Miłość na odległość - rozłąka

Tak jak polowa z was ja również jestem typem zazdrośnika i tez mój związek na odleglosc nie wypalil… /Znam osobiście wiele par zyjacych na odleglosc oczywiście zyjacych tak ze zwgledu na dochodu … wiele z tych zwiazkow się rozpadlo a te które przetrwaly , sa ze sobą chyba tylko ze wzgglegu na istniejaca już w ich zyciu dzieci.
Zwiazek na odleglosc to nie dla mnie możecie pisać co chcecie ale człowiek niby się strara to utrzymać niby wierzy ma nadzieje a później wystarczy ze zobaczy w necie jakies zdjecie z laska niby kolezanka i już jest powod do klotni …
Oczywiście sa wyjątki ,.,albo ludzie którzy maja wyznaczone co mogą a czego nie …Istnieja pary które pozwalają drugiej polowce na wszystko i sa szczęśliwe .Chyba to zależy od typu człowieka.

A wracając do tematu … osobiście znam pare która była w zwiazu na odleglosc z jakies 10 lat … patrząc na ta pare z boku i poznając ich możnaby pomyslec ze sa dla siebie stworzeni , ich związek im pasowal ona w Polsce on w angli …oboje ustatkowaniu finansowo bez dzieci , spotykali się i zwiedzili pol swiata , a później wracali do domow i zyli swoim zżyciem , Do czasu zblizyla się 40 i bajka się skonczyla , prawdopodobnie ona chciała już się wkoncu ustatkować i być razem a on nie chciał wrocic do polski… Chyba w każdej kobiecie prędzej czy później obudzi się instynkt zalozenia rodziny takiej już razem bez wyjazdow ,

My z córeczką siedzimy same w domku ponieważ tatuś pracuje w delegacji na nasze szczęście na terenie polski więc czekamy na niego ok 2-3 tygodni fakt że zjeżdza tylko na dwa dni ale dobre i tyle
W tych czasach zarobić dobre pieniądze jest strasznie ciężko

Sylwia to podobnie jak u nas nasz tatuś też w delegacji wyjeżdża na 5tyg i tydzień jest w domu… ciężko bo rozłąka nie jest dobra ale staramy się jakoś wspierać wiemy że jeśli człowiek coś chce mieć to musi zarobić… teraz był najgorszy okres gdy synek malutki a tata musiał zostawić wszystko i jechać… ale mamy nadzieje że nie będzie to trwać całą wieczność i niedługo bedziemy już razem :slight_smile:

Zgadzam się z tobą Marianno takie już czasy nas nastały ale powiem ci że ja chyba bym wolała żeby żeczywiście mój wyjeżdzał i wracał po tych 5-6 tyg na ten tydzień niż tak jak u mnie co 3 tyg i to tylko na dwa dni sobota i niedziela i ani niec załatwić ani nic

nigdy nie byłam w takim związku…jakoś nie wierzyłam i dalej nie wierze w związki na odległość. Kiedy poznałam mojego dzieliło nas 40 km a on i tak codziennie u mnie był. A gdy go nie widziałam 2,3 dni to tęskniłam potwornie a co dopiero kiedy widywalibyśmy się raz na tydzień lub co gorsza na miesiąc albo i rzadziej. Obecnie jesteśmy już razem prawie 7 lat i były kilka razy rozmowy na temat wyjazdu za granicę ale chyba nie dałabym rady…tęskniłabym potwornie. Jednakże gdyby jednak sytuacja przymusiła nas do takiego rozwiązania to ostatecznie zgodziłabym się ale na krótką metę…2, 3 wyjazdy to maks. Mój miał w tym roku dwie delegacje…nie było go raz 3 dni a raz 4…ciężko było :frowning: znaczy tęskniliśmy…nawet córa jednego wieczora się popłakała gdzie jest tata.

Ja niestety nie wierze ze taka milosc moze przetrwac. Kilka miesiecy moze tak, ale dluzej nie… przynajmniej nie w moim przypadku. Ja jednak potrzebuje aby ktos byl obok, potrzebuje obecnosci, dotyku(nie mowie nawet o seksie), po prostu bliskosci. A tego wedlug mnie przez skypa nie osiagniemy.

Dokładnie Ania jestem tego samego zdania…u mnie też jest strasznie silna potrzeba bliskości. Strasznie przywiązuję się do ludzi…a tym bardziej jeżeli wiem że ktoś jest w stanie okazac mi jakąś czułośc…wydaje mi się że przy dłuższym rozstaniu brak osoby obok przy której czuje się bezpieczna mogłoby mnie doprowadzić do fatalnego nastroju…sa jeszcze do tego tęsknota…nieee…zdecydowanie nie…nie ejstem aż tak silną osobą aby to przetrwać.

Zacznę od tego: Znam małżeństwo już z 3 dzieci. On wyjechał zagranicę już 7 lat temu - po narodzinach ostatniego dziecka. Żyje tu bardzo oszczędnie kupując sobie jedynie to co najpotrzebniejsze i płacąc za mieszkanie - całą resztę pieniędzy wysyła żonie do Polski, która przez te 7 lat zbudowała piękny, ogromny dom i go wyposażyła, kupiła 2 samochody. Kilka miesięcy temu okazało się, że jest ona w ciąży i podobno “wpadli” podczas jego weekendowego pobytu w Polsce. teraz napiszę - co to dla niego jest za życie? Przez te wszystkie lata robi coś dla kogoś kogo “niby” kocha ale jak to jest możliwe po tylu latach rozłąki? Z życia nie ma nic prócz pajdy chleba z margaryną, gdy jego żona wozi się nowiutkim bmw.

Teraz historia numer 2: Kochali się, latali do siebie co dwa tygodnie mając już jedno nastoletnie dziecko. On pod jej obecność grzeczny, ułożony a gdy tylko jej nie było latał z kwiatka na kwiatek, imprezował, dobrze się bawił z innymi kobietami, jednakże… Na każdy jej telefon potulny i “niby” grzeczny. Żyli tak kilka lat i ona postanowiła, że chce dziecko. Gdy się dowiedział… Zostawił ją. Potrzebowała wtedy na nowo jego bliskości, opieki, miała więcej czasu dla niego ale on dla niej… Nie. On dalej chciał szaleć. Dowiedziała się o kochankach i się rozstali, lecz w połowie ciąży wrócili do siebie - on iby zmądrzał ona mu wybaczyła. Teraz mijają trzy lata od tamtego rozstania i sytuacja ma się tak samo - ona dzwoni a on będąc z inną świetnie się bawi, udając przed nią w słuchawce, że “właśnie kładzie się spać”…

Zawsze uważałam. że związki na odległość nie mają sensu (dlatego też jestem tu gdzie jestem; ) ), bo każda z osób układa sobie swoje własne życie w miejscu, w którym przebywa. Oddalają się od siebie, znikają tematy do rozmów, bo nawet temat o pogodzie może się kiedyś skończyć…; ) Ja zawsze potrafiłam sobie tak wszystko ułożyć, że miałam chłopaka tam gdzie mieszkałam - mieszkałam u rodziców w wakacje to tam miałam chłopaka, mieszkałam w internacie to mieszkał on piętro niżej, pływałam to miałam faceta na statku - przyznaje się otwarcie do tego też, że po prostu nie potrafię być sama i potrzebuję bliskości a związek na odległość w takim wypadku jest nie dla mnie, jednakże…

Poznałam mojego narzeczonego, gdy ten był akurat na urlopie w Polsce. Ogromnie mi się to nie podobało, zapierałam się rękami i nogami przed tym związkiem ale… Zakochałam się; )
Wytrzymałam miesiąc i po tym czasie byłam już u niego. Po 1,5 miesiąca on już był w Polsce, oświadczając się na lotnisku w obietnicy, że już nigdy więcej mnie nie zostawi na tak długo… W każdym bądź razie miał rację - od tamtej chwili jest przy mnie zawsze z malutkimi wyjątkami ale już nie trwającymi miesiąc a np. tydzień lub dwa; )

Moje 3 lata zwiazku przed slubem to były ciagle wyjazdy ukochanego Nie wiem czy gorsze jest jak ktos np wyjedzie na 3 miesiace i na miesiac wraca czy raz na 2 tyg wraca na 2 dni. Troche sie do tego przyzwyczaiłam a po ślubie udało sie znalesc prace na miejscu. Obecnie mamy synka a maz w jesieni i zimie pracuje w kraju a w cieple dni wyjeżdża w trase. Mysl;e ze jestem dosc mocna prsychicznie ze radze sobie z rozłaką a poza tym rozmowy teraz za granice kosztuja grosze wiec mozna choc usłyszec ukochanego. Gorzej z dzieckiem ktore staje w oknie i woła tata a on gdzieś mnie cieżarówką po europie.

Bo nad facetem to trzeba miec kontrole :wink:

Mozna ale powiedzcie mi jaki ma to sens??No chyba, że mówimy o sytuacji gdzie poznajesz osobe przez internet ale w końcu tworzysz normalny związek bo na dłuższą metę to sensu ja przynajmniej nie widzę.

No ja tez nie, nie moglabym miec tez meza marynarza, to nie dla mnie… Zyjesz bez kogos powiedzmy 3-4 miesiace, poznej on sie nagle pojawia, docieracie sie na nowo, i znowu wyplywa…

Współczuję tym dziewczynom co mężowie są w delegacji a tym bardziej za granicą,ja sobie nie wyobrażam jakby mojego męża nie było z nami i wyjeżdżał w delegacje.Za szczęście pracuje na miejscu i codziennie wieczorami jest z nami.No ale wiadomo że jakby musiał wyjechał do pracy w delegacji to bym musiała dać rady i wytrzymać to kilka tygodni.Znam takie małżeństwo co widzą się tylko 3 razy w roku tego to sobie nie wyobrażam wogóle i współczuję.Dla mnie związek na odległość to troszkę ciężka sprawa,no ale się się kogoś bardzo kocha to przetrwa wszyscy.Ale w moim przypadku było kw ciężko,ja jestem taka że nie wyobrażam sobie związku na odległość.

Ciężki temat. Sama kiedyś dość mocno się zraziłam. Myślę, że po kilku latach spędzonych razem, zdobyciu takiego wzajemnego szacunku, zaufania wzajemnego do siebie jest to możliwe i prostsze niż np. w początkowym stadium miłości. Napewno jest to trudniejsze, jeżeli ma się dzieci. Bo tęskni się samemu, tęsknią dzieci. Zostaje się w pojedynkę z masą codziennych obowiązków, zmartwień. Niestety szara rzeczywistość pokazuje, że dużo rodzin w dzisiejszych czasach tak funkcjonuje. Sama mam wielu znajomych, gdzie jedno z pary przebywa za granicą, po to aby godnie zarobić, móc zapewnić dzieciom, rodzinie dobrobyt.

No niestety nie jest lekko ale w tych czasach ciężko o dobra i najważniejsze dobrze płatna i na umowie o prace zatrudnieniu niestety najczęściej trzeba szukać zatrudnienia poza miejscem zamieszkania tym bardziej gdy chce się godnie żyć i ma się jakieś plany przyszlosciowe tak jest i w naszym przypadku

Ja poznałam swojego obecnego męża gdy zaczynał swoją przygodę w delegacjami, ale w Polce i na każdy weekend wracał do rodzinnego domu. Cięzko było, bo jak on wracał do domu to ja często w sobotę i niedziele miałam zajęcia na uczelni, ale przetrwaliśmy. Teraz maż pracuje na miejscu. Znam wiele par, których mężowie wyjezdzaja tak jak mój maż kiedyś i są to bardzo udane małżeństwa, ale tak na dłuższą metę to bardzo cięzka sytuacja.

Ja jak bylam mlodsza mialam z 17 lat pisalam na gg z kolega ktory mieszkal ok 300 km ode mnie i tak nam sie dobrze pisalo ze sie zakochalismy w sobie. Co dzienie pisalismy do siebie, przesylalismy zdjecia. Gdy dostałam telefon to pisalismy smsy co robimy gdzie jestemy itd na ta chwile wydaje mi sie to smieszne. Jak mozna byc z kims kogo sie nigdy nie widzialo i dobrze nie poznalo ? Pisanie na gg czy fb to przekazuje calej osobowosci.

Mój mąż jeździ bardzo często za granicę. Powiem szczerze, że jest to dla mnie bardzo trudne. Tym bardziej odkąd pojawiła się nasza córeczka. Każdy wyjazd jest coraz trudniejszy. Nie wiem, ile jeszcze czasu dam radę tak żyć. Oby niedługo. Czekam na zmiany.

Byłam kiedyś w związku dość długim, mój chłopak przyjeżdżał do mnie na miesiąc i było super i odjeżdżał na 3 miesiące za granicę. Strasznie tęskniłam, ciężko mi było, odliczałam dni do jego przyjazdu. Poznaliśmy się przez gg:) Na dłuższa metę nie wiem, czy bym dała rade gdyby mój mąż tak cały czas przyjeżdżał i odjeżdżał. Tamten związek nie przetrwał:)

Jasne, że można! Swojego pierwszego chłopaka poznałam przypadkiem w sieci (na jakiejś grze online był też czat) Mieszkał ode mnie 127 km. Pisaliśmy co dzień po kilka godzin na gg, rozmawialiśmy przez telefon. Po kilku tygodniach się spotkaliśmy. Od razu zaiskrzyło. Przez jakiś rok widywalismy się średnio co weekend, dwa. Po roku przeprowadził się do mojego miasta. zamieszkalismy razem. Byliśmy ze sobą 2lata i 9 miesięcy. To była piękna miłość, ale rozstalismy sie,bo był o mnie bardzo, dopiero później zauważyłam, że niezdrowo zazdrosny. Na początku mi się to podobało, bo myślałam że baaaardzo mu zależy. Później już przejrzałam na oczy… mimo wszystko wspominam go z szacunkiem.
drugiego chłopaka też poznałam przez Internet. Tym razem nie do końca przypadkiem, bo chciałam znaleźć kogoś bliskiego w okolicy kto nie patrzy na wygląd tylko na charakter. Po kilku próbach się udało. Pisaliśmy sporo, później wymieniliśmy się zdjęciem, spotkaliśmy się i zakochalismy się w sobie. Dziś jesteśmy małżeństwem. :slight_smile: