Ja w obydwu ciążach miałam nacinane krocze. Samo szycie nie bolała, ale na drugi dzień nie umiałam siedzieć. W szpitalu były plastikowe stołki to sobie na nie poduszkę kładłam, żeby było miękko.
Po pierwszej ciąży w miejscu nacięcia zrobiły mi się zrosty.
Ja też miałam nacinane krocze ale podczas porodu nawet tego nie poczułam… Do tego jeszcze pękłam z drugiej strony niż nacięcie… Zszywali mnie przez godzinę po porodzie… Pierwsze godziny były najgorsze bo czułam te szwy, ale już na następny dzień śmigałam po korytarzu w szpitalu bez większych problemów…
Da się go uniknąć jeśli jest mądry personel. Ale z drugiej strony to lepiej naciąć niż ma popękać. Popękane krocze gorzej się goi. Niektóre pacjentki nie zgadzają się na nacięcie krocza. Moim zdaniem powinno się zgodzić, gdyż konsekwencje popękania są gorsze niż nacięcia. Tak więc nie bójmy się wyrażać zgody. Wiadomo mądry personel nie będzie chciał dopuścić do pęknięcia, ale też i do nacięcia. Wszystko zależy od przebiegu sytuacji.
Moja koleżanka nie była nacinana. Przy porodzie nie było lekarza ( pewnie on kazałby naciąć ) bo spał. Pielęgniarki cały czas masowały krocze. Koleżanka urodziła bez nacinania i nie popękała. Lekarz dopiero pojawił się na sam koniec.
ja nie mialam ciętego krocza wiec mogę sobie tylko wyobrazic jaki to bol… mnie bolaly szfy po cc a co dopiero w tak intymnym miejscu, nie wyobrażam sobie…
Ja byłam nacinana i się cieszę, bo strasznie bałam się pęknięcia. Szczerze mówiąc nie czułam wcale cięcia, wręcz myślałam, że go nie było. Nacięto mnie podczas skurczu więc naprawdę nic nie czułam. Do szycia podano mi środek znieczulający. Sama rana mnie nie bolała, tylko po kilku dniach szwy zaczęły ciągnąć i prawdziwą ulgę odczułam dopiero gdy położna je zdjęła.
Nie ma się czego bać, to nie boli jakoś straszliwi. Trzeba trochę uważać z siadaniem i przydaje się rogal do karmienia lub pompowane małe koło ratunkowe - takie dziecięce:)
Tak samego nacięcia się nie czuje bo wykonują go podczas skurczu. Gorzej jest potem, bo na drugi dzień nie można siedzieć.
u mnie by się obeszło ale już nie miałam siły na sam koniec i trzeba było małemu pomóc. położna mówi że jak bym dała rade to by się obeszło bez nacinania. ale nie było tak źle jak wszyscy straszyli
Mówi się że jeśli kobieta ma szerokie biodra to uniknie nacięcia…niestety mam szerokie a mimo to mnie cieli…i to przy obu porodach. Przy pierwszym dziecko kazali mi przeć zanim jeszcze miałam skurcze parte i też wtedy mnie nacinali- czułam każde nacięcie! Do tego około 3 tyg po porodzie dźwignęłam wózek i coś sobie naderwałam- przez nastepne 2 tyg. siadac na dupę nie mogłam. Do tego po porodzie ledwo chodziłam tak mnie wszystko ciągnęło. Przy drugim dziecku nacinali mnie w czasie skurczy partych i nic nie czułam. Zszyli mnie szewskim szwem jak to lekarz mówił ale nic mnie nie ciągnęło i wszystko elegancko się zagoiło. Dodam że po pierwszym porodzie pierwszy seks bolał jakby to był mój pierwszy raz. Po drugim nic takiego.
Myślę że nie problem leży w tym czy ciąć czy nie tylko kto tnie. Pierwszy poród miałam z bardzo nieprzyjemną położną i przez to miałam paskudny sam poród jak i po porodzie czułam efekty tego porodu. Przy synku personel był bombowy a z nacięcia kompletnie nic sobie nie zrobiłam.
a i dodam że czasami lepiej dać się naciąć niż pęknąć.
Szerokie biodra często ułatwiają sprawę, ale nie zawsze. Moja babcia była strasznie chuda i miała wąskie biodra. Poród u niej trwał bardzo krótko, a dziecko przy drugim parciu już było na świecie.
Beata no dokładnie mogą pomóc ale niekoniecznie. Ja za to mam koleżankę która jest strasznie wąska a obu chłopców jak rodziła to mieli powyżej 4kg. Wyobraź sobie co przechodziła- co parła to wychodził co przestawąła to się cofał.
Wyobrażam sobie, to musiała być masakra.
Moja babcia rodziła w takich czasach, ze toalety były na dworze. Ona miesiac przed porodem skala do wiaderka, bo rodziła z taka łatwością że dzieci praktycznie z niej wypadały i bała się że dziecko wpadnie do toalety.
o boziu to faktycznie. No ale moja mama też tak rodziła, nic ją nie nacinali a ja i rok później mój brat dosłownie z niej wypadliśmy. Wszyscy do mnie mówili “chcesz wiedzieć jak będziesz rodzić? Zapytaj Twoją mamę jak ona rodziła” i powiem za przeproszeniem gówno prawda
No a nato córka mojej babki czyli moja mama rodziła strasznie długo mojego brata. To była ponad doba. Więc mama tak a córka zupełnie inaczej
no bo tak to jest. Każda kobieta rodzi inaczej i niestety nie jest to dziedziczne
A bardzo szkoda w moim przypadku akurat, bo się trzymałam kurczowo nadziei że skoro ja, mimo że pierworodna urodziłam się szybko i to mój syn się tak urodzi
znaczy tak na poważnie to wiem że to tak nie działa, ale w ramach pozytywnego nastawienia do porodu, gdzieś miałam z tyłu głowy, że może i mi się poszczęści
Jeśli chodzi o nacięcie krocza, to szpital w którym będę rodzić ma dość niski odsetek nacięć: 29%.
Ja do tego ostro wdrażam masaż krocza. Czy to pomoże zobaczymy, napewno nie zaszkodzi
Przy pierwszym porodzie miałam nacięte krocze .Strasznie swędziało jak sie goiło i siedzieć nie mogłam przez tydzień.Przy drugim i trzecim porodzie rodziłam w odpowiedniej pozycji i krocze zostało ochronione.Najgorsze na co możemy się zgodzić to poród na plecach.
no niestety poród na plecach w niektórych szpitalach jest dalej normą, choć to przecież wbrew wszelkim prawom logiki i fizyki
U mnie na Szkole rodzenia był duży nacisk kładziony na pozycję wertykalne i też pod kątem nastawienia personelu do takiego porodu, szukałam szpitala gdzie chcę rodzić. ogrom informacji na ten temat jest na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku, plus oczywiście niezastąpione opinie Mam na forum
wydaje mi się że zrobiłam tudzież robię, wszystko co się da żeby ochronić krocze. Jak się nie uda, to trudno, ale przynajmniej nie będę miała do siebie pretensji
Nie wiem czy oglądacie w poniedziałki na tvn operacje plasytczne doktora Szczyta, ale w ostatnim odcinku przyszła kobieta która miała problemy z pochwą po porodzie. Była nacinana w kilku miejscach i potem wynikły z tego ogromne problemy.