Ostatnie chwile przed porodem

Ja też latałam po schodach. A miałam chyba 4 piętra + podziemie z bufetem. Bywało, że ledwo żyłam po takim maratonie. A jak mijałam piętro z poporodowym to tęsknie zaglądałam za szybę. Większość z nas oczekujących tak chodziła po schodach i codziennie, któraś odpadała zaliczając upragnioną porodówkę:) Ja na końcu

Proud Mommy to musiał mieć kolega niezłego pietra żeby tylko porodu nie odbierać :slight_smile:

ja spędziłam ostatnie dni przed porodem w szpitalu i na porodówce z kroplówką żeby wywołać poród dostałam aż cztery kroplówki w ciągu tygodnia i nic miałam już mieć CC ale dostałam skurczy i mała przyszła na świat drogami natury :wink:

Jedne mamy proszą się o skurcze, a drugie muszą leżeć bo mają skurcze :))

Dzień przed porodem moja mama miała urodziny :slight_smile: Więc razem z mężem pojechaliśmy do niej, weszłam po schodach na drugie piętro, posiedzieliśmy przy kawie i lodach (bo to czerwiec), i około 19 wróciliśmy do domu. Wtedy w ciągu godziny musiałam 3 razy skorzystać z toalety, i mówię do męża, że to chyba niebawem, bo już mi się organizm oczyszcza :slight_smile: Około 22.00 poszłam za radą mojej ginekolog i wykorzystałam męża ostatni raz przed dłuższym celibatem, około 1 w nocy obudziłam się na siku i już nie zasnęłam. Co pół godziny chodziłam sikać i miałam lekkie skurcze, już nawet do sypialni nie wracałam tylko w salonie się kładłam na te krótkie chwile. Trochę podjadałam, bo wiedziałam, że w szpitalu już nie zjem nic. O 4 obudziłam męża, że trzeba jechać, ja się zbierałam, on pił kawę, prawie zapomniał mojej torby wziąć. O 4.40 byłam w szpitalu, pięć minut później odeszły mi wody i wylądowałam na porodówce, po 9,5 godzinach przyszła na świat przez cesarskie cięcie moja córka.

A i zapomniałam, jeszcze zdążyłam zrobić sobie włosy i paznokcie, żeby wyglądać ładnie :slight_smile:

Wow; ) Ja o włosach nawet nie myślałam - tak jak związałam je w kucyk przy wyjściu z domu, tak rodziłam i potem leżałam w nim po cc do następnego dnia niestety…

Ja przy pierwszym porodzie tez zrobilam sobie wlosy, a pozniej plulam sobie w brodę, ze po co ja te wlosy mylam… Przy porodzie naturalnym i tak mialam je cale mokre, no i później te hormony - ciagle bylo mi goraco, wiec wlosy ciagle mokre…

Kurczę, mi też nie w głowie były zabiegi upiększające. Do fryzjera poszłam dopiero 3 miesiące po porodzie :frowning:

He he mi też jakoś do głowy to nie przyszło i chyba dobrze, bo i tak miałam cała głowę mokrą, a do tego te nadmierne pocenie o którym wspomniała Karolinka. Jakoś podczas skurczy i wogóle całego porodu nie skupiałam się nad swoim wyglądem tylko nad tym, żeby to już minęło. Mój mąż po fakcie powiedział mi, że musiał powstrzyma śmiech bo czasami robiłam takie śmieszne miny… i myślę, że fryzura tutaj by nie pomogła :slight_smile:

Ja umyłam, bo w zasadzie były już nieświeże, na dworze 30 stopni było wtedy. A paznokcie mam na myśli spiłowanie, bo długie były już. Chociaż powiem wam, że jakieś dwa tygodnie po porodzie to już farbowałam, ale do fryzjera poszłam dopiero po trzech miesiącach.

ja latałam z mama po sklepach i stałam w kolejkach do kasy. nie przypuszczałabym że w nocy odejda mi wody tym bardziej że 2 dni wcześniej bylam u lekarza i powiedziała mi że urodze w czerwcu bo nic się nie zapowiada na rodzenie w maju a tu bum 24 maja urodziłam zdrowego synka :slight_smile:

Jak już mi wody zaczęły odchodzić była 2 w nocy,poszłam sobie pod prysznic,potem delikatnie się umalowała,ubrałam,posprawdzałam torby,zrobiłam mężowi kawę sobie herbatkę:)Stanęłam w środku nocy piękna hehe nad mezem i mówię kochanie chodź na kawę bo zaczęłam rodzić:)Wypiliśmy i powolutku pojechaliśmy do szpitala,u mnie strasznie wolno się wszystko rozkręca.Wody odchodzą ,a ciało nie jest przygotowane do porodu.Gdyby nie to ,że trzeba monitorować dzieciątko po odejściu wód to wolała bym być w tym czasie w domu.Dopiero koło 13 delikatne skurczyki dostałam

Ja to z nudow ta glowe mylam :stuck_out_tongue: no bo do szpitala mialam jechac na 7.30 wiec co mialam robic o 3 w nocy? :stuck_out_tongue: no ale za drugim razem to nawet nie zdqrzylam pomyslec o myciu glowy czy czyms podobnym bo po prostu skurcze mnie zlapaly i sie wystraszylam :stuck_out_tongue:

He he mamunia pełne opanowanie i jaki spokój :wink: u nas było podobnie, zresztą z mężem do wielu spraw podchodzimy spokojnie;) z niedowierzaniem czasami :wink:
Tak też było z porodem;) mąż w trakcie porodu wyszedł, bo powiedział ze musi z psem wyjsc na spacer i wróci za chwile;) hehe położna się śmiała i mówiła spokojnie to trochę potrwa;) a przed porodem, nie malowałam sie bo by tylko wszystko spłyneło wiec tylko włosy wymodelowałam ;D he he

Widzę, że większość z nas podeszła do tematu z opanowaniem. Ja od 24 nie mogłam spa, a jak mąż przebudził się o 3 to powiedziałam mu, że dzisiaj ma wolne od pracy, bo dzisiaj urodzimy, a on oczywiście odrazu chciał jechać, ale ja powiedziałam spokojnie poczekamy do 6 i tak też zrobiliśmy, a w tym czasie prysznic, kawka, sprawdzanie toreb i tak zleciało. Teraz troszkę żałuje, ze tak wcześnie pojechaliśmy, ale lepiej tak niż jakby miało by za późno.

Ja podobnie jak samantka miałam powera na sprzątanie. Nie wiem czy ale wydawało mi sie ze dziecko musi mieć mega czysty dom! Mylam okna, pralam dywan a potem jak nie mogłam wejść na stół by powiesić firanki ściągnęłam mamę :wink: pokonała dla mnie ponad 100 km by pomoc w porządkach ( maz akurat był na wyjeździe ). Czasem myśle ze może przez to ze duzo w ciąży sprzątalam to synek urodził sie prawie 3 tyg wcześniej. Nie wiem :slight_smile:

Z tym sprzątaniem to całkiem dobry pomysł miałyście :slight_smile: Nie wiadomo czy zakręcony dumny tatuś w upojeniu alkoholowym byłby w stanie przygotować dom na powrót mamy z maluszkiem.

Ja tam zawsze mam posprzątane, nie lubię mieć bałaganu. Jak urodziłam to mama tylko mi podjechała umyć okna i podłogi, żeby tak już całkiem na świeżo było :slight_smile: A jak wróciłam do domu to zrobili mi prawdziwy komitet powitalny, bo przyjechała do mnie i mama i siostra :slight_smile:

Ja dzień przed porodem wyprawiałam swoje urodziny, które wypadały 3.12. natomiast robiłam urodziny 2.12 bo to była niedziela:) Zaprosiłam najbliższą rodzinę (ok 30 osób), więc najpierw małe porządki, potem przyrządzanie potraw no i imprezka:) Posiedzieliśmy do 23 i poszliśmy spać. O 2.30 zaczęły mi wody odchodzić, więc pomału prysznic i do szpitala:) Urodziłam o 6.20 w swoje urodziny:)

Gonia, ale super urodzić w swoje urodziny… A co do sprzątania, tez bym chciala miec ciagle posprzątane :smiley: niestety obecnie sie nie bardzo da, Sebastian ciagle cos wyciaga, ja sprzątam a on balagani, naokraglo :slight_smile: chociaz mowi, ze sprząta :wink: a jak jeszcze mam malego to niestety w czasie karmienia starszy moze sporo nabalaganic… Jak ja urodzilam to dom sprzataly mi mama i tesciowa, okna pomyly, wypastowaly podlogi, lozeczko ubraly… Jak dziecko przychodzi do domu to musi byc blysk :))