Mam doła pomocy

Sylwia, ale jesteś zakręcona! Najmłodsza ma się dobrze, to 9-latka załapała kleszcza. W czwartek czeka nas jeszcze szczepienie małej, to atrakcji będzie co nie miara. Do tego muszę jechać do przychodni na drugi koniec miasta autobusem (jakieś 40 minut) bo samochód w naprawie. Już mam przed oczami ten cyrk w komunikacji miejskiej - ja i moje trzy córki (bo najstarszą tez zabieram do pomocy). Brzmi to jak tytuł jakiejś powieści lub komedii, ale dla mnie to będzie horror. Jak przeżyję, to zdam Ci relację.

Ja ostatnio widziałam na osiedlu młodą dziewczynę w zaawansowanej ciąży z papierosem buzi. Stała na parkingu, koło niej w chodziku dziewczynka może 10- 11 miesięczna i chyba tatuś dziecka i dziadek, wszyscy z papierosami, dmuchali na dziecko. Myślałam, że mnie trafi, posłałam im mordercze spojrzenie, do tego ostentacyjnie odwracałam się kilka razy i patrzyłam na nich. Pewnie wzięli mnie za wariatkę, ale nie ruszyło ich to, dalej stali spokojnie i palili.

Kochana ja to już Ci współczuje tej wuprawy ja sobie takiego wypadu z moją jedną trzylatką a ty będziesz musiała poskromić to wszystko sama matko boska mnie to na sama myśl by już głowa bolała tydzień przed :slight_smile: ale trzymam za Ciebie kciuki kochana jak będziesz po badaniach to oczywiście daj znać co i jak (no i oczywiście jak ci mineła podróż) a tak swoją drogą to te samochody nie mają się kiedy psóć co

0202oliwcia i jak u Ciebie samopoczucie? Psychicznie troszkę lepiej?
Jakie badania robiłaś? Wszystko masz w normie?
A Twój mąż nie chce już próbować po raz kolejny?

Ja robiłam po poronieniu TSH,żelazo,morfologie całą i sód.Wszystko mam w normie.
Jedynie muszę wyleczyć torbiel którą mam przy prawym jajniku.Nie wiadomo czy to była też jej wina że poroniłam.
Ostatnio też mam ogromną chęć na 2 dziecko ale jak na razie przez 3 miesiące czeka mnie kuracja Duphastonem…Mam nadzieję że to pomoże…

Darka wszystkie badania jakie do tej pory robiłam miedzy innymi cała morfologia antykoagulant tocznia i cos tam jeszcze nawet nazwy już nie pamiętam wszystkie wyszły ok czyli jak na tą chwilę i ja jestem ok na ta chwilę nic więcej nie robiłam nie cisne na to bo uważam że trzeba na spokojnie do tego podejść samopoczucie lepiej bo mam nowy cel którego się kurczowo trzymam :slight_smile: przez te wszystkie poronienia dużo przytyłam i teraz jestem w trakcie odchudzania :slight_smile:
Co do męża eh no sama już nie wiem on chyba po prostu jest tym zmęczony niby mówi że chce ale on myślał że wszystko pójdzie jak z płatka i nie będzie problemów a gdy one sie pojawiły to on nie wie co ma robić

Mam nadzieje że duphaston ci pomoże ja brałam go tak jak lekarz mi zalecił czyli od razu jak się zorientowałam że jestem w ciąży po dwie tabletki dziennie i niestety to nic nie pomogło

0202oliwcia a ginekologicznie masz wszystko ok?
Też słyszałam że waga ma duże znaczenie.Jak jest duuuuża nadwaga wtedy może być problem z utrzymaniem ciąży ale nie jest to do końca potwierdzone.
A myślałaś o badaniach pod kątem przyswajania kwasu foliowego? Takie badanie 300zł kosztuje.Ja zastanawiałam się nad tym ale troszkę za drogie to jest…jednak jak zacznę brać Duphaston to i kwas foliowy będę łykać ale w bardziej przyswajalnej formie.
A facetów nigdy nie można rozgryźć…Mój mąż niby widzę że by chciał ale przez pracę strasznie jest nerwowy i widzę że ma wątpliwości…Mam wrażenie że u nas też tak mąż myślał że zajdę w 2 ciążę i będzie wszystko ok.Posiedzę znowu koło 2lat w domu…ale niestety…
A Duphaston jadłaś rano i wieczór? czy od razu 2 tabletki? Mi lekarz nie powiedział tylko że 2 tabl dziennie przez 10dni od 15dc i tyle…

Ja brałam rano i wieczorem po jednej tabletce i niestety nic to nie dało jak już poroniłam po raz kolejny to lekarz kazał mi odstawić według gin to ginekologiczne ze mną jest wszystko ok co do wagi to też mnie to zastanawia czy nie jest to przyczyną dlatego też zaczełam się odchudzać między innymi ze względu na to no i oczywiście na poprawę samopoczucia i w ogóle mam 162 cm 26 lat a moja waga 1/07 to 78,5 kg więc dużo za dużo teraz mam 71,9 kg i walcze dalej

W takim razie też będę jadła rano i wieczorem. Mam nadzieję że zniknie mi ta uciążliwa torbiel.
A co do wagi… każdy ma inną budowę i inaczej też człowiek wygląda :wink:
Ja siedząc w domu przytyłam 3kg…ale szybko je zrzucę bo w pracy nie ma czasu jeść…czas goni a pracy nie ubywa :wink:
Aktualnie ważę 67kg…i tak o wiele za dużo…Moim marzeniem zawsze było 60kg ważyć ale to chyba nierealne…
A psychicznie jak tam u Ciebie samopoczucie?

a no niestety ostatnio to różnie teraz większość koleżanek w ciąży nawet moja przyjaciółka taka najbliższa która ma termin porodu na 1 luty gdzie ja miałam na 20 luty i jak tak patrze na jej rosnący brzuszek to mi przykro ale co zrobić

U mnie też ostatnio gorsze dni.Ciągle popłakuję…rozmyślam…
W pracy też moja dobra koleżanka w ciąży.Pracuje do końca tygodnia…Przykro mi że znowu nie będę miała z kim pogadać…A ja miałabym termin na 16 stycznia :frowning: brzuchy rosną u dziewczyn a u mnie ból zamiast opadać jest większy…mam takie wrażenie… :frowning: jutro kolejna wizyta u psychologa…łzy pewnie popłyną…jak dzisiaj w pracy…

Dziewczyny tak czytam Wasze wpisy i czuję w nich tyle bólu, rozpaczy i ogromnej niesprawiedliwości ale widać, że nawet tutaj potrafimy się wesprzeć i podtrzymać na duchu…nie załamujcie się tylko walczcie i pokazujcie jakie jesteście silne i że zrobicie wszystko aby było lepiej tj. ćwiczenia czy wizyty u psychologa bo to podbudowuje Wasze samopoczucie które przy takiej tragedii musi być dobrze podbudowane aby na waszych buźkach zagościł uśmiech i w domach szczęście.

Nie porównujcie się do koleżanek czy innych kobiet które otaczają Was w okół bo jesteście wyjątkowe i nie ma drugich takich jak Wy wiec nie ma powodów do tego aby myśleć o innych…mam nadzieję, ze Wasze marzenia się spełnią i będziecie znów pełne szczęścia i poczucia spełnienia.

iwona886 u mnie minęło już 2 miesiące a mam wrażenie że było to wczoraj…Życie jest okropnie niesprawiedliwe…ma tyle bólu w sobie i zawiści…czasem mam już go dość…ale mam synka i męża…gdyby nie oni…nie wiem czy pisałabym tutaj z Wami…wiem że to okrutne ale tak to jest i czuje na dzień dzisiejszy.
Każdego dnia walczę ze złymi myślami i łzami ale czasem nie daję rady…lecą same…

Czasem ciężko nie porównywać się do kogoś…zwłaszcza że u kogoś dziecko rozwija się pod sercem a u mnie np pustka…mam myśli że jestem beznadziejna bo tak się stało.To tak strasznie boli…

Darka teraz wiele kobiet traci swoje dzieci na wczesnych etapach ciazy niestety takie czasy nas nastaly ze wszystko napedzane jest chemia.
Ja o sobie tez tak myslalam po stracie i ciagle mysle w terazniejszej ciazy bo mam wiecznie jakies problemy. Mysle ze ciaza to dla mojego organizmu zbyt duzy wysilek i dlatego tak sie dzieje.

Jeszcze nadejda te lepsze dni a teraz masz dla kogo zyc;) masz rodzine ktora ciebie potrzebuje i twojego uśmiechu.

To najgorsze co możecie myśleć…JESTEŚCIE CUDOWNE I BARDZO WARTOŚCIOWE…to, że przytrafiło się Wam coś takiego to tylko potwierdza fakt, że Bóg tak chciał bo kto inny by tego nie przetrwał…wierzcie w siebie każdego dnia i patrzcie w przyszłość bo to teraz jest najważniejsze…

Pamela.Mokra no właśnie ta chemia w jedzeniu jest przerażająca…A w dzisiejszych czasach to poronienia na wczesnym etapie ciąży to 70-80% do 13 tygodnia…
Mnie rozmyślenia o tej ciąży przerażają już…Jakie czasem myśli przychodzą do głowy…A co się dzieje dokładnie u Ciebie w ciąży?
Cały czas czekam na te lepsze dni… Czasem sił już brak na to wszystko…
Dzisiaj wyłam u psychologa…aż wstyd się do tego przyznać…

Darka dobrze, że byłaś widocznie tego potrzebujesz i nie jest to powód do wstydu. Przesyłam uściski !

Dziewczynki jesteście świetne za co Wam bardzo dziękuje gdzie jak gdzie ale tu można się wygadać i uzyskać w zamian wsparcie i zrozumienie

Oliwcia dziewczyny piszące tutaj są bardzo wspaniałe i potrafią podtrzymać na duchu… po to tutaj jesteśmy aby się wspierać i dzielić radościami i smutkami :slight_smile:

Pozdrawiam

Iwonka wiem kochana i za to wam bardzo dziękuje wszystkim na raz i oczywiście każdej z osobna buziaki dla was za to :slight_smile:

Oliwka uściski ode mnie ;*

iwona886 przyznam szczerze że czasem jak mnie dołuje taki smutek to lubię sobie poczytać stare sms czy inne wspomnienia.Popłakać wylać tyle łez ile potrzebuję i jest mi lżej wtedy.Oczywiście do następnego razu…
Momentami bałam się płakać u psychologa ale potem już wrzuciłam na luz i się tego nie wstydziłam…Jedynie wczoraj jak myślałam że jest już lepiej,dużo lepiej ale jednak łzy popłynęły…

Bardzo się cieszę że jest tyle życzliwych osób na tym forum i można na Was polegać drogie koleżanki… bez Was byłoby to wszystko nie do przejścia.A jednak czas umyka i żyję się dalej chociaż jest bardzo ciężko…