie, najlepsza praca jaka mialam do tej pory
Carol86 jak mąż wraca to sam sobie musi obiad podgrzać, ja skakać koło chłopa nie lubię. Zresztą oduczam go nawyków jakich nabył w swoim domu, czyli facet to wraca do domu, rozsiada się przed telewizorem a kobieta ma mu obiadek podać, kawusię, później pozmywać. Oooo nie! Ja się sprzeciwiłam, jak po sobie nie pozmywa to dostaje jeść w brudnym, trudno. Dzieckiem zająć się trzeba, ono nic nie potrafi, dopiero się uczy, ale chłop to ręce ma dwie i może sam koło siebie porobić. Mam nadzieję, że uda mi się moją córkę nauczyć tego, że jak sobie będzie szukała męża to takiego, którego matka nauczyła roboty w domu
A przy dzieciach wierz mi, nawet dwójce da się mieć porządek. My jesteśmy z siostrą dwie i nigdy nie miałyśmy zabawek poza naszymi pokojami, a mama miała w domu zawsze czysto Kwestia organizacji i konsekwencji, mam nadzieję, że i mnie ta sztuka się uda
Silje może ja mojego 2,5 letniego synka oddam Ci na wyszkolenie??? Właśnie mąż położył go spać (bo ja leżąca ciąża, nawet denerwować mi się nie wolno :/) poszedł sprawdzić czy zasnął a on dorwał jakoś swój krem wysmarował siebie, łóżeczko i ścianę. Ale prawda jest taka gdyby wszystko było schowane na swoim miejscu, to nie miał prawa tego kremu dorwać. W domu odkąd musiałam się położyć panuje jeden wielki armagedon. Też lubię mieć porządek i na początku aż kipiałam ze złości patrząc na ten bałagan ale teraz z bezsilności to się poddałam.
Carol fajną masz mamę i teściową, ja musiałam się zdać na męża, podłogę tak wyczyścił że aż błyszczała, okazało się że mył ją chusteczkami do kurzu do mebli
Magda-1982 mogę go poskromić Albo przynajmniej spróbować. Chociaż jestem prawie pewna, że mi się uda. Ja jestem bardzo konsekwentna i choćby mi się dziecko na ziemię rzuciło, darło się i waliło głową w ścianę, to i tak będzie tak jak mówię. Szczerze ci współczuję, że musisz leżeć mając małego rozbójnika w domu.
Hehehe silje dobre chociaz ja mężowi obiad moge podać, bo prace ma naprawde ciezka… Co do sprzątania
mozna mieć porzadek - to prawda, czasami tylko dopilnować go nie moge, za duzo do roboty a on zawsze rozrabia jak ja karmie, chociaz czegoś takiego jak synek magdy to jeszcze nie zrobil hehe ja tez jestem konsekwentna, chyba to jest kwestia zawodu i wychowania w domu - moja mama jest dyrektorem w szkole a ja jestem nauczycielem i upartosci mi nie mozna odmówić a maly juz sie nauczyl, ze jak mowie nie to nie, jeszcze wtedy u taty probuje ale nie ma
chociaz teraz odmowil spania, dwie godziny w pokoju siedzi i nic, no i musze sie poddać
U mnie to jakoś tak zawsze było, i u mamy, i u babci, że porządek ma być. Ja też nie raz jak nie umyłam po sobie talerza to na drugi dzień w tym samym brudnym jadłam. A moje zabawki leciały przez okno jak ich nie posprzątałam. I wierzcie mi bardzo szybko się nauczyłam, ale to można stosować dopiero jak dziecko tak z 5 lat ma skończone.
No niezle metody u mnie raczej by to nie dzialalo
No ale ze sprzątaniem to jak mama chciala mi na zlosc zrobic to wszystko z szafek mi wywalala i caly dzien sprzatalam i segregowalam ciuchy, oj jak ja tego nie lubilam… A teraz nie cierpie miec niepoukladane…
Oj to prawda wiele zależy od tego jacy jesteśmy konsekwentni w tym co mówimy i robimy. Tylko należy pamiętać, że tego czego wymagamy od innych wymagać musimy od siebie. Moja mama też w jakiś sposób nauczyła nas utrzymywania porządku, a także szacunku do innych. Każdy w domu był za coś odpowiedzialny. Podziwiam ja teraz że tak nas wychowała, chociaż jak byłam mala to mi się to wcale nie podobało. Co do mężczyzn to ja jakoś problemu ze swoim nie mam, chociaż czasami więcej bałaganu niż dziecko, ale potrafi zająć się obowiązkami domowymi i pomoc mi w niektórych czynnościach. Magda nie przejmuj się, mój maz też czasami jak ja nie mogłam potrafił doprowadzic dom nie do poznania, ale niestety taka ich natura, chociaż od powiem jak wróciłam ze szpitala to okna umyte, podłogi też i wszystko tak pięknie ogarnął.
Ja na tydzień przed porodem trafiłam do szpitala bo Jasiowi szalało tętno , więc się wylegiwałam i mąż organizował mi czasem wyjścia do parku niedaleko szpitala. Oraz wypad na ostatniego loda, bo całą ciąże byłam na diecie cukrzycowej ale mój mężulek powiedział że ostatniego dnia przed cesarką mogę sobie pozwolić na duże lody. Miałam potem wyrzuty sumienia że zjadłam ale tylko chwilę.
Kilka dni wcześniej wiedziałam, że to będzie ten dzień a nie inny gdyż… miałam planowaną cesarkę Więc wyznaczonego dnia stawiłam się rano w szpitalu, badania i cięcie!
haha mój dzień przed porodem wyglądał tak że bardzo dużo chodziłam i bawiłam się z siostrzenicą i maja zapukała do brzuszka i powiedziała " wyłaź dzidziusiu" ( to był tydzień przed terminem) i w nocy pojechalam do szpitala z odchodzącymi wodami. a wieć dzidziuś posłuchał Majeczki i wyszedł
My byliśmy u teściów, a potem wieczorem rozmawiałam z mamą przez telefon i nagle poczułam, ze mi wody odchodzą no i się zaczęło.
ja sie czulam calkowicie normalnie dzien przed planowanym porodem, jeszcze wszystkim mowilam i pisalam,z e na pewno w terminiu nie urodze…a jednak nagle mnie wzielo i wody odeszly…moze i lepiej tak sie nie spodziewac i miec naglą mila niespodzianke :)))
Ja tuż przed porodem zjadłam z mężem pizze… masakra, ale nic nie wskzywało na to że to już…
ja w dzień porodu rano wstałam poszłam z psem na spacer wykąpałam się zjadłam śniadanie spakowałam się jeszcze raz… i postanowiłam pojechać do szpitala chociaż kurcze moje były bardzo lekkie
Ja dzień może dwa przed porodem wyciszyłam się. Tak samo z siebie przyszło, ze unikałam ludzi, jakichkolwiek rozmów, nie oglądałam tv, nie słuchałam muzyki, nawet z mężem nie rozmawiałam. On pytał się co się dzieje, czemu nic nie mówię, a ja sama wtedy nie wiedziałam dlaczego tak się zachowuję. Najlepiej czułam się w pokoju na fotelu. I tak mogłam siedzieć kilka godzin, gdyby nie to, że co 20 minut biegłam siku Wiem, dziwne, wtedy tego nie powiązałam z nadchodzącym porodem, ale później samo dotarło, że to wyciszenie, które towarzyszyło mi później też w trakcie porodu było zwiastunem
Wow! Ja wręcz przeciwnie, miejsca nie umiałam znaleźć i to nie ze względu na brak komfortu w przyjęciu jakiejkolwieek pozycji, ale chyba ze chciałam synka “wychodzić”