Mieszkanie, teściowie, rodzice, relacje

Ja szczerze nienawidze mojej tesciowej. Ani nie jest z niej fajna babka, ani gospodyni ani matka dla mojego partnera. Nigdy nie gotowala, nie sprzatala, nie potrafila stworzyc ogniska domowego dla syna ani dla meza ktory niechetnie wraca do domu po pracy. Jest awanturnica i nigdy nie wiadomo co jej strzeli do glowy. Musimy mieszkac z tesciami bo nie stac nas na nic swojego, szczegolnie teraz przy dziecku. Musimy czekac az tesciowie wyprowadza sie do drugiego, remontowanego domu ale ile to potrwa tego nie wie nikt. Ja zaciskam zeby i wole przeklnac pod nosem lub poplakac w poduszke niz klocic sie z tesciowa, nigdy w sumie nie mialysmy starcia ale tez zdaje sobie sprawe z tego ze miekka ze mnie faja. Nie wiem ile tak pociagne ale kontrolowanie nas na kazdym kroku, z kazdym najmnejszym wydatkiem, z wyjsciami wieczornymi, z tym co robimy na codzien to jest istny koszmar i naprawde nie zycze najgorszemu wrogowi zeby sytuacja zmusila go do zamieszkania z takim energetycznym wampirem!

Samantka, na twoim miejscu olalabym przyjazd teściów :slight_smile: o jakim nadskakiwaniu mowisz? Ty po porodzie masz poleżeć, odpoczac i karmic swoje malenstwo :slight_smile: who cares ze oni przyjeżdżają? Powinni przyjechac zeby ci co najwyzej pomoc :slight_smile: i w takim charakterze bym ich powitala, porozmawiaj z partnerem, niech ich odpowiednio do tego przygotuje… Niech tedciowa to ie o iadki gotuje a jak bedziesz w szpitalu to niech dom posprząta i okna umyje… Mojej nawet nie trzeba bylo mowic a jak przyszlam do domu to byl blysk :slight_smile: a ogólnie co do watku, wspolczuje mieszkania z tesciami/rodzicami… Mi zdarzylo sie to tylko 3 miesiące po ślubie i cale szczęście nie mielismy jeszcze dziecka. Myslalam, ze wyjdę z siebie, ale dlugo by opowiadać… Juz cztery lata na swoim i jestem szczęśliwa, moge zmywać i sprzątać kiedy chce i nikt mi nie będzie mowil co mam robić i jak, chociaz i tak sie naslucham jak rodzice przyjdą w odwiedziny, ale co tam :slight_smile:

Bardzo sobie cenię to, że mieszkam na swoim. Mamy co prawda kredyt na 30 lat, ale widzę, że to było jedyne słuszne rozwiązanie. Oboje, ja i mąż, mamy zawiłe relacje ze swoimi rodzicami. Nie chodzi mi o te powierzchniowe, gdy spotykamy się na rodzinnych imprezach, ale o takie głębsze, związane z tym, w jakim środowisku wzrastaliśmy, jak nas wychowywano, jakie mieliśmy wzorce. Teraz mamy swoje życie, razem tworzymy coś nowego, swoistego dla nas. Oczywiście mamy spięcia między sobą i między rodzicami a nami, ale gdy ma się poczucie niezależności, to łatwiej się pokonuje takie trudności. Komentarze w stylu: “zachowujesz się,/postąpiłaś jak twoja matka/twój ojciec” są nieuniknione, ale podoba mi się to, że zwracamy raczej uwagę na zachowanie, a nie obrażamy siebie nawzajem. Ciągle powtarzam sobie, że irytuje mnie zachowane a nie człowiek,i jakoś mi to pomaga w zachowaniu dystansu do rodziców i siebie. Staram się powalczyć sama ze sobą i ze swoim uczuciem niechęci do wtrącających się w moje życie osób. Założyłam, że rodzice nie chca dla nas krzywdy i nie chcą źle, mogę wysłuchać ich rad i ich problemów, ale w finale postąpię, tak, jak ja uważam za słuszne. Ich gniew czy obraza na to, że postąpiłam inaczej nie jest moim problemem, tylko ich. Na toksyczność rodziców zaczynam się uodparniać, ale zajęło to nieco czasu i ciągle się tego uczę. Bo sztuką jest, będąc między młotem a kowadłem, nie dać się rozklepać jak kotlet.

My mieszkaliśmy w trójkę w mieszkaniu w bloku, kiedy partner wyjechał i w najbliższym czasie będzie w Niemczech to mieszkanie zostało wynajęte a ja z Andrzejkiem zamieszkaliśmy z rodzicami partnera w małym miasteczku w domku z dużym ogrodem. Z teściami świetnie się zgraliśmy i pomagamy sobie nawzajem, lubimy się bardzo…
Powiem szczerze, że odpowiada mi taki układ, oczywiście jakby tata był jeszcze z nami :slight_smile:

My też mieszkamy we trójkę i mamy trzy pokoje od początku chciałam zamieszkać sama z mężem odciąć się od rodziców i teściów, teściowa jest bardzo częstym gościem u nas w domu ale mi to nie przeszkadza bo mamy bardzo dobre relacje ze sobą

My mieszkamy z mężem i brzuszkiem u teściów.Chcemy starać się o swoje po nowym roku,ale zobaczymy co z tego wyjdzie.Wiadomo,że ,swoje" mieszkanie to jednak ,swoje". Na dzień dzisiejszy dobrze Nam się mieszka razem,staramy się żeby było dobrze

Mieliśmy z mężem okazję kupić dom sąsiadujący z domem moich rodziców. Było to kuszące rozwiązanie, ponieważ moja mama przepada za wnukiem. Już nie pracuje zawodowo i chętnie go gości u siebie, gotuje obiadki itd. Jeżeli chodzi o opiekę z pewnością miałabym bardzo dobrze ale obawiałam się jej zbytniej ingerencji w nasze sprawy. Dlatego mieszkamy w innej dzielnicy i to chyba był dobry pomysł.

Aniu, naprawde dobry pomysl :slight_smile: moi rodzice mieszkaja po drugiej stronie miasta a mimo to bywali u nas codziennie, co prawda dzieci trzeba wozić w ta czy z powrotem, ale tak lepiej niz miec rodzicow co chwile… Do tej pory sie wtrącają, ostatnio powiedzialam juz kilka zdan, bo nie moglam wytrzymać… Nie wyobrazam sobie, ze mialabym mieszkac obok nich, kocham swoich rodzicow, ale moja mama jest również nauczycielem ale z 25letnim stażem, jest dyrektorem szkoly, wiec w domu tez by chciala rzadzic, a nawet nie zdaje sobie z tego sprawy :wink: rozkazy latwo od niej leca… Mysle, ze trzeba mieszkac w pewnej odległości, nie za blisko i nie za daleko, zeby w razie potrzeby pomoglo ale żeby nie wtracali sie w życie codzienne :slight_smile:

My mieszkamy sami w domku jednorodzinnym w ktorym wychował się mój mąż. Na zimę przyjeżdżała do nas jego babcia bo samej jej było ciężko, ale w tym roku niestety będzie musiała zostać u siebie ponieważ za dużo sie wtrąca i przez to było wiele kłótni. Myślę, że najlepszym rozwiazaniem jest mieszkać bez żadnych rodziców czy dziadków bo czasami naprawde potrafią namieszać i doprowadzić do konfliktu w związku. Jednak nie każdy ma taką możliwość. My też będzieny mieli na głowie mamę mojego męża jeżeli zdecyduje sie na powrót i aż sie boję na samą myśl co to będzie jak do tego dojdzie.

My mieszkamy sami, w domku jednorodzinnym i jest nam bardzo dobrze. Nikt nie wtrąca się w nasze sprawy, moja mama czasem nas odwiedza, ja dość często do niej przyjeżdżam z Lenką i taki układ mi odpowiada. W razie, gdy potrzebuję mogę zostawić małą pod opieką babci bądź starszej siostry, która mieszka w domu rodzinnym.

Najlepiej mieszkać niezbyt blisko i niezbyt daleko od rodziców czy teściów. We wszystkim wskazana jest równowaga. Mimo, że to rodzina to trzeba mieć własne życie.

my mieszkamy sami, ale blisko teściów, zdecydowanie za blisko :confused:
wcześniej nie powiedziałabym złego słowa na teściową,rzadko się widywałyśmy bo nie miałam czasu na odwiedzinki, czasem mnie irytowała swoim gadaniem o gotowaniu (bo ona cały dzień siedzi w domu a ja praca+studia ale powinnam jej zdaniem wstawać o 6 rano żeby robić dwudaniowy obiad i ciasto)ale mniejsza o to…

problemy zaczęły się jak dowiedzieli się o ciąży… teściowa zaczęłą mnie nachodzić-bez uprzedzenia, po prostu wracałam z pracy, wstawiałam obiad, biegiem pod prysznic… i w tym momencie dzwonek do drzwi (nawet nie na domofon przy furtce czy na klatce, po prostu stała już pod drzwiami!) więc ja-półnaga, w domu rozgardiasz bo w miedzyczasie zaczynałam pranie robić czy odkurzać, musiałam wszystko rzucić i siedzieć i pić herbatkę…
no i oczywiście słuchać złotych rad…
na początku irytowało mnie tylko rozbicie mojego popołudnia, bo rady jednym uchem wpuszczałam a drugim wypuszczałam, ale jak zaczęła ściśle ustalać mój plan dnia i opieki nad synkiem po porodzie to myślałam że zwariuję
“będziemy go kąpać o 21” “musisz kupić dużo tetrówek i ceratkę ja ci pokażę jak się zawija” (nie zamierzałam nigdy używać pieluch wielorazowych!)
i to ciągle straszenie… “zobaczysz jak się będzie darł całą noc” “wam to dopiero się zacznie będziecie mieć przerąbane” itd :open_mouth:
takie same rzeczy opowiada przy swoim synu, ciągle go straszy że dziecko się będzie darło, że nie bedziemy mieć życia, że będziemy mieć kosmiczne wydatki i żeby zaczął kombinować (!!) pieniądze żeby mnie i dziecko utrzymać… dobry boże :confused:

jak oświadczyła że będzie CODZIENNIE przychodzić małego kąpać to zamarłam…
mam ochotę zabarykadować się w mieszkaniu…

teraz dla odmiany już nie udziela dobrych rad, dalej straszy narzeczonego, ale na mnie podjęła “terror laktacyjny” wciskając wszystkim że ja nic nie jem (!) że się boję przytyć w ciąży (!) i że będę mieć na pewno chude mleko bo ona to miała takie tłuste że się rozwarstwiało…
na obiedzie w święto myślałam że wstanę od stołu i wyjdę stamtąd, cała rodzina huczała nade mną że mało zjadłam i liczyła mi każdy kęs! straszne uczucie bo nawet mój ukochany dał się w to wkręcić i powtarzał mi “mało jesz, mało jesz” :frowning:
na szczęscie po powrocie do domu przypomniałam mu że choćbym się uparła to nie rozciągne sobie na czyjeś życzenie żołądka, i nie utyje nie wiadomo ile-takie geny! i że jem tyle ile potrzebuję a w ciąży rozciąga się macica a nie żołądek,chyba zrozumiał że to ja mam rację ale nie wiem, chciałam to powiedzieć ale ugryzłam sie w język, że jak jego mama nie może znieść że nawet w ciąży jestem szczuplejsza od niej to nie mój problem :confused:

bo wyraźnie ona ma z tym jakiś problem, zawsze jak mnie widzi woła " o cześć grubasku" witaj grubasie czy coś w tym stylu, nie jest to zabawne ,wręcz przykre, tym bardziej przy innych, nie wiem niech się w końcu zdecyduje czy mało jem czy jestem grubasem… bo w mojej rodzinie wszyscy sie zachwycają jak dobrze wygladam, że fajny mam brzuszek,dzidziuś sporo waży jak na swój wiek prenatalny ,nawet za dużo, jesteśmy zdrowi, wyniki badań wzorowe, a teściowa terroryzuje i nastawia na mnie jakąś nagonkę żeby mnie na siłę utuczyć? strach pomyśleć co będzie wygadywać jak będę mieć jakieś problemy z karmieniem po cesarce…
a co bedzie z moim maluszkiem jak się urodzi? będą go tuczyć jak indyka jak tylko się odwrócę? :frowning:

czuję się sfrustrowana :frowning: wyżaliłam się dzisiaj mojej mamie przez telefon to się zaśmiała że miała dokładnie to samo ze swoją teściową, i żebym uważała bo babcia za jej plecami ciągle wciskała nam coś do buzi… nawet sama pamiętam jak zwymiotowałam pod jej drzwiami po tym jak dała mi rosołku (kostkę rosołową rozpuszczoną we wrzątku) przez co do dzisiaj odrzuca mnie zapach vegety i kostek…

Oj Basiu nie zazdroszczę. Moja tesciowa mieszka 1300 km ode mnie, ale tez mam czasami dosyć jak udziela mi cennych rad. Co do karmienia dziecka pamiętaj, że to Ty najlepiej wiesz co jest dobre dla dziecka i nie pozwól teściowej na decydowanie o sposobie karmienia. Jak urodzisz nie daj sobie wmówić ze masz za chude mleko bo cis takiego nie istnieje. Radze Ci żebyś juz dzisiaj porozmawiała z narzeczonym że jak malenstwo przyjdzie na świat to chciałabyś sama decydować co i jak i częste wizyty jego mamusi mogą na ciebie złe wpłynąć, tym bardziej ze po porodzie najprawdopodobniej będą działały hormony. Zawsze możesz tutaj się wygadać i pisać, a my napewno bedziemy chciały ci pomoc i doradzić. Trzymaj się i pamietaj, ze najważniejsze to się nie poddawać tylko walczyć o swoje.

Ja jestem tego samego zdania co lipka - nigdy nie daj sobie wmówić, że teściowa wie lepiej, bo to Ty zostajesz mamą a ona stanie się tylko albo aż babcią… Pamiętaj, że to Ty wiesz najlepiej co jest odpowiednie dla Twojego dzieciątka a nie ona.

Domyślam się, że będziesz czuła presję - ja też czułam, bo do Nas specjalnie przylecieli teściowie aby “pomagać” po porodzie - owszem pomogli ale to ja decydowałam w czym i jak mimo tego, że pragnęli czasem pomóc aż nadto… Np. właśnie kąpiel - teść upierał się, że on pierwszy raz wykąpie Kasjana, lecz mój partner z nim na spokojnie porozmawiał, że to on go będzie myć i koniec… Pierwsza kąpiel i tak była widowiskiem, bo byli wszyscy, patrzyli mojemu partnerowi na ręce a on ze stresu poprosił mnie o pomoc i myliśmy na 4 ręce - Mały płakał i… To był jedyny raz do teraz kiedy płakał, bo ja po tej kąpieli powiedziałam, że chce by ona była tylko dla Nas - taka chwila intymności - i tak też się stało - na każdą kolejną kąpiel nikogo nie było…

Musisz Ty jasno powiedzieć co na ten temat sądzisz i nie dać sobie wejść przez teściową na głowę; )

A co do drzwi - zawsze możesz udawać, że Cię nie ma; D

A i - ile masz jeszcze do rozwiązania? (pewnie już gdzieś pisałaś ale mi umknęło)

dziękuje za słowa otuchy dziewczyny :slight_smile:
ciesze się ze mogę się Wam tutaj wyżalić bo kumulowanie w sobie tylu emocji nie jest dobre…od piątku chodzę lekko zestresowana… a mojej mamie nie chce wszystkiego paplać, ona jest kochana i dla odmiany wcale się nie wtrąca,od razu powiedziala ze zjawi sie jesli bedziemy potrzebowac pomocy ale nie zamierza u nas pomieszkiwac bo jesli tylko damy sobie rade to powinniśmy byc sami w tej nowej sytuacji.
Mama bardzo mnie wspiera ale bez zbędnego pouczania, i na teściowa nie będę jej za dużo nadawać bo nie chce wywoływać konfliktów w rodzinie ani tworzyć sztucznego napięcia… tylko nie wiem jak długo dam rade postępować dyplomatycznie, może faktycznie po porodzie hormony zabuzują i będę walczyć jak lwica ?

Samantka spróbuję udawać ze mnie nie ma ale jak tu ukryć stojący na podwórku samochód? chyba ze będę udawać twardy sen :wink:
rodze jakos w polowie grudnia, termin mialam poczatkowo na wigilie ale sie skrocil bo moj synus jest spory :slight_smile:
w międzyczasie poczytałam historie innych mam, uśmiałam się z tego bujania żyrandolem , i widzę ze dokarmianie na sile u dziadków jest problemem globalnym!

Basia1984 pamiętaj, że w ciąży bardzo dobrze jest spacerować a do tego samochód nie jest potrzebny albo zawsze możesz powiedzieć ,iż wybrałaś się gdzieś komunikacją, bo inaczej za długo stałabyś w korkach; )

Głowa do góry, piersi do przodu!; )))

Basia jeszcze chwila, wszystko moze sie zmienić kiedy maluszek przyjdzie na swiat :wink:
póki co zaciskaj zęby.
Widze, ze już masz powoli dosyć tego wszystkiego. próbujesz być miła za wszelką cenę, ale w pewnym momencie nie wytrzymasz i cos odpalisz;) wówczas bedziesz miała też chwilowy spokój, ale mówię ci wszystko moze się zmienić jak sie urodzi maleństwo :wink:

Basia z tym dokarmianiem to ja mam problem nawet teraz bo przy każdej rozmowie przeprowadzanej przez Skype słyszę co nowego jadła dzisiaj moja córka, a dzis nawet było pytanie czy lizaka juz jej dawałam. Normalnie masakra. Wkurza mnie to jak rzuca jakieś uwagi. A jak do niej jechalismy to powiedziałam mężowi ze to ja decyduje o tym ci bedzie jadło nasze dziecko, a nie jego mama. Cale szczęście ten czas szybko zlecial. Jak na początku kiedy malutka się urodziła przyjechała nam pomoc bez mojej wiedzy, ja nie dałam rady i płakałam caly czas bo mówiła mi że głoszę dziecko, a jak karmiłam to stała nade mba i patrzyła co mnie bardzo stresowało. Nie wytrzymałam i poprosiłam swoja mamę żeby przyjechała i cale szczęście jakiś mnie podbudowała, ale teściowa oczywiście musiała włożyć swoje 3 grosze. Najważniejsze to się nie poddawać i pamiętać ze to Ty jesteś matka i wiesz najlepiej.
Możesz udawać ze spisz, ja tez tak robiłam, albo powiedzieć że cię nie było no poszłaś na spacer.

jesteście świetna grupa wsparcia, czuje ze z Wami dam rade , nie poddam się i trudno , będę mila i stanowcza a potem jak nie będzie się dało inaczej to już tylko stanowcza :slight_smile: