Wczoraj zaczelismy rozmawiac ze sobą…nie pamietam kiedy rozmawialismy o naszych problemach…powiedziałam mężowi, że musimy cos zrobic żeby było lepiej
zaczelismy po 21 i była 23:30 i my dalej gadali zamiast iść spac…W końcu mąż do 2 nie spał bo tak długo gadaliśmy, a jak rano wstal to mega nie wyspany…
Sam mi powiedział że przez syncia nie mamy czasu dla siebie samych chcemy cos zmienic,poprawic…nie wiem czy nie zaczniemy chodzic do kosciola… moze tego nam brakuje…takiego wsparcia od góry, chociaz zawiodlam sie na Bogu…ale mąż mówił że nie ma co o tym tak myśleć…biologia tez swoje zrobiła.
No i powiedział mi że on tez przezył ale nie pokazuje tego…chce uciec od tych mysli…Powiedział mi że jak patrzy na moja smutna twarz to mu źle bo widzi że cierpie…mówiłam mu żeby sie nie zamykał i mówił o tym co czuje,może będę potrafiła mu pomóc…Chciałam tylko wiedziec co o tym mysli wszystkim…uznalismy że potrzebujemy czasu przynajmniej 3 miesiace na odpoczynek po tej tragedii z naszym maleństwem…Szkoda że nie powiedział mi tego wczesniej tak normalnie…
Ponoc moje oczy wygladaja jak “na haju” ciagle smutne i błyszczace od placzu…
Sam mi powiedzial że jakbysmy sie zdecydowali na kolejna ciaze to boi sie ze dziecko moze sie chore urodzic skoro poronienie mialo miejsce…
Powiedziałam mu ze musimy odpoczac,ochłonac…potem wrocimy do tego tematu,jak będziemy na to gotowi…
Mamy inne jeszcze tematy ktore tez sa wazne…
Mąż nawiazał tez że jakos oddalismy sie od siebie pomimo bycia razem,ale musimy to naprawic i byc silniejsi,bo sie kochamy…
Nareszcie sie otworzył zawsze miałam wrazenie że nie chce ze mna rozmawiac…
wczoraj wyłam strasznie…ciągle mi się przypomniał dzień zabiegu łzy się lały potokiem, oczy mi puchły…wyglądałam okropnie…Jedyny plus że mogliśmy wczoraj pojechać na lody i było fantastycznie… chociaż na chwile przestałam o tym myśleć…
Za 3 miesiące mamy wrócić do tego tematu z posiadaniem więcej dzieci,teraz to za wcześniej.Czas będzie lepszym lekarstwem…
Darka, dobrze, że udało się Wam porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Czas na pewno działa na Waszą korzyść. Postarajcie się z mężem o jakieś wspólne rytuały (np. wspólna kolacja przy świecach w każda sobotę, bez telewizji, internetu, itp. , albo wspólne co niedzielne wyjścia na spacery tylko we dwoje, itp. ). coś, co zbliży Was do siebie i pozwoli z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Dobrze, że wczoraj podczas wyjazdu na lody Twoje myśli oddaliły się od bolesnych wydarzeń, może wkrótce częściej zaczniesz myśleć o przyszłości, o tym, że na pewno czeka cię w życiu jeszcze wiele szczęścia.
Piszesz, że mąż boi się, że przez poronienie następne dziecko może urodzić się chore. To nie tak, zależy to od przyczyny poronienia. Moja kuzynka dwie ciąże poroniła , a potem urodziła 2 zdrowych chłopców, żona kuzyna straciła 4 dzieci (każde w 20 tc) , a potem urodziła syna i córeczkę. Jeżeli mąż ma obawy, to wspólnie udajcie się do lekarza, którego bardzo sobie chwaliłaś. Porozmawiajcie o swoich obawach, a lekarz na pewno udzieli Wam niezbędnych informacji.
Trzymaj się i bądź dobrej myśli, jeszcze na pewno szczęście uśmiechnie się do Twojej rodziny.
Darka super, że tak od serca porozmawialiscie. Powiem Ci, że jestem osobą wierzaca, więc uważam, że kościół, a raczej Bóg dobrze Wam zrobi. Super, że doszliscie do wniosku, że musicie się z mężem do siebie zbliżyć. Dzieci nie powinny rozdzielac tylko łączyć. My z mezem, pewnie jak typowa rodzina, mamy mnóstwo obowiązków. Praca, dziecko, dom, ciąża, zdrowie… mimo tego nawalu roboty każdego wieczora znajdujemy chwilkę na rozmowę, przytulanie. Nie pamiętam kiedy zasnelismy ostatnio bez czułości. Wiadomo, zmęczenie bierze górę, ale trzeba zawsze znaleźć siły żeby powiedzieć tej drugiej osobie jak bardzo się ja kocha. (Nie myśl, że jestem wylewna w uczuciach. O nie nie. Mąż mnie tego nauczył). Co sobotę robimy sobie wspólny wieczór. Synek spi, a my przy likierze/winku/piwie/teraz ja soczku, jakichś lakociach i szachach/kartach/kościach/filmie spędzamy miło czas. To naprawdę zbliża. Baaaardzo polecam. Do tego rozmowy, krótkie smsy jak jesteśmy osobno. I co dzień wrzucamy do skarbonki minimum 50 gr. W rocznicę slubu za uzbierana sumę jedziemy na wycieczkę na dwa dni. Tylko my. Bez dziecka. Też polecam.
Darka bardzo ciesze się, że porozmawiałaś szczerze z mężem, że on otworzył się przed Tobą i powiedział Ci jak on to wszystko przeżył i czemu zachowywał się tak a nie inaczej! Widzę, że teraz już będzie tylko lepiej ba rozmowa w związku zawsze jest jak lekarstwo…jak u mnie jest coś nie tak po rozmowie i wyjaśnieniu sobie wszystkiego jest tak “czysto, jasno i miło” wszystko wydaje się wtedy prostsze tym bardziej, że ta nasza druga połówka jest osobą która idzie z nami przez życie i chce wspólnego dobra.
Bóg na pewno rozjaśni wam drogę i pomoże przez to przejść…czasami można w takich chwilach zwątpić ale uważam, ze wszystko dzieje się po coś i Bóg właśnie pokazuje nam jak mamy sobie z tym radzić…oczywiście przez modlitwę. Wieżę, że mi w życiu pomaga na każdym kroku bez niego byłoby nam źle jestem tego pewna…
A takie wspólne wypady na pewno pomagają w relacjach damko męskich chociaż miały by być to tylko wyjścia na lody to już coś .
Powodzenia Wam życzę !
Darka najwazniejsze ze porozmawialiscie i wszystko sobie wyjasniliscie. Czasamj lepiej jesli nasze emocje wyrzucamy na zewnatrz niz je tlumimy w sobie. Wszystkiego dobrego Wam zycze.
Darka bardzo dobrze, że zaczęłaś rozmawiać ze swoim mężem. Cała rodzina może Cię wspierać - mama, tata, wujkowie, ciotki, ale mąż to mąż. On jakby nie było zawsze jest z Tobą, kocha Cię i będzie Cię wspierał, mimo że czasami się nie dogadujecie, czy oddalacie się od siebie. Ale jeśli to widzicie, to bardzo dobrze, bo możecie już coś z tym zrobić, a nie czekać na cud, na to, że “SAMO” się naprawi… Samo się nigdy nic nie zrobi, więc działajcie i zbliżajcie się, rozmawiajcie!
Na pocieszenie Ci powiem, że moja bratowa poroniła w grudniu 2015 r. Mój brat po tym się załamał i powiedział, że nie będzie więcej próbował(maja 7,5 letniego syna). Ale im przeszło i obecnie jest gdzieś w 8/9 tyg ciąży(nie wiem dokładnie) i zarówno ona, jak i dziecko ma się świetnie, także głowa do góry!
Szczerze mówiąc ja już nie pamiętałam kiedy tak ze sobą rozmawialiśmy.Było to dobre pare lat temu a nawet przed ślubem! A w tym roku minie już 5lat! Ten czas strasznie ucieka.Jesteśmy pochłonięci pracą,obowiązkami w domu,potem była ciąża,narodziny synka i już pochłonięcie domem do reszty…Wszystko się zmieniło.Kochamy się i to najważniejsze.Cieszymy się że mamy synka zdrowego,pełnego energii i pomysłów…Teraz już śpi więc mam chwilkę
Szkoda że wcześniej nie zaczęliśmy coś robić z tym wszystkim…Teraz jak wydarzyła się ta tragedia dla nas jak strata naszego drugiego maleństwa…zbliżyło nas to do siebie…
Dzisiaj nawet nie płakałam.Oczy mi odpoczęły w końcu…każdy dzień spuchnięte,bolące…a dzisiaj jakoś tak lepiej jest…Wiadomo że to nie rozwiązuje całkiem sytuacji na stałe ale chociaż 1 dzień mam oddechu…
Gdzieś ten okruszek jest koło mnie…czuję takie ciepło płynące…Mam nadzieję że będzie się nami dzielnie opiekował.
Mam nadzieję że 3 miesiące coś zmienią w nas…może coś w mężu pęknie i powie mi że jednak chce spróbować po raz kolejny…Wszystkie rzeczy mam schowane…jeśli faktycznie nie chciałby kolejnego dziecka od razu bym sprzedawała bo po co ma mi miejsce to zajmować…
AgnieszkaE-1976 a co do wyjść to za bardzo nie mamy za duży sytuacji na takie wypady we dwoje…od czasu do czasu teściowa zostanie z synkiem na jakiś czas (np.zakupy czy załatwienia w banku) a potem wracamy,żeby ją odciążyć… Jak zdecydujemy się na wyjścia do kościoła co niedzielę to też tą godzinkę będziemy mieć dla siebie jakby nie było,bo synek nie wytrzyma takiego czasu w skupieniu bez biegania i rozpraszania innych.
Może gdzieś tam czeka na nas szczęście…może to była taka lekcja dla nas szczerości żeby coś zrobić z własnym związkiem żeby było lepiej niż teraz jest.
U nas raczej na 80% było poronienie w związku z wadami genetycznymi płodu…chociaż tak do końca nie mamy tej pewności,zwłaszcza że 1 syna mamy zdrowego…
Czasem się zastanawiam gdzie zrobiłam błąd że się to stało…Też o tym myślałam że jak będę na kontroli u lekarza to zapytam go z ciekawości o to i co mi powie…
Dzięki za ciepłe słowa
Małgorzata__eL wiesz ja też jesteśmy wierzący ale do kościoła nie chodzimy bo parę razy zawiedliśmy się na księżach…i od tamtej pory nie bierzemy czynnego udziału w życiu kościoła… Gdyby nie ta tragedia pewnie dziękowałabym Bogu za kolejne maleństwo a tak…poczułam się jakby w ogóle nie był przy mnie,mimo wszystko…
Człowiek od nawału obowiązków i za dużo na głowie zapomina o siebie nawzajem a tak nie powinno być.Nie raz konam ze zmęczenia i zasypiam na siedząco…mąż też…Obowiązki potem namnażają się i człowiek to chce ogarnąć zamiast usiąść i się przytulić jak piszesz…a przecież takie drobne gesty dają tak wiele.
U nas za bardzo nie ma kto zostać z dzieckiem więc u nas wyjazd we dwoje to marzenie,bez dziecka oczywiście.
iwona886 dlatego byłam w szoku jak mąż mi powiedział co czuje…dopiero potem zrozumiałam że dusił to w sobie…
Zobaczymy czy Bóg nam to wynagrodzi…Oby był sprawiedliwy…Może faktycznie to poronienie było po COŚ dla nas żeby przejrzeć na oczy…
A na lodach była z nami też teściowa która zajęła się synkiem naszym a my mieliśmy chwilkę na rozmowe i popatrzenie sobie w oczy…
Lenka26 dokładnie tak zawsze byłam tego zdania ale mąż ma ciężki charakter i do niego ciężko trafić…Jednak coś w nim pękło i powiedział to co myśli…
magicznypazur nigdy bym nie pomyślała że aż takie oddalenie się od siebie może nas dotknąć…Wiadomo że człowiek nie codziennie ma siłe i taką energię na wyczerpującą rozmowę.Wiem że to będzie przychodzić falami,ale dobre i tyle…To i tak duży krok dla nas i naszego małżeństwa…
Mam ogromną nadzieję że mąż zmieni zdanie jeszcze i da nam szansę na kolejne maleństwo które tak pragnęłam…
Darka17772 wierzę, że każdy rodzi się na tym świecie w jakimś celu. Może to nienarodzone dzieciątko miało na celu zbliżyć Was z mężem na nowo. ??? Tragiczne i bolesne, ale może to Wam pisane było na górze? Może gdyby nie było komplikacji to wiadomo … drugie dziecko, jeszcze więcej obowiązków, jeszcze mniej czasu na męża i żonę? Może zanim będziecie mieć drugie upragnione dzieciątko musieliście się zbliżyć i na nowo odkryć siebie, może tym bardziej docenicie siebie na wzajem.
Dzisiaj nie płakałaś, to dobrze, z czasem takich dni będzie więcej.
A 3 miesiące to dużo czasu, na pewno po tym okresie gdy emocje już opadną na nowo porozmawiacie i podejmiecie wtedy decyzję. Teraz nie ma co planować,czy zarzekać się w jedną lub drugą stronę.
Darka cieszę się, że rozmawialiście, szczerze i tak od serca. Zarówno Tobie jak i mężowi zrobi to na pewno dobrze to zrobi. Zarówno dlatego, że zbliżyła Was rozmowa a dodatkowo dlatego, że we dwoje będzie Wam łatwiej dojść do siebie po tej tragedii. Razem będzie Wam prościej bo wiecie, że macie siebie nawzajem. Będziecie się wspierać i to jest najważniejsze.
Ja jestem osobą wierzącą i wiem, że Bóg Cię nie opuścił. Stało się tak ponieważ Bóg miał w tym jakiś cel. Może właśnie tak jak napisała Oliwia może miało Was to zbliżyć z mężem do siebie…Nie wiadomo…
Cieszę się, że dzisiaj nie płakałaś. Jest to dobry znak. Wiadomo, że nie zapomnisz ale będzie Ci łatwiej. Przecież masz dla kogo żyć masz męża i Synka.
Darka każdy dzień przyniesie Ci więcej siły i radości zobaczysz to sama z czasem…ciesze się, że jeden dzień nie płakałaś, niebawem będzie kolejny i kolejny
Pozdrawiam
Pozniej juz bedzie tylko lepiej. Ja mialam.o tyle dobrze ze po 2 tyg chorobowego wrocilam do pracy a ze.lubie swoja prace i mam.tam wielu znajomych to czulam sie dobrze i troszku zapomnialam. Najgorzej jak.musialam siedziec sama.w.domu. ale ty masz synka.masz dla kogo sie usmiechac i byc szczesliwa:) trzymaj sie cieplutko.
Dobrze robią takie rozmowy w małżeństwie. U nas jest podobnie od paru miesięcy klocilismy się na temat tesciowej (mamy męża) ja odpowiadałam zdawkowo a on upieral się przy swoim. Ostatnio wyjasnilismy sobie to dokładnie i atmosfera od razu lepsza…
W waszym wypadku rozmowa była konieczna bo dla każdego z was była to tragedia, ale musicie nie pokazywać tego ze względu na synka. A mąż zmieknie i na pewno będziecie jeszcze tulic swoje drugie maleństwo.
Darka a Ty planujesz wrócić do pracy ? jak jest z tym u Ciebie…oderwanie się od domowych codzienności pozwala nam wiele uleczyć, zapomnieć troszkę. porozmawiać z ludźmi to też jakiś sposób na powrót do normalnego (w miarę możliwości) życia.
Dzisiaj znowu mam gorszy dzień…znowu płakałam Tak mi źle…wszystko wraca…Dzisiaj dokładnie jest tydzień jak wyciągnęli ze mnie mojego okruszka
Tydzień minął a ja mam ciągle wrażenie że było to wczoraj…Ból nie mija mimo iż bywają dni bez płaczu.
W nocy miałam sny mojego ulubionego artysty co śpiewa…Posłuchałam go i troszkę mi lepiej…chciałabym się przytulić do niego…w najgorszym razie do męża Nie no brakuje mi ciepła…Mimo iż na dworze upał się szykuje…
Mąż ma dzisiaj rozkręcać łóżeczko…powiedziałam że mam nadzieję że jeszcze tutaj stanie…a mąż mi na to jak się odblokuję psychicznie albo jak będziemy oboje gotowi to pewnie tak…
Nie rozmawiamy na ten temat…nie wiem jakoś staram się unikać ten temat…sama nie jestem gotowa, bo to za szybko dla mnie i poza tym organizm musi mi dojść do siebie i hormony…Cykle się wyregulować i będzie lepiej.
Mam nadzieję że kiedyś jeszcze do nas zaświeci słońce i damy sobie szansę…
Jak na razie musimy pobyć razem i naładować się pozytywną energią…
W poniedziałek mąż ma urlop więc musimy żyć pełnym życiem…
Musimy go wykorzystać na maksa chociaż by musielibyśmy wziąć kredyt na to…tak bardzo człowiek tego potrzebuje…tego oderwania od wszystkiego…
Ja już byłam u dentysty na kontrole…Miałam 2 małe dziurki w szóstkach i mi je zrobiła na miejscu.Ta przyjemność kosztowała mnie 100 zł…a teraz mam ten okropny smak w ustach…bleee
oliwia1126 myślę że będziemy dłużej czekać niż tylko 3 miesiące,na pewno koło 5-6 miesięcy jak nie dłużej.Muszę odpocząć psychicznie i fizycznie od tego…Wierzę w to że po tym czasie mąż powie czego chce i czego oczekuje…
Kasia.S. bardzo się cieszę że mąż stoi po mojej stronie i mnie wspiera.Inaczej bym nie dała rady…
Chociaż nie ukrywam że dalej mam żal do Boga że tak mnie skrzywdził mimo że miał w tym jakiś cel…
iwona886 oby tej siły mi przybywało z dnia na dzień…
Planuję wrócić do pracy pod koniec sierpnia po tych 8tygodniach macierzyńskiego co przysługuje po poronieniu.My staramy się o akt zgonu…Muszę umówić się z koleżanką na plotki…ciekawe kiedy będzie mieć czas na spotkanie…
Pamela.Mokra ja bym nie dała rady po 2 tygodniach wrócić do pracy,dla mnie to za szybko…Zwłaszcza że u mnie w pracy wszyscy w koło by pytali czemu wróciłam itd nie ma u mnie życzliwych ludzi tylko sami wyjadacze.Miałam nadzieję że szybko tam nie będę musiała wrócić dla niestety rzeczywistość okazała się inna…
To prawda siedzę w domu sama do 15 ale mam tyle zaległej pracy że od rana coś robię.Muszę obiad zrobić,pranie i rutynowe prace w domu
k.Sepiolo czasem potrzebne takie rozmowy zwłaszcza z najbliższymi do wyjaśnienia podstawowych spraw rodzinnych…
Mam nadzieję że kiedyś przytulę swojego drugiego maluszka (Mikołaja albo Marikę)…
Darka u mnie w pracy byłoby podobnie, zaraz znaleźli by sie z glupimi komentarzami. Jak ja zaszłam w ciążę to od razu było że jestem głupia bo nie mam ślubu z facetem a pierwsze babcia bawi… Jakby głupi świstek był najważniejszy a jak ten ślub już wzięłam to nawet ich o tym nie poinformowalam zobaczyli tylko inne nazwisko na zwolnieniu
Zobaczysz za rok będzie to dla ciebie tylko wspomnienie, nie zapomnisz o tym ale nie będzie się z tym wiązać tyle emocji… Wspierajcie się nawzajem a będzie dobrze.
Ja ostatnio bylam u dentysty też z niewielką dziurką i skasowała ode mnie 150zł. Także u ciebie nie tak najgorzej.
U mnie w pracy tylko zaufane mi osoby wiedzialy o mojej ciazy i poronieniu. Dlatego jak wrocilam to kazdy myslal ze.poprostu bylam na zwyklym l4 bo poprostu chora bylam. Jak dla mnie to byla dobra decyzja o tak szybkim powrocie do pracy bo mialam wsparcie:)
Darka wyjazd dobrze wam zrobi spedzicie razem czas pozwiedzacie. Takie oderwanie sie od rzeczywistosci.
Darka to całkiem normalne, że to wszystko wraca bo to strata dziecka i nie da rady przejść tej żałoby bez łez rozpaczy i całkowicie Cię rozumiem…hormony też robią swoje i powodują zmiany nastroju. Organizm potrzebuje troszeczkę czasu na regenerację…
Na pewno przytulisz drugiego maluszka, małego Mikołajka lub malutką Marikę :*
Wczoraj odebrałam wyniki z badań genetycznych…poroniłam chłopczyka
Mój ukochany synuś odszedł ode mnie po ciuchutku - Mikołaj [*] 15.06.2016…
Musiałam dzisiaj jechać z tymi wynikami wydrukowanymi do szpitala po kartę martwego urodzenia,potem do USC i byłam w pracy załatwić wszystkie sprawy i do 9 sierpnia mam macierzyński…
W poniedziałek byliśmy z mężem na zakupach w większym mieście.Pokupiłam synciowi super rzeczy po przecenach w Smyku.Zjedliśmy duże lody A najważniejsze to że spędziliśmy czas ze sobą…
A w wtorek byliśmy na basenie…Poszaleliśmy na zjeżdżalniach Szkoda że ciągle mnie brzuch poboluje i boję się że zacznę krwawić znienacka…
Mariuszek jest w żłobku więc mam chwilkę na kompa.
Trzymaj się Darka, będzie dobrze. Masz wsparcie męża, masz Mariuszka:) Żałobę musisz przejść i pewnie w sercu będziesz ją zawsze nosić, ale pamietaj, że po burzy wychodzi słońce i będzie dobrze:)
Darka wspolczuje…
To fajnie ze spedzacie ze soba duzo chwil;) napewno to dla Ciebie sa szczesliwe chwile w ktorych mozesz zapomniec o tym co sie stalo choc wiem.ze nie jest latwo. A bylas na kontroli u swojego lekarza ??