Mieszkanie, teściowie, rodzice, relacje

Och tak lusia znam to. Mały jakiś czas strasznie nam wymiotował nie wiedzieliśmy po czym bo nie wprowadzaliśmy nowych pokarmów. Kupiliśmy ostatnio kaszkę czekoladową i… zagadka się rozwiązała. Mały wymiotuje po czekoladzie, dwa razy zwymiotował po kaszce wczoraj jak dostał kaszkę w butelce aż uciekał i piszczał gdy poczuł smak czekolady. Kłopot jest taki że od nas dostał taką kaszkę kakaową 3 razy a wymiotował o wiele częściej wcześniej… Najwidoczniej moi rodzice dokarmiają małego słodkościami bo jak twierdzą jak mogę tak pilnować tego co je przecież to dizecko musi jeść słodycze ;/ Co z tego że ma 11 miesięcy a ja go nie chcę uczyć opychanie się czekoladą i batonikami. Ech niedługo chyba zrobię bardzo duże zamieszanie może na jakiś czas się uspokoi…

Mamunia miałam podobną sytuację. Mały mocno płakał, uderzył się w główkę po raz pierwszy tak mocno… Ja go uspokajam a moja matka wchodzi do pokoju i z boku ‘Kubusiu no już spokojnie chodź do babci’. Byłam tak zła że kazałam jej wyjść bo mnie wkurza a małego dezorientuje i ona go nie uspokoi bo to ja jestem jego matką. Obrażona była 2 tygodnie…

P,.Janik te tesciowe to wszystkie takie madre mi dzis powiedziala ze czego jej dziecka nie przynosze i nie daje im do noszenia no szlak a potem mala sie drze bo z rak nie chce zejsc jak ja roznosza, pozatym to moje dziecko ! a moj tesc chcial dac malej dżem wyobrażacie sobie 4 miesiecznemu dziecku no nieeeee

Oj wierz mi dżem to pikuś. Mi się ojciec przyznał jak kiedyś zobaczył że dałam małemu do spróbowania na palcu bitej śmietany (jestem zdania że dziecko każdy smak musi poznać ale niektóre tylko poznać nie jeść bez przerwy). Mały miał wtedy jakieś 6-7 miesięcy. Ojciec zaczął się śmiać i opowiedział jak to mały miał 3 miesiące kiedy… Dał mu ŁYŻKĘ!! cukru. Musiałam dziecko oddać narzeczonemu bo bym mogła mu krzywdę zrobić przez przypadek tak mi się ręce trzęsły…

Opisze Wam chyba pare sytuacji z moim ojcem na poprawę humoru :smiley: W porównaniu do niego każda teściowa wydaje się aniołem :smiley:

Mieszkaliśmy z moimi rodzicami i było cudownie… kiedy kupiliśmy mieszkanie zaczęły się odwiedziny teściów… i niestety początki były fatalne! ;/

widzę że nie tylko ja mam przeboje :slight_smile: największy szok przeżyłam jednak kiedy teściowa chciała dać soczek bobofruta synowi kiedy miał 2tygodnie .

moi tescie na cale szczescie mieszkaja jakies 40 km ode mnie a moi rodzice 100km wiec daleko. mAM nadzieje ze moja tesciowa nie bedzie czestym gosciem u mnie w domu mam moze siedziec calu czas ale nie tesciowa. Nic do niej nie mam ale wiadomo jak to z nimi jest

Ja mieszkam z teściami w jednym domu ale również mamy osobne wejście do mieszkania teściowa może na początku próbowała coś się wtrącać ale zobaczyła że i tak robię po swojemu(w końcu mam 7rodzeństwa i wiem jak się dzieckiem zająć) .Mnie denerwuje szwagierka bo strasznie dobre rady chce dawać a do jej wychowania dziecka mam bardzo duże zastrzeżenia córka ma 4 lata a zachowuje się jak dzikuska nawet mojego 18mies.synka takim zachowaniem denerwuje …na szczęście za parę miesięcy się wyprowadzą

Ja mieszkam na swoim z czego bardzo się cieszę, z teściami chyba bym oszalała ;). Kiedy muszę coś załatwić, gdzieś wyjść, a nie mogę zabrać swojej córci ze sobą zostawiam ją swojej mamie lub mojej cioci. Moja teściowa wiele razy proponowała mi, że zaopiekuję się moją córcią - ale ja nie mam do niej zaufania. Wiem, że różne są sytuacje w życiu i ,że czasami jest nam bardzo ciężko, ale Dziewczyny głowa do góry: “DAMY RADĘ”.

Ja mieszkam z synkiem z moimi rodzicami, ale z narzeczonym planujemy coś wynająć jak znajdzie pracę. Mieszkając z rodzicami czuję że ich wykorzystuję, chciałabym móc sama zapewnić synkowi jakąś przyszłość i pełną rodzinę :slight_smile:

My mieszkamy z moimi rodzicami, jest ok, rodzice się nie wtrącają i za to bardzo pomagają, możemy na nich zawsze liczyć

Jaki fajny wątek :slight_smile: To ja też sobie ponarzekam. My na szczęście mieszkamy sami, bo z tego co widzę jak zachowują się moi teściowie w stosunku do małego to nie wytrzymałabym u nich 2 dni.
Młody u teściów nie może zapłakać, nawet zakwilić nie może, nawet mu szans nie dają, bo jak tylko zmienia się mina na twarzy to jest brany na ręce, bujany, ściskany, zatykany smoczkiem. Jak przez telefon słyszą, że mały płacze to jest zaraz “no co wy mu tam robicie?!!” Teściowa na wszystko małemu pozwala, ale nie pomyśli, że następnego dnia ja jestem z nim w domu sama i też muszę zrobić coś innego niż tylko siedzenie nad małym i noszenie go. Mąż za każdym razem strofuje teściową, ale boję się co będzie jak młody zostanie z nimi sam…
Teść jest jeszcze gorszy. Kiedyś był świadkiem kąpieli małego. Ile było gadania to głowa mała. W pokoju było za zimno, kąpaliśmy go oczywiście za długo, “Jak wy go odwracacie przecież go przełamiecie”, po co uszy myjemy, szkoda,że woda nie była za mokra… Ale i tak najlepsze było na koniec: “Jak on jest teraz rozgrzany to jak wy go chcecie smarować, przecież oliwka jest zimna”. Po tym tekście nie wytrzymałam i powiedziałam do męża: “Weź oliwkę w garnuszek i podgrzej”. No sorry… Jak mieli własne dzieci małe to nawet o tym nie wiedzieli, nie mieli czasu się nawet zainteresować, dopiero teraz obudzili swoje instynkty tacierzyńskie… :slight_smile: eh…

Chyba taka rola rodziców jak i teściów , ze lubią się wtrącać ja zastanawiam się jak to będzie ze mną;)
jednak najgorsze są złote rady :wink:
Mi ciężo jest przekonać teściów do tego iż niemowlęta nie musza jeść ani słodzonych ani solonych posiłków, ostatnio aż mną zatrzęsło, gdy teściowa chciała dac małej swojej herbaty do picia - przecież jest bez cukru… odpowiedziałam tylko, ze równie dobrze można podać browara…

Ja mieszkam sama ale wizyty u teściów to tez nie za specjalnie mnie cieszą dokładnie jak piszecie mały nie może zapłakać bo pewnie jest GŁODNY nieistotne ze jadł 10 min temu trzeba mu dać a jak sie tłumaczy ze nie bo wymiotuje bo jest przejedzony to wychodzi na to ze głoduje dziecko. Ostatnio jak byliśmy u babci męża to sie nasłuchałam ze za lekko ubrany w mieszkaniu z 25 stopni a mal miał spodnie i grube skarpetki i jest mu zimno ze nie daje mu pic ona zrobi herbatę a jak powiedziałam ze sie nie podaje to mina taka jakbym katowała dziecko a ze sie nie tak nosi bo coś tam brak słów a jak sie dowiedziałam od innej młodej mamy ze ona karmiła swoje dziecko co 20 min to za głowę się złapałam stwierdziła ze dziecko plącze jak jest głodne albo chore . I oczywiście dziecko trzeba nauczyć bujania w foteliku jak plącze albo w wózku w domu a później w domu sama radź sobie sama.

Hehhehe no nieżle dziewczyny macie z teściami :slight_smile: Cynamoon: no to rzeczywiście trudno by było z nimi wytrzymać, jeśli nawet oliwkę by trzeba było grzać dla małego hehehehe:P Dokładnie… złote rady i rozpieszczanie maluchów to najgorsza rzecz jaka może być, bo co potem my mamy zrobić jak jesteśmy z nimi same… Przecież jak zapłacze to go wzięli na ręce lub bujali, dlaczego kolejny raz ma być inaczej… masakra:)

ja mieszkam z chłopakiem na naszym. a tesciów mamy oboje jak z kawałów :stuck_out_tongue: niby sie lubimy wszyscy ale co za duzo to nie zdrowo :slight_smile: jak moi czy jego rodzice wpadaja na week to cieszymy sie wolnoscia jak juz pojada :slight_smile: fajnie jest sie spotkac ale ze sa z innych miast to odwiedzaja nas rzadko a na długo. i to chyba ten bład :slight_smile: ale innej opcji ni ma :frowning:

a ostatnio jak zobaczyłam jak babcia maluszka (teściowa moja) “wychowuje” córke swojego brata (mała ma 3,5 roku) to stweirdziłam, że mój synek nie bedzie tam przebywał beze mnie. sytuacja przy stole w święta (prima aprilis akurat się zbiegł). teściowa przyniosła mi sok z gruszek mówiąc “miałam dla ciebie maliny ale Lenka (imie małej) chciała to jej dałam to masz w zaman gruszki”. nie wiem po co mi mówiła co dla mnie miała jak nie dostane ale ok :slight_smile: dała dziecku dobrze. a potem Lena mówi “ciociu ja chce gruszkę” . babcia powiedziała, że ma w domu i że te są moje i nie będzie otwierać specjalnie nowego słoiczka , żeby poczekala bo w domku ma otwarte. a teściowa na to “co ja będę dziecku żałować gruszki? zwariowali” i otworzyla mój sloik z sokiem po czym dala gruszke (jedną ćwiarteczkę z całego wielkiego słoika) a Lena na to “żartowałam!” i nie zjadla gruszki. jak dla mnie to takie wychowanie jest karygodne bo nie dosc ze dziecko wychowuje pare osob wg swoich widzi mi sie (babcia inaczej , tesciowa inaczej i rodzice inaczej) to jeszcze jak babcia mówi, ze ma w domu a to nie jej i zje potem to niech mala sie uczy ze nie wszystko jej wolno. a tesciowa to jej daje wszystko co mala chce. np Lena nie je slodyczy bo rodzice jej zabraniaja. tylko jak jej dadza raz w tyg. tak to owoce je. a tesciowa po cichu za plecami karmi ją batonikami bo mała jest dzieckiem i powinna jesc slodycze. i potem rosnie taka wredna mala Lenka ktora jest strasznie nieznosna… no ale cóz… moje dziecko przynajmniej wiem do kogo nie posylac na wakacje póki co :stuck_out_tongue:

@gonia_03 niedawno teść powiedział, że jak Miłosz będzie u niego to wszystko mu będzie wolno… Trzy razy się zastanowię zanim tam pojadę :slight_smile:

A teraz sytuacja sprzed tygodnia:
Teściowa do teścia: “Stasiu! Bujnij żyrandol, bo się mały patrzy”. Stasiu wstaje i buja. Po minucie: “Stasiu bujnij żyrandol, bo się przestał bujać”. Stasiu wstaje i buja… Wyszłam. Nie mogłam.

Mieszkamy z moimi rodzicami i jak to rodzice, lubią coś podpowiedzieć, pobawić się i pousypiać małego. Czasami mnie denerwuje jak moja mama się wtrąca w wychowanie mojego synka, ale nie jest źle. Jak to matka, chce dobrze dla swojego dziecka i zawsze pomoże w potrzebie. Myślę, że gorzej byłoby z teściową. Ona lubi się we wszystko wtrącić. Nie mam ślubu kościelnego, a do tego spodziewamy się 2 dziecka. Możecie sobie tylko wyobrazić: No super, gratulacje itd i nagle: No chyba czas wziąć ślub. Nie ma co się stroić welony i kiecki, ecru garsonka i zaprosić rodziców i rodzeństwo, i nie bawić się w wesela bo to wstyd sznurek dzieci prowadzać. A więc sobie wyobrażacie, jakby to było u niej na garnuszku.

Ja od początku chciałam mieszkać na swoim, bez teściów i rodziców, bo nie ma to jak przyjść do domu odpocząć, a wiadomo, że jak jest ktoś inny to człowiek się tak nie zrelaksuje. No i mam co chciałam, teraz mieszkamy w innym mieście i kiedy potrzebuje pomocy muszę liczyć tylko na siebie, ale z drugiej strony nikt mi głowy nie suszy, wszystko jest tak jak chce - oczywiście mąż i dzieci mają inne zdanie na ten temat, ale przynajmniej kuchnia jest moja Ale mimo wszystko nie chciałabym mieszkać z rodzicami moimi ani męża.

mieszkaliśmy z moimi rodzicami kilka lat i nigdy się nie wtrącali a teraz mieszkamy na swoim i tez jest dobrze, ale u siebie to u siebie, teścicha :slight_smile: czasem skomentuje jak odwiedza nas co tydzień ze moze małemu zimno i owija go w koc a mnie wtedy krew zalewa bo dziecka się nie przegrzewa ale cóż jakoś trzeba wytrzymać dla dobra sprawy:)

My mieszkamy sami w domu moich przyszłych teściów, którzy wyemigrowali zagranicę (póki co, nie śpieszno im wracać).

Relacje są mizerne ze względu na to, iż widujemy się tylko na skype i raz/dwa do roku są w Polsce, gdzie w tym czasie mieszkają z Nami.

Teraz właśnie przylatują, gdy ja będę rodzić i… Troszkę mi to nie na rękę… Wolałabym, gdy wrócę ze szpitala zająć się Maluszkiem, odpocząć po porodzie i szpitalu (nie cierpie szpitali i pobyt tam to dla mnie ogromny stres) niż troszkę nad nimi naskakiwać, choć wiem, że wtedy również mogę na nich liczyć…

Z moimi rodzicami relację też są liche ale wiążę się to z tym, że wyprowadziłam się już z domu mając 16 lat a do tego mój partner nie cierpi mojej mamy…