Jak trafiłam na porodówkę i pomyślałam, że będę tu sama, aż niemiło mi było. Od razu zadzwoniłam do partnera.
Właśnie tak jakoś nieswojo. Mi bardzo brakowało jakiejś muzyki. Powinny być jakieś radyjka w pokojach porodowych. A tak albo cisza albo jęki innych mam słychać.
Mój pierwszy poród i położna to bardzo dobre wspomnienia, połozna do dnia dzisiejszego porównuję do dobrej cioci która zajęła się mna jak rodzoną córką, była bardzo pomocna i cierpliwa a ja wtedy miałam 20 lat i byłam bardzo zagubiona. Rodziłam sama jednak jej obecność była dla mnie ważna i cieszę się że trafiłam na taka osobę.
Ja na sali mialam dwie polozne i jedna wspominam bardzo dobrze. Byla dla mnie mila i wyrozumiala a czy porodzie masowala mi krocze ( nie bylo to przyjemne) dzieki czemu nie doszlo do pekniecia krocza.
Ja miałam wspaniałą położną. Dzięki niej urodziłam w niecałe 5h przy wywoływanym porodzie. Położna jest jak anioł stróż ja dziękuje Bogu że trafiłam na tak wspaniałą osobę. Będe z nią rodzić moje drugie dziecko i jestem spokojna bo wiem że położna mi bardzo pomoże
Najważniejsze jest, aby położna chciała z Nami współpracować i miała dobry humor. Każda niestety jest inna i czasami zdarza się, że trafimy na zły dzień położnej. Całe szczęście u mnie nie było tak źle i ja dobrze wspominam swoje, tylko drażniły mnie z tekstami “takie bóle to nie bóle”.
Ja nie zapomnę swojej pierwszej pacjentki na sali porodowej kiedy byłam studentką pierwszego roku połoznictwa! ale przyznam że kazdy poród, który przyjełam jako położna był dla mnie wzruszający i na drugi dzien po dyżurze miałam zakwasy mięsni brzucha od parcia z rodzącą
haha
Trafiłam na super położną, Kasię. Czułam się tak, jakby przy porodzie pomagała mi najlepsza przyjaciółka. Zanim zaczął się moment kulminacyjny to przez kilka godzin gadałyśmy, żartowałyśmy jak stare znajome
Początkowo moja położna wydała mi się troszkę gburowata, jak przyjmowała mnie na porodówkę, więc zakładałam najgorsze. Na szczęście mile się rozczarowałam bo kobieta okazała się do rany przyłóż. Babka z doświadczeniem, widać było że wie co robi. Nie czekała na moje prośby o znieczulenie tylko sama prosiła lekarza o wypisanie, bo widziała że jest mi potrzebne. Byłam tej kobiecie bardzo wdzięczna.
moja położna chociaż starsza ode mnie ze 2 lata była bardzo profesjonalna i miła, bardzo dobrze i ciepło ją wspominamy razem z mężem
Nie zawsze położna by być fachową i mądrą osobą musi być w sile wieku Młode położne to skarb
Ja tez myslalam,ze moja polozna bedzie gburowata,ale bardzo przyjemna kobieta mimo,ze ja nawet w ciazy bylam od niej szczuplejsza to naprawde chyba milszej nie spotkalam…bardzo pomagala a co bylo najlepsze to to,ze o wszystkim co sie dzialo informowala mojego meza i mame
a wspomnialam gabaryty bo na poczatq mnoe tym oniesmielila…
U mnie były dwie położne no i kilka praktykantek. Z czego dobrze wspominam praktykantki Najwięcej mi pomogły i mnie wspierały. No oczywiście nie licząc męża
Jedna położna - moja imienniczka okazała się bardzo fajna ,ale druga? To tu zastanawiam się po co ona tam w ogóle pracuje. Przykro to mówić ,ale dobra położna musi być rzeczywiście z powołania. Te gbury niech lepiej nie idą do tej pracy skoro jej nie lubią. Bo prawdę mówiąc tylko utrudniają rodzącej poród swoimi tekstami i podejściem. Ja nawet nie krzyczałam ,a zdarzyło mi się parę razy jęknąć (zmagałam się bez znieczulenia z bólami krzyżowymi na sali przedporodowej ze skurczami co minutę) ,a położna przyszła by powiedzieć z głupią miną “nie muszą Pani wszyscy słyszeć” ,a potem zapytała z ironią “tak to Panią boli :/?”. Ahh szkoda wspominać… Chciałam by mnie zbadali lub dali jakieś znieczulenie ,ale nie… I gdyby nie lekarz to bym na tej sali urodziła ,a tak przyszedł w ostatnim momencie mówić ,że mam 9 cm rozwarcia i kazano mi samej przejść na porodówkę. Położna w ogóle chciała mnie wysłać na patologię ciąży twierdząc ,że w tym dniu nie urodzę.
Położna przy moim pierwszym porodzie to była naprawdę fantastyczna kobieta. Tak mnie zagadywała, że praktycznie nie czułam bólu. Ciągle do mnie mówiła, co nam robić, żeby sobie ulżyć. Okazało się, że ma córkę w moim wieku, która chodziła do tej samej szkoły co ja więc jej podejście było niemal matyczne. I miała naprawdę ładne imię TAMARA
Przy drugim porodzie akurat trafiłam na zmianę i też nie narzekałam na położne, które się mną zajmowały. Tyle, że było ich tam tyle, ze nie spamiętałam imion… Ta, która akurat schodziła ze zmiany jeszcze na odchodnym rzuciła, że życzy mi szybkiego rozwiązania i 20 minut później córka już była
ja miałam dwie połozne bo akurat jak rodziłam to w miedzy czasie była zmiana. ale obie wspominam bardzo dobrze spokojnie prowadziły mnie przez cały cykl porodu.
Ja nie wspominam dobrze położnej.
Na wstępie stwierdziła, że “nie wyglądam jakbym miała skurcze”. Po tym podpięła mnie pod ktg - chyba źle coś założyła, bo nie rejestrował skurczy. Zaczęła mi lekceważąco tłumaczyć jak to takie skurcze wyglądają. A mi za pół godziny odeszły wody i po paru minutach miałam pełne rozwarcie i skurcze parte. Wtedy zaczęła coś mówić, że znowu papier w ktg się zacina Potem wszyscy biegali aby przygotować się do odebrania dziecka, podpinali mi kroplówki bo skurcze się osłabiły itd.
Przez to podejście położnej nie wykonano mi nawet usg. Gdy mała rodziła się owinięta pępowiną była wielka panika. Ale dzięki Bogu wszystko skończyło się dobrze.
Każda kobieta rodząca chciałaby, aby w ten nieraz bardzo długi i trudny czas porodu była przy niej cały czas ta miła i uśmiechnięta położna, która pomoże i wesprze dobrym słowem. Ja sama gdy rodziłam miałam to szczęscie trafić na pustą porodówkę i mieć ten komfort, że obie panie położne co chwilę do mnie zaglądały. Niestety realia polskich porodówek często jest okrutna, i ta położna, z którą chciałybyśmy nawiązać bliższy kontakt na dyżurze jest np sama i ma pod opieką cztery rodzące, albo z koleżanką mają urwanie głowy bo akurat klarują się trzy porody w jednym czasie…sytuacje trafiają się przeróżne, i może zdarzyć się, że położna też człowiek i ma taki cięższy dzień co odbija się na ralacjach z nami rodzącymi, dlatego nie bójmy się zwrócić delikatnie uwagę, że np. widzę że ma Pani urwanie głowy, ale czy mogłaby Pani czasami się do mnie podczas słuchania tętna mojego dzidziusia uśmiechnąć;) może akurat pomoże;))) Życzę samych położnych Aniołów (jak to określiła jedna z Pań przedmówczyń)
Super, super, super kobietkę miałam Sympatyczna, kontaktowa, z opowieściami i żartami, a także wyrozumiała - zrobiła narzeczonemu kawę załatwiając cukier którego nie używa
Naprawdę dzięki niej o wiele milej wspominam te chwile
Po porodzie podgrzała mi obiadek
Ponadto pani doktor mnie zszywająca również super więc naprawdę byłam szczęściarą
Ja swoją położną która towarzyszyła mi podczas porodu ,wspominam bardzo dobrze .Od początku wszystko mi tłumaczyła ,cały czas była przy mnie i często się uśmiechała mówiąc różne miłe rzeczy .Poród miałam przez CC ale to nie robiło różnicy w tym jaka była .
Ja mam nadzieję, że trafię na taką położną która będzie również człowiekiem. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką na temat położnych w szpitalu w którym chcę rodzić, a ona tam rodziła i na moje pytanie o położne odpowiedziała mi: “wstrętne są”, każą leżeć przez cały poród i mimo tego że są drabinki, piłka, worek sako to są to podobno rekwizyty, bo położne nie chcą pracować w ten sposób z rodzącą. Nie wiem jeszcze co zrobię, bo mam w swojej miejscowości szpital w którym preferowany jest poród naturalny i położne są fajne, tylko jest problem z lekarzami, bo są beznadziejni, a wiem bo leżałam już przed ciążą na oddziale i nie wspominam tego dobrze.