Tez mysle ze mozna. Mialam chlopaka ktory mieszkal 100 km ode mnie widywalismy sie co weekend, mialam o tyle dobrze ze jego babcia mieszkala w mojej miejscowosci takze przyjezdza dosc czesto albo ja do niego. Byslismy ze soba dlugo ale wlasnie podobnie jak u malgorzaty zazdrosc sprawila ze sie czesto klocilismy. Teraz ja mam rodzine a on znowu jakas inna dziewczyne, bo kontakt utrzymujemy do dzisiaj
Ja kontaktu nie utrzymuje. Chciał, ale nie zgodzilam się a nawet zmieniłam numer. Poza tym mąż sobie nie życzył, więc uszanowalam jego propozycję.
Ja uważam, że jest możliwa miłość na odległość. Zresztą nie licząc spotykania się ale już małżeństw wiele par żyje tak że jedno z nich jest za granicą i tam pracuje a drugie w Polsce. Widzą się też rzadko raz na tydzień czy nawet dwa i małżeństwa trwają. Jest takim parą na pewno gorzej ale jest to możliwe.
Oczywiście, że jest możliwy związek na odległość, ale ja bym tak nie chciała…Przyzwyczajamy się do takiego życia i jak partner wraca na kilka dni to nie potrafimy wspólnie żyć…
Ale myślę że małżeństwo to już powinno być razem, chodź nie zawsze może tak być.
to zależy, czy taki związek jest możliwy… Mój brat dwukrotnie wiązał się z dziewczynami przez Internet… Z pierwszą dziewczyną nie było za ciekawie… Często się kłocili, nawet z błahych powodów. On jeździł do niej praktycznie tydzień w tydzień po 350 km w jedną stronę. Kombinował z urlopem, żeby mój jak najwięcej czasu z nią spędzić. Często zdarzało się tak, że przez całe 5 dni chodził na nockę do pracy i od razu po pracy jechał te 350 km… No i raz miał kolizje drogową, bo przysnął za kierownicą… Cale szczęście, że nie wypadek i że mu się nic ni stało, bo nie byłoby ciekawie. Ich związek wytrzymał 1,5 roku, choć można powiedzieć, że mniej, bo przez pól roku go zdradzała i on się o tym dowiedział. No i sielanka się skończyła.
Teraz od pół roku ma nową dziewczynę, z okolic, z których pochodziła tamta dziewczyna i też jeździ po prawie 350 km. Tylko w jeden weekend on jedzie do niej, a kolejny ona przyjeżdża tu… Nie wiem czy ich związek przetrwa, bo ona jest młodziutka… Między nimi jest 8 lat różnicy. Ale kto wie… Czas pokaże
Moi rodzice w takim związku żyją od 10 lat. Obserwując ich nie chciałabym tak żyć. Gdy tata przyjeżdża do domu po kilku tygodniach-miesiącach to nie może znaleźć miejsca w domu, mamie też przeszkadza , bo tata burzy jej rytuał dnia. Po kilku dniach są kłótnie. Wiedzę ,że się kochają , ale nie są nauczeni ze sobą żyć. Gdy na nowo już się przyzwyczają do siebie , tata znowu wyjeżdża i na nowo to samo.
a dlaczego wyjeżdża ? Finanse do tego zmuszają? Nie mógłby znaleźć pracy gdzieś w pobliżu?
Mój kuzyn miał taką sytuację ze swoją byłą już żoną… Mieli dwoje dzieci i mieszkali w 40 m2 z rodzicami swojej żony. Wzięli kredyt na dom i to nie mały. Kupili w sumie ruinę, całkowicie do remontu. I kuzyn pojechał za granicę pracować i co i po 14 latach związku(nie pamiętam dokładnie ile po ślubie) wzięli rozwód, bo związek niestety nie przetrwał
Ja nie wyobrażam sobie życia takiego, że właśnie mój mąż siedzi gdzieś za granicą a ja w Polsce z dzieckiem. Poza tym ja za bardzo bym tęskniła. Mąż był 3 tygodnie na kursie i wracał w każdy piątek a niedziele wracał ale ja nie mogłam sobie z taką sytuacją poradzić tęskniłam okropnie.
Magiczny skoro teraz jest tak że dziewczyna przyjeżdża raz do twojego brata a raz on jedzie dalej to wygląda to poważniej, niż jak on miałby cały czas jeździć. Jest różnica więc może będzie dobrze. Prawdziwa miłość nie zna pojęcia odległość, ale obie strony muszą iść na wiele wyrzeczeń.
Też jestem tego zdania, że albo wyjeżdżać razem albo wcale… Kiedyś wzięłam pod włos męża, bo chciałam zobaczyć co szczerze myśli na ten temat i poważnie powiedziałam, że chcę wyjechać to aż go po dłuższej rozmowie do łez doprowadziłam. Miałam wyrzuty sumienia, ale wiem, że nie chce żebyśmy się chociaż na chwilę rozdzielili.
Małgorzata mój wyjeżdżał 200km od domu i jak się żegnaliśmy to ze łzami w oczach. Do tego miałam pewność że to będzie trwało 3 tygodnie ale co 5 dni wraca do domu. Jednak było mi strasznie przykro że zostaje tu sama. Nie wyobrażam sobie życia takiego na dłuższa metę i ja na pewno bym się nie odważyła.
Kasia.S. wiesz co, nie nazwałabym tego, że teraz u brata jest poważniej, bo jednak ona wtedy do poprzedniej dziewczyny jeździł co tydzień, bo o nią rodzicie się bali, żeby ją puścić do chłopaka 350 km w dodatku autobusem…
Powiem Wam, że zarówno dla mnie, jak i męża takie coś jest nie do przejścia. Małżeństwo powinno być razem, a nie każdy sobie. Takie moje zdanie. Nie wolno zwalać wsztstkiego na finanse, na kredyt, na coś innego jeszcze, bo bardzo dużo osób ma podobną sytuację, a jednak nie rozstają się, że jeden z małżonków wyjeżdża za granicę żeby zarobić na chleb. W Polsce też można to zrobić, może nie za jakieś wielkie pieniądze(choć jak się ma dobry fach w ręku to i za takie pieniądze) i nie trzeba się rozstawać
Kasia to ja z mężem najdłużej rozstalismy się raz na jakieś 48 godzin i to niecałych i też plakalismy. Dla kogoś kto wyjeżdża na długo nasze zachowanie jest śmieszne. ;))
Jestem tego zdania co magiczny - jak mój mąż jedzie na szkolenia to czuje jakby połowa mnie gdzieś wyjechała… dla mnie jest niesamowicie ciężko jak wychodzi na 12 godzinną służbę - jak wraca do domu to tule się jakby nie było go rok… taka juź jestem ale i przyzwyczajenie do niego dużo robi - jesteśmy razem od dziecka i nie wyobrazam sobie inaczej.
Małgosia ja jak jechałam na konferencję też mi było przykro a też nie było mnie niecałe 48 godzin. Wieczorem jak już zaczynała się część nieoficjalna ja dzwoniłam i prosiłam, żeby do mnie najlepiej przyjechał bo ja tak tęsknie. A o 20 byłam już w łóżku wykąpana i gotowa do snu bo szybciej będzie rano i szybciej będę wracała do domu.
Małżeństwo jak dla mnie tylko razem. Jedynie jeśli się z kimś spotykamy to rozumiem miłość na odległość, ale już po ślubie to odpada. W małżeństwie jesteśmy jednością. I męża chcę mieć przy sobie zawsze. Wkońcu po to braliśmy ślub żeby już zawsze być razem.
U nas bywało różnie, bo mój mąż też wyjeżdżał za granicę i przeżyliśmy. Czasem nie ma wyjścia trzeba się rozstać na chwilę a ja nie muszę mieć go przy nodze… Mam do niego pełne zaufanie. Mąż ma taką pracę że raz w miesiącu wyjeżdża na delegację na 2 tygodnie i nie narzekam na brak kontaktu z nim. Na początku było ciężko ale coś za coś niestety. A gdy przyjeżdża świata poza nami nie widzi:-) a i w związku jest o wiele więcej pikanterii;-)
Kasia mi nie chodzi o brak zaufania do męża. Jednak ja jestem zbyt wielkim tęsknioszkiem i nie wytrzymałabym bez niego.
A kto tu mówi o braku zaufania? Hmm… żeby zdradzić wcale nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, a nawet wychodzić z domu. po prostu niektórzy nie mogą nawet kilku dni bez siebie żyć (albo tak im się wydaje, bo nie chcą spróbować) a inni wolą życie osobno, gdyż wiedzą, że prędzej czy później wyjdzie im to na lepsze. Ile ludzi tyle charakterów.
Dokładnie a że ze mnie tęsknioszek straszny to wolę, żeby mój mąż był blisko i nie zostawiał mnie ani na chwilę. Przy nim jestem bezpieczna i nie chce próbować jak to jest jak wyjedzie.
Ja tez sobie noe wyobrazam nie miec meza przy sobie, wiadomo ze nieraz sytuacja sprawia ze maz musi wyjechac ale jakby moj maz mial pracowac za granica to ja wyjechalabym z nim i dziecmi.