Wynika z tego że nie tylko ja jestem taka nienormalna:-D Ewelina ja pracowałam w przedszkolu już i wiem jak to wygląda i z perspektywy czasu uważam że to była naprawdę słaba placówka. Ja byłam bez doświadczenia prosto po studiach więc musiałam się dostosować do zasad tam panujących ale powiem Wam że jak teraz o tym myślę z perspektywy bycia mama to zupełnie inaczej bym podchodziła do dzieci i pracy i nie o to chodzi że robiłam im krzywdę ale właśnie jakoś tak nie próbowałam zrozumieć emocjonalnie czasem za ostro reagowałam itp ale takie tam były zasady. Jak patrzę na siebie tam i na panią dyrektor oraz jej córkę pomoc w maluchach to one dopiero były surowe. Ja miałam 4-5łatki.choć wiadomo że z młodszymi też się spotykająm i nie raz widziałam te rozstania z rodzicami. Moje dzieci już raczej nie płakały choć była dziewczynka która miała słabo w domu i przychodziła i nie chciała zostać płakała. Pamiętam wtedy że siadająm z nią na dywanie i tulilam i jak spe uspokoiła to szła do zabawy ale ona była jedną a w maluchach na początku płaczą wszystkie i nie da się wszystkich przytulić.
Mała wymęczona śpi. Oczywiście musiałam ją obudzić co raczej nie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem. Trudno. Do tego pomiar temperatury, podanie antybiotyku, przyklejenie woreczka na siuśki, przebranie… jakoś dałyśmy radę. Trochę podbiegłam z wózkiem i ok. W moczu bakterii nie ma. Jest wysypka. Pani doktor mówi że to albo była bostonka a bakterie w moczu były zafałszowane, albo zapalenie pęcherza + bostonka, albo wysypka jest skutkiem ubocznym. Nic pewnego nie wiadomo. W każdym razie nerki też są ok, USG wzorowe… No i tyle. Podawać antybiotyk 5 dni (czyli do niedzieli) i koniec. Jak się nam poprawi to przyjść na szczepienie. Za tydzień lub dwa. Myślę, że dam małej odpocząć i pójdziemy za 2. Trzeba czekać, pani doktor mówi, że jutro/pojutrze wysypka też zejdzie. No zobaczymy.
Justyna masz rację, rozregulowało nam się strasznie, no ale co poradzić. Biedna jest, żal mi jej, więc nie jestem taka stanowcza jak mogłabym być.
No Justynka wiem, że to trudne, 2,5 roku to niby już duży chłopiec, ale wciąż tak naprawdę małe dziecko. Wiele dzieci w tym wieku nie mówi i trudno się z nimi dogadać. Rozumiem Twoje obawy, bo z pewnością miałabym na Twoim miejscu podobne przemyślenia. Ale może przykład podany przez Ewelinkę podniesie Cię na duchu? Dzieci po trudnych początkach lubią chodzić do przedszkola, mogą się tam bawić z innymi dziećmi, dużo się od siebie uczą… Fajnie by było gdyby się udało, żeby to była fajna, przyjazna placówka, nie taka, w jakiej pracowałaś po studiach. Taka, w której opiekunki (wychowawczynie? Nie wiem jak nazywa się te panie) są ciepłe i czułe, na miarę możliwości. Warszawa jest duża, może coś znajdziecie… Nie wiem, co Ci doradzić, ale życzę Ci dużo spokoju. Masz jeszcze czas oswoić się z tą myślą, i znaleźć najlepsze rozwiązanie. Może zacznijcie chodzić do jakiegoś klubu malucha, by spotykał się już z innymi dziećmi? I stopniowo przyzwyczajać do tego, że czasem znikasz? (Wiesz, wyjść raz na 10 minut, do toalety i zostawić go tan z dziećmi i innymi mamami?)
Masz tu nasze wsparcie. Ja mogę wesprzeć tylko ciepłą myślą, ale może coś uradzimy
Czyli właściwie wiesz tyle co przed wizytą:-P no nic niech zdrowieje szybko:-) że.szczepieniem rzeczywiście lepiej odczekać dłużej.
Co do moich obaw . Niestety jesteśmy mocno ograniczeni finansowo a kluby malucha również kosztują. Z resztą chyba jeszcze gorzej to na mnie działa. Chodziliśmy miesiąc na zajęcia dla takich maluchów i…z przykrością stwierdzam że moje dziecko bardzo ciężko zainteresować czymś prócz biegania i wyciągania wszystkiego i to ze inne dzieci coś robią albo na coś patrzą absolutnie nie jest żadnym argumentem. On cały czas by biegał i bałaganil i nie chce się podporządkować niczemu. I to jest dodatkowy argument przemawiająaw za moim strachem bo wiem że w placówce będzie do tego zmuszanw różnymi metodami między innymi karaniem i ciężko mu będzie polubić przedszkole jak wiecznie coś mu karza robić a najgorsze siedzieć.:-o dodam że te dzieci są w jego wieku plus minus 4miesiące i wszystkie mniej lub bardziej siedzą i próbują współpracować prócz mojego dziecka. A jak go złapie trzymam i próbuje zachęcić to się wyrywa kopie i wrzeszczy. On nie cierpi być ograniczamy ruchowo. A przedszkole to też zajęcia z kółko to też posiłki rysowanie praca przy stoliku. Wszyscy mi mówili że przy dzieciach będzie inaczej będzie robiłto co one no nie na moje dziecko to nie działa on ma w nosie co robią inne dzieci. W domu jest to samo bardzo ciężko zainteresować go czymś w miejscu układanka kredkami książeczka jego to nie interesuje albo tykom 2minuty.
Na plus przemawia to że on nie ma problemu żeby się ze mną rozstać (to ja go mam) przynajmniej narazie. Chętnie zostanie z babcią sąsiadka (ostatnio jak był przeziębiony został co.ja musiałam wyjść z psem) niby na chwilę ale nie było płaczu ani nic takiego. Ostatnio byłam na pobraniu krwi i moja siostra została z nim na dworze pod szpitalem normalnie się z nim pożegnałam i też zero problemu. Co więcej jak miałam propozycje pracy na jesieni z urzędu pracy w przedszkolu (pisałam o tym ale nie pamiętam czy w tym wątku) to pojechałam z mikusiem i został bez problemu sam na sali z dziećmi starszymi. Bez płaczu i bawił się ale kompletnie nie zwracał uwagi na to co się dzieje do okola i nie słuchaj. Także on z rozstaniem problemów nie ma. Ludze się że może będę w tej niewielkiej grupie szczęśliwych rodziców których dziecko od razu zaakceptuje przedszkole i obejdzie się bez płaczow ale wiem że to się rzadko zdarza i choć mam nadzieję to lepiej żebym była przygotowana na inny scenariusz
Wiesz skoro on nie ma problemów z rozstaniem to może nadal ich mieć nie będzie. Tutaj w takim razie tym bardziej warto patrzeć na to pozytywnie i mieć nadzieję. Pamiętam; tutaj o tym pisałaś i już wtedy miałaś problem z podjęciem decyzji. Pisałaś też, że wolałabyś pracować w szkole. Ale wtedy był jeszcze malutki. Teraz będzie o rok starszy. To moim zdaniem już wiele zmienia
A co do tego, że jest taki ruchliwy… moja mała też jest. Nie usiedzi w miejscu. Zresztą wiesz, bo pisałam Wam o tym. Nie wiem też jak to wygląda od środka, na ile takie ruchliwe dziecko będzie zmuszane do siedzenia skoro tego nie chce i go to nie interesuje… tutaj Ty znasz sprawę “od podszewki”… Co wtedy taka przedszkolanka robi? Chyba nie przypnie małego na siłę do krzesła? Poza tym, to chyba jest jakoś wymyślone, że po męczącym bieganiu i dawce ruchu, np. na placu zabaw, robi się coś spokojniejszego? Hm. Nie wiem. Daaawno nie byłam w przedszkolu. Ale myślę, że panie będą sobie musiały poradzić - a krzywdy małemu raczej nie zrobią, bo nie mają prawa. Może to nawet dobrze mu posłuży, skoro będzie się musiał nauczyć trochę dyscypliny?
Nie wiem, gdybam…
Michalina czyli nic konkretnego się nie dowiedzialas u lekarza:/ No ale z drugiej strony to rzeczywiście ciężko ocenić. Wazne, zeby teraz całkiem wyzdrowiala, wykonczyla antybiotyk i wróciła do normy sprzed choroby:)
Justyna, rzeczywiście placówka słaba:/ Ale nie wszędzie tak jest. Tam gdzie ja bylam, byla naprawę miła przyjazna atmosfera. Bylam m.in. w 3latkach, czyli maluchach. Dzieci owszem płakały, ale dawaly sie zgadywać koniec końców. I nawet byli tacy, ktorzy nie usiedza w jednym miejscu, byla to dla nich nowosc. Przygotowywalysmy zajecia np. malowanie, ktore trwało pol godziny a wygladalo tak, ze rozdawalysmy kartki, przy każdym stoliku i nagle pierwszy stolik pusty, dzieci uciekły. Zbieranie dzieci tłumaczenie co maja teraz robic a tu ostatni stolik pusty i tak w kolko. Temu sie nie chce, ten nie bedzie malował a ten nie lubi. Ale to jest na początku, po pewnym czasie najgorszy łobuz przyzwyczaja sie do zasad panujacych w przedszkolu, zaczyna wspolpracowac, interesowac sie czyms innym niz bieganie i zabawki. Kazdy potrzebuje czasu na zaklimatyzowanie sie w nowym miejscu. Ja tez na pewno bede przezywac kiedy Hania pójdzie do przedszkola, ale wiem tez jak to wyglada od “drugiej strony” , dzieciom nie dzieje się tam krzywda. Na początku może byc ciezko ale trzeba sie przyzwyczaic i tyle:)
Wydaje mi sie Justynka, ze to Ty bardziej będziesz przeżywać sytuacje niz Mikołaj, absolutnie Cie nie oceniam bo pewnie u mnie tez tak będzie jak przyjdzie co do czego. Ale z tego co opowiadasz to Mikolaj jest odwazny, to super, nie będzie problemu z płaczem miejmy nadzieję:) To co ze biega? Jak trafisz na dobre przedszkole z wychowawca z powolania to poradzi sobie z nim bez problemu bez uzycia sily i zmuszania go do czegokolwiek. Twój Mikołaj nie jest jedynym zywym , ciekawym świata dzieckiem, ktore trudno zainteresowac zabawkami i czyms zająć. Jest mnóstwo takich dzieci a jednak chodza do przedszkola i opiekuni sobie radzą;) Tak jak mowi Michalina, moze właśnie dobrze, ze ktos go ujarzmi;) A moze on pokocha to miejsce i jeszcze się zdziwisz;) Za rok będziesz nam pisać, że Mikołaj płakał bo nie chcial wracac z przedszkola;) hihi tego Ci życzę;)
A i mam prośbę Justynka! Za dwa lata (o ile nadal tu bedziemy) jak Hania będzie miała isc do przedszkola to odeslij mnie na ta stronę;) To może miedzy jednym szlochem a drugim, zalana łzami odczytam te moje wypociny i moze przypomne sobie jakiś pozytywny aspekt przedszkola;) I dodaj coś od siebie jak to Mikus super rozwinal sie w przedszkolu i nie ma co przeżywać - tak na pocieszenie;) Ale to za dwa lata;) haha
Wiecie coś dziewczyny ja też coś mam na tym punkcie żeby nie zostawiać Szymka z nikim, my wszędzie jeździmy we trójkę, jedziemy na zakupy to go bierzemy, do kościoła tez, albo jak ostatnio było zimno to byliśmy z mężem na inna godzinę, bo nie zostawimy go na ten czas w domu, a mieszkamy z rodzicami (tak, tak, mój mąż też tak ma i go nie zostawi). Czasem na zakupy jedziemy po męża pracy i wiem, że mały wtedy zaśnie w aucie i wieczorem później zaśnie, ale wolę to niż go zostawić. A najlepsze jest to, że byłabym w stanie go zostawić z moja siostra, która nie ma jeszcze swoich dzieci, mam jakąś alergie na zostawienie go z babciami. Może to dziwnie brzmi i wydaje się Wam dziwne, że tak podchodzę, ale moich zdaniem one go męczą… Mały nie usiedzi na miejscu, byłby w ciągłym ruchu, a np moja mama tylko ciągle mu powtarza pokaż to pokaz tamto, gdzie babcia ma oko itp, a on tylko pokazuje ręką, że chce gdzieś iść, a ona dalej i go ciągnie za rękę żeby pokazał, a on się denerwuje, a mnie wtedy coś trafia… Teściowa znowu nie może dźwigać, ale musi go trzymać i kiedyś słyszę jak mówi do niego, że nie będzie jak on chce żeby tylko gdzieś iść i siedzi z nim, a on się wyrywa. Albo my z mama mamy całkiem inne charaktery, ona lubi wszystko wiedzieć, ciągle zadaje sto pytań do, a ja zawsze jej mowie, żeby mnie nie wypytywala, bo tak nie lubię, to ona zawsze wtedy mówi do mojego syna “ale ta Twoja mama jest dziwna”…
Do żłobka na pewno nie dam małego, a do przedszkola póki co myślę, że dam żeby miał kontakt z innymi dziećmi. Chociaż mąż się śmieje ze mnie, że teraz tak mówię, a on już widzi jak go zapisze…
Ha ha ha Ewelina rozbawiłap mnie do łez końcówka wpisu:-D obiecuję że jeśli tu będziemmw to Cie tu odeślę żebyś poczytajc jak przekonywałap mnie:-D
W takim razie trafiłaś na dobrą placówkę bo u nas tego nie tolerowali i takie dzieci były uznawane za niegrzeczne i np nie mogły potem się bawić albo jak długo nie podporządkowywaly się zasadom to brzydko mówiąc pani stawiała na nich kreskę i jak robiła zajęcia to nie zwracają na nie uwagi prócz tego żeby krzywdy sobie nie zrobiły. W mojej grupie ponieważ były starsze rzadko był taki problem a jak był to miałam obowiązek odesłać dziecko do grupy młodszej żeby przypomniało sobie zasady jeśli nie potrafi siedzieć na zajęciach.
Michalina owszem takt jest ze aktywności w przedszkolu powinny się przeplatac raz coś spokojniejszegm raz ruch ale moje dziecko ciągle byłoby w ruchu:-D w tej książce którym czytałam ostatnio ten typ dziecka jest bardzo trafnie nazwany ZYWCZYKIEM .
Ja niby to wszystko wiem że to chwilowe tylko na początku że potem się przyzwyczai ale znam siebie i swoje reakcje i wiem że jak będzie tulil się i płakał w szatni to mogę tego nie przeżyć zabrać go i ryczec w domu ze więcej tam nie pójdzie. Dodatkowo placówka w której pracowałam nie daje mi wcale poczucia że dzieciom nie dzieje się krzywda może z naszego punktu widzenia nie fizyczna też nie ale o emocjonalnej bym polemizowaja i to wcale nie pomaga. No i jak wybrać dobra placówkę? U nas rodzice o wielu rzeczach nie wiedzieli nr.o żywieniu.w jadłospisie było spagetti i było z sosem ze słoika!!! Albo zamiast kompott woda z syropem malinowym o czym rodzice pojęcia nie mieli. No i tu plusem by było gdybym pracowała w tej samej placówce bo bym znała metody zasady i jedzenie od kuchni ale czy ja bym to przetrwała. Poczucie bezpieczeństwa miałabym większe fakt ale emocjonalnie nie wiem czy dałabym radę.
Ewela masz rację że babcie męczą traktują jak malpKE w cyrku pokaż to pokaż tamto tym się pobawimw a teraz tamtym a w ogóle to zjedz to a teraz jeszcze ciasteczko a może jeszcze mandarynkd. Alergie mam. Jak by nie można było dać dzieckw się bawić i pomoc jak tego potrzebuje. A już z tym jedzeniem to dramat. Jeździmy do teściów mały zje super obiad ale nie za mało no daj mu to ciasto więc mówię będzie chciał to kawałek dostanie (pod warunkiem że ciasto jest pieczone w domu i odpowiednie) to może ja mu zaniose. No ludzie.!!! Za chwilę to może dasz mu banana a podwieczorjt to on nie je? I tak ciągle.
No też bym się wściekła . Michalinka przeczytam w wolnej chwili. Wiesz kochana to nie jest za bardzo tak ze musze podjąć decyzję to raczej tak ze zostanie to na mnie wymuszone sytuacja mnie zmusi do tego lub tamtego. Konkretnie moja sytuacja wygląda tak:
Obecnie żyjemy z jednej pensji i nie jest super ekstra mąż musi brać dodatkowe zlecenia co odbija się na rodzice dodatkowo kombinujemy po maju z kredytem więc opłaty trochę by wzrosły. Tak więc najpóźniej od września muszę wrócić do pracy (najpóźniej bo cv wysyłam już do szkół na zastępstwo). I teraz opcje są dwie:
1.dostaje pracę w szkole wtedy jest 4-5godz dziennie za tą samą albo bardzo zbliżona kasę co z przedszkolu prywatnym za 8godz więc wtedy stać nas żeby wziąć opiekunkę na rok bo potrzebujemy ja tylko na pół etatu. No i jest to super sytuacja bo Milus zostaje w domu jeszcze ja wdrażan się na spokojnie w pracę bo raz ze to dla mnie nowość dwa po długiej przerwie no i nie martwię się chorobami. Ale o taką pracę bardzo trudno i jeśli jej nie dostanę to w grę wchodzi opcja nr
2 idę pracować do przedszkola normalnie 8godzdziennie. Opiekunka wtedy nam się nie opłaca bo potrzebna jest na cały etat a więc płacąc jeji odliczajaa koszt dojazdów do pracy zostaje mi około 200zł. Tak więc bez sensu i wtedy Mikus musi iść do przedszkola pytanie jest tylko czy do innego niż ja będę pracować czy do tego samego. Oczywiście każdej sytuacji są plusy i minusy. No i też nie wiem czy napewno mi przyjmą dziecko do placówki gdzie dostanę pracę. Plus jest napewno taki że jeździmy razem a ponieważ nie poruszam się autem tylko komunikacja jest mi o niebo wygodniej. Plus jest też taki że znam przedszkole od kuchni i jestem spokojna no i też w razie czego jestem blisko co może być też minusem podobnie jak ten początek adaptacja.
Tak naprawdę wiem że jeszcze dużo czasu mam ale jakoś coraz częściej mnie nachodzi taka myśl jak to będzie.
Mam dziś kontynuację takiego nerwa że nie wiem. Nie mam cierpliwości ile można powtarzać że nie wolno kopać pieska bo go to boli albo otwierać piekarnika.już się w końcu wydarlam . Mąż z wielkiej łaski po wielu prośbach obrał ziemniaki do zupy na jutro skończył i mówi do mnie “nie ma za co"a ja do niego bez zastanowienia” no nie ma tak samo będziesz jadł ta zupę jak i ja"
No i dobrze mu powiedziałaś, chociaż jego to pewnie wielce uraziło bo mój też by strzelił focha… Ale taka jest prawda. To nie jest dziecko któremu bijemy brawo jak się nie obsmarka
No tak. Ogarniam mniej więcej Waszą sytuację… czyli będzie trzeba przyjąć co los ( czy Pan Bóg, w co kto wierzy) da … Mam nadzieję, że jakkolwiek będzie, wyjdzie to Wam na dobre :*
Michalinko przeczytałam teks i dużo w tym prawdy. Ale głównie poruszyłw mnie komentarze gdyż moje odczucia są identyczne
To w takim razie i ja mamw domu ZYWCZYKA. Moja mama dziś stwierdziła, że z trojki jej wnuków moja Hania jest najbardziej ruchliwa i ciekawska- nie chciala powiedzieć ze jest najwiekszym lobuzem;) Moj siostrzeniec to niezłe ziolko, ale to chlopak więc rzadzi sie swoimi prawami;) A moja Malpka malpuje wszystko od niego plus biega po calym domu i tylko patrzy co zlobuzic,ona nie chodzi tylko biega! To wejdzie na szafke, to wskoczy na lozko, leci do kuchni, tam właczy piekarnik, popstryka guzikami w zmywarce, przewroci napoje, otwiera szafki i szuflady, wyrzuci ścierki z szuflady i biegnie dalej…i tak w kolko:/
Ewela to masz przekichane. Moja mama i tesciowa to cudowne osoby i wiem, ze zawsze moge zostawić z nimi córkę, świetnie sobie poradzą i nie zrobia krzywdy mojej malej. Ale nie lubie zostawiać córki, owszem zdarza się nam, ale zawsze mam opory i wyrzuty sumienia, choc naprawde jest pod cudowna opieka.
Justyna, nie dziwie Ci sie ze masz opory po takim przedszkolu w jakim pracowalas…dramat, ze takie placówki jeszcze istnieja!:o
Zobaczysz jak sytuacja sie rozwinie, oby wszystko ulozylo sie po Waszej mysli:)
Michalina, Odpoczywajcie z Klara, oby ta noc byla spokojna, tego Wam życzę:)
Hania też już spi, wiec moze posiedzimy sobie z mężem. Kupił wino na wieczór, moze byc milo:)
Do jutra dziewczynki:*
No to Michalina niby nie jest źle, ale nadal nie wiadomo co małej było. Ciekawa jestem. Oby tylko już było dobrze.
Chwilę mnie nie było, a tu asa histori nie wiem od czego zaczynać.
Justynka tekst do męża był genialny. Sama bym na to nie wpadła. Jak zareagował na to co mu powiedziałaś? Sama prawda wkońcu pracujecie oboje Ty w domu on po za, a obowiązku powinno się dzielić
Ja jeszcze nei mam problemu z wpychaniem jedzenia przez babcie, bo mały je tylko mleko,a le fakt od kiedy skończył miesiąc ciągle od teściowej słyszałam, że juz dawno powinnam podawać mu coś nowego, kilka kropel soku z marchwi do wody, bo już jest duży. Jak mówiłam, że nie ma opcji i dostanie jak skończy 4 miesiące to mi wpierała, że go krzywdzę i nie rozumie jak tak mogę, bo przeze mnie ma kolki i bóle brzuszka… Ołł jee…
Dzisiaj jesteśmy sami, mąż poszedł na basen, a później do kolegi na nockę się zrestartować i zapewne napić. Dobrze, że nie w domu przy dziecku, ale tak czy inaczej nie jestem przyzwyczajona do zostawania sama i jakoś dziwnie tak…
Zamarancza mąż był w szoku popatrzył tylko na mnie wzrokiem mordercy i nawet nie skomentował:-D nie wiem skąd mi to do głowy przyszło.
Zamarancza to Ty tolerancyjna żona jesteś jak pozwalapw mężowi wyjść na całą noc i to jeszcze przy małym dziecku u mnie nie ma takiej opcji. Nigdy nie było. Nie zgadzam się na oddzielne wyjścia a na całą noc już w ogóle.
Justyna wyjelas mi to z ust;) Owszem moj maz moglby iść na taka nocną popijawe ale po rozwodzie W innym przypadku nie ma o tym mowy;) haha
Rzadko wychodzi więc nie mam nic przeciwko, a że do chrzestnego syna to wiem, że będą grzeczni
Wrócił i od rana zajmuje się dzieckiem, a ja mam wolne ;]
Dzisiaj jedziemy na zakupy dla małego i dla mamy, oby się coś znalazło fajnego
Noc niestety nie była spokojna, ale i tak chyba lepsza niż wczoraj
Dziś u nas teściowa z urodzinowymi prezentami więc czasu na pisanie raczej nie będzie. Buziaki, miłego dnia Wam życzę!
Muszę się wygadać bo za chwilę wybuchme z wściekłości. Mój mąż dał dziś taki popis że widać jak na dłoni jak umie zająć się dzieckiem i jak bardzo jest zaangażowany w życie rodzinne. Otóż miałam dziś szkolenie wysyłam z domu przed 9rano. Zostawiłam wszystko posiłki, spakowana torbę która ma zabrać bo po obiedzie miał jechać z małym do teściów, zostawiłam też kombinezon w razie spaceru i sama kurtkę do samochodu. Zapomniałam tylko dodać że dziecku zmienić się pieluchd a jak widać nie dla wszystkich to oczywiste. Wróciłam do teściów ze szkolenia o 17.15pytałam ile spał itd zjadłam rosół i pytam męża o której zmieniał małemu pieluchd była 17.30na co mąż do mnie o kurwa o 10.30!!! Bo zrobił kupę. Ja mówię żartujesz? A on no nie ma śmierć zapomniałem. Więc pytam raz jeszcze nie zmieniłeś mu pieluchm po drzemce ani nie poradziłep na nocnik? Nie zmieniłeś pieluchm przed wyjściem. I słyszę że nie!!! Wzięłam dziecko oczywiście przesilamd body spodnie pielucha… Można? Dodatkowo przebrać też było za ciężko więc przed podróżą na dwór z psem poszedł w cienkich spodniach bez rajstop pod nimi ale za to z bluzie pod kurtka z której gotowaj się w samochodzie bo ciężko było założyć kombinezon a potem zdjąć bluzę i założyć kurtkę do samochodu!!! Kipie ze wściekłości!!!
No więc… trochę brak słów. O ile jestem w stanie zrozumieć że coś się zapomniało, mały się nie upomina (nasza marudzi jak pielucha za długo pełna), ok… Jestem baaardzo empatyczna i jestem w stanie zrozumieć. Mnie zdarza się kilka godzin zapomnieć. (Choć w dzień to tak max 4h )
Ale już jeśli o ubieranie chodzi to po prostu masakra. Mój mąż też zawsze twierdzi, że kurtkę to zakładam ja, bo mu trudno. Ale nie wierzę, że by nie założył rajstop pod spodnie albo nie okrył kocem; chociaż mogłabym się srodze zawieść… no i to z kombinezonem i kurtką… Przykre. Ale to niestety nawet mnie za bardzo nie dziwi… teraz jak tak o tym myślę to nie jestem pewna czy mój mąż by nie zrobił podobnie “bo przez chwilę nic mu nie będzie” (a sam chodzi w wełnianej czapce z polarową podszewką.)
Przykro mi, Justynka, że tak Ci dzień “wspaniale” upłynął…
Mała teraz drzemie; mam obawy czy to dobrze, ale była tak wykończona że nie dotrwałaby do 7, a co dopiero do 8… Na szczęście jest już lepiej, widać, że ma więcej sił, rzadziej chce na ręce… ale nadal źle sypia w nocy i odsypia w dzień…
Trzymajcie się
Michalinka 4 godz ok ale nie 8!!!i to jeszcze w sytuacjach oczywistych np po spamiu kiedy zawsze to robię albo przed wyjściem i widzi to cały czas. Wiesz gdyby nie zrobił kupy o 10.30co już czuć to pewnie miałby ta pieluchd która ją mu założyłam rano o 7.30!!
O kurcze to późno śpi. Ciekawe o której ma noc ci zaśnie. No ale cóż nie ma co na siłę trzymać jak chora