Kiedy zaczyna bić serduszko płodu?

Jutro mam zabieg :frowning:
Maluch przestal sie rozwijać w 7 tyg,nie bylo serduszka. Plod martwy…
Nie wiem czy bede miala sily na kolejne dziecko i ciaze.
Następnym razem bym juz tego nie przezyla…
Jestem do niczego… z tym okruszkiem umarła cząstka mnie…
Nie mam sil na nic…oczy mam spuchle od placzu :frowning:
Nie ma mnie dla nikogo…

Darka bardzo mi przykro… Duużo siły Ci życzę.

Darka nie myśl tak negatywnie!!! Nie jesteś do niczego kochana ! Głowa do góry jeszcze poczujesz moc i siłę na kolejne próby posiadania dzieciątka. Tu widocznie Bóg tak zdecydował :frowning: Nie obwiniaj się za zaistniałą sytuacje!

Witajcie dziewczyny! :frowning:
Dzisiaj wróciłam ze szpitala…
Tak strasznie jest mi źle…nie radzę sobie z tym wszystkim…
Głowa mnie ciągle boli od nadmiaru emocji,brzuch no i serce które pęka z rozpaczy…
Muszę czekać na lepszy czas…
Znowu muszę zjeść tabletkę na uspokojenie bo cała się trzęsę… :frowning:
Może znowu uda mi się być w ciąży ale nie wiem sama czy chcę…jak znowu coś pójdzie nie tak? Jak znowu poronię? :frowning: Nie chce tego przechodzić na nowo po raz kolejny… :frowning:
Muszę przeżyć moją żałobę :frowning: Nie potrafię inaczej :frowning: Tak bardzo pragnęłam tego maleństwa :frowning: Słodkiego małego brzuszka,cieplutkich małych stópek i tych maleńkich rączek trzymających cyca podczas karmienia…Wszystko pękło jak bańka mydlana…
Moja radość trwała o wiele za krótko…
Nie wiem czemu Bóg mnie tak ukarał…Tak go prosiłam i modliłam się do niego żeby pozwolił żyć mojemu dziecku i dał nam szanse…

A w szpitalu potraktowali mnie okropnie…zbadała mnie lekarka jak psa…zero ciepłych słów,zero emocji współczucia.Inna lekarka to też wstrętna baba i te jej słowa ciągle mam w głowie…Ona nie zasługuje na to żeby być kobietą…
Mój lekarz to anioł…przyszedł do mnie kilka razy w ciągu tych 3 dni.Pytał jak się trzymam…mówił mi że mu przykro że tak to wyszło…W jego rękach byłam podczas zabiegu…i na tym mi najbardziej zależało…Strasznie się cieszyłam że mogłam na nim polegać…Podtrzymał mnie na duchu i wszystko wyjaśnił…On jest lekarzem z powołania a nie jak inni…Muszę przyjść do niego za 3 tyg do kontroli…Powiedział też że jak znowu zajdę w ciążę to on dołoży wszelkich starań żeby było ok i maluch zdrowy się urodził…To mnie podbudowało…

Bardzo , bardzo Ci współczuję. Również przez to przechodziłam i wiem, że nic nie jest w stanie Cię pocieszyć.
Spróbuj zająć czymś myśli i czas,. Porozmawiaj z partnerem o tym co czujesz, wygadaj się mamie, siostrze, pisz do nas. Unikaj miejsc gdzie możesz spotkać kobiety w ciąży i małe dzieci.

Niestety tutaj tylko pomoże czas. Wiem łatwo się mówi, pisze, ale tak jest. Tak jak napisałaś musisz przejść swoją żałobę.

Trzymaj się cieplutko.

Darka aż się popłakałam kochana…trzymam za Ciebie kciuki i nie załamuj się jeszcze zaświeci Wam słoneczko ! Wyobrażam sobie co przeżywasz bo jeszcze nie dawno moja szwagierka przez to przechodziła (pierwsze dwie ciąże poroniła bo po badaniach wykazało że ma nadmierną krzepliwość krwi - jakoś tak i po prostu krew nie dopływała do dzieciątka ) jeżeli lekarz Ci zaleci, możesz zrobić dodatkowe badania aby ustrzec się…Moja szwagierka brała całą ciąże leki i urodziła zdrową córeczkę!

Nie załamuj się…a w szpitalu to czasami właśnie sama się zastanawiam czy pracują ludzie czy jakieś maszyny bez serca :frowning:

Akurat o tym co pisze iwona 886 o tym krzepnięciu krwi to coś niecoś wiem.Wystarczy zrobić badanie krwi na przeciwciała antyfosfolipidowe. Jak wynik będzie pozytywny to bierze się w ciąży Acard. Powoduje on rozrzedzenie krwi i nie dochodzi do skrzepów krwi.A dzięki temu zarodek się rozwija a nie obumiera.Ja musiałam stracić dwie ciąże,żeby lekarz zasugerował mi to badanie!

Darka jest mi bardzo przykro.
Czas leczy rany!

Ja wlasnie biore acesan75 to to samo co acard.
Jak narazie wszystko jest ok.

Darka, bardzo mi przykro :frowning: Niestety obsługa w szpitalach pozostawia wiele do życzenia… Dla nich takie zabiegi to pewnie codzienność i mało kto rozpatruje to z odrobiną empatii. Kochana, mam nadzieję, że uda Ci się nabrać sił i stawić czoła losowi. I wierzę w to, że zajdziesz w kolejną ciążę niebawem!

Darka przykro mi bardzo. Mnie też pry poronieniu lekarka która mnie przyjmowała potraktowała okropnie. Zapytała z czym mi tu Pani przyszła, bo nie widziała pęcherzyka na usg:( tak się wtesy upłakałam, a ona jeszczemi wmawiala że w ciązy nie jestem. Teraz jak poszłam rodzić do szpitala to tylko się modliłam żeby jej nie było , a juz sczególnie przy porodzie, bo reszta lekarzy była super, tylko ta taka jędza wredna!Na szczeście moje i jej nie było jej bo miała urlop…ufff…
Trzymaj się Darka, będzie dobrze, na początku jest ciężko ale dasz radę. Wiem bo sama przez to przechodzłam

Darka, serce pęka, jak się czyta Twoją wypowiedź. Szczerze Ci współczuję. Jedno jest pewne - to nie Twoja wina, nie rób sobie wyrzutów, nie załamuj się, kochałaś maleństwo i Ono na pewno czuło Twoją miłość. W powiedzeniu, że po burzy zawsze wychodzi słońce jest dużo prawdy. Życzę Ci, żeby to słonko zaświeciło wkrótce dla Ciebie.
Jeżeli chodzi o podejście pracowników szpitala to po prostu brak słów. Mam nadzieję, że ktoś ich kiedyś potraktuje tak, jak oni Ciebie.
Kochana Darko, bądź dzielna, postaraj się z optymizmem patrzeć w przyszłość. Daj sobie trochę czasu. Jeżeli będzie Ci szczególnie trudno porozmawiaj z jakąś kompetentną osobą, albo z inną mamą, która doświadczyła takiej samej tragedii. Czasami w miastach powstają grupy wsparcia dla osób borykających się z utratą dziecka lub innego członka rodziny - być może rozmowy z takimi osobami pomogą Ci łagodniej przeżyć żałobę.
Trzymaj się ciepło.

Darko mnie także pielęgniarki nie traktowały dobrze, zero współczucia zero jakiego dobrego słowa… Dlatego też trułam lekarzowi żeby mnie puścił jak najszybciej do domu, spędziłam w szpitalu tylko 24 godziny.
Najgorsze było dla mnie to jak pojechałam na zabieg i zobaczyłam te wszystkie narzędzia, które były potrzebne do zabiegu, nie zdążyłam się popłakać bo szybko mnie uśpili. A później po obudzeniu czułam się taka pusta, nie mogłam uwierzyć w to że nie ma już we mnie mojego maleństwa. To przykre, że takie rzeczy się zdarzają. Nigdy nie zrobiłam nikomu nic złego i nie mogłam zrozumieć dlaczego to właśnie mnie spotkało.
Ja od początku wiedziałam, że spróbuję jeszcze raz i odczekałam tyle ile było trzeba i się szybko udało a teraz siedzę w domu i oczekuję na pierwsze bóle porodowe.
Po poronieniu brałam cały czas kwas foliowy, uważałam na siebie bardzo i wszystko było i jest w porządku
Życzę Ci, żebyś znalazła w sobie siłę i zdecydowała się spróbować kolejny raz. Ja nie żałuję, że spróbowałam.
Trzymaj się kochana !

To tak strasznie boli :frowning:
Nie wiem jak zająć myśli…ciągle mi się szpital przypomina i te przykre chwile…samo przygotowanie do zabiegu i te potoki łez które wylałam…
Mąż się jakby odsunął ode mnie,takie mam wrażenie…Nie wspiera mnie tak ja bym tego chciała… :frowning: Wieczorem zawsze mi mówi: “Musimy dać rade” i tylko tyle… Już nawet po głowie mi myśli krążyły że będzie mnie mniej kochać bo nie dałam mu 2 dziecka a straciłam go :frowning: Mówił mi że głupoty gadam…Nie wiem co się ze mną dzieje…to wszystko mnie przerasta…Non stop boli mnie głowa.Nie daję sobie rady z niczym…leżę i płaczę…
Dobrze że dzisiaj do mnie siostra przyjechała…choć na chwile ze mną pobyła,przytuliła mnie i popłakała ze mną :frowning:

oliwia1126 strata dziecka to najgorsza rzecz co może się kobiecie przytrafić…Ciąża super stan dopóki nie ma diagnozy która dobija i wali cały świat…
Czasu bardzo dużo będę potrzebować.Jestem bardzo wrażliwą osobą i wszystko 2 razy mocniej przeżywam niż inni…Nie potrafiłabym z dnia na dzień o tym zapomnieć…
Wczoraj z synem poszłam na plac zabaw i miałam pecha…siedziały 2 ciężarne…opowiadały na kiedy termin itd a mi łzy płynęły po policzkach jak siedziałam na piaskownicy…To za ciężkie dla mnie…Żałoba trwa…nic nie jest w stanie mi dać powodu do uśmiechu,chyba że syn jak się wygłupia…ale tak nie mam ochoty…

iwona886 ja cały czas płaczę…wspominam i tęsknie za tym okruszkiem… :frowning: był moją nadzieją i radością…Tak szybko mu musiałam powiedzieć “Żegnaj!”…prosiłam mojego aniołka żeby był przy mnie i wspierał mnie bo bardzo tego potrzebuję…
Pierwszą ciążę przeszłam książkowo bez leków czy wspomagaczy…Nie wiem jak to by było przy kolejnej…czy lekarz by coś decydował żebym łykała,no nie wiem…okaże się w przyszłości…

Później odpiszę Wam pozostałym bo teraz muszę uciekać z kompa.Syn przyjedzie z mężem zaraz i nie da mi już skończyć pisanie przy komputerze! Miłego dnia i do usłyszenia/przeczytania wieczorem :wink:

Darka nawet nie wiesz jak mi przykro… Wiem, że zdarzają się rzeczy, które muszą się zdarzyć, bo tak sobie zaplanował Bóg. Jak jest jakaś tragedia, nawet ta, która mnie dotyczy to nie mam pretensji, ale nigdy nie potrafię powstrzymać potoku łez. Mimo, że nie przeżyłam tego co Ty i inne dziewczyny to doskonale Was rozumiem. Wypłacz się Kochana ile tylko chcesz, ale nigdy nie myśl, że jesteś do niczego i że mąż będzie Cię mniej kochał. Jestem pewna, że też bardzo przeżywa utratę dzieciątka, ale pewnie nie chce się przy Tobie rozklejac, a także pokazuje, że jest silny i dacie radę. Życzę Ci dużo radości. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko sobie poukladasz i zdecydujesz się na kolejne dziecko. Trzymaj się cieplutko!

Darka trzymaj sie. Moj partner po poronieniu takze jakby sie ode mnie oddalil ale szczera rozmowa.zblizyla nas spowrotem. Nie miala do niego o to zalu bo wiem ze tez bardzo przezywal strate gdyz staralismy sie o to dziecko. Teraz jestem w drugiej ciazy 21 tydz i wierze ze juz wszystko bedzie ok mimo wielu komplikacji .

Partnerzy inaczej podchodzą do takich rzeczy.
Mój także nie przeżywał tego tak jak ja. Mówił mi nawet, że mam nie beczeć bez przerwy i wziąć się w garść.
Tak na prawdę poprawiło mi się dopiero gdy okazało się, że jest kolejna ciąża i rozwija się dobrze.
Ja jestem też w takiej sytuacji, że mój partner ma syna z poprzedniego związku i akurat w trakcie poronienia był u nas bo był to okres wakacji. Wmawiałam sobie, że mojego partnera nie ruszyło to poronienie bo i tak ma już dziecko i że ma to wszystko gdzieś. Teraz wiem, że były to niepotrzebne myśli.
Darko myślę, że po prostu potrzebujesz czasu.

Darka wydaje mi się, że mąż po prostu w inny sposób odbiera całą tą przykrą, smutną i straszną tragedię jaka Was dotknęła…mężczyźni są po prostu mniej wrażliwi i dlatego pewnie myślisz, że jakby odsunął się od Ciebie… dobrze, że szczerze ze sobą rozmawiacie i uwrażliwiasz go na niektóre sytuacje.
Na wszystko potrzeba czasu i za pewne, nie długo zaczniesz inaczej patrzeć na świat…zapragniesz spróbować jeszcze raz.
Twój synek codziennym uśmiechem i dotykiem małych rączek da Ci więcej wsparcia, otuchy i radości niż ktokolwiek inny!
Cały czas jestem z Wami myślami…

Sa mniej wrazliwi ale trzeba tez pamietac ze niektorzy przezywaja to tez na swoj sposob. Moj wlasnie wogole sie do mnie nie odzywal zamknal w sobie. Ale to potrzeba czasu dla Was dwojga.
Bedzie dobrze.

Darka okropnie Ci współczuję. Wierzę, że po czasie Twojej żałobie wyjdzie słońce i znowu zapragniesz spróbować.

Nigdy nie przeżyłam takiej strasznej tragedii ale wiem, że strata dziecka jest najgorszą rzeczą jaka może przydarzyć się rodzicom. Jednak żałoba jest też bardzo ważna żeby dojść do siebie. Pozwól sobie na łzy i nie powstrzymuj ich, po wypłakaniu się będzie Ci lżej. Płacz i rozmawiaj z mężem.

Jeśli chodzi o męża natomiast jestem pewna, że on równie bardzo przeżywa tragedię jaka Was spotkała. Przeżywa ale na swój sposób. Każdy przechodzi żałobę na swój sposób. Może on zamknął się w sobie i cierpi w ten sposób. Na pewno jednak nie przestanie i nie przestał Cię kochać.

W Waszym wypadku czas jest sprzymierzeńcem. To on leczy rany i pozwala żyć dalej, nie zapominając jednocześnie o stracie jaką doświadczyliście.

Trzymaj się! Wierzę, że z dnia na dzień będzie Ci chociaż odrobinkę lżej.

Dokładnie, każdy człowiek przeżywa tragedię na własny sposób i każdy inaczej…dlatego najtrudniej jest oceniać własnie naszą najbliższą naszemu sercu osobę :frowning: Twój mąż na pewno Cię kocha tylko inaczej to wszystko przeżywa…