JA jestem zdania ze nie ma co wariowac, niech dziecko sprobuje jak bedzie juz takie 6-7 letnie, nie robmy z tego jakiegos zakazanego owocu bo pozniej dziecku bedzie to uwazalo za niewiadomo jaki rarytas. Moje dziecko zna smak frytek z maka ale wie ze lepsze sa rzeczy ktore robimy w domu, albo jedzenie w normalnej restauracji.
Jedna z mam pisze o chemii zawartej w takim jedzeniu ale chyba nie zdaje sobie sprawy na czym są hodowane krowy, świnie i kurczaki, które kupuje się w marketach, masarniach czy też nawet prosto od rzeźnika… Teraz juz na prawdę rzadko można dostać “prawdziwe” mięsko utuczone na warzywach, zbożu i innych dobrodziejstwach natury- wszystko ma być na szybko, na teraz - w zakładach gdzie hoduje się zwierzęta na uboj nie ma czasu na czekanie, aż zwierzę urośnie tylko na pycha się je sterydami i paszami, mączkami nawet zwierzęcymi… Niestety w naszym zabieganym i cywilizowanym niby świecie już dawno nie ma czasu na naturę- czas goni pieniądz a gospodarka rządzi rolnictwo i przemysł… Naszym zadaniem jest kupić mniej lub bardziej przetworzone, sztucznie utuczone mięso i nie myśleć o tym co dzieje się za nim trafia do żołądka.
Niestety taka jest prawda… i to, czy podam raz na ruski rok dziecku fast food niczego i tak nie zmieni, bo Nasze życie i tak jest w biegu - prędzej czy później albo na bawi się rozstroju żołądku albo od smieciowego jedzenia albo od tego eco jedzonego w ciągłym biegu… ; ))
@SamantKa - ja na szczęście nie jem mięsa i nie kupuję “prawdziwego” ani sztucznie pędzonego mięsa. Z rybami to samo. Zdecydowanie wolę smażyć w domu frytki niż podać te z maka, chociaż mnie też kusi ten zapach tłuszczu- chyba po to jest ;). Nie każdy ma czas na gotowanie, ale w Biedronkach, czy Lidlach- jeśli wybieramy jakiś produkt, nauczmy się czytać metki i wybierajmy te najmniej konserwowe produkty. Internet jest pełen informacji o tym czego unikać, a na co ewentualnie sobie pozwolić. Nie unikniemy wszystkiego na pewno, ale póki można- wydaje mi się że nie trzeba przyzwyczajać małych brzuszków do takich rzeczy jak fastfood. Chorób cywilizacyjnych jest mnóstwo, ale jak widzę dziecko w wózku, które jeszcze nie mówi, nie chodzi, a zajada się czipsami, to aż mi słabo . Teraz będąc nad morzem zaobserwowałam kolejną rzecz- większość dzieci to małe grubaski. No i rozumiem, że niektóre są chore, bywają na sterydach stąd taki wygląd…ale niestety często to wygoda rodziców i zapchanie “buzi” byle czym, byle by nie jęczało…
Muszę zgodzić się z Samntka ponieważ zwierzęta nie są hodowane ekologicznie na sztucznych paszach itp owszem są hodowle ekologiczne ale mięso z nich jest drogie więc większość ludzi ich nie kupuję …
Mamacita, niestety większości ludzi nie stać, by ekologicznie się odżywiać. Stojąc przed półką w sklepie zastanawiają się, czy kupić 1 jabłko z sadu “bio” czy 1kg zwykłych, lub teź jabłko, gruszkę i arbuza dla dzieciaczka. Obecnie chyba w uk trwa kampania zachęcająca do kupowania warzyw w ogóle. Lepiej zjeść więcej warzyw z marketu, by zapokoić wymagany limit porcji dziennych niż zjeść jedną porcję, za to z ekologicznej produkcji… Z mięsem i kazdym innym jedzeniem jest tak samo. Produkcja masowa jest ok.5x tańsza niź ekologiczna…
Angie- ale ja nigdzie nie piszę o kupowaniu produktów bio czy eko, piszę o unikaniu fastfoodów i czytaniu etykiet. Nie wszędzie też są rynki codziennie otwarte, ale np. w Łodzi na Bałuckim rynku można kupić warzywa od gospodarzy za grosze, szczególnie latem. Ja nie kupuję drogich produktów bo mnie na to nie stać, po prostu zachęcam do czytania etykiet, bo niektóre zwykłe i tańsze produkty są bardziej zdrowe niż reklamowane w telewizji. Kupuję też w marketach- zimą nie ma wyjścia, ale wolę spryskany owoc który sobie wyparzę wrzątkiem niż niewiadomego pochodzenia mięso. Coś za coś. No i jak już mamy lato to robienie przetworów na zimę jest idealnym wyjściem, wiem, że nie wszyscy maja czas- ale można zarwać pół nocki jednego wieczoru i pozalewać słoiki z ogórkami wodą i pokisić by mieć na zimę :). To na pewno tańsze niż sklepowe- i nie kwaszone a kiszone. I raczej jeśli stać kogoś na opłacenie internetu, żeby tu posiedzieć to stać na 4kg ogórków ;).
Moja dziecko ma lat 5 i nie wyobrażam sobie by na samych warzywkach egzystowało…Pisałam już wcześniej, że raz na jakiś czas chodzimy do Mc Donalda i nie uważam tego za zbrodnię. Chemia nawet w chlebie jest, a nie każdy ma czas by chleb piec czy kisić ogórki…
Co do czytania etykiet, to i owszem, czytam, a im bardziej czytam tym bardziej jestem przekonana, że zdrowa żywność to jedynie taka, którą sama wyhoduje. Zaznaczam, iż to że posiadam internet nie jest jednoznaczne z faktem, iż stać mnie na działeczke czy ogródek, wszak.nawet w zakupionym ogórku do kiszenia, może być też chemia i inne nieznanego pochodzenia paskudztwa.
Kasik masz rację. moja teściowa kupiła ogórki dwa lata temu do kiszenia i tak śmierdziały po ukiszeniu, że nie dało ich się jeść. A ja mam internet za free w tablecie… Z aero
Sorki Mamacita, jakoś tak z założenia wyszłam, źe jak ktoś nie je mięska i do tego też ryb, to musi być bardzo ekko. Taki sobie skrót myślowy poczyniłam…
Mi sie wydaje ze od tej chemii w jedzeniu to juz nie uciekniemy, nawet jak masz swoj ogrodek to nie wiadomo czy ziemia nie jest skazona metalami ciezkimi.
To też racja Aniu, chemia jest wszędzie, więc chyba warto wprowadzać ją stopniowo do organizmów maluszków. To jak z tym nieszczęsnym wyparzaniem butelek
No chemia jest wszędzie … dobrze że u mnie w domciu jest dużo rzeczy ekologicznych i nawet moja mama chleb piecze … ale i tak będę zabierać mała do takich miejsc niech próbuje nie chcę żeby była jak z dziczy wypuszczona
To ja nie wiem gdzie Wy kupujecie, jakoś mi się zawsze wszystko trafia ok smakowe i zapachowe, czy to rynek , czy koleżanka z pracy przyniesie z ogrodu od mamy. Widocznie mam więcej szczęścia w takich kwestiach. I mam tak, że zamiast wydanych 6zł w maku- kupię 2 avocado, które starczy na 2 śniadanka. Tak , wszyscy podkreślamy, że chemia jest wszędzie- również to pisałam, ale mimo to, póki się da- nie pokażę dziecku fastfoodów. Mam dystans do wszystkiego, podchodzę ze zdrowym rozsądkiem- w powietrzu są spaliny, w jedzeniu też, w chlebie, w owocach, w ziarnach- no i zaznaczę, że jadłam fastfoody, lubiłam, gdyż wszystko co tam zrobione- musi smakować. Jestem pewna, że dziecko tam pójdzie- nawet ze mną- żeby nie było “jak z dziczy wypuszczone”, chociaż dzicz brzmi na te czasy bardziej naturalnie niż miasto… niech spróbuje, ale postaram się je najpierw uświadomić, że nie warto…
I często wszyscy tak bronią tego żarła z sentymentu i poczucia smaku. Bo robią je tak, byśmy wracali :).
Nikogo tu nie oceniam i nie atakuję, wiem czym jest fastfood- bardzo się zajadałam, ale wydaje mi się, że lepiej w domu zrobić coś z minimum połowy mniej przetworzonych (chociaż też zawierających jak wszędzie podkreślacie chemię) produktów.
http://www.papilot.pl/odzywianie/12370/Co-tak-naprawde-jest-w-jedzeniu-z-McDonaldsa-Odpady-rzeznicze-konski-tluszcz-trociny.html
Zgadzam się całkowicie z Mamacitą:)
I zazdroszczę wszystkim mieszkającym na wsi. Dostęp do świeżego mleka, jajek, mięsa, owoców, warzyw…
Ja raz w tygodniu dostaję taki pakunek ze wsi i jestem strasznie szczęśliwa, że nie muszę jeść aż tylu “złych” produktów
Mamacita a masz linki do bardziej wiarygodnych stron? Sory, ale papilot kojarzy mi się z faktem i artykułami typu " kurz złamał mi rękę" …
Pisałam i pisałam, na produkowałam się i co? Strona mi się sama magicznie odświeżyla i wszystko zniknęło… Na telefonie ciężko mi pisać taki “referat” a o chociażby wersje mobilna się do prosić nie mogę, wiec postanawiam, że się już nie wypowiem, bo może lepiej, abyście nie wiedziały jak wszystko wygląda “od kuchni” - mięso, wędliny, owoce i warzywa…
A mój synek jest małym grubaskiem ( przez chodzenie coraz mniej) i nie jada słodyczy bo nie lubi, nie pije słodkich soków tylko wodę zwykłą nie slodzona… Odżywia się zdrowo… Nie chciałabym żeby na plaży ktoś oceniał mnie jako zła matkę na podstawie wyglądu mojego dziecka.
Judytka, a moja córka pije napoje słodzone, uwielbia smażone mięsko, czasami je też słodycze, a ma 9lat i waży 23 kg. Jest wręcz chuda w porównaniu z rówieśnikami. Wydaje mi się, że to jednak nie tylko kwestia diety jest odpowiedzialna za wagę naszych dzieci.
Tak właśnie i dlatego nie chce żeby ktoś mnie oceniał przez to ze moje dziecko jest pulchne bo to nie musi być wina tego w jaki sposób dziecko się odżywia. Odnoszę się do wypowiedzi mamcity
Szkoda, że Samancie nie udało się dokonać wpisu. Na pewno byłby interesujący i warty przeczytania…
Zgadzam się z wami, ze nie tylko ilośc spożywanego jedzenia i jego rodzaj wpływają na posturę dziecka i osoby dorosłej.