Olga zazdrszczę Ci tego swobodnego oddechu, ja niestety miałam katar, który mi to troszkę uniemożliwiał i takie oddychanie bardziej mi przeszkadzało niż pomagało…
Ja starałam się skupiać na tych oddechach ,ale ból nieraz był tak silny ,że się nie dało na nich skupić. Nie krzyczałam ,ale czasem zdarzyło mi się jęknąć to położna z krzywą miną mi powiedziała ,że nie muszą mnie wszyscy słyszeć Głupio jeszcze pytała czy tak mnie to boli … ale ,żeby coś ulżyć to nie. Nie miałam żadnego znieczulenia, bo do 9 cm rozwarcia leżałam na sali przedporodowej ,bo położna twierdziła ,że do porodu daleko. Potem musiałam biegiem na nogach na porodówkę. No fakt… może i ten krzyk nieraz nie jest potrzebny ,ale widocznie nie zawsze da się go powstrzymać i uważam ,że uwagi ze strony położnej są niepotrzebne.
Jak mi położna powiedziała, że mam swobodnie oddychać, to ze stresu i bólu robiłam to tak szybko, że zaczęłam mieć mrówki w rękach i słabo mi się robiło. Położna kazała mi wtedy zwolnić oddech i robić to powoli.
Ja miałam CC więc nie krzyczałam Ale rodziło w tym czasie jeszcze kilka dziewczyn i większość krzyczała .Więc u nas było wolno i jedna dziewczyna z którą mówiłam to powiedziała ze sprawiło jej to ulgę ale przez to szybko się zmęczyła .Więc chyba lepiej nie krzyczeć a tą siłę przenieść na parcie to łatwiej pójdzie
Oj ja krzyczałam cały oddział położniczy mnie słyszał a przed porodem się zastanawiałam z partnerem czy będę krzyczeć bo normalnie to nie potrafię krzyczeć najwyżej podnoszę głos
Ja nie krzyczalam, raczej w sobie wszystko trzymalam. Ale sa kobiety ktore krzycza i to jest kazdego indywudualna sprawa w jaki sposob bedzie mu lrpiej przrjsc przez te bolesne slurcze.
pamiętam jak dziś , leżałam na patologii na wprost wjazdu do porodówki, każdej nocy nie spałam dziewczyny krzyczały strasznie. A jak już byłam na porodówce, obok mnie rodziła dziewczyna, co krzyknęła to ją tak ustawiały te położne, że jej nic to nie da, że ma ich słuchać i nie krzyczeć tylko przeć. Ja tam przy pierwszym porodzie się niezbyt wydzierałam, bo się bałam tak szybko wszystko szło.
podczas skurczy raczej nie krzyczałam, raczej wypsnęło mi się jakieś przekleństwo, a to bardzo raziło położną i zostałam upomniana (delikatnie mówiąc), na pewno głośniej (nie wiem, czy to był krzyk) powtarzałam, że mnie boli na sali podczas cc. Naprawdę strasznie bolało, więc mnie całkowicie uśpili. Później okazało się, że ten ból to prawdopodobnie była pękająca macica
Mnie położna upomniała jak sobie tylko jękłam A zostawili mnie ze skurczami co minutę w sali przedporodowej i zadowolone. Zła byłam na siebie ,że jeszcze przeprosiłam położną za to ,że sobie raz czy dwa jękłam. Przecież mam takie prawo! Tylko ,że wtedy o tym nie myślałam. Ból również był okropny od krzyża… nic więc dziwnego ,że ledwo to znosiłam. To raczej jej powinno być wstyd ,że mnie nie zbyt dobrze tam traktowała.
ja o zgode nie pytałam;) krzyk pomaga wyładować złe emocje.jeslimasz ochote akurat krzyczec to krzycz;) byle by ulżyło troszkę
Ja nie wiem, jak mozna rodzaca upominac ze ma nie krzyczec ja tylko przy wypychaniu malego sie darlam,ale raczej ze mi pomagalo go wypchac niz przeszkadzalo, moje krzyki dlugo nie trwapy, zaraz zastapil je placz malego
ale bylo tak,ze jedna dziewczyna krzyczala caly wieczor i pol nocy… Ja to musialo zmeczyc bo pozniej mowili,ze nie ma sily przec… Ja uwazam ze jak jest potrzeba to mozna sie pruc ile wlezie
ja krzyczałam bardzo, oj bardzo. nie wiem, czy porównywalnie do innych kobiet, nie uczestniczyłam w innym porodzie. wiem tylko, że mój mąż przez całą noc po porodzie miał migrenę
na szczęście nie musiałam wrzeszczeć długo. na porodówkę pojechałam dopiero przy 4 cm rozwarcia, wolałam poleżeć w wannie w domu przecież miałam rodzić kilkanaście godzin, pierworódka, dziecko całkiem duże choć przed terminem, no, szykowałam się na długi poród, ciastka sobie jeszcze poszłam kupić. między izbą przyjęć a własną salą porodową w ciągu jakichś 45 min rozwarłam się do 8 cm, znowu weszłam do wanny, a potem blisko 2 godziny parłam, no i ten czas parcia wrzeszczałam, wcześniej nawet nie pisnęłam). miałam skurcze co chwilę, praktycznie zero przerwy między nimi, położna cały czas mi mówiła, że jestem bardzo biedna, że nie mogę odpocząć, i że jeszcze nie widziała tak szybko rodzącej pierworódki. od wejścia na IP do zszycia trwało to 3 godziny. krzyczałam, dwa razy mi się przeklęło, ale cicho, pod nosem i jeszcze przeprosiłam
położna, która zabrania przeżywania porodu tak, jak chce kobieta, to rzeźnik, nie położna. ja trafiłam na cudowną kobietę, jeśli miałabym rodzić jeszcze raz to tylko i wyłącznie z nią. taka położna to prawdziwy skarb wart wszystkich pieniędzy.
Ja to Wam powiem,że nie rodziłam jeszcze,ale wydaje mi się,że krzyk nic nie daje,a jeszcze bardziej meczy! chociaż to wszystko zależy od charakteru kobiety ja jestem taka mądra,bo mnie jeszcze to nie spotkało! rodzę dopiero za dwa miesiące,ale mój mąż się śmieje,że będzie przy porodzie przy mnie,żebym lekarza nie skopała
hahahah… nie wiem,jak to będzie i spodziewam sie,że dowiem się dopiero momencie,kiedy doświadczę tego bólu
ale póki co pełen pozytyw
Jeszcze wszystko przede mną, ale uważam że krzyczenie to zbędny wydatek energetyczny dla organizmu, lepiej chyba spożytkować tę energię na przykład na efektywniejsze parcie, aczkolwiek każda kobieta ma inny próg bólu, więc to zależy od organizmu.
Każda kobieta przeżywa poród po swojemu, ja nie krzyczałam, ale gdy rodziłam 3 miesiące temu słyszałam dziewczynę z porodówki na drugim końcu całego oddziału, gdzie ja leżałam. Wielu kobietom krzyk pomaga rozładować napięcie i stres, a moim zdaniem położne nie powinny uspokajać, bo to jest naturalna reakcja organizmu na ból i strach. Krzyk nie pomaga jedynie w ostatniej fazie porodu, bo wtedy trzeba się skupić na parciu, żeby dzidziuś przyszedł na świat jak najszybciej
Ja to akurat miałam paskudną położną…krzyczeć zbytnio nie krzyczałam, ale jak już byliśmy na finiszu to ją nie chcący kopnęłam…jak otrzeźwiałam to aż mi głupio było i ją przepraszałam.
Każdy na swój sposób przeżywa poród, jedne krzyczą, jedne się wyrywają inne przeklinają. Najważniejsze to słuchać poleceń położnej.
Pomaga i to jak Mi krzyk pomógł. Nikt nie próbował mnie wyciszać. Ja krzyczałam ciągle, że mnie boli
Mi krzyk pomagał jak miałam bolesne skurcze. A W fazie parcia nie należy krzyczeć. Wtdey trzeba się wziąć w garść i przeć, uważnie słuchać poleceń położnych. Mi położne bardzo pomogły:) Jestem im wdzięczna:)
Kasik Kopnęłaś położna aż zaśmiałam się w głos
Dziewczyny,
szukałam podobnego wątku na wszystkie sposoby i nic nie udało mi się znaleźć… więc zakładam nowy… w razie czego naprostujcie mnie
Wczoraj spotkałam się z koleżanką, której siostra niedawno rodziła i to w szpitalu, w którym niedługo ja będę rodzić. Poród odbierała jej położna z lekarzem. Podczas parcia i skurczy zaczęła krzyczeć jednak położna ją za to skarciła i powiedziała, że może płakać ale nie krzyczeć…
Kurcze boje się, że w razie czego nie będę mogła krzyknąć… ;/
Tosiuleczka, ja urodziłam w 5 skurczach. Urodziłabym w 3 gdyby nie krzyk właśnie. Położna nie zabroniła mi krzyczeć ale szybciutko wytłumaczyła, że tyle pracy wkładam w krzyk, że nie prę tak mocno jakbym mogła. Przy następnym skurczu już nie krzyczałam tylko zamknęłam usta i choć próbowałam krzyczeć to tą siłą napierałam na macicę i tak mój synek się urodził.
Myślę, że w większości przypadków położna chce dla nas dobrze i może właśnie wcale nie chodziło jej o to, że nie wolno czy, że jej się nie podoba albo że dziecku zaszkodzisz tylko raczej nie krzycząc albo krzycząc odpowiednio pomożesz maluszkowi przyjść na świat.
Aż sobie wspominam poród i łezki mam ze wzruszenia - ja miałam tak przyjemny, że mogę być żywą reklamą zachęcającą do porodów
Ja nie krzyczałam ale dziewczyna obok sali krzyczała strasznie że położna zła była … U mnie poród odbył się szybko i nie miałam czasu na krzyki z resztą powiedziałam sobie że nie będę krzyczeć za to męża lekko ugryzłam w rękę ponieważ mnie wkurzył gadką