Depresja w ciąży

Justyna nie strasz :stuck_out_tongue: Mnie tam dalej nie brakuje :stuck_out_tongue: Wiadomo, że czasami fajnie tak coś innego porobić, ale na pewno nie chciałoby mi się wychodzić co tydzień czy dwa :slight_smile:

No mi tez się nie chce wychodzić za często. Zresztą chyba nigdy nie przepadałam za częstym wychodzeniem. Zawsze wolałam jak ktos odwiedzał. Ale czasem gdy ma się ochotę wyjśc to wtedy nie ma czasu na to albo nie ma z kim.

A ja wolalam wyjsc bo ja gosci nie znosze. Chodzi mi bardziej o to ze trzeba przygotowac podawac a potem sprzatac… Nie nie ja juz wole wyjsc gdzies do kawiarenki, dyskoteke niz uslugiwac… Tez chce sie bawic a nie martwic czy czegos nie brakuje

A tutaj co do przygotowania czy sprzątania to masz rację. Mi teraz ciężko coś zrobić i jakoś nawet nie mam ochoty. I tak mąż zaprosił znajomych bo chcieli się spotkać na weekend i mówiłam mu żeby na 16To on na 14 więc pasuje mi jakiś obiad zrobić a ja nie mam siły na to żeby stać i coś robić, chociaż on stwierdził że to nie problem żebym zrobiła kotlety. Szkoda że o mnie nie pomyślał. A mówiłam żeby tak by jakieś ciastko tylko kupić bo nie będę nic robić do jedzenia. więc tak to jest z tymi naszymi mężczyznami.
A mi się chce aż płakać, zamiast dać mi odpocząć tym bardziej że jesteśmy w trakcie przeprowadzki i rzeczy są na dwa domy porozkladane,ja ledwo na nogach stoję po całym dniu sprzątania po poprzednich lokatorach, zaczynamy się tylko kłócić że ja coś robię a on się paleta i nic nie robi bo zmęczony po pracy jest i nie ma siły robić… Tak mi się ryczec chce. Ja mu mówię żeby wieczorem przytulil to nie bo on zmęczony, a ja? Ja ciężki obolaly brzuch, który boli cały dzień i rzeczy noszę normalnie do auta i z auta… Nawet przed chwilą żebym mu wodę podała a ja mowie ze miał przynieść z auta zgrzewke bo się skończyla to już trzeci dzień proszę. Od czterech dni proszę żeby mi stacje parowa schował bo jest ciężka to leży na środku mieszkania… Nie mam siły, jest mi ciężko ;(

A ja tam nigdy nie narzekałam i nie narzekam jak ma mnie ktoś odwiedzić. :slight_smile: A mało tego bardzo to lubię i wolę jak ktoś przychodził do mnie niż ja miałabym iść na jakąś dyskotekę. :slight_smile:

Widzisz Kasia u mnie pare razy bylo tak ze moj swoich znajomych zaprosil a potem sie ponapijali on rowniez i wszystko na mojej głowie sprzatanie itp. Nie mowie tu o takim spotkaniu typu kawa winko ciasto bo to tez lubię w domowym zaciszu ale grubsze imprezy nie …

Ja ogólnie bardzo lubię gości. Przed ten jak mieliśmy dziecko lubiłam imprezy u siebie to przygotowywanie jedzenia też. Ale odkąd jest mały no to tak średnio mam na to czas ja alkoholu nie pije albo w znikomyag ilościach i średnio bawi mnie napite towarzystwo do poznych godzin nocnych. Pamiętam jak byłam w ciąży w 7miesiącu i mój mąż miał urodziny no i zrobiliśmy imprezę w domu. Po dwóch godz miałam dość a towarzystwo bawiło się przednio i nie zamierzali się rozejrc a ja ledwo siedziałam i marzyłam żeby już poszli. Już do końca ciąży powiedziałam żadnych imprez

Racja Justyna. U mnie raz w 10 tyg bylo tak ze przyjechali brat z synkiem i zona mojego brata do nas na noc… Nie dosc ze akurat w tym czasie wystapily u mnie niegrozne plamienia to czulam sie fatalnie jak to w 1 trymestrze…
Oni siedzieli zabawa byla przednia przy alkoholu a ja marzylam aby tylko sie polozyc juz spac…
Na drugi dzien przyszlo mi jeszcze szykowac obiad niedzielny a oni odpoczywali po %%. Od tamtej pory nigdy wiecej w ciazy gosci!!!.

To mnie domowki w ciazy nie przeszkadzaly, ale za to tegoroczny Sylwester nie podobał się ani mnie ani mężowi. Owszem, przyszli przyjaciele, wypilismy z umiarem, posmialismy się, posluchalismy muzyki, synek spał, ogólnie było bardzo miło, ale już od 3:00 mieliśmy dość. Goście rozeszli się po 5:00, zanim pomylismy, posprzatalismy to było przed 6:00, a za 2 godzinki przywitał nas gotowy do zabawy synuś. Oj ciężko było. :wink:

Monika, a nie możecie jakiejś pizzy zamówić? My zawsze tak robimy jak nie chce się nam szykować :slight_smile:
Ja całą ciążę się spotykam ze znajomymi na różnych domówkach, grillach itp. Pod koniec 8 miesiąca my robiliśmy grilla wieczornego w sumie i jak poczułam się zmęczona to po prostu poszłam spać, a mąż wszystko ogarniał. Każdy rozumiał, że jestem w ciąży. Co prawda grill był u teściów w domu, a nie domówka w dwupokojowym mieszkaniu, to też różnica. Teraz mamy zaproszenie na urodziny do znajomego na 27 sierpnia, ale już raczej nie będziemy ryzykować, bo to 3 dni przed wyliczonym terminem :smiley:

My jedziemy jutro na grilla w rodzinnym gronie… Oj troche sie oderwe od kanapy…

Ja w ciąży przyjmowałam gości nie powiem, że często ale imprezek kilka było. Najpierw szykowałam jakieś jedzonko goście z mężem coś sobie na spokojnie wypili a ja siedziałam przy soczku a na koniec razem z mężem sprzątaliśmy. Jakoś ja lubię przyjmować gości i przyrządzanie jedzenia zawsze sprawiało mi przyjemność więc i z tym było bez problemu.

No widzisz Kasia kazdy ma do tego inne podejscie;) ja nie lubie stac przy garach nie wiem moze i to jest moj problem ;p

No mu mamy póki co jeden pokój więc ciężko zaprosić gości i powiedzieć że ja w ciąży zmęczona i potrzebuje się położyć spać. Bo albo mogę mieć stół rozłożony albo łóżko więc trochę kicha.
A fast food teraz nie jadam żeby nie zaszkodzić sobie i dziecku bo się po nich źle czuje i wymiotuje. Na szczęście teraz znajomi odwołali wizytę bo się rozchorowali.

Monia ja tez mam tragedie po fast-foodach.
Wczoraj zjadłam po ponad 7 mies kawalek pizzy i myslalam ze wypluje żołądek:( nigdy juz nie tkne pizzy.

Niestety w ciąży nasze organizmy różnie reagują na takie rzeczy. Oczy by jadly. Ja miałam spiecie wczoraj z mężem również i jedzenie. Mam totalnego doła, brak mi siły na cokolwiek.

To ja podobnie jak Kasia :slight_smile: Gotowanie zawsze sprawiało mi przyjemność, oczywiście są dni kiedy nic mi się nie chce, ale to normalne :slight_smile:
Monika, czemu z mężem o jedzenie? przyznam, że nie wyobrażam sobie, żeby się o jedzenie spinać, ale może dlatego, że m,oj mąż w tym temacie ma mało do powiedzenia, bo wie, że jak coś sobie zaplanuje to tak ma być i koniec :stuck_out_tongue:

U mnie tez nienajlepiej…
Wczoraj się ze swoim pogniewalam i od wczoraj.spi na kanapie. Hehe:)
Faceci juz tacy sa nic nie rozumieja.

Pamela w każdym małżeństwie zdarzają się takie chwile. Mężczyźni nie do końca niestety rozumieją nasze nastroje i chumorki ale oni są już tak skonstruowani. :slight_smile: trzeba im wybaczyć. Chociaż ja w ciąży też miałam z mężem sprzeczki ale już za chwilę wszystko wracało do normy.

Pamela przejdzie mu! :slight_smile: Faceci faktycznie tacy są, że ciężko nas zrozumieć, a jak jesteśmy w ciąży to już w ogóle.
Wiesz o co ja potrafiłam się pogniewać? Że nie wiedziałam, czy mam ochotę zjeść parówki, czy śledzia w śmietanie… Uważałam, że to wina mojego męża, że ja nie wiem, co chce zjeść haha :smiley: