Filmy porno

A ja tu nie wchodziłam ze względu na sugestię nazwą wątku, co dla mnie jest totalnie bezemocjonalnym tematem ale wchodzę a tu takie zaskoczenie, faktycznie jak wspomniala Zamarancza tutaj duzo się dzieje.
Justyna bardzo mocno trzymam kciuki za pracę, wiem jak to jest płakac przez atmosferę i traktowanie. Niestety ja wytrzymałam w swojej ostatniej pracy nieco ponad rok i złozyłam wypowiedzenie bo szło tylko ku gorszemu, był mobbing, zachowania podcodzące pod molestowanie dziewczyn i inne takie… dlatego doskonale rozumiem jak to jest mieć mętlik w głowie z jednej strony ma się człowiek cieszyć bo pracę dostał a z drugiej oczekiwania a realia to całkowicie odmienne stany a ja na prawdę nie oczekiwałam dużo ehh… Zdrówka dla Mikusia, mam nadzieję, że choroba minie, szybka adaptacja u dzieci nie jest częsta więc tym bardziej gratulacje dla niego że taki dzielny :slight_smile: Myślę że żadne przedszkole idealne nie będzie też się obawiam tematu jedzenia, ale jednak na piedestale stawiam zachowanie i doswiadczenie kadry, jeśli panie sa w porządku i dziecko lubi tam być, to można nawet przeżyć te niedociągniecia dietetyczne, w domku będzie jadł zdrowo i to najwazniejsze :slight_smile: Dlatego tym się nie denerwuj , ważne że jest pod dobrą opieką.
Jeśli uważasz, że sytuacja w frmie sie poprawi to składaj cv tylko na wybrane i mocno okrojone oferty, które wg Ciebie będa tylko lepsze od obecnej, ja tak robiłam, niestety nie zdązyłam znaleźć nic bo szybko zaszłam w ciążę. Ale może trafi się coś idealnego :slight_smile: a jesli nie to przynajmniej alby atmosfera nie była tak napięta i żebyś odnalazła radość w tym co robisz.

Ewelaa my od poczatku nosimy się w chuście, powtorzę za dziewczynami fajnie kupić złamaną, wykochaną i miękką. Ja jednak nie znalazłam swojego wzoru w dobrej długosci w używkach dlatego kupiłam nową i sama ją łamałam, spałam na niej, podkładałam pod pupę siedząc przed kompem, robiłam z niej warkocz, hamak itd, więc można i samemu to zrobić, ale jak kupisz używaną masz to z głowy że tak powiem. Upierzesz, uprasujesz i nosisz :slight_smile:
Ja jako 1 wybrałam Little Frog splot skosno-krzyżowy , do moich gabarytów długosć 4,2. Na stronie LF mi.in sa tabele jaki rozmiar odpowiada jakiej długości i jakie wiązania uda się z nich zrobić, Poczatkowo najłatwiejsze kangurek i kieszonka, więc głównie na te bym patrzyła. No i ja zdecydowałam się na pasiaka, żeby łatwiej było dociagać. Później już kupiłam nie pasiaka ze splotem żakardowym i dłuższą, by robić więcej wiązań, ale jak robiłam kieszonkę to te 4,6 źle mi się wiązało, dodatkowo raczej była na chlodniejsze dni, bo była grubsza, cieżej było dociągac przez to. Poczatkowo też chyba najłatwiej 100%bawełny, bo niektóre domieszki daja efekt ślizgania i może się luzować. Ja nie polecam elastyków.
Fajne chusty ma też Lenny Lamb. Raz zamotałam się w chustę od Carry Love nie wiem co to był za model, było to podczas warsztatów z ciekawości wypozyczylam i dla mnie była tragiczna jak obrus babci, jakas dziwnie cienka, śliska, luzowała się nawet jak młody jeszcze nie zasnął. Ale może to tylko moje osobiste odczucia bo przywykłam do swoich :wink:
Jak młody zaczął siadać pewnie, na wakacje kupiliśmy też nosidło ergonomiczne od LennyLamb żeby maż więcej nosił. jako że w chustę motać się nie lubil :wink:

Tak jak pisze agn, na poczatek dla maluszka najlepsza bedzie chusta w paski, 100proc bawelny (len jest twardy, bambus bywa sliski, welna trudna w utrzymaniu :wink: ), najlepiej o niezbyt duzej gramaturze - dla lekkiego malucha 190-210gsm wystarczy, a dociagnac latwiej :wink:
Niby warto wziac juz zlamana, ale jak nie da sie znalezc nic ladnego, czy w odpowiednim rozmiarze, to mozna spokojnie uderzac w Lenny Lamb, Little Frog, Pandabejbi, ostatnio na rynek weszla Luna Dream - tej nie “macalam”, ale podobno tez mieciutkie od nowosci. No i lamanie chusty - mozna na niej spac, siedziec, wiazac warkocz, zrobic z niej hamak dla starszaka… Co do wiazan - na poczatku kangur i kieszonka, kangur jest lepszy, ale tylko dobrze zawiazany - a jest trudniejszy od kieszonki. Trzeba cwiczyc :wink:
Rozmiar dobiera sie indywidualnie, na stronie little frog jest tabelka. :wink:
Mam nadzieje ze troche pomoglam, w razie konkretnych pytan, jestem tu i czuwam :wink:

Justyna - oby dalej nastepowala poprawa. Bedzie coraz lepiej. Trzymam kciuki! I zdrowia zycze!

Dzięki dziewczyny za rady odnośnie chusty, póki co się rozglądam za jakaś, ale taki wybór, że ciężko mi to ogarnąć:)
Justynka jak u Was? Mikus zdrowy? Jak dali sobie rade z dziadkiem?

Zdrowy to on jeszcze całkiem nie jest ale mam nadzietd że po weekendzie będzie całkiem ok. W pon już pójdzie do przedszkola.z dziadkiem… Hm … Jakby to określić z braku laku i kit dobry:-D tzn ogólnie ok ale nic nie słuchał co do niego mówię a jak czegoś nie wiedział to wolał nie zrobić niż zadzwonić i tak np nie zrobił inicjacji gdyż mikus wylal przygotowany płyn w inhalatoryd a zadzwonić i zapytać co tam wlać to już za dużo roboty:-/
Całe szczęście że leki rano ja podawalam Mikusiowi choć łatwo nie było żeby o 6coś zjadł i dać mu wszystkie leki. Na koniec wczoraa mikus zrobił dziadkowi kupę w majtki co mu się zdarza bardzo sporadycznie a mój teścit z tych mega przydzacych się a musiał go ogarnąć:-D

No tak ten czas leci.ze ja tez czasem nie mam.czasu.zerknac i popisac…tak ten czas leci ze szkoda gadac…niestety…jak nylam bylam dzieckiem to.wszystko.szlo jakos tak pomalutku i nie moglam doczekac sie jak bede dorosla…a teraz czasem chcialabym.znow byc dzieckiem;-) w zyciu doroslym.ciagle.jakies problemy, odpowiedzialnosc, czasu na wszystko duzo mniej a zwlaszcza dla samej siebie…ale tak.to juz jest w tym zyciu;-) Ewela no juz czasem.mam dosc bycia sama w tym bloku tylko z synkiem…ale.i tak jest ciraz coraz lepiej bo synek juz jest strszy i przynajmniej sam chodzi po schodach ale tak do 2,5roczku czezto chcial.na raczki ze jak czasem gi nie wzielamz zeby w koncu nauczył sie chodzić sam po schodach.to stanal i tak zaczal piszczec ze myslalam ze zwariuje ale zazwyczaj go brałam a potem stwierdziłam ze on to robi.po to zebym.wlasnie go wziela…i przestalam sie przejmować co powiedzą sasiedzi i powoli dzlam i tlumaczylam mu ze np. Bola mnie nóżki, ze jest.juz duzy itp…a ten piszczy ja nawet go nie uspakajalam mimo ze od środka mnie gotowalo i spokojnie szlam a za chwile on za.mna.i tak.beczac i piszczac…dostał.kare ze siedzial w sypialni…i na drugi dzien szwdlw ladnie po schodkach;-).

No to dziadek nieźle pomagał. Zawsze się wydaje, że ludzie starsi to pamiętają o lekach jak nikt i doskonale zdają sobię sprawę, że nie można pominąć dawek, a inhalacja, cóż nic przecież strasznego, szkoda, że nie pomyślał, aby zadzwonić i zapytać o to, czego nie wie…
No ja też niekiedy mam dość siedzenia w domu, ale z drugiej strony jak sobie pomyślę, że miałabym iść do pracy to mnie zalewa… Jestem w domu ok. półtora roku i absolutnie nie jest mi z tym źle, ale dziecko fakt potrafi doprowadzić do białej gorączki…
My wczoraj mieliśmy imprezę urodzinową Oskara. Roczek na sali, zaproszonych było 35 osób, lecz przyszło ok. 30. Mały nie chciał spać w dzień i był marudny, bo spał jedynie godzinkę… Dostał super prezenty, wrócił to się nimi bawił ;] ogólnie jakoś poszło… Po naszm wyjściu teściowa oczywiście zostawiła tych co chciała i postawiła wódkę, bo jak by inaczej, ale chociaż uszanowała naszą prośbę, że póki jest dziecko alkoholu ma nie być…

Justynka najważniejsze, że dziadek dał radę i mógł zająć się Mikusiem, szkoda, że nie zadzwonił zapytać co z tymi inhalacjami, ale z dziadkami to już chyba tak jest. Mam nadzieję, że Mikus już chodzi do przedszkola i wszystko jest ok:)
Ewcia podziwiam Cię serio, mój mąż wyjeżdża niedługo i jestem tym przerażona, do tego jeszcze niedawno nie czułam, że jestem w ciąży, a teraz jest mi coraz ciężej, tak samo maly był chory to siedzieliśmy trochę w domu i mam wrażenie, że już w ogóle forma nie ta, myślę tylko jakie zapasy zrobić żeby nie musieć dźwigać później, tylko chodzi po rzeczy, które muszę mieć na bieżąco typu chleb, wędlina. A ja jeszcze jestem nie przyzwyczajona do jego wyjazdów, zawsze jest w domu, a tu nagle ten wyjazd.
Zamarancza ja w domu jeszcze dłużej, bo mały skończył półtora roku, a ze trzy ostatnie miesiące ciąży byłam na zwolnieniu, teraz właśnie jak chorował to kilka dni byliśmy w domu bez wychodzenia, a wiadomo jak chory to jeszcze marudny, nauczył się pluć - ile bym mu nie dała syropu tyle wypluje, to jak mąż wracał z pracy to w któryś dzień poszłam się przejść do sklepu, bo myślałam, że zwariuję w tych czterech ścianach.
Dobrze, że teściowa uszanowala to co mówiliście i chociaż nie było alkoholu póki był mały, chociaż jak na moje oko nie powinno go być w ogóle skoro tak chcieliście, ale już nie mi to oceniać.
Byłam dzisiaj u ginekolog, w ogóle ten dzień zakręcony, dobrze, że już dobiega końca. Zaczęło się od tego, że poszłam wybrać wyniki badań dopiero po drodze do lekarza (a do lekarza mam 80 km nawiasem mówiąc) a okazało się, że jedno laboratorium zamknięte, dobrze, że kiedyś ściągnęłam na telefon wyniki, a drugie badanie miałam w drugim, to chociaż to dało się wybrać. Później jakieś kierowanie ruchem, korek jak nie wiem co. W końcu wjechaliśmy do miasta gdzie mam lekarza i bum stłuczka, jakiś dziadeczek wjechał w nas na rondzie, zalatwilibysmy wszystko między sobą z oświadczeniem, ale nie było sensu wchodzić z nim w dyskusję, bo był przekonany, że wina mojego męża i pyta nas dlaczego wyjeżdżaliśmy na rondo jak było zajęte - rondo z dwoma pasami i już na nim byliśmy jak doszło do zdarzenia, o zgrozo… Mąż dzwoni po policję, trzeba czekać dwie godziny, a moja wizyta za 40 min. Dobrze, ze znajomy miał jak, podjechał po mnie i młodego i poszłam z małym do gin. W moczu wyszły mi cuda wianki, antybiotyk dostałam. Do tego z krzywej cukrowej normy przekroczone, w środe jestem umówiona do diabetologa, dobierze mi dietę (czytałam mniej więcej co można i póki co sama ograniczyłam sobie pokarmy) czeka mnie kucie glulometrem, słabo mi na sama myśl, oby chociaż pomiar cukru wychodził dobrze, bo inaczej czeka mnie insulina…

Ewela ja tez tak robie mimo ze nie jestem w ciazy ale tez jak maz przyjeżdża na te 3dni to robimy rakie zakuoy ze w kazdym sjlepie sklepie wychodzi po ok. 200zl a sa 3sklepy a ja potem tylko sobie chodzę po chleb,wędline itp…bo nawet nie mam tutaj jakis większych sklepow a ja tak nie jeżdżę bo mimo mam prawo jazdy 8lat to nigdy nie jeździłam potem tylko czasem z mezem jak maz byl obok…ale synek niego do szkoly a tez soe buduje gdzie do szkoly trzeba dojeżdżać…wiec bede musiala sie w koncy nauczyc i jeździć…to kiedy termin ewela

A to pewnie, że lepiej zrobić sobie takie zapasy, niż później miałabyś jeździć i dźwigać to wszystko sama z małym. Ja wcześniej częściej jeździłam gdzieś sama z synkiem jak był mniejszy, a teraz zaraz mu się nudzi w samochodzie, to jak gdzieś blisko mam potrzebę to jadę z nim sama, ale dalej to bym się z nim nie wybrała, nie potrafiłabym w ogóle się skupić na jeździe jakby mi marudził.
Termin mam na 9go stycznia, także pewnie do końca nie będzie wiadomo w którym roku się urodzi. Będzie między chłopakami ok 20 miesięcy różnicy, jakby się urodził maluszek w tym roku to rocznikowo będą rok po roku

Dziewczęta, chyba sto lat mnie tu nie bylo, poczytalam co nieco;)

Justynka szkoda, ze z ta pracą masz wątpliwości. Dla Was to super, wyjście, pracowac tu gdzie pracujesz ale tak jak mowisz atmosfera najwazniejsza. Ja kiedys zrezygnowalam po 3 tyg z pracy w sklepie ( kolezanki meeeega zozly, zzyte i dawaly odczuć ze jestem nowa i sie nie zakumplujemy), mimo ze potrzebna byla mi praca, ale moje nerwy i stres nie byly tego warte i rzucilam w cholerę. Trzymam kciuki żeby wyszlo na Twoje:* i zeby Mikus wyzdrowial:)
A jak Mikus w ogole? Rosnie? Jakieś ciekawostki warte pochwalenia? Jakz mezem? Jak dajecie rade w tej nowej sytuacji? Jak relacje miedzy Wami?:slight_smile:

Michalina, co u Ciebie kochana? Kurczę jak ostatnio pisalyśmy na fb to chyba z miesiąc minął i jestem ciekawa co nowego u Was:) Zbieram sie zeby do Ciebie napisać ale sprobuje tu, moze sie odezwiesz:)

Zamarancza, Oskar juz ma roczek! Szok, jak ten czas leci;) Ale co sie dziwic za miesiac Hania konczy 2 lata… A dopiero tez pisalam w tym wątku o roczku…
Jak Oskar? Nie śledzę innych wątków, bardzo rzadko tu wchodze od jakiegos czasu, wiec moze napiszesz co u Was?

Ewela, i u Ciebie jestem w szoku, ze tak malo Ci zostalo do porodu:)
Szkoda, ze te wyniki nie wyszly dobrze:/ na ile antybiotyk dostalas? Dbaj o siebie i maluszka:)
A jak Szymek? :slight_smile: jak Wam sie zyje w mieszkanku?:slight_smile:
My od nowego roku chcemy starac sie o kredyt. Juz dopytywalismy sie mniej wiecej, liczyliśmy scoring, szukamy mieszkań i czekamy na umowe meza w grudniu;)
Niestety mieszkanie tu jest coraj gorsze… Ostatnio bylo tak zle, ze mialam mala depresje. Z nerwów nabawilam sie problemów z zoladkiem, nic nie moglam jesc i schudlam 7kg. Moj maz to tykajaca bomba, strach sie bylo odezwac, bo zaraz wybuchal nerwami na wszystko, twierdzi ze to przez to ze nie chce tu mieszkac. Na okraglo z kims się kloci ode mnie z domu. Tak sie nie da zyc. Zaczyna mnie denerwować ze codziennie sa dzieci mojej siostry, w przedszkolu do 13, potem siedza tu poki siostra albo szwagier nie skończą pracy. Wszystko byloby ok ale czasami chcialabym posiedziec w pustym domu bez codziennych krzykow i wrzaskow. Hania lapie zachowania siostrzeńca i tez juz pokazuje charakterek:/

U nas sporo się dzieje. Z mezem nadal hustawka nastrojow, niestety wiecej jest zlych momentow niz dobrych. Raz nawet maz pojechal na noc do tesciow taka byla awantura… Albo sie musimy szybko wyprowadzic albo skonczy sie rozwodem. Choc tej wyprowadzki tez sie boje bo bylismy sami ostatnio, tydzień u tesciow (Ci byli na urlopie) i tez bywalo roznie, a bylismy sami. Ogromnym problemem mojego meza, jest to ze nie ma za grosz cierpliwości.
Hania od pon ma katar, a przy tym temperatura. W zeszly czwartek miala ostatnie zaległe szczepienie. Musieli jej zmienic szczepionke bo nasza wycofali i zle ja zniosla. Miala ogromny obrzek na pol reki i temperature, jak juz wszystko zeszlo w niedziele to w pon pojawił sie katar;) poza tym jest cudowna. Duza, madra dziewczynka. Gada jak najeta, powtarza juz praktycznie wszystko, potrafi powiedziec albo pokazac co chce. Od wczoraj mowi babcia a nie baba. Juz sama potrafi myc zeby, daje szczotke i myje sama szoruje z przodu, potem te gleboko, gdzieś pod koniec poprawiam, wiadomo, ale naprawdę ladnie sama to robi. Siedzi na nocniku, nie wola niestety, ale przynajmniej posiedzi. Do tej pory nie chciala w ogole siadać, uciekała, a teraz zdarza sie w ciągu dnia ze bierze nocnik i siada;) Szybko ja wtedy rozbieram, nie zawsze zrobi siku ale zawsze to jakis postep…chyba;) minus taki ze nocnik musi byc na srodku w pokoju;) hihi
No i u nas duzym sukcesem jest to ze Hania zaczyna sie sama bawic:) Uwielbia Duplo, rano jeszcze w pizamie wola “koki” (czyli klocki) i potrafi sie sporo czasi nimi bawic, uklada po swojemu i potem stworzone figury uklada na stoliku, smiejemy sie z mezem ze robi sobie wystawę;) No i druga ulubiona zabawa to ogladanie ksiazeczek zezwierzetami, lonie, jafy, potamy, łew, itd. (Slonie, żyrafy, hipopotamy i lew) , nie ma wiekszej frajdy. Szkoda ze do Zoo mamy kawalek bo bylaby zachwycona;)
Za miesiąc Hania ma drugie ur, juz po malu mysle co zorganizowac;)

Jak zwykle sie rozpisalam;) Ale to i tak w wielkim skrocie co U mnie przez ten czas gdy sie nie odzywalam;)hihi

Ewelina to u mnie tak samo, mysle o Was, ale jakos zeby napisac to zawsze cos na przeszkodzie stanie :confused: U nas wlasciwie nic nowego, bylismy u moich rodzicow - Klarcia szaleje za dziadkami, a oni za nia. Slodka jest. Daje buzi, oczywiscie jak ONA chce :wink: Ale tez moja mama ma waty o to ze K ciagle jeszcze wali w pieluche, i to karmienie cycem w tym wieku… no i ubrac jej nie potrafie i takie tam. Ale ogolnie to raczej jest ok.
A ja nie wiem co sie ze mna dzieje ale…jakos… moj maz mnie w ogole nie pociaga, nawet nie bardzo mam ochote go calowac, kiedys to calyczas bym go tulila i obsliniala a teraz czasem mi przeszkadza, ze jak siedzi na kanapie to nasze ciala sie stykaja. Powaznie. Nie ogarniam. Choc sa takie dni ze mu siadam na kolanach, lapie za reke, przytulam… ale na seks zupelnie nie mam ochoty. Robimy to raczej rzadko, i jak juz to z mojej strony tak “mechanicznie”. (Choc staram sie by on tego nie widzial, i nie widzi.) Ale nie klocimy sie, tak jak Ty z mezem, Ewelina. Czasem po prostu nie rozmawiamy.
A jak u Was Justyna?

Dziewczyny super ze się odezwałyscie- tęsknię. Mam tyle do powiedzenia ale nie wiem czy czasu starczy. Miałam ochotę ostatnio też napisać ale wy się nie odzywacie jak kiedyś stwierdziłam bez sensu. Ale pytacie co u mnie i Michalina zarzuciła temat który też mnie dotyczy więc napiszę co nieco . Otóż Michalinka przeczytałam co piszesz i pierwsza moja myśl kurcze mam dokładnie to samo. Ostatnio nawet między nami było trochę nieporozumień z tego tytułu bo mój mąż podejrzewa że ja kogoś mam z związku z tym że nie mam z ogóle ochoty na seks i że zwyczajnie jest mu przykro jak ciągle mu odmawiam. A ja naprawdę nie umiem tego wyjaśnić i nie wiem co się dzieje. Oczywiście nie mam nikogo i to też nie chodzi o mojego męża . Ja po prostu kompletnie nie mam ochoty i w ogóle o tym nie myślę nic. Seks mógłby nie istnieć. Problem pojawia się jak mój mąż coś zaczyna bo naprawdę zamiast miło robi się bardzo nie miło gdyż ja normalnie robię się zła i czuje okropnie. Denerwuje mnie ze on mnie maca w łóżku a już jak mnie klepnie w ciągu dnia to wręcz wywołuje moja agresję . Nie wiem co robić:-( ale mój mąż powiedział ostatnio ze nie wyobraża sobie siebie do końca życia nie sypiajacego ze swoją żoną albo robiącego to sporadycznie. Fakt następnego dnia przeprosił za to co mówił no ale wiadomo padło i nie da się cofnąć. Poza tym nie kłócimy się i naprawdę widzę że się stara w tej nowej dla nas sytuacji. Nie dość że zrobi wszystko o co poproszę (bez głupot proszę o realne rzeczy a nie ugotowanid obiadu:-D) jak ja dłużej w pracy jestem to jeszcze czasem coś od siebie odkurzy czy wypakuje zmywarkę. Z Mikusiem wychodzi na dwór odbiera go wcześniej z przedszkola daje jeść(muszę powiedzieć co) ale radzi sobie. Tym bardziej mi przykro i mam wyrzuty sumienia że taka dla niego jestem i w sumie trochę nie dziwię się że ma podejrzenia.
Ja natomiast kompletnie nie ogarniam i gubię się bo mam za mało czasu na wszystko:-( . Gotowanie pranie prasowanie itd gdy 8godz jest się poza domem jest bardzo trudno ogarnąć. Staram się z całego serca nie rzucić treningów ale jak zrobię 3razy w tyg to jest dobrze z czego raz w weekend. Nie mam czasu kompletnie. Gorszy problem mam z posiłkami bo brak czasu na przygotowywanie ograniczone możliwości w pracy i niekoniecznie możliwość jedzenia na godz. Ja w pracy również mam bardzo dużo roboty czas mija błyskawicznie i nie wiem w co ręce włożyć.
Mikus półtora tyg siedział w domu i mamy mały kryzys gdyż moje dziecko zorientowałm się że tam pracuje z innymi dziećmi i trochę płacze ale tylko w trakcie dnia rano wchodzi bez problemu na szczęście bo i tak serce mnie boli jak to wiem a co dopiero jakbym widziała:-( musimy przeżyć.
Poza tym przez ten miesiąc rozwinął się niesamowicie z mowa normalnie gada jak najety i tworzy różne historie. Hitem był ostatnio bak z kopy czyli jak puścićj baka to poinformował że to był bak z pupy :smiley: tęsknię za nim bo dużo mniej czasu spędzamy razem wiadomo i on chyba już za mną też. Jest niesamowita radość jak wracam. Natomiast z czynnościami samoobsługowwmg to w domu się cofnął kompletnie. Krzyczy od razu nie umi (nie umiem) albo mama karmi:-D w przedszkolu je sam:-)
Atmosfera w pracy trochę się poprawiła albo może spojrzałam na to inaczej i przywykłam bo najważniejszy jest Mikus. Jest wiele niedorobek itd ale ogólnie szczerze lubię tam chodzić i lubię swoją pracę choć niektóre sytuację doprowadzają mnie do czerwoności.
No dobra tyle u mnie na szybko w autobusie bo wracam z pracy

Czytam czytam i nie dowierzam!
Super dziewczyny, że się odezwałyście. Ewelina nie widziałam cię to mnóstwo czasu i cały czas zastanawiałam się jak sobie radzisz I co u ciebi?!
Szkoda że nie dogadujesz się z mężem :frowning: Myślę,że mimo wszystko jak byście byli sami to byłoby dużo lepiej. My też się nie dogadujemy z tego względu że mieszkamy z moją mamą i wiecznie mamy jakiejś spiny… kredyt planujemy grać w przyszłym roku Mam nadzieję, że to dostaniemy i uda nam się pójść na swoje…
problemy z żołądkiem w depresji to norma. istnieje coś takiego jak nerwica żołądka… ma ona różne postaci… wiem że moja mama przez długi okres czasu miała bardzo duże bóle brzucha… Chodziła po lekarzach nawet robiła gastroskopię i absolutnie nic się nie ukazało i wtedy właśnie dowiedziała się że to na tle nerwowym… no, ale niestety taką nerwicę ciężko jest powstrzymać więc jeżeli raz Ci wyszła to podejrzewam, że przy kolejnym nerwowym okresie może się to powtórzyć…
Hania już duża dziewczynka. Super że tak ładnie się rozwija i jest bardzo mądra. Ucałuj ją :slight_smile:

Dziewczyny jeżeli chodzi o kontakty z mężem… to chyba faktycznie wiele kobiet tak ma… czytam co piszecie i dlatego nie dowierzam że ja mam dokładnie to samo! są chwile kiedy zwykłe podejście męża do mnie wprawia mnie w złość… to wszystko wychodzi tak ze środka ja nawet nie potrafię tego wytłumaczyć :frowning: ale ostatnio zaczęłam o tym dużo myśleć i staram się aby było inaczej i jakoś mi lepiej Nie denerwuje się kiedy mąż próbuję okazać miłość…

u nas Ewelina dzieje się także dużo… Oskar jeszcze nie chodzi lecz sam już sobie stoi i kiedy się go trzyma to uwielbia spacerować. Boi się puścić wyraźnie to widać bo próbujemy go w jaki sposób motywować do tego aby Sam zrobił krok lecz jeszcze nie jest na to gotowy… poza tym bardzo niefajnie ząbkuje. Miewa biegunki jest bardzo marudne i płacze… Ostatnio nawet Byłam z nim u lekarza bo miał katar i kaszlał Myślałam że już nie jest fajnie a okazało się że wszystko ma czyste i jedynym Powodem tego jest ząbkowanie… dwa tygodnie miał zatkany nosek i kaszlał… poza tym Zapisałam się na fitness dla mam i chodzę razem z nim, mam dużo większą radość bo moje dwie przyjaciółki są w ciąży więc mam z kim chociaż porozmawiać. :slight_smile:

Ooo matko, wchodzę tu i nie wierzę, myślałam, że już o nas zapomniałyscie, a tu jednak w końcu jakieś informacje od Was, super.
Ewelinka super, że Hania już tak mówi, to musi być super jak tak powtarza wszystko i potrafi się sama zabawić, mój Szymek też ma teraz jakaś fazę na klocki, mógłby pół dnia się nimi bawić i mu się nie nudzi, buduje, rozburza i tak w kółko. Ostatnio dokupilismy mu właśnie klocków, bo brakowało mi, ułożył coś z wszystkich i tylko pokazywał i na wolne miejsce mówiąc “tu”. Także nawet się zabawi, ale muszę być w pokoju, nieważne co ja robię, żeby tylko mnie widział.
Myślę, że to dobra decyzja, że przymierzacie się do kredytu i chcecie mieszkać sami. Nawet jak różnie między Wami bywało jak byliście teraz przez kilka dni sami, to myśle, że jak ma stałe będziecie mieszkać sami to jednak będzie inaczej, lepiej. Nam mieszkanie wyszło na dobre i to bardzo, ostatnio uświadomiłam sobie, że ani razu nie pokłóciliśmy się tutaj (a mieszkamy od 14 sierpnia, także chyba już kawałek czasu). Moi rodzice odwiedzaja nas od czasu do czasu, czasem wpadnie sama mama jak wraca z pracy, bo pracuje tutaj w mieście i zawsze to jest inaczej jak nie siedzimy sobie na głowie, tylko się widzimy od czasu do czasu. A teściowa od kilku miesięcy obrażona na nas, mąż od czasu do czasu tam jedzie, jak ma np zrobić coś przy aucie to zawsze tam, bo ma tam jakieś swoje klucze itp no i zawsze to lepiej na podwórku niż pod blokiem, jak wraca to w najlepszym wypadku opowiada, że wszedł do domu, pyta mamy co tam słychać, a ona, że nic. Np jak jej nie było jak kiedyś zajechał to zagada o tym (nie żeby jakoś nas za specjalnie interesowało gdzie ona jeździ, ale wiecie mogłaby odpowiedzieć chociaż, ze w mieście i tyle) a ona mu odpowiada, że to nie jego sprawa itp. Ostatnio pojechaliśmy po coś, nie wysiadalismy nawet, tylko mąż, była na podwórku, zobaczyła, że wjeżdżamy to głowe opuściła, także ciekawie.
My też przymierzamy się do kredytu, mąż mniej więcej się orientowal to raczej nie będziemy mieli problemu żeby dostać, chcemy to załatwić póki jestem w ciąży, to zawsze będą liczyli nasze dochody na trzy osoby, a nie cztery.

Zamarancza, już to gdzieś chyba pisałam, ale zleciało, że Oskarek ma roczek, widziałam zdjęcia na fb, ale przystojniak z niego, sesja super:) co do chodzenia to pamiętam jak Szymcio przed długi, długi czas stał i chodzi trzymając się mebli, a jak go wolałam żeby do mnie podszedł to jednak bal się puścić. A pamiętam jak kiedyś siedzieliśmy z mężem w kuchni, jakoś na podłodze, ja z jednej strony, mąż drugiej i Szymcio stał koło taty i nagle się puścił i przeszedł do mnie przez prawie cala kuchnie, w szoku byłam, że bal się wcześniej dać dwa kroczki, a tu nagle my coś sobie rozmawiamy, a on się odważył i poszedł:)
Zamarancza Wy też kredyt, a chcecie kupować mieszkanie czy budować domek?
Justynka dobrze, że Mikus już zdrowy, pewnie w domu potrzebuje więcej opieki, np żebyś go karmiła, bo tęskni za mama i potrzebuje jej towarzystwa, bliskości. Mam nadzieję, że w pracy będzie coraz lepiej. Nie dziwię Ci się, że ciężko Ci teraz ogarnąć wszystkie obowiązki, pewnie każda z nas na Twoim miejscu miałaby tak samo, a i tak Cię podziwiam, że masz jeszcze siłę na trening. A faceci to mają pomysły, z tym kimś na boku, ale pewnie Twojemu mężowi też ciężko się odnaleźć w nowej sytuacji, ale dobrze, że jest chętny do pomocy.
Z tym brakiem ochoty na bliskość to nawet nie wiem co napisać, u nas to nawet nie ma czasu, mąż ostatnio ma dużo pracy i robi nadgodziny, jak wróci to ja padam po całym dniu, a jak usypiamy Szymka (kładziemy go między nami, kręci się i kręci aż w końcu zaśnie) to ja często zasypiam przed nim:)
Michalina z Klary też już duża dziewczynka, mój Szymek też tak ma, że jak chce to podejdzie, czy wyciągnie rączki żeby go wziąć, a jak ktoś go bierze to przeważnie się wyrywa, bo nie ma czasu na siedzenie :stuck_out_tongue:

Jeszcze co do moich wyników badań, to jestem trochę połamałam. Byłam wczoraj u diabetolog i z jednej strony pozytywne zaskoczenie, że mogę jednak jeść dużo różnorodnych potraw, czy nawet owoce, a myślałam, że mają za dużo cukru i odpadają. Mam robić glulometrem cztery pomiary dziennie, wczoraj zaczęłam, trzy w normie. Dzisiaj na czczo dobry, a po śniadaniu za duży, właśnie mówiła lekarka, że często jest problem rano, bo jest duża przerwa czasowa między posiłkami przez całą noc i organizm może mieć problem z poradzeniem sobie z tym cukrem. Załamało mnie to, ten wynik dzisiaj, jak będę miała trzy podwyższone, zwłaszcza o tej samej porze to mam się już umawiać na wizytę i wtedy insulina. Już się dzisiaj oplakalam na sama myśl o tym, to źle dla dziecka, rozwiązuje się wtedy szybciej ciążę, z Szymkiem też przecież musiałam szybciej urodzić (tylko przez nadciśnienie) i miałam wywoływany poród, niby taki bardziej boli j była masakra, nic się nie chciało rozkręcić, a jak pomyślę, że znowu miałoby czekać mnie to samo… Boję się o maleństwo, jak sobie radzi przez ten mój cukier. A do tego mąż wylatuje 13go w delegacje do 3go listopada, mam wrażenie, że zostawia mnie w najgorszym momencie, to będzie już ósmy miesiąc ciąży jak wróci, cukrzyca, plus do tego calosobowa opieka nad dzieckiem. Ginekologa i diabetologa mam 80km stąd, więc jakbym musiała jechać to muszę kogoś prosić, bo sama z małym nie pojadę, masakra. Płakać mi się chce jak o tym wszystkim pomyślę. Zrobiliśmy już większe zakupy, jeszcze cały czas myślę co mi się przyda, mam zapasy pampresow, chusteczek, do jedzenia kasze, makarony itp wszystko z długa data, środki chemiczne itd, żebym nie musiała dźwigać jak go nie będzie. Tutaj trzecie piętro, mały jak przejdzie połowę z górę to jest dużo, a mi już ciężko go dźwigać. Nawet rozważałam opcje powrotu do domu jak będę sama, ale sie nie zdecyduje, rodzice i tak pracują, wracają koło 16, to i tak bym była większość dnia sama, do tego tam pokój mamy na piętrze, piętro niżej łazienka, wc i kuchnia, a jeszcze piętro niżej piwnica, gdzie trzeba podrzucac do pieca min co półtorej godziny , więc tam to już bym całkiem padła latać co chwilę po schodach. A tutaj chce sobie to tak zorganizować żeby wychodzić max raz dziennie, coś kupić, śmieci wyrzucić i na spacer i do domu.

Eweela nie załamuj sie… Mierz cukier, bo przecież póki co jest dobrze, jeśli będziesz trzymać sie porad diabetologa to powinno być dobrze. Nie możesz dać się pokusom to najważniejsze…
Ciążę też miałam rozwiązaną przed czasem przez nadciśninie i stan przedrzucawkowy i mega się boję przeżywać to raz jeszcze :frowning:
Czemu teściowa taka obrażona na Was?? Dziwne jakieś zachowane… :confused:
My planujemy kupić mieszkanie 3 pokojowe.
Resztę napiszę jutro, bo maluch coś spać nie moze :frowning:

Zamarancza powiem Ci, że nie ogarniam kobiety, już prawie z nikim z rodziny nie rozmawia, nikt prawie tam do nich nie jeździ to zamiast zmienić podejście to ona brnie w to dalej. Ona jest mega obrażalska, nie znam drugiego takiego człowieka, nic jej powiedzieć nie można. A poszło o to (i to było już gdzieś w czerwcu/lipcu) że byliśmy kiedyś u niej i Szymek miał ranę na nodze, zadarl się jakimś autem, on nawet tego nie widział, a ona zobaczyła i pokazuje mu to i się pyta co to masz, co Ci się stało czy coś, a ja jej mowie żeby mu tego nie pokazywała, bo po co, żeby to ruszał, rozdrapywal gorzej, a ona od razu dosłownie z gębą na mnie i zaczęła wrzeszczeć, że nic nam nie pasuje, że jak ja moge jej uwagę o takie coś zwracać i obraża o to, że tak powiedziałam i że powiedziałam do niej “teściowa”. W skrócie wyzwala mnie od patologii, powiedziała, że dziecka nie potrafimy wychować. I ona ciągle ma o to do nas pretensje i ciągle wypomina mojemu mężowi jak on mógł nie stanąć za nią (a on chyba nawet nic się nie odzywal w tej sytuacji) ale według niej on powinien zwrócić mi uwagę żebym jej nic nie mówiła i ona nie wie o co chodzi, bo przecież Szymek nic nie rozumie… No ręce opadają. I nawet od razu o tym nie wiedziałam, ale później mąż się przyznał, że pisała do niego smsy w ten dzień, że będzie żałował, że będzie ze mną, bo ja się nie nadaje na żonę. Nie mam już siły do tego człowieka.

Jejku Ewela ta teściowa to kolejna frustratka… To jakiś dramat jak ona się zachowuje… Każdy ją olewa,a ona tego nie widzi i zapewne twierdzi, że jest najlepszą matką na świecie i jakim prawem ktoś może zwrócić jej uwagę… Jak można kogoś wyzwać od patologi i do tego pisać własnemu dziecku, ze jego żona do niczego się nie nadaje… Jestem w szoku… ;/
Szymek jest na tyle duży, że moze zwracać uwagę na swoje ciało zwłaszcza coś bo ma inną strukturę jak skóra… ;/
Faktycznie okropny konflikt. Mnie po czymś takim nigdy by niechęć nie przeszła i olewała bym ją okropnie. Dziwne, że wnuka zobaczyć nie chce…

No i wracając my mieszkanie chcemy kupić 3 pokoje… Ja skończyłam macierzyński, więc wypłata będzie jedynie męża, bo ja idę na wychowawczy… Mam nadzieję, ze kredyt dostanie… Ja mam mieszkanie, w którym mieszka moja babcia, więc po jej śmierci (odpukać) sprzedam je i kasa pójdzie na spłatę kredytu… Mąż zarabia sporo więc nie powinno być problemu w uzyskaniu kredytu. Też chcemy sie uwolnić, bo moja mama już działa mi okropnie na nerwy. Opycha Oskara jedzeniem, bułeczkami… Nie da sie jej nic przetłumaczyć :frowning: Oskara tak wyuczyła, ze jak jesteśmy sami to muszę ciągle siedzieć koło niego, bo sam bawić się nie potrafi… a teraz pomyśl 8 godzin na podłodze, bo jak tylko wstanę to płacz, krzyk i leci sie wspina na mnie… Już nie wiem co robić…
Oskaro owszem już ma rok… minęło tak szybko… Jest super chłopak z niego. Fizycznie jest na średnim poziomie mając roczek nie chodzi, ale wydaje mi się mega inteligentny. Wszystko powtarza, zna nazwy przedmiotów… Kiedy powiem Oskarku podaj poduszkę tatusia to przynosi dokładnie taty, a nie moją, włącza, wyłącza tV i przełącza programy, klaszcze, cieszy się, tańczy, rozumie polecenia, komunikuje sie mówi am, mama, dada, da… Wszystko naśladuje absolutnie co się robi. Polubił tulaski i buziaki :slight_smile: Tak śmiesznie jak się powie daj buzi to otwiera buzię przykłada do ust i albo język wystawia, albo jeździ ząbkami po wargach :smiley: Bardzo szybko wszystko rozmienia, znajduje wyjścia, układa zabawki, sprząta :slight_smile: Teraz mega ząbkuje może stąd takia ciągła chęć, aby ktoś był z nim…

Dziewczyny z seksem to chyba u każdego same problemy. U nas tez brak checi, zreszta jak można myslec o seksie kiedy na okraglo sie ze soba nie rozmawia albo kloci:/ Z tym ze u nas jak juz “cos jest” to jest bardzo przyjemnie i nie moge narzekac.
Zawsze jak napisze na forum po długiej nieobecności, a pisze kiedy mam humor bo zyciemi sie uklada, zawsze sie dzieje sie cos niedobrego…
Znowu śpor moj maz-kontra moja mama… Moi rodzice zaczeli sie wtracac co tylko zageszcza atmosfere miedzy nami… Mam dosc po prostu. Gdzie ja mam stać w tym sporze? Czemu nikt o mnie nie pomysli? Do jasnej cholery, i to znowu afera przed Hani urodzinami. W zeszlym roku wtracili sie tescie i byla afera teraz moja mama… Maz obrazony, nie odzywa się, rozumiem go bo sama jestem zla na mamę, powiedzialam jej co mysle i wiec może sie opamięta ale moj maz zachowuje sie jak obrazone dziecko. Dosłownie:/ ehhh

Miałam napisać wiecek ale Hani wstała z drzemki;)

Oj to jest duży problem… ciężko wybrać niestety :frowning: mam tak samo. Mieszkamy z moją mamą… mąż ciągle się wkurza, psioczy i ja stoję między młotem a kowadłem… tyle, że on się hamuje i tylko przy mnie mówi co leży mu na wątrobie. Ja sama mam jej dość. Ciągle uczy Oskara rzeczy, których nie powinna, daje mu jeść wszystko mimo mojego zakazu, bo przecież dziecko musi jeść…
Ja jedynie mówię, że sory musimy poczekać, bo nie dostaniemy narazie kredytu i musimy cierpieć…
A stać wolę po stronie męża… matka zawsze wybaczy, a rozstać się z mężem lipa tym bardziej że u nas mąż ma rację…