Krzyk na porodówce

Czy pozwolono Wam się wykrzyczeć na porodówce, czy może położne próbowały Was stonować?

Myślicie, że krzyk pomaga?

Hej Samantka , akurat ja nie krzyczałam ale podczas pierwszego porodu w sali obok lezała dziewczyna która strasznie krzyczała, i gdyby to było tylko krzyki pewnie wszystko byłoby ok, ale ona strasznie bluzgała i wiem że położna ciągle ją uciszała. Myślę że krzyk takiej sytuacji może bardzo pomóc , pozwala na pewno w ten sposób walczyć a bolem.

Ja jestem zdania, że każda kobieta inaczej znosi ból porodowy jedna krzyczy, druga potrzebuje ciszy, a jeszcze inna śpiewa piosenki, a kolejna zaś musi ściskać jakiś przedmiot. Nie ma jednego sposobu na złagodzenie bólu dla wszystkich rodzący. Ja przyznam się, że krzyczałam, może nie głośno ale z tego co pamiętam to były krzyki, nawet położna powiedziała, że mogę krzyczeć jeśli mi to pomoże. Bardzie z tym wyciszaniem to słyszałam, że partnerzy potrafią powiedzieć do swojej partnerki, żeby nie robiła wiochy i nie krzyczała. Mój mąż był zupełnie inny i sam mi mówił, że mam krzyczeć. Są też kobiety które strasznie przeklinają tak jak pisała Mraczek no i to już troszkę jest nie miłe dla innych i wtedy faktycznie położne uciszają. Wszystko jest dla ludzi i jeżeli krzyki pomagają rodzącej kobiecie to dlaczego miałaby tego nie wykorzystać?

oczywiście że krzyk pomaga wiele położnych jest nawet za tym aby pacjentka pokrzykiwała lub krzyczała jeśli jej to pomaga to i pomaga nam położnym!

Krzyk nie pomaga a przeszkadza. Podczas porodu trzeba przec czyli wciskać powietrze do środka by pomoc dziecku sie urodzić a krzykiem aby spowalnimy akcje porodową. Tak nas uczono na szkole rodzenia. Ja nie krzyczałem i dzięki temu po 4 partiach urodził sie syn szybko i sprawnie :wink:

Równierz jeste zdania że krzyk przeszkadza :slight_smile:

Moim zdaniem przeszkadza, zamiast koncentrować się na parciu to traci się siły krzycząc. Nawet położna w szkole rodzenia mówiła, że nie warto. Chociaż wiem, że są osoby, którym to pomaga, podobno. Ja wyszłam z założenia, że ból porodowy nie może być aż tak straszny skoro kobiety zazwyczaj decydują się na kolejne dzieci.

Ja nie krzyczałam wcale, ale do bólu jestem przyzwyczajona. Zrozumie mnie ten, kto ma migreny, to potrafi mnie wyciąć z życia nawet na 3 dni i wierzcie mi, boli bardziej niż poród. Druga rzecz jaka mi przyszła do głowy jak już to wszystko było za mną i mogłam na całe 9 miesięcy spojrzeć z perspektywy czasu - lepszy jest poród niż cała ciąża. W zasadzie mogłabym rodzić co miesiąc, ale jak pomyślę, że chcąc mieć drugie dziecko znów muszę 9 miesięcy się męczyć to sama nie wiem co robić. Pewnie zacisnę zęby i przetrwam ciążę.

Jednemu krzyk pomoga drugiemu przeszkadza ja uważam że jeśli komuś to daje ulge to czemu ma nie krzyczeć.
Ja osobiście troche krzyczałam ale bardziej skupiałam się na oddechu i parciu.

ja się trochę nasłuchałam krzyku radzących kobiet
bo zanim urodziłam córeczkę to leżałam trzy razy na wywołaniu porodu
i każda kobieta krzyczała widocznie to przynosi ulgę rodzącym
ja też krzyczałam
położne chyba nie lubią jak kobieta krzyczy

Ja z własnego doświadczenia powiadam, ze mi krzyk pomagał jednak nie w fazie parcia a jedynie w fazie kiedy miałam mocne skurcze tóż przed ostatnim etapem porodowym.
Położna zaglądała rzadko a może czesto tylko mi się tak wówczas wydawało, skurcze były dosyć silne kiedy zaczęłam krzyczeć momentalnie z siłą głosu ból stawał się mniejszy, kiedy pr5zyszedł lekarz wraz z położną, okazało się ze mam bóle parte, zdziwieni kazali mi się położyć na fotelu (myślę że, gdyby przyszli pół godziny później mogłoby być za późno)
Bóle parte były dla mnie chyba mniej silne, albo ja już tak bardzo chciałam zobaczyć małą, że o krzyku zapomniałam a skupiłam się na porodzie;)

Mi przy akcji nic nie mowili o krzyku bo to robilam. Bylo to nie swiadome ale bardzo pomoglo mi, gorzej bylo z mezem ktory trzymal mnie za reke. Od tego krzyku bolaly go uszy

No ja uważam ,że każda kobieta przechodzi to inaczej. Jedna ma potrzebę by się wykrzyczeć - inna nie. Jednak wydaje mi się ,że traci się przez to wiele energii. Dobrze jest się skupić na oddechach i próbach rozluźnienia ,bo to pomaga w porodzie :wink: Sprawniej on wtedy przebiega :wink: Ale wiadomo ,że ból czasem jest tak silny ,że ciężko się “rozluźnić”. Tego jednak uczono mnie w szkole rodzenia :wink: Dobre nastawienie ,wielkie skupienie i będzie lepiej :wink:

Ja krzyczałam, bo mnie bardzo bolało… Skurczę miałam już co minutę a rozwarcia wcale - skurcze wywoływane chyba tylko po to bym się namęczyła, bo wybawieniem dla mnie było cc.

Położne mnie uciszały, mówiły, że przestraszę inne rodzące… Gdy już płakałam (tzn. ryczałam) to ani słowem się nie odezwały. Mój partner na początku mówił bym była ciszej ale potem to on zwracał uwagę położnym by mnie nie uciszały tylko pomogły…

Oj jakie ja krzyki słyszałam na porodówce normalnie masakra hehe.Jakby dziewczynę ze skóry obdzierali…Położne to chciały ją udusić,ja sama gdyby nie to że miałam główkę między nogami to poszła bym i bym jej donazywała.Po kilku godzinach nienormalnie głośnego krzyku byłam tą dziewczyną tak zmęczona,że szok.Jak kazano jej przeć to dmuchała ustami bo była tym wrzaskiem już tak wymęczona.Ja nie krzyczałam bo nie miałam takiej potrzeby.kilka razy może jękłam.Podczas bardzo bolesnych skurczów skupiłam się na oddychaniu.Położna mówiła,ze zazwyczaj jak kobiety tak strasznie krzyczą to nie mają siły potem by przeć i w końcówce to one krzyczą na rodzącą by się opanowała i skupiła na parciu.

A mnie mówiono, że jeśli pacjentka chce, to może krzyczeć, śpiewać, sapać, cokolwiek co tylko pomoże jej w porodzie. Szkoda tylko, że większość kobiet krzyczy nie tak jak powinna (bo zaciska przeponę), a przy okazji wyzywa Bogu ducha winnych ludzi.

NIestety niektóre kobiety nie potrafią w takiej chwili trzymać języka za zębami i faktycznie wykrzykuje co im Alina na język przyniesie.
Ja bardziej krzyczałam jeszcze przed parciem, tak jak Anitka w chwili mocnych skurczy, ale to nie był krzyk nie wiadomo jaki. A jeśli chodzi o 3 fazę to chyba nie było tak źle bo szybko poszło. Oddychać i tak mi było ciężko bo miałam straszny katar.

Czasem głośny krzyk ułatwia wielką pracę jaką musi pokonać kobieta na porodówce. Jeżeli rodząca ma taką potrzebę nikt jej tego nie powinien zabronić.

Ja nie krzyczałam rodząc, ani trochę :wink: Słyszałam jakieś pojedyncze krzyki z sal obok, ale nie były nie wiadomo jak głośne, bo ściany były wyciszane. Na korytarzu można było słyszeć więcej :stuck_out_tongue:

Temu własnie powinny być osobne pokoje do porodów,a nie jedna duża sala oddzielona tylko ścianami,wtedy kobieta mogła by sobie krzyczeć do woli nie przeszkadzając innym rodzącym.Wejście ma każdy oddzielne,nikt się na wzajem nie widzi ale jak by nie było to jest jedna sala i wszystko słychać.U nas są pojedyncze pokoje do porodu z wannami,ale tylko dwa, miałam okazję w takim rodzić pierwszą córkę.Drugim razem jednak trafiłam na dużą salę porodową i co się nasłuchałam to moje.Dobrze,że rodziłam drugie dziecko bo bym chyba uciekła:)Szczególnie ta jedna dziewczyna mi dała w tyłek,to było nie do wytrzymania nie dziwię się,że położne miały jej też dość pierwszy raz slyszałam takie rzeczy hehe.

W szpitalu, w którym rodziłam były tylko osobne sale. Nie ma wspólnej, przedzielonej parawanami :wink: