to był horror mimo nieczulenia czułam wszystko jak mnie nacinali i potem jak zszyali jak sobie teraz to przypomne to nadal mam ciarki
Ja nacinanego krocza nie miałam ponieważ rodziłam przez CC ale wcześniej dużo o tym czytałam .Większość kobiet pisała ze miały nacinane krocze a potem szyte i teraz gdy się kochają z mężami jest im lepiej .Ale też mam jedną koleżankę która ma straszne wspomnienia z tego jak ją szyli po porodzie ,jak mi to opowiedziała to byłam w szoku .
Najpierw położna robiła pogadankę o 'korzyściach" płynących z nacinania a później podsuwała zgodę do podpisu. Dziwi mnie, że nie wszędzie tak jest. Powinnyśmy mieć prawo decydować albo przynajmniej zostać poinformowane o tym, ze możemy się nie zgodzić.
rodząc nawet nie wiedziałam kiedy mnie nacieli, poczułam delikatne szarpnięcie i córka odrazu po tym się urodziła, kiedy dali mi ją na pierś zobaczyłam pielęgniarkę ze strzykawką pomiędzy moimi nogami ,wystraszyłam się ale zaraz popatrzyłam na córkę i nawet nie wiem kiedy mnie zszyli, problemów nie miałam żadnych, po porodzie co kilka dni na podpasce widziałam białą nitkę która mi wypadała.
Ja musiałam mieć nacięte krocze. Dziecko miało dużą głowkę przy porodzie i nie moglam jej z siebie wypchnąć. Nacięcia absolutnie nie czułam i nie wiedziałam kiedy położna to zrobiła. Wjeżdżając na porodówkę powiedziałam, że oczywiście że się zgadzam na nacięcie, gdyż zmniejsza to ryzyko zaklinowania się dziecka i poważnych pęknięć.
Ja popękałam, ale dopiero, jak lekarka zaczynała mnie szyć. Skórę miałam jak bibuła i niestety jak wbijała igłę pęknięcie szło dalej. Całe szczęście tego też nie czułam weanątrz miałam 11 szwów, teraz nic nie boli i absolutnie nie przeszkadza we współżyciu. Nacięcie także super zaszyte i zagojone. Mam wrażenie jakbym nigdy dziecka nie rodziła!
Wydaje mi się że w tym temacie ciężko jest mówić o plusach i minusach ponieważ nacinanie krocza powinno być koniecznością. Nacięcie wykonuje się gdy jest taka potrzeba, w drugim okresie porodu, gdy rozwarcie jest pełne a rodząca odczuwa skucze parte i wypiera swoje dziecko na świat. Wtedy gdy główka znajduje się już bardzo nisko i widać ją w szparze sromowej, a krocze bardzo napina się i bieleje (grozi to pęknieciem) położna prosi mamę by w trakcie skurczu parła i na jego szczycie jednym szybkim ruchem nacina krocze. Nacięcie wykonane w ten sposób u 90 % kobiet jest bezbolesne.Niestety teoria a praktyka to dwie różne rzeczy… Z zalet wymianianych przez lekarzy to mniejsze ryzyko urazu mózgu dziecka (mniejszy opór tkanek na delikatne jeszcze kości czaszki), ochrona przed pęknieciem tkanek wewnętrznych, między innymi zwieracza odbytu i odbytnic i kolejny bardzo modny wśród polskich lekarzy argument przemawiający za nacięciem krocza - Episiotomia zapobiega wypadaniu narządu rodnego w starości - lecz moim zdaniem ostatni argument to temat rzeka i można o nim dyskutować godzinami.
Oj boję się pęknięcia i nacięcia więc bez różnicy co będzie to ma być… Panikara ze mnie straszna
Tzn mi się wydaje,że nacięcie jest lepsze… ale sama nie wiem…wszystko zależy od tego,jaki lekarz i położne się Tobą zajmują i jaki masz organizm! moja siostra została nacięta,nie czuła nic i po zszyciu mogła normalnie siadać,nic jej nie bolało nic ją nie ciągnęło!!ale to wszystko chyba zależy od elastyczności skóry! bo czasem właśnie mimo nacięcia skóra sama jeszcze popęka-choć tak na logikę biorąc,to wydaje mi się,że jak nie dość,że Cię natną i jeszcze popękasz,to błąd lekarza-raczej oznacza,że za mało Cię naciął!! wydaje mi się też,że do że tak powiem samo-pęknięcia dochodzi w momencie,kiedy jest za małe rozwarcie,a kobieta zaczyna przeć pomimo,iż lekarz nie każe!ale nie wiem nie wymądrzam się już
heheheh
Zdecydowanie też zgodzę się z opinia poprzedniczki , lekarz sam decyduje ile ma naciąć a jak tego nie zrobi to wtedy można popękać i to na pewno jest dużo gorsze niż nacinanie. Zazwyczaj takie nacinanie nie boli bardzo i jest do przeżycia:)
ja zostałam nacięta w trakcie porodu i wcale nie decydowała o tym lekarz tylko połozna. Dokładnie wszystko czyłam jak ona mnie nacinała i nie powiem że wspomionam to dobrze. Piszecie tu że jak się jest nacięta to się nie popęka a ja tak popękałam że lekarka potem musiała 2 nitki zużyła żeby mnie pozszywać
Beni chyba po prostu pechowo trafiłaś! i widocznie ktoś popełnił błąd,jeśli jeszcze popękałaś! przeczytaj moją poprzednią wypowiedź- wcale nie twierdzę,że jak sie jest naciętym to się nie popęka… ale mówię-nie jestem lekarzem,staram sie brać to na logikę
Moje koleżanki były nacinane i jakoś się nie skarżyły na tą czynność, lekarze też wiedzą co robią więc chyba jak trzeba naciąć to trzeba
Od naciecia wszystko zależy w jakim momęcie położńa tego dokona, u nas również naciecia i decyzje o nacieciu podjeła położna, jednak lekarz był cały czas w gotowości i potwierdzał to co mówiła.
Ja mimo iż byłam nacinana podobnie jak Beni popękałam, gdyby nie było takiej potrzeby położna nie nacinała by mnie nie potrzebnie, jednak w takich przypadkach chodzi o bezpieczeństwo mamy i dziecka, pękłam prawie przy odbycie co nie było takie wcale za fajne.
Popękanie zależy również od siły parcia, ja juz byłam zmeczona bólami w pierwszych dwóch fazach porodu, kiedy dowiedziałam sie ze niebawem mała bedzie na swiecie, dostałąm takiej siły ze chciałam jak najszybciej małą urodzić, decyzja o nacieciu też była szybka wie, moze nawet nie zdażyłam nawet o tym pomyśleć kiedy położna mnie nacięła
Podobnie jak Beni miałam sporo szwów 4 wewnątrz rozpuszczalne i 4 ściągane. kiedy poszłam na ściąganie szwów położna pytała o wagę małej, gdyż stwierdziłą że mała musiała być duza skoro jestem tak pocerowana, warto zwrócic uwagę na pięłęgnacje i wypoczynek po porodzie na tyle na ile sie da.
Nacięta zostałam niewiele, zadecydowała o tym położna. Jak mnie poinformowała, nie musiałaby koniecznie tego robić bo córa była mała, ale nie chciała bym popękała więc delikatne cięcie było (3 szwy mi potem zdejmowano). Samego cięcia nie czułam , za to najgorzej reagowałam w kolejnych dobach na chodzenie… Dla mnie ból rany był koszmarny …
Wszystko zależy jeszcze od gojenia się rany, mi początkowo wszystko goiło się dobrze, miałam mieć szwy ściagane planowo, jednak po powrocie do domu, zbyt szybko sie tragnełam na sprzątanie i Bóg wie co i po co jeszcze;) takim sposobem szwy miałam ściągane kilka dni później, rana zaczeła się paprać i gojenie się wydłużyło.
Najgorszy był etap ściągania szwów kiedy ciało juś się goiło (pod koniec zanim jeszcze ściągnieto szwy) i zaczepiania o podkłady, dlatego warto zainwestować w dobre i miękkie podkłady lub większe podpaski , miałam sporo szwów, więc moze to było tym spowodowane chociaż mi się wydaje ze to wina zbyt wystających nitek
Należę do tych “pocerowanych”. Miałam to szczęście, że do dziś na wizytach kontrolnych lekarze chwalą “jaka piękna robota”. Chociaż kiedy rodziłam synka 10 lat temu to nie miałam nic do gadania - nacinania były rutyną. Mój mąż do dziś ma w pamięci ten widok " mówi ,że rozcięli mnie jak kurczaka", a ja nic nie poczułam, bo zrobili to fachowo w momencie kulminacji skurczu.
W lipcu czeka mnie kolejny poród i wiem, że w “moim” szpitalu" nacinają na wyraźne życzenie.
Jestem nastawiona na nacięcie-boję się popękać. I zaufam w tej kwestii mojej ukochanej Pani ginekolog
mnie nacieli przy porodzie a i tak peklam w strone pupy… po wszystkim zszywali mnie min… bolalo dopiero jak szfy zaczely sie sciagac … i najgorzej bylo przy wyproznianiu bo myslalam ze mnie rozrywa… ale to kwestia byla u mnie dni i teraz jest juz wszystko si… bol jest ale szybko znika i odchodzi w niepamiec .
ja miałam nacinane… do tego popękałam… więc z własnej perspektywy wiem, ze lesze nacięcie, które zrobiły za póżno… wiem, ze można ćwiczyć mięsnie kegla itd… ale nie zawsze to pomaga…
ehh ja musialam byc nacieta…synek mial 4470 g wiec nie dalabym rady urodzic bez tego…ale szczerze powiedziawszy ani naciecie ani tez szycie to zaden bol w stosunku do bolu porodowego…
plusem naciecia bylo dla mnie to, ze dziecku udalo sie szybciej “wyjsc”, mysle, ze gdyby mnie nie nacieli maly bylby niedotleniony
minusem najwiekszym jest dluzsze gojenie sie rany, szycie i pozniejsze rwanie szwow i ich zdejmowanie…
Byłam nacięta ale i tak nie pomogło bo strasznie popękałam... ogólnie tego nie czułam w czasie porodu ale później musiAłam o to dobrze by się goiło i by.nie złapać jakiejś infekcji bo lekarze jak zobaczyli jak popękałam to było tylko "uuuu..." no i że ciężko było mnie zszyć...