Nacięcie krocza podczas porodu

Co do hemoroidów po porodzie to się naczytałam przed porodem, bałam się tego… Niestety nie ominęło mnie to, kuzynka miała mi pożyczyć maść, ale tak się do niej wybierałam, że w końcu same zniknęły. A ból był straszny, w sumie to nawet bałam się chodzić do łazienki wypróżniać. Całe szczęście mam to za sobą… :slight_smile:

Hmm hemoroidy nieciekawy temat zwłaszcza że się słyszy że mogą dopaść po wysiłku właśnie związanym z porodem. Myślę że nie mamy na nie wpływu czy się pojawia czy nas to ominie.
Mnie ominęło więc temat jest mi obcy. Ale szkoda Maleenka że się meczylas zamiast od razu sięgnąć po jakieś maście :frowning:

Tez wiem coś o hemoroidach… sama niestety się z nimi zmagałam po porodzie, choć powiem, że nie były one jakoś mega duże i sama maść z apteki mi wystarczyła :slight_smile:

manndarynka też właśnie słyszałam, że drugi poród jest lżejszy. Ale wydaje mi się, że to zależy od wielu czynników. Bo np moja znajoma Ania ma dwójkę dzieci - córeczkę i teraz chłopca, tóry niedawno roczek skończył. To oba porody niestety miała bardzo ciężkie, za to inna znajoma urodziłą dosłownie z 2 tygodnie temu i mówiła, że poród lekki, 2 godzinki i synek był na świecie :slight_smile:

Też się sobie dziwiłam, że nie kupiłam jakiejś maści, ale kurde nie po drodze miałam ani do apteki, ani do kuzynki. haha. dziwne, że wolałam się męczyć, ale dawałam sobie parę dni, wtedy miałam się wybrać po maść, a że szybko przeszło to dałam radę :slight_smile:

magicznypazur pewnie każda kobieta która rodziła drugi raz może powiedzieć co innego.
Mój pierwszy poród to cesarka, drugi naturalny, więc ja nie mogę powiedzieć czy było lżej :-))) Przy cesarce miałam całe krocze, ale brzuch rwała a przy naturalnym odwrotnie :slight_smile:

Tak czy inaczej bardzo się cieszę z naturalnego porodu - co tam ból, co tam kroczę, co tam hemoroidy w końcu wszystko się zagoiło :-))), ale widok maleństwa położonego na piersi od razu po urodzeniu jest najlepszy na świecie :slight_smile:

tak właśnie, ten cały ból jest niczym w tym pięknym momencie kiedy dziecko leży już na brzuchu :slight_smile:

Mandarynka u mnie było podobnie czyli 3 w 1 :frowning: zostałam nacięta w trakcie parcia i bardzo się z tego cieszę ponieważ po mimo to pękłam więc nie wyobrażam sobie co by się ze mną działo gdyby nie nacięcie. Zszyto mnie bardzo wachowo (wszyscy sie dziwili że ktoś tak jeszcze szyje). Na zewnątrz nawet nie było widać że byłam szyta. Miałam szwy rozpuszczalne ale wydawało mi się że bardzo długo się rozpuszczały. Nie pozostały żadne wyczuwalne grudki ani inne nierówności, nie wiem natomiast jak w środku ponieważ wizyta kontrolna pewnie w przyszłym tyg dojdzie dopiero do skutku. Ja przez pierwszy okres (ok tygodnia) używałam majtek siateczkowych i często, bardzo często wymieniałam podkłady. Octenisepr i tamtum-rosa które były w codziennym użytku też robiły swoje, a na obolałe miejsce przy supełku na zewnątrz położna poleciła posmarować bepantenem, dodatkowo dobry płyn do higieny intymnej i częste podmywanie u mnie podziałały. Jeśli chodzi zaś o hemoroidy to już niestety dłuższa sprawa…mimo maści (z wyciągu z kasztanu) czopków i tabletek a także 1.5 mieś od porodu hemoroid nie znikł. Nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu a teraz nie umiem się ich pozbyć, co troszkę się schowa przy wypróżnianiu wychodzi na nowo, co gorsza bardzo krwawi. Planuję robić nasiadówki z wyciągu z kory dębu który działa naskurczowo, jeśli i to nie pomoże to lekarz będzie musiał zaradzić.

jamartynam to miałaś szczęście bo ja niestety zostałam źle zszyta przez co miałam duży obrzęk i trudności z siadaniem a co dopiero z poruszaniem. Warto skonsultować się z lekarzem w sprawie hemoroidów być może przepisze jakiś skuteczniejszy lek.

jamartynam dobry lekarz, chociaz jak ja teraz patrze wstecz to babka która mnei zszywala też się postarała - ja nie widziałam mojego krocza po porodzie, ale lekarka mówiła, ze wyglądało strasznie i cięzko je było zszyć, zszywała je na prawdę długo. Teraz kiedy już jestem 4 miesiące po porodzie widzę, ze jest wszystko w porządku, wszystko się pięknie zagoiło.

jamartynam mi hemoroidy też wychodziły. ale znikały, a jak u Ciebie krwawi to lepiej zgłoś się do lekarza, jak masz możliwość to biegnij od razu.

Leżąc sobie na ginekologi o zgrozo 7 dzień - dowiadywalam się jak tam na porodowce…i oddziałowa położnych zapewniała, że odchodzi się od nacinania i. Ze robią wszystko, żeby obyło się bez szycia…

Gosiak_L niby tak, już to dawno słyszałam, ale ja położna widzi, ze dziecko ma dużą główkę,a wiadomo, że w barach będzie jeszcze wieksze to chyba lepiej naciać niech szybciej wyjdzie niż jakby miało się zaklinować.
Ja nie bałam się nacięcia - powiedziałam,żeby robili wszystko żeby tylko dziecko wyszło zdrowe - ja sobie z kroczem poradzę :wink:

Jak człowiek musi to dla dobra dziecka wszystko zniesie. Mogę sobie tylko wyobrazić, że nacięcie krocza to nic przyjemnego. Gosiak - tak jak piszesz - coraz częściej odchodzi się od nacinania, Są szpitale, w których położne cały czas są na sali porodowej, masują krocze, starają się, aby jak najlepiej je przygotować na przeciskającą się główkę. Ale niestety - w niewielu szpitalach. W większości dla swojej wygody - nawet jesli nie ma ku temu wskazań - robią nacięcie…
Nam położna zalecała do szybszego gojenia płyn do higieny intymnej z przywrotnikiem lub korą dębu bądź też przemywanie tantum rosa. Tyle w teorii, w praktyce nie wiem jak to się sprawdza.
A co do hemoroidów - jesli nie są zbyt duże i krwawiące ja również polecam maść Posterisan - jest bezpieczna dla ciężarnych i karmiących piersią, a naprawdę pomaga.

Może z takim podejściem zespołu unikniesz Gosia tego “strasznego” nacięcia :slight_smile:
Swoją druga to dobrze że nie podnoszą sobie w ten sposób statystyk. Ja np sprawdzałam czsem w opisie na stronie szpitali liczbę naciec żeby sobie porównać to w większości nie umieli podać liczby pisało “bliżej nie określona” tylko ciekawe czy to z ich wygody czy po prostu nie umieli oszacować :confused:
Ale zawsze to pocieszenie że starają się chronić krocze.
Gosia a są jakieś już zwiastuny porodu czynności dlaczego Cię tak trzymają? Bo chyba nie do końca jestem w temacie :frowning:
Samego nacięcia nie ma się co bać w końcu skraca to wyście dzecka na świat i tym samym krótsze są “męki” mamy :slight_smile:

Nacięcie w ogóle nie boli, bo rąbią je na skurczu. Nawet nie wiem kiedy mnie nacięli przy pierwszym porodzie. Powiedzieli tylko że będą nacinać.

Może i dobrze że tak to się odbywa ja nie miałam wyobrażenia w którym to momencie heh i z tego się też nie bałam.

ja z kolei poczułam lekkie szarpnięcie- nacięcie ale czym że to jest przy tym całym bólu :slight_smile: niestety do lekarza póki co nie mam jak się wybrać bo małej nie wezmę ze sobą a mąż ma pierwszą zmianę :wink: liczę że w przyszłym tyg się uda- w sumie musi bo już najwyższy czas na kontrole po porodową. U mnie położne unikały nacięcia nawet próbowały mnie “naciągać” ale nic z tego nie wyszło. Liczę że przy kolejnych porodach będzie lepiej :smiley: A co do zapewnień że odchodzi się od nacinania to też często to zapewnienie słyszałam ale jak się ma ono do rzeczywistości to nie umiem jednoznacznie ocenic

W moim przypadku zostałam nacięta ale podczas samego porodu lekarz pytał się mnie chyba z cztery razy czy wyrażam zgodę na nacięcie krocza ponieważ dopiero za czwartym razem dotarło do mnie co on w ogóle ode mnie chce natomiast jesli chodzi o zszywanie i szwy to podczas szycia lekarz mi powiedział że mam cztery szwy a przy ich zdejmowaniu okazało się że jest ich ok 12 i w środku i na zewnątrz nie rozpuszczalne

Mnie nie poinformowali ile szwów założyli może i lepiej :slight_smile:
Jamartynam to podejście co do nacięcie fajne Cię spotkało ze były próby aby to obejść. No tak czasami nie ma już wyjśćia ale też dobrze że w porę reagują zanim się pęknie bo tego akurat bałam się jak ognia.
Chyba w tym wszystkim to ta niewiedza najbardziej daje znaki ale wiedzieć tez strach jest jakiś :slight_smile:
Oj dobrze że wszystko zrasta goi się także kontrola u ginekologa koniecznia nie ma co zwlekać :slight_smile:

AmiAga to chyba trzeba samemu liczyć ile szwów zakładają :slight_smile:
ja liczyłam pociągnięcie nitek i wyszło mi 11… Powiem Wam, że mnie zszywała taka pani doktor, co zrobiła to też bardzo dobrze, blizny praktycznie są niewidoczne :slight_smile: