Justyna głowa do góry. Mówią że po burzy wychodzi słońce. Trzeba być dobrej myśli. A to że nakrzyczałaś na Mikusia to naprawde tak się czasem dzieje. Nikt nie jest ze stali i czasem musi wybuchnąć.
Dzięki dziewczyny:-) jak to dobrze że ktoś mnie rozumie. Mimo wszystko wiem że nie powinnam takiej agresji wykazywać w stosunku do dziecka ale czasem ciężko mi się opanować. Wiecie że przewinęłam go wrzuciłam do łóżeczka dałam herbatkę i wyszłam bo musiałam ochlonac. Mikus nie zasypia sam czekałam aż zacznie krzyczeć jak wypije. I wiecie co napisałam tego posta i cisza. Wchodzę a kubeczek pusty stoi na przewijaku tak jak ja zawsze odstawiam a on leży na podusg i śpi. Dopiero miałam wyrzuty sumienia że nie chciał mnie już denerwować więc zasnął sam i nawet nie płakał. nigdy jeszcze tak nie zasnął. No cóż przykryjam pogłaskajam i zalana łzami poszłam robić trening a potem pizze na obiad. Teraz wstał przeprosiłam wyprzytulajam i jest lepiej trochę
Pozanudząm was dziś trochę swoimi rozterkamg ale jestem sama jak palec i nawet średnio mam się komu wygadać więc podzielę się z wami jaka to jestem okropna. Tak tak okropna i to prawda. Ja to widzę ale nie umiem zmienić. Mąż wrócił chwilę przed 19do domu był w pracy o 5 rano cały czas!!! Wiem że ma być prawo zmęczony głodny napewno jest a ja co? Od wejścia pluje jadem. Dosłownie. Zero empatii a wręcz wrogość złość. Takie właśnie są moje uczucia jestem zła za męża sfrustrowama na sytuację nieszczęśliwa i siedzę i tłumie płacz. Nie mam ochoty z nim porozmawiać a każde jego pytanie wywołuje agresję i cedze przez żeby najkrótsza odpowiedź… Okropne nie? Nawet nie wstałam żeby pogrzaa mu obiad fakt był gotowy z dwóch dań rosół i domowa pizza ale co z tego? Wziął sobie sam.i zamiast się cieszyć wieczorem psuje atmosferę i ryczec mi się chce bo wiem że jutro czeka mnie dokładnie to samo coś co jest ponad moje siły a dziś mimo że padam jeszcze lista zadań usypianie dziecta prasowanie naczynia do zmywarki kanapki dla męże… No właśnie i wiecie co ja nic z tego nie mam dodatkowo. Nie zrozumcie mnie źle że materialistka jakąś. Ale to jest tak ze pensja jest męża nie jest stała ja nie mam nad nią kontroli a niezależnie czy wraca do domu o 14czy o 19 to ja mam taką samą sumę na koncie ma dom i nic więcej…wiem to mnie nie tłumaczy bo rozumiem jak wraca o 14i nic nie robi nie chce pomóc to wiem że mam rację ale tak jak dziś. No też jest zmęczony napewno. Ale nie umiem inaczej złość aż ze mnie paruje
Justyna nie denerwuj sie. Masz po prostu taki okres. siedzisz w domu, z dzieckiem, dzieci czasem wyprowadzaja z rownowagi, ale nie oskrarzaj sie, nie Ty jedyna wybuchasz:) mysle ze kazdej z nas to sie zdarza. Ja ostatnio prawie ze krzyknelam na mojego malego zeby wreszcze zasnal bo nie wytrzymam i wyszlam zpokoju i sie poplakalam z niemocy. Ale to wszystko to zmeczenie, brak snu i nowa sytuacja. Mysle ze kazda z nas tak ma wiec sie nie przejmuj. jestes najlepsza mama dla swojego malenstwa na swiecie i nie zapominaj o tym
Co do meza, tez czasem tak mam ze tylko wejdzie w prog domu i od razu mnie drazni i lepiej zeby sie nie odzywal. Mysle ze to wszystko wplywa na to. Przeciez sama na siebie nie bedziesz krzyczala, a emocje ktore masz w sobie musisz wyrzucic, a niestety to na naszych najblizszych zazwyczaj wszystko wyrzucamyy tak juz jest. Ja dzis od rana tez chodzilam jak osa i wrzeszczalam tylko na meza w sumie za nic. On byl mega zly, ale po chwili przyszedl, przytulil i powiedzial ze mnei rozumie, ze mi ciezko, ze jestem niewyspana, ze hormony i nowa sytuacja, i ze jestem mega dzielna i nic sie nie stalo To mialam mega wyrzutu sumienia ze tak go od rana traktowalam.
A Ty moze z mezem po prostu usiadzp rzy lapce wina i kolacji i porozmawiaj o swojej sytuacji i swoich frustracjach. Moze zrozumie
Jej to co to za praca że tak okropnie długo? Mój mąż to pracuje od 7:30 do 17:30 dlatego w zasadzie śniadania mamy wspolne i jeszczecały wieczór. Nie mam tak źle. Masz prawo być zdenerwowana. Cały dzień sama, wszystko na Twojej głowie i jeszcze nie masz z kim pogadać. Normalnie zwariować można.
Ostatnio tak bardzo z doskoku, ale podczytuję i rozumiem Cię Justyna… po pierwsze z tym byciem złą matką - jak ja czasami wybucham, nawet ostatnio przeklęłam, wsadziłam małą do łóżeczka, wyszłam, zaczęłam rzucać praniem, płakać, a ona tam sama i przerażona… jezu, jak mi było wstyd i przykro… ale nic nie poradzisz. Staram się sobie tłumaczyć, że każdy ma chwile słabości… ale też czasami się czuję jak ostatnia i najgorsza. Przecież to tylko małe dziecko, które nie ma nic złego na myśli. No i kochamy te nasze małe Cud-Potworki nad życie…! Nie wiem, czemu to macierzyństwo musi być takie słodko-gorzkie i trudne…
A u sytuacja z mężem wydaje mi się znajoma. Jak go nie ma to tęsknię, czekam, liczę, że pobędziemy razem… a potem on przychodzi a mnie gul skacze i już bym mu mogła oczy wydrapać. A potem jak o tym myślę, to nawet nie wiem, z jakiego powodu? Czym mnie tak zdenerwował? Dziś na przykład wściekłam się na niego bo jest przeziębiony i brał Aspirynę… najpierw jakieś głupie pytania czemu to nie musuje (po chwili zaczęło) a potem potrącił szklankę i mu się wylało… no przecież się zdarza. Ale myślałam, że go uduszę. Najgorzej jest w weekendy. Wyczekuję, a potem tylko się gniewam, bo nam zaburza rytm dnia.
I bądź tu człowieku mądry…
Serio czyli nie tylko ja tak mam??wiecie co pisze tak z Wami czytam różne blogi i wydaje mi się że wszystkie mamy dookoła a przynajmniej większość jest idealna. Np Ciebie Michalina znam już z kilku wątków twoje poglądy na macierzyństmm itp i … Nigdy bym nie pomyślała że tobie też się zdarza włożyć dziecko do łóżeczka i wyjść ze złości i bezsilności. A jednak. Miałam dziś ogromne wyrzuty sumienia głaskajam go przez sen i płakałam jak się obudził przeprosiłam i tulilam potem chciał na ręce więc wzięłam ale kiedy postawiłam bo chciałam wyjąć pizze z piekarnika i powiedziałam mu to a on zaczął Wrzeszczec ile sił to poczułam znów złość. No kurcze na chwilę nie dam rady wyjąć pizzy z gorącego piekarnika z dzieckiem na ręku… Oczywiście nie było już takiej furii wyjelam ta pizze włożyłam kolejna i wzięłam go ponownie na ręce ale sam fakt.
Co do weekendów mam identycznie czekam że będziemy we troje że trochę odpoczne odeśpię a potem się wkorzam że nie wyrabiam się z niczym bo dłużej spalam a mąż nie zrobi tego co ja zawsze do tej godziny no i zaburza rytm nie mogę wyrobić się ze spacerem itd.
Ja tak mam tylko jak późno wraca niby czekam odliczam aż wróci ale jak wraca czuje tylko złość sama nie wiem o co. Przecież tak bardzo chciałam pogadać z kimś tak bardzo mieć chwilę a tymczasem ani nie chce otwierać ust ani nawet się wykąpać.
Natka to żeś pojechała dzisiaj ha ha:-D ale widzisz masz wspaniałego męża który rozumie nie tylko rozumie ale Ci o tym powie.
Jak już uspalam synka było trochę lepiej na czułość się nie zdobyłam ale chociaż porozmawiajgpmw przez tą godzinę w której między czasie robiłam resztę. Teraz leżę mąż już śpi a ja czuję się okropnie. Czuję że nie ogarniam że nie jestem wystarczająco dobra matka i żona że wymagań od męża a sama… A najgorsze ze jutro nie będzie lepiej będzie tak samo…
Zezowata mój mąż ma tak okresowo że tak długo. Normalnie wracał wcześniej bardzo wcześnie dla niektórych ale śniadań nigdy wspólnych nie mamy. Ale ostatnio coraz częściej i więcej wraca tak późno a ja jestem kompletnie do tego nie przyzwyczajona i nie sądzę.sobie. Widzę go godz dwie na dobę. Rano się nie widzimy jak wraca koło 19to kąpiel synka usypianie potem szybką kolacja bo o 21mąż idzie spać bo wstaje nad ranem
Czyli wszystkie tak mamy? Ja identycznie, tu tesknie, czekam , wraca i mam ochote udusic. Tez zdarza mi sie przywitac meza z pretensja w glosie. Chocby 2 miesiace temu kiedy wrocil ze szkolenia, zamiast powiedzieć czesc to zaczelam naskakiwac na niego od progu, afera byla matko boska, moze pamietacie, cala rodzina sklócona:/ To chyba normalne. Weekend tak samo, juz nie moge sie doczekac kiedy sie skonczy i bedziemy z córką mogły robić wszystko po swojemu. Maz sie kiedys z tego śmiał, bo zaczelam mówić do Hani cos w sensie " spokojnie, tatuś jutro wraca do pracy a my bedziemy w koncu robic to co zawsze, wrocimy do naszego rytmu dnia"
Godziny pracy fatalne, znam ten ból bo.maz tez tak pracowal, dodatkowo co drugi weekend sb 9-21, nd 10-20. Dziecko nie widzialo taty, między innymi maz dlatego zmienił prace, choc przyznam ze bylam przyzwyczajona bo pracowal tak kupe lat. Ale tez zdarzalo sie se wracal w sobote po dwunastu godzinach pracy a ja z pyskiem, bo zmeczona, sfrustrowana itd, och pamietam te awantury.
Tobie Justyna potrzeba jakiejs rozrywki, wyjścia z kims, poplotkowac itd, masz taką możliwość?
Ewelina nie bardzo bo szczerze mówiąc nie mam z kim. Dużo koleżanek zrezygnowało ze znajomości bo nie mają dzieci i inne życie. Mi jak coś pasuje tylko weekend a je które zostały weekend spędzają z facetami bądź rodzina. Co gorsze ja jak wyjdę z domu nawet sama np do galerii handlowej i wracam to mam jeszcze gorzej tak jakbym podświadomie widziała że jest inne życie nie dostępne dla mnie. I wtedy cały tydz dół.
To rzeczywiście szkoda Justynka:/ Wiadomo, ze każda z nas jest teraz troche ograniczona, każde wyjście trzeba szybciej planować, o spontanicznym wypadzie nawet nie ma mowy:/Założę się, że kazda mama ma czasem takie odczucia, ze coś ją omija. Ale same tego chcialysmy, mamy teraz cos bardziej wartościowego niż wypady do galerii czy kina:)
My wróciliśmy do domu. Teściu też sie pochorowal, a Hania caly czas za nim chodzi wiec wolalam wrócić do domu i zamknac sie w pokoju:/ Najgorsze, że mnie też od rana boli gardlo:( Biore wszystkie leki na raz, zeby tylko nic sie nie rozwinęło, nie boje sie o siebie tylko o Hanie:/ Jeszcze święta tak blisko, a ja w ogóle nie czuje tej magii, nie cieszę sie i mysle tylko o tym żeby szybko sie skończyły:(
Zezowata, mimo ze moj maly wczoraj skonmczyl dopiero 2 tyg, to ostatnio nie moglam go za zadne skarby uspic w nocy. a ja ledwo na nogach sie trzymalam z zaspania i zmeczenia. I wystarczylo ze maly jak jadl to troche mu polecialo i mialam wilgotny stanik i koszule, tak sie kwurzylam, wstalam zaczelam plakac wrzeszczec, wpadlam do lazienki, zaczelam rzucac stanikiem, wkladkami wrzeszczec ze ile to razy dziennie mozna si eprzebierac wszystko mokre, maly spac nie chce, mama juz dosc… maz patrzyl jak na wariatke
wzial malego zaczal go tulic, ja wrocilam do lozka i nie moglam przestac plakac a on siedzial z Mikolajem tulil i tulil az maly usnal. I znow milam mega wyrzuty sumienia ze jak ja moge sie tak w ogole zachowywac ;/ No ale tak jak napisalam, to sa hormony, zmeczenie, niewyspanie, nowa sytuacja. Rozmawiam z kolezankami to kazda nie raz miala chwile slabosci.
nawet z mama wczoraj rozmawialam i mowilam ze mam czasem takie “jazdy” i ze mam mega wyrzuty sumienia. a mama zaczela mi opowiadac sytuacje jak my bylysmy male i ze tez czasem zdarzylo jej sie wybuchnac, i ze nie ma sie co przejmowac, bo po prostu kazdy tak ma
O kurcze Ewelina trzymam kciuki żeby was ominęlo. Wszyscy dookoła chorzy dzieci sąsiadej , mojej koleżanki córeczka ma ospe i całe święta w domu a ma jeszcze młodsza która pewnie też złapie:-(
Natka ale Ty jesteś świeżo po porodzie to naprawdę jeszcze hormony. U mnie na hormony zwalac już nie można a jestem dorosła i powinnam panować nad sobą
Oj dawno mnie nie było ale już nadrabiam No to z kupkami jestem spokojna. Niby robi rzadziej ale się nie spina ani nic z tych rzeczy więc jest ok. Byliśmy z mężem w szoku bo wcześniej około 4-5 kupek a teraz 1 góra 2 co drugi trzeci dzień. Powiem szczerze, że teraz jak jeszcze odczekaliśmy z rozszerzaniem i zaczęliśmy na nowo to Młody całkiem inaczej je. Ładniej, chętnie otwiera buzie, nie pluje i jest super. Jednak było trochę za wcześnie a teraz jest super. Uśmiecha się i wcina całkiem sporo jak na początki.
No i na szczęście nie załapał od nas żadnej choroby. Jakoś przeszedł nasze gorączki, katary, kaszle bez najmniejszego szwanku.
I jeszcze jedno dzisiaj miałam wychodne. Ufff jak to fajnie wypić spokojnie herbatę. Najpierw poszłam do Pepco po body bo są w promocji świąteczne przecenione 50% z logo Disney więc to co kupuje w Pepco. Wróciłam przynieść zakupy a mój mąż już stwierdził, że mały ma gorszy dzień i żebym wracała w miarę szybko. No i pojechałam nie było mnie łącznie jakieś 2 godziny. A herbata wypita w spokoju i ciepła och znowu przypomniałam sobie ten smak. Z mężem jestem w stanie zostawić Małego ale gdyby miał z nim zostać ktoś inny na pewno nigdzie bym nie pojechała. Jednak jeszcze nie dorosłam do decyzji żeby zostawić Małego z kimś innym.
Michalina gratuluję pierwszych kroków. Tylko jak córeczka ma na imię? Bo albo przegapiłam albo nie napisałaś.
Justyna super, że mieliście wychodne. Zakupy we dwoje fajna sprawa no i nie musicie biegać po sklepach za Mikołajem. A te czułości i nie tylko…widzę, że u Was coraz większe zmiany z których bardzo się cieszę. Justyna każda mama czasami krzyknie na dziecko i nie ma w tym nic złego. Mój mąż czasami też mi mówi dlaczego podnoszę głos na Małego no ale jeśli jest akurat dzień marudny to po całym dniu zwyczajnie wieczorem puszczają nerwy. Ile można nosić, zabawiać itd skoro w zamian ciągle jest płacz i marudzenie. Czasami nawet nie ma jak wyjść do toalety nie mówiąc już o zjedzeniu kanapki. No i ja jak każda z Was wiem, że to nie jest wina dziecka no ale jeśli jest się sfrustrowanym nie da się podejść do tego całkiem na chłodno.
Jeśli chodzi o męża to też Ci się nie dziwie. Nic pozytywnie nie nastraja przynajmniej u mnie ciągle mgła za oknem, słonko nie wychodzi i pogoda taka, że od samego rana trzeba włączać światło w mieszkaniu. Dzień wydaje się krótki a do tego dochodzi szał przedświątecznych porządków, gotowanie itd.
Michalina z tym rytmem dnia mam tak samo. Tylko, że mój mąż ma jeden weekend w miesiącu wolny a tak to zazwyczaj w tygodniu. I wiecie co? Jak wrócił po 6 tygodniach ze szkolenia już na stałe to od razu miał urlop i już po kilku dniach mu powiedziałam, że mi przeszkadza bo zaburza nasz rytm dnia. Mieliśmy wypracowane godziny posiłków snu itd a on wszystko nam rozwalał. Do dnia dzisiejszego potrafi mi wypomnieć, że tak powiedziałam no ale co mam poradzić jak wtedy tak czułam.
Ewelina u nas jest to samo z tym, że jak ja chorowałam ostatnio miałam 39 stopni gorączki to mąż zajmował się Małym z tym, że ja musiałam koniecznie być obok nich. No ale się zajmował nie mogę powiedzieć. Ale jak jego rozłożyło to najchętniej nie wstawał by z łóżka bo przecież jest chory i nie chce zarazić Małego.
Nie dziwie się, że najadłaś się strachu. Współczuje i dobrze, że skończyło się tylko na siniaku. Niestety takie wypadki się zdarzają ale oby takich jak najmniej.
Ewelina oby Was ominęło choróbsko. Mam nadzieję, że jednak się uchronicie bo chorować w święta…nic fajnego.
Justyna dostałaś już paczkę z Lovi, nagrodę za “List do Mikołaja”? Mi przed chwilą przyszla, jestem mega zadowolona, i od razu poprawił mi sie humor:)
Nie jeszcze nie dostałam ale też chyba dziś ma być
Nie Justyna, nie tylko ty tak masz. Ja czasami też jestem bezsilna, pokazuje nerwy a potem bardzo tego żałuję. Niestety jesteśmy tylko ludźmi, i popełniamy błędy. Nie świadczy o tym że jesteśmy złymi mamami. Przecież kochamy swoje dzieci do szaleństwa. I chcemy dla nich jak najlepiej. Cieszę się że mam wsparcie w bliskich osób, ponieważ sama nie wiem jak bym sobie poradziła. Są momenty kiedy odsuwam się na bok i płacze z bezsilności. Chciałabym pomóc, Ale czasami nie potrafie.
Hej dziewczynki, przepraszam za nieobecność. Działo się u nas. Teraz też mnie pewnie nie będzie zbyt dużo, bo święta i rodzina…
Jak widać… nie jesteśmy same. Cieszę się, że znalazłam Was, moje bratnie dusze, bo też czasami myślałam, że jestem po prostu wyrodną matką. Jak mała miała 3 miesiące to powiedziałam do męża, że może natura wie co robi i dlatego miałam “problemy z zajściem”, bo się nie nadaję na matkę Wtedy to może też jeszcze były hormony, ale dziś nadal mam takie myśli, że może niepotrzebnie samolubnie chciałam mieć dziecko, a tylko mu szkodzę. Masakra, co? Wiem, że to głupie myśli, ale to myśli. Nie da się ich powstrzymać.
Kasiu, dzięki. Pisałam tu czy tam… Klara. Malutka ma na imię Klara Dobrze, że Waszemu maluszkowi udało się “wyjść bez szwanku”. Zdrowy maluch to od razu pół problemów
A rytm dnia… hm. Teraz to dopiero się nam maluchy rozregulują!
Do nas paczka z wygraną przyszła wczoraj Co prawda w różu, ale i tak bardzo się cieszymy.
Dziewczynki kochane, życzę Wam na Święta i potem, aż do przyszłych Świąt wszystkiego co najlepsze. Zdrowia, szczęścia, wiele miłości i czułości. Oby maluchy zdrowo rosły, miały zawsze uśmiechnięte buzie, rozwijały się pięknie i kochały Was co najmniej tak, jak Wy je kochacie
Ściskam.
Justynka, powodzenia - Mikołajko!
Michalina, a jeszcze dzisiaj zastanawiałam się, że tak długo Cię nigdzie nie widze. Ciesze sie, ze u Ciebie wszystko dobrze, a Twoja nieobecność spowodowana była świątecznymi przygotowaniami:)
Dziewczęta ja też chce Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia świąteczne.
Duzo zdrowia dla Was, Waszych pociech i calych rodzin! To najważniejsze! Ponadto spelnienia wszystkich marzen, miłości, cierpliwości, radości, uśmiechu i zadowolenia z życia. Aby Święta przebiegły z miłej, świątecznej atmosferze, w gronie najbliższych:)
Dzięki dziewczyny:-) i nawzajem dużo radości miłości mało tych czarnych myśli dużo optymizmu wiary w siebie a świat spędzonych w super rodzinnej i ciepłej atmosferze. ja też teraz przed świętami mam bardzo mało czasu więc wchodzę dosłownie na chwilę w święta pewnie będzie podobnie. No cóż to czas dla rodziny:-) trzymajcie kciuki:-P