Nacięcie krocza podczas porodu

Mi zrobiło się wszytko bardzo obojętne jak zaczęło mocno boleć na patologii. Przy lewatywie, to już byłam głucha i niema na wszystko i wszystkich, mogli mnie oglądać wszyscy i wszędzie, nie docierało to do mnie. Na finale porodu nawet nie pamiętam ile osób było 6?

Gdyby nie to, że trzeba słuchać położnej to wzięłabym słuchawki na uszy i jedziemy z tym koksem :smiley:

Agata to niezły doping miałaś :slight_smile: Sama rodzilam ze studentami i duża ilością oczu ech w pewnym momencie było mi wszystko jedno.
Ale na pewno konfortowe to nie jest bycie obiektem obserwacji :confused:
Podczs zszywanie było podobnie. Wiec docenić trzeba np mniejsze placówki.

AgataM.90 mnie to własnie przerażało i też się nastawialam zarówno przy pierwszym porodzie jak i przy drugim, że będzie sporo ludzi jak będe rodziła.
Pierwszą miałam cesarkę, bo dziecku spadło tętno i przy samym znieczyleniu a następnie przy przebijaniu pęcerza płodowego było mnostwoludzi - już nie pamietam ile, ale dużo. Skończyło się jednak cesarką.

Przy drugim porodzie myślałam, że będzie podobnie tym bardziej, że widziałam bardzo dużo praktykantów w szpitalu, przed porodem jeszcze badała mnie zarówno lekarka jak i praktykantka, pytali mnie czy się zgadzam, zgodziłam się, no bo w końcu gdzieś te młode dziewczyny musza się uczyć a samo patrzenie nie pomorze.

A jak przyszło do porodu to była sama połozna i tylko z nią rodziłam, byłam z tego zadowolona i czułam się lepiej niż jakbym miała taki krzyczący tłum jak piszesz Agata na pewno bym mnie bardziej denerwował.

Pod koniec przyszla tylko lekarka i były dwie do samego końca porodu.
Mój synek był też całkiem spory bo miał wage 3630 i 54cm i tak bardzo szybko go wypchnęłam, cała ta końcówka z parciem to poszła szybko.
Krocze przy tym najgorzej cierpiało i długo. Ja jeszcze miałam takie zbite grudki skóry od szwów, jak mi zdjęli to jeszcze przez dłuższy czas skóra nie była sobą, ale już wróciła do normy.
Polecam masaże i smarowanie maścią citacridina, bardzo pomoga i rozmiękcza skóre

Ja jak zapytałam się o znieczulenie położne powiedziały że już za późno, a gdy mnie nacieli synek 2 minuty po był już na świecie także wydaje mi się że ułatwiło mi to poród a o zgodę się nie pytali tylko położna powiedziała do lekarza że będzie konieczne nacięcie.

AmiAga - Ale właśnie najlepsze jest to, że to nie byli studenci tylko już doświadczone położne :stuck_out_tongue: przy szyciu byliśmy tylko we 4 na sali :slight_smile: Ja, Synuś przy piersi, mąż i pani doktor, która była od samego początku ze mną :slight_smile: a no i jeszcze mój telefon, bo w momencie kiedy pani doktor mnie zszywała, Młody przy cycu był ja dzwoniła do rodziny i znajomych z cudowną wieścią :smiley:

Manndarynka - ja na szczęście miałam rozpuszczalne szwy, więc po tyg wszystko było już ok :slight_smile: a parcie i wypychanie Psotnika na świat trwało całe 1,5 godziny, pod sam koniec już siły nie miałam i podczas przerwy między przedostatnim a ostatnim skurczem przysnęłam :stuck_out_tongue: Ale np teraz (2 lata po porodzie) boli mnie ta blizna po nacięciu, zazwyczaj przed znaczną zmianą pogody :stuck_out_tongue:

Dobra jesteś Agata mi dzwonienie nie było by w głowie heh :smiley: czyli intymność była chociaż wtedy zachowana :slight_smile:

Lenka pewnie nie zdążyło by nawet zadziałać znieczulenie jak po 2 min już mały był po tej stronie.
Ja też pamiętam słowa że konieczne będzie ciecie tylko że ja wtedy pomyslalsm o cc a za chwilę misldm mała na brzuchu. Wspomnienia :)))

Kiedy moja znajoma opowiadała mi, że rodziła 11h i leżała/siedziała na samolocie wietrząc krocze, bo jak to inaczej nazwać - wody jej odeszły jeszcze w taxówce, a Mała wyjść ni chciała, a skurcze były…dziwi mnie, że tyle czekali…

AmiAga - ogólnie cały poród był w miarę intymny, na sali byłam tylko ja, mąż, pani doktor (poprosiłam ją żeby została, bo mąż często wychodził zapalić, zanim akcja na dobre się zaczęła, i bałam się sama być ;p ) no i położna, tylko właśnie w samej końcówce, zaraz przed nacięciem się tyle osób zleciało :confused:

Gosiak_L - bo w nacięciu nie chodzi o to, żeby przyspieszyć poród :slight_smile: tylko o to, żeby główka wychodząc krocza nie rozerwała :slight_smile:

Ja trochę obawiam się ilości osób na sali, nie wiem czy chciałabym studentów, jeśli bym mogła wybierać to pewnie bym się nie zgodziła, ale szczerze mówiąc nie wiem czy przeszkadzałoby mi to czy nie :confused: zależy pewnie od tego jak by przebiegał poród. Co do nacięcia krocza, już chyba gdzieś pisałam, że według mnie lepsze nacięcie niż pęknięcie. Komplikacje po pęknięciu (zdarzają się takie aż do odbytu) są na prawdę nieprzyjemne i ciężkie do późniejszego złagodzenia :frowning: nie chcę pisać o przykładach w sumie, bo sama wolę o tym nie myśleć przed porodem…

Dlatego po nacieciu czy nie chcianym przez nikogo peknieciu pytają o to czy się oddało stolec.

Na kiedy masz termin A.Zbrzeska?

Prawda pęknięcia nie są przyjemne długo się goją i są bardziej bolesne niż nacięcie.
Przy drugim porodzie szybciej doszłam do siebie nie byłam taka obolała i słaba bo przez nacięcie poród odbył się szybciej

AmiAga na 8 listopada, więc przebieram już nogami…

większość kobiet jest nacinanych, chociażby profilaktycznie, żeby zapobiec pęknięciu krocza… sama miałam nacinane krocze i goiło się niestety niezbyt dobrze, szczegolnie, ze polozna nie ciagnela mi wszystkich szwów. Pojawił się ropny bąbelek i poszłam do lekarza na wizytę kontrolną szybciej niż powinnam

Niestety w obu przypadkach nie uniknęłam nacięcia krocza. Na szczęście wszystko ładnie się wygoiło. Lekarz bardzo starannie zszył ranę. Starałam się ją wietrzyć, nie zakładałam majtek jednorazowych (nosiłam tylko dużą podpaskę), używałam specjalnego płynu do higieny intymnej z korą dębu, po umyciu osuszałam krocze ręcznikiem jednorazowym… Dzięki temu dość szybko doszłam do siebie i nie było żadnych komplikacji :slight_smile:

Bławatkowa2015 fajnie, że u Ciebie szybciutko się wszystko sie zagoiło:-)
JA niestety miałam 2w1 a właściwie 3w1, bo nie dość, ze mnie nacięła to i tak popękałam a do tego wszystkiego doszły hemoroidy. Hemoroidy miałam pierwszy raz w życiu - nic przyjemnego, na szczęście same się wchłonęły po dwóch dniach już prawie nie było po nich śladu.

Jakby Hemoroidy utrzymywały się u Was długo to polecam POSTERISAN to są czopki, które mogą używać mamy karmiące piersią. Ja je kupiłam bo niestety u mnie później wracały po wypróżnianiu i w ogóle przy większym wysiłku.
Niestety zanim całkowicie doszło do formy moje krocze to troszkę trwało.

Byłam pozszywana zarówno szwami rozpuszczalnymi jak i normalnymi. Nie wiem ile ich miałam, nie chciałam pytać, wiem, że dużo, bo doktor mi powiedziała, ze bardzo popękałam i nie maiła za co złapać.

Po normalnych szwach zrobiła mi się dodatkowo taka gródka skóry, ale po zdjęciu zaczęła się na szczęscie rozchodzić - pomogła mi z kolei maść CICATRIDINA, bardzo dobrze rozmiękcza skórę i dzięki temu grudka mi się rozeszła a byłam pewna, ze zostanie, bo był na prawdę twarda i zbita.

Dziewczyny jeszcze dobra rada :slight_smile: przy wypróżnianiu i mocniejszym się puścił mi jeden szew i wyszedł - przestraszyłam się i potem w ogóle bałam się wypróżniać dopóki mi szwów nie zdjęli. Jak będziecie miały problem to warto zaopatrzyć się w jakiś delikatny środek na zaparcia tylko musicie pamiętać żeby był bezpieczny dla kobiet karmiących piersią

Magicznypazur to nie miałaś ciekawie jeśli chodzi o proces gojenie. Dobrze że wszystko dobrze się skończyło :slight_smile:
Sama po nacieciu też odwiedziłam lekarza wcześniej z racji ciągnących szwów w środku i mi ułożył zdejmować dodatkowo dwa.
Ta profilaktyka w moim szpitalu by się zgadzała na jedno ok bo nie sądzę że taka kobieta wolała by pęknąć ale z drugiej strony gdzie mowa o ochronie krocza nie stosowanie tego czynu jak leci :confused:
Same czynności związane z higieną po nacieciu są dość uciążliwe a czasem mimo naszych starań coś sie dzieje więc najrozsadniejsza decyzją jest reakcja wcześniejsza tak jak z tą wizyta u gin wcześniej.

Mandarynka też miałam taką grudką i dość długo u mnie zanikała bo ok pół roku ale teraz już jej nie mam, boję się tego nacinania ale co zrobić jeśli będzie trzeba wolę to niż popękać i mieć założonych dużo szwów. U mnie nacięli dopiero jak było wiadomo że nie da rady mały przejść bo już było widać główkę dzięki nacięciu szybko urodziłam. Do terminu 9 dni ale staram się o tym nie myśleć.

A ja już sama nie wiem jak było u mnie żyje w przekonaniu że zrobiła to położna bo był problem z wyjściem małej podczas parcie. Tyle że mam też trochę wrażenie że stało się tak żeby szybciej zakończyć poród.
Czasu nie cofne. Najważniejsze że było to zrobione umiejętnie samo cięcie jak i zeszycie a w ostateczności moja pielęgnacja że ślad znikomy i mąż zadowolony heh

Lenka26 TO faktycznie długo, u mnie to trwało ok 2msce,ale najważniejsze, że zniknęła, bo to jednak dyskomfor mieć jakieś kulki w okolicach intymnych - pewnie można się przyzwyczaić, ale lepiej niech znikają :slight_smile:

Mi może pomogła ta maść - stosowałam codziennie i masowałam tą grudkę skóre więc może przyspieszyłam gojenie i się rozeszła.
Lenka26 tego nie przewidzisz, ja też myślałam, że tylko natnie mi skórę i wystarczy, ale nie.Ja też miałam sporego synka, bo wazył 3630g i miał 54cm. I tak się cieszę, ze podczas porodu nie czułam tego krocza a poźniej pomagały leki :slight_smile:

Lenka26 to już niedługo :slight_smile: drugi poród jest podobno lżejszy i łatwiejszy :wink:
Mój drugi był inny więc nie mogę tego powiedzieć :slight_smile: