Justyna kurcze szkoda, że tak wyszło z tym mieszkaniem, a już myślałam, że będzie Wasze. Faktycznie komplikuje to sprawę, tym bardziej, że Ty i Mikus będziecie tam w przedszkolu po wakacjach. Mam nadzieję, że jednak uda Wam się znaleźć coś innego w tamtej okolicy.
Z mężem też kiepska wyszło świętowanie rocznicy, ale wiesz, zawsze ciąg dalszy można przenieść na inny wieczor:) szkoda, że się wtedy nie udało, ale zawsze możecie to jeszcze nadrobic:)
Z Mikusiem faktycznie czasem nie masz lekko, a najgorsze, że właśnie tak ucieka na spacerach, strach żeby nic się nie stało:( a nie pozwalasz mu za dużo, w sensie nie ustepujesz mu? Skoro piszesz, że zastanawiasz się czy to nie przez Twoje podejście.
Ewelinka skoro zrobiłaś tyle testów to pewnie nie ciąża. A byłaś już u gin, wiesz coś?
Biedna Hania, co te choróbska tak się na nia uwziely. A może jest na coś uczulona? Miała jakieś leki na alergię? Szymek miał taki okres, że często kaszlal (chociaż nie do tego stopnia żeby brać antybiotyk) i dostał krople na alergię, po jakimś czasie przeszło, ale czy faktycznie te krople pomogły czy to zbieg okolicznosci to nie wiem.
Kilka dni temu powiedziałam siostrze o ciąży, jej pierwsza reakcja to rozgladnela się po pokoju czy zmieści się drugie łóżeczko
a tak poza tym to się cieszyła i uznała, że długo się starać nie musielismy:)
Nie wiem czy to już pisałam, najwyżej się powtórzę. Termin mam na początku stycznia i dopiero mąż mnie kiedyś uświadomił, że jakbym urodziła troszkę wcześniej w grudniu to będziemy mieć dzieci rocznikowo rok po roku:)
I podjęliśmy decyzję, że przeprowadzamy się po wakacjach, wynajmiemy sobie jakieś mieszkanie. Ja już przeżywałam jak będę palić w piecu w zimie:D bo pokój mamy na górze, wc i kuchnie na dole to codziennie mam maraton po schodach kilka razy z Szymkiem na rękach oczywiście, a piec jeszcze piętro niżej. Więc mówię do męża, że ja to chyba padnę latać tak po tych schodach i schylac się jeszcze z brzuchem. Poza tym już będziemy mieli większa rodzinkę to przyda się nam “swoje” lokum.
Z teściowa jestem na takiej ścieżce wojennej na jakiej nigdy z nikim nie byłam. Ale jak to mój mąż mówi ja jestem jej wrogiem numer jeden i wystarczy słowo i ja jestem wszystkiemu winna.
Rozumiecie, że od dłuższego czasu nawet jak mi się coś nie podobało w jej zachowaniu co do Szymka to nic nie mówiłam, tylko jak coś mąż zwracał jej uwagę. Np ona będzie się z nim bawić, ok, bawi się z nim w pokoju, my w kuchni, a ona nagle idzie sobie do łazienki, a jego zostawiła samego w pokoju przy schodach, gdzie moje dziecko nie potrafi samo wchodzić i nic nie powiedziała. A w sobotę mały zadarl się w nóżkę, ale nawet nie widział, a ona mu to pokazuje i się pyta jego co się stało… To mówię jej, że proszę mu na to nie zwracać uwagi, bo po co żeby ruszał ta ranę. A ona jak zaczęła na mnie wrzeszczeć, wyzwala mnie od patologii, bo jej śmiałam zwrócić uwagę … Także już nawet mąż stwierdził, że koniec jeżdżenia tam co tydzień, żadnego nocowania, ewentualnie czasem jak się to mówi na kawę i tyle… Powiem Wam masakra jak mnie zdenerwowała