Moze to juz kwestia upodoban;)
Ja też miałam takie bez tych zapięć na dole. Dla mnie były dużo wygodniejsze. Wystarczyło odpiąć dwa zatrzaski na górze, dać pupcię do góry i jednym ruchem wyciągnąć śpioszki spod plecków. A jak miałam te z zapięciami na dole to i tak odpinałam je górą. Mój syn tak przy przebieraniu skakał, że nie dałabym rady pozapinać równo tych wszystkich guziczków na dole.
dla mnie największy koszmar to ,to że dla chłopców jest tk mło bluz BEZ kaptura … po co 3-4 miesięcznemu dziecku kaptur??? jak tylko leży w wózku i się tylko mu międoli pod główką
Z tymi kapturami to prawda - a jak jeszcze było chłodniej i do tego dochodziła kurtka, też oczywiście z kapturem - masakra…
Co do śpioszków, to też początkowo kupowałam tylko te rozpinane w kroku, ale praktyka pokazała, że wygodniej i szybciej jest je ściągnąć do przewijania.
A faktycznie te z kapturem to jaka porażka…przecież to kark cieprnie od tego, bo główka taka malutka:-)
Fakt, ja tez czesto mam problem z podwojymi kapturami w bluzie i kurtce…
Ale te rozpinane w kroku, to chodzi mi o podobne tylko w kroku taki kawałek maja rozpinane na ok 4-5zapinek.
No kaptur to masakra. Jak synek leży to nigdy nie wiem gdzie go dać ,żeby mu nie przeszkadzał/
W pierwszym miesiącu najpraktyczniejszy był dla mnie pajacyk rozpinany od kroku do szyjki na zatrzaski. Przy pierwszym dziecku, bez doświadczenia u mnie jako mamy sprawdził się w 100 %. Mąż też tylko z tym rodzajem ubrań potrafił sobie jakoś poradzić. Teraz, gdy mała ma prawie 4 miesiące, a na dworze lato, naklepsze sukieneczki z gumkami przy szyjce i paszkach, które tylko wciągam przez pupę w górę, a do tego jakieś majteczki na pampersa
Ja przez pierwsze miesiace ubieralam bodziaki i ewentualnie pajacyk welurowe. Przy drugiej corce troche inaczej ubieralam bo urodzla sie o innej porze roku, wiec to takze ma znaczenie:) ale generalnie lubie praktyczne ubranka:)
Ja przy synku musiałam mieć dużo ubranek. Młodemu na początku było cały czas zimno. A w szpitalu to dopiero była tragedia bo ja tam marzłam. Dzieci brali do innego pomieszczenia na dogrzewanie.
Mysle ze na poczatku zawsze potrzeba sporo ubranek, u nas co chwile sie ulewalo, albo kupa rzadka gdzies wyplynela, wiec pralam prawe codziennie;)
Aniami też zależy do jakiego dziecka, bo jedne dzieci ulewają i co karmienie trzeba je przebierać, a inny w ogóle nie ulewają.
Jak mama karmi mm to kupki też nie są takie rzadkie i nie przelatują tak łatwo. Ale wiadomo na sam początek to jest potrzebny cały stos ciuszków. Nigdy też przed porodem nie wiemy czy dziecko będzie ulewało, czy będziemy na 100% karmić piersią.
Dla mnie jeszcze niepraktyczne ubranka to takie ktore zakladamy na raz albo wcale…dostalam kilka takich ubranek od ciotek, kuzynek itp, ktore kupowaly ubranka albo za male albo akurat, a nie mialy paragonu by wymienic…
Franek urodzil sie 57cm dlugi a wiekszosc kupowala na 54…
Albo jeszcze takie tez pomylone z rozmiarami np. zimą kupowali ubranka na krotki rekawek na 64cm…ani razu nie zalozyl bo latem juz za male byly…
No wlasne, ja tez mam kilka takich egzemplarzy. Swetry na lato np;)
Beatka co ty gadasz to faktycznie żeby w szpitalu było zimno" brali na dogrzanie? A dogrzane przynosiły do tego zimniejszego pomieszczenia? Przeciesz to niezdrowe.
Ewcia na serio. Mój miał cały czas lodowate rączki i aż mu się sine robiły, a był zawinięty w dwa rożki. Raz mi go na całą noc wzięli na dogrzewanie.
Masakra zwariowali? Ale takie siedzenie w zimnie i jakieś dogrzewanie to też nie jest zdrowe, biedne dziecko jakis dziwny szpital to jakaa awaria była czy tak tam jest, szkoda gadać.
Ewcia tam jest tak zawsze. Jak żona mojego brata rodziła to małego też brali na dogrzewanie.
Jesteś to w jakiej to miejscowości? Dziwne to nie maja tam kaloryferów? I to akurat tam gdzie dzieci się rodzą?masakra.