Ostatnie chwile przed porodem

Ja spedzilam w szpitalu zadnego dnia nie czulam ze to juz… Chodzilam ze skrocona szyjka z rozwarciem na 3 cm i z przyparta glowka malej i nic… I tak bym jeszcze chodzila. Dzien przed porodem wygladal tragicznie caly dzien w lozku z przerwami na siusiu i z wieszakiem i kroplowka z oxy ktora nie odstepowala mnie od 10 do 19 a wieczorem zjadlam kolacje i poszlam spac. Tak wygladal moj dzien przed porodem.

Przy synku ostatnie dni przed porodem rodzice gotowali wszytsko to na co miałam ochotę, robili pyszne obiadki i desery dla mnie i małego :smiley: Mąz mnie zabierał na wycieczki i do restauracji, a przy córce nawet nie było opcji bo poszlam do szpitala nagle.

Mój dzień przed porodem wyglądał bardzo spokojnie. Cieszyłam się ,ostatnimi chwilami" z mężem oraz na ogól spędzałam miło czas. Na drugi dzień miałam zgłosić się na izbę przyjęć między 8:00, a 10:00, gdyż było 3 dni po planowanym terminie porodu. Na spokojnie zjadłam lekkie śniadanie, pożegnałam się z najbliższymi i stawiłam się na miejsce około 9:55. :wink: Pomimo rozwarcia na dwa luźne palce, a także mocnego napierania główki dziecka nie czułam żadnych skurczy. Urodziłam w ten sam dzień siłami natury dzięki oxytocynie.

A ja jeszcze do porodu miałam niby 6 dni więc dzień jak cod zień, nie było żadnych skurczy wieczorem siedziałam późno na kompie poszłam się o kąpać i do snu się układałam i… w łóżku chlusnęła mi woda był istny potop :stuck_out_tongue: do szpitala pojechaliśmy z mężem taxi

Mojego dnia przed porodem nie zapomnę :smiley: Po pierwsze odwiedzili nas teściowie i brat męża który bardzo długo odwlekał przyjazd (b.daleko mieszka od nas) ponieważ chciał przyjechać jak już mała byłaby z nami ale niestety nie doczekał się tego i musiał przyjechać a ja byłam nadal z brzuchem (było już po terminie). A oprócz tego organizowany był konkurs w którym braliśmy udział, cały brzuch miałam w obrazkach namalowanych pisakami i mówiliśmy z mężem że byłyby jaja jak był zaczęła rodzić i z takim brzuchem w obrazkach trafiłabym na porodówkę :D. Wieczorem brałam prysznic i zmywałam nasze wytwory malarskie ale z racji tego że były malowane markerem ciężko było je domyć a że brzuch duży i zasłaniający cały świat mąż musiał pomagać w myciu miejsc których nie widziałam. Gdy było w miarę zmyte machnęłam ręką i powiedziałam że wystarczy bo mi skórę zetrze zaraz i położyłam się spać, kilka godzin później byłam już na porodówce :smiley:

Ja przed urodzeniem starszej córki wstałam rano i jak nigdy w ciąży miałam swoją zachciankę, poszłam na bazarek kupiłam dwie główki młodej kapustki mięsko i poszłam do domu robić gołąbki, posprzątałam cały dom poczekałam na męża aż wróci z pracy, podałam obiadek a gdy zjadł i odpoczął powiedziałam żeby zapakował rzeczy do samochodu ja idę wziąć prysznic bo skurcze się zaczęły i są co 7 mnin. po kąpieli poprosiłam o masaż. Godz 16.30 wyjechaliśmy z domu 0 17.15 przyjęcie na porodówkę o 18.45 przywitaliśmy się z Julcią. Choć od rana żle się czułam i wiedziałam że się zaczyna po tym jak dostałam pierwszych skurcze posłuchałam rady mamy która kazała mi się nie śpieszyć do szpitala, bardzo się bałam ale cały porud przechodziłam coś robiąc a końcówka poszła szybko. Życzę wszystkim kobietą wytrzymałości i szybkiego rozwiązania :slight_smile:

dzień przed porodem leżałam plackiem żeby przypadkiem nie przyczynić się do porodu, a mialam jeszcze 2 tyg. zalezalo mi żeby urodzić o czasie bo miałam zaplanowany wyjazd na komunie, ale sie nie udało :slight_smile: w dzień kiedy odeszły mi wody siedziałam sobie na grillu :slight_smile:

Mój poród odbył się dwa tyg przed planowanym terminem. Co robiłam w tych ostatnich chwilach nieświadoma, że rozpoczyna się poród? Pierwsze skurcze w piątek, minęły do południa. Ale co było bardzo dziwne to powiedziałam mamie, że zjadłabym budyń. Mama była w szoku, bo przez całą ciążę budyniu nie jadłam, już wtedy stwierdziła, że coś się będzie dziać :slight_smile: Ogólnie cały piątkowy dzień leniuchowałam, nadrabialiśmy serial, w między czasie ogarnęłam garderobę. W sobotę jak powiedziałam, że znowu mnie skurcze męczą, to zabrali się szybko za malowanie garderoby, bo trzeba było ją odświeżyć. Na niedzielę miałam zaplanowane rozkładanie łóżeczka, kołyski. W sobotę późnym popołudniem jak skurcze w ogóle nie przechodziły pojechaliśmy na KTG, żeby zobaczyć czy coś się zaczyna. Później odwiedziliśmy pizzerię i do domu. W nocy nie mogłam zasnąć w ogóle, a przed 3 odeszły mi wody :slight_smile: Także ja powiem, że wcale nie spodziewałam się, że to nastąpi przed terminem, nawet chyba nie myślałam, że to już, ze oznaki są, nie miałam tej intuicji :frowning: Jak się kładłam w sobotę do łóżka, to myślałam o tym, że może do rana przejdzie, a jak nie przejdzie to jak ja to zniosę, jak mogę jeszcze nawet z tydzień chodzić.

Witam,
Wiem już się naczytałam, o czopie śluzowym wodach itd… Ale wiem też, że nie jest to reguła rozpoczynającego się porodu.
Ciekawi mnie zatem jak to u was było, jakie objawy miałyście na dzień, dwa przed a nawet w dniu porodu? Czy było jakoś inaczej niż zwykle… :slight_smile: Proszę podzielcie się swoim doświadczeniem, przeżyciami, bo sama jestem tuż przed :slight_smile: