Czego nie wolno w ciąży?

Hihi tych zabobonów jest tyle, ze gdyby we wszystkie wierzyć to trzeba by było cały czas nosa spod kołdry nie wyciągać :wink:

Mi obiło się o uszy,że w ciąży nie można patrzeć na dzieci poważnie chorych.Grozi to ryzykiem urodzenia dziecka chorego.
Ale żeby samo patrzenie wpłynęło na zdrowie naszego bobaska…
To takie bzdury te przesądy!Co ma być to będzie!

Myślę że z przesądami jest jak z horoskopem …nie koniecznie wierzysz ale przeczytasz-jeśli dobry to fajnie a jeśli zły to nie wierzymy. Tak samo z przesądami jeśli potrzebujemy coś zrobić to to robimy. A czasami tez dmuchamy na zimne. Mi np siostra powiedziała ze nie mogę się przestraszyć myszy ani zająca. Po pierwsze jeśli spotkałam mysz na swojej drodze to mimo że się jej nie boję -to jak tu nie przestraszyć się choćby z samego zaskoczenia. Po drugie, mieszkam na osiedlu gdzie dookoła jest las, przez las przejeżdżam kilka razy dziennie co zrobić żeby nie spotkać zająca…myszy nie widziałam w ciąży, no ale zając przebiegł mi drogę, niby się go nie przestraszylam, no ale stracha później trochę miałam. Ale myślę że dopóki nie zobaczymy naszego maleństwa ze wszystko jest ok to i tak się martwimy nieważne czy w przesądy wierzymy czy nie.

Tych przesądów jest całe mnóstwo, mnie tylko dziwi to, że w dzisiejszych czasach są jeszcze osoby, które w to wierzą. Słyszałam mnóstwo przesądów właśnie np o włosach, żeby absolutnie nie ścinac i nie farbowac w ciąży. Albo, że nie wolno kupować dziecku żadnych rzeczy póki się nie urodzi, tylko ciekawe jak zrobić wyprawkę dziecku, chyba w drodze powrotnej że szpitala;)

Jest tych zabobonów tysiące, najlepiej w nie nie wierzyć, bo jeśli coś się potem przydarzy to potem niepotrzebnie można się oskarżać, a mogłam zrobić tak , mogłam czegoś nie zrobić itd… Ja w zabobony staram się nie wierzyć,bo chyba bym ogłupiała:)Włosy ścinałam, farbowałam, łańcuszek nosiłam. Na brzydkich ludzi też patrzyłam. Na szczeście i wbrew zabobonom mój aluszke urodził się zdrowy i jak dla mnie(jak pewnie dziecko dla każdej mamy) najśliczniejszy.

nie wiem czy traktować to jako przesąd, ale to jedyny, do którego się dostosowałam, mianowicie do końca 3 mca nie rozgłaszałam, że jestem w ciąży. Ale chyba bardziej dlatego, że od początku było duże ryzyko utraty dziecka. chciałam uniknąć nieprzyjemnych pytań w razie czego. Pozostałe komentowałam tylko uśmiechem, nie wierzę w to

Oj te wszystkie zabobony, których jest tysiące bo jedna baba drugiej babie… nie wierzę. Baa nawet się z nich śmieję. Gdyby w nie wszystkie wierzyć to nic by nam nie wolno było robić bo czymś to grozi. :slight_smile:

Grimper_m23, to właśnie raczej nie jest przesąd, tylko uniknięcie trudnych pytań później. Wśród moich znajomych dużo par czekało na podzielenie się tą wiadomością to skończenia pierwszego trymestru.

Zgadzam się z Madzia. To nie przesad tylko raczej zdrowy rozsądek. Wiadomo, że ciąża to wspaniała wiadomość, ale jakoś nie lubię się nią obnosić. Tutaj na forum od razu Wam powiedziałam jak tylko zobaczyłam swoje upragnione dwie kreseczki, a w ,realu" po zrobionym teście wiedział tylko mąż. później po wizycie u lekarza rodzice i tesciowie, ale od razu mieli zaznaczone, że absolutnie mają nikomu się nie chwalić póki nie wyrazimy na to zgody. Jak wybił gdzieś 4 miesiąc to powiedzieliśmy dziadkom, przyjaciołom no i bliższej rodzinie. Niebawem wkraczam w 7.miesiąc i już sporo osób wie ,pocztą pantoflowa" z resztą przecież widać. :slight_smile:
Ale nie lubię czegoś takiego jak ogłaszanie na przykład na fb, że czeka się na dziecko, czy wstawiania zdjęć usg szczególnie w pierwszym trymestrze. Znam nie jedna osobę, która dodała zdjęcie testu ciazowego, który okazał się fałszywym alarmem, a co gorsza znam też kobietę, która ustawiła USG jako profilowe, a później zwyczajnie poronila. Ludzie pytali jak tam maluch rośnie, a ona zalewala się łzami. Tak naprawdę na własne życzenie…

My po pierwszym poronieniu to jak zaszlam w kolejna ciaze to nikomu nic nie mowilismy. Mojego mama sie domyslila bo bylam blada nie do zycia juz w 7 tygodniu ale zastrzeglam ze nikomu ani slowa… Tak ogolnie to wszyscy dowiedzieli sie na przelomie 20 tyg gdzies… Ciagle sie balam.ze cos nie tak bedzie.i zas glupie pytania. Po poronieniu pierwszej ciazy pamietam taka niemila sytuacje jak podszedl do mnie kolega szczesliwy i mi gratuluje bylo mi zle wtedy naprawde a jemu jeszcze gorzej jak mu powiedzialam ze stracilam ciaze.

U mnie było podobnie ja u Was dziewczyny. Kiedy zrobiliśmy test i zobaczyliśmy swoje dwie kreseczki mimo ogromnej radości i chęci podzielenia się szczęśliwą nowiną z całym światem nie powiedzieliśmy ani słowa nikomu. Po wizycie u lekarza powiedzieliśmy rodzicom, ale również zastrzegliśmy, że nie mają się jeszcze nikomu chwalić bo chcemy poczekać do skończenia pierwszego trymestru. Kiedy wkroczyliśmy w 4 miesiąc zaczęliśmy pomału mówić rodzeństwu i najbliższemu kuzynostwu a później wszystkim kto zapytał.

Jeśli chodzi o facebooka to też znam parę, która wrzuciła zdjęcie z pierwszego USG i poroniła. Jest to na pewno straszna sytuacja bo tu już wiedzą wszyscy znajomi i nagle w realnym życiu się spotkali i musieli każdemu mówić i wracać pamięcią do tych smutnych wspomnień.

Na początku ciąży nie chciałam wszystkim mówić,że jestem w ciąży.Ze względu na pracę musiałam o tym innym stanie poinformować szefową i koleżanki z pracy.Zaznaczałam,że nie mają nikomu jeszcze mówić.Często to przynosiło odwrotny skutek.
Zdarzyło mi się ,że ktoś mi gratulował ciąży,którą ja już straciłam.Nie było to przyjemne.
W ostatniej ciąży poszłam szybko na zwolnienie ,dokładnie od 8 tygodnia.Niestety nie czekałam do skończenia pierwszego trymestru.
Jednak dla naszego dobra w dzisiejszych czasach należałoby za szybko nie dzielić się tą wspaniała wiadomością-wiem to z doświadczenia!

Osobiście nie wpadłabym nigdy na taki pomysł jak dzielenie się zdjęciem Usg na fb.

My po poronieniu też nie mówiliśmy długo nikomu, na początku powiedzieliśmy najbliższym bo poszłam na l4 a potem dalszej rodzinie i znajomym. Najgorsze były głupie komentarze moich koleżanek z pracy, wiesz teraz to sobie odczekaj, żeby dziecko chore się nie urodziło albo żebyś znowu nie poroniła, a ja wiedziałam już że jestem w kolejnej ciązy:( Na szczęście poszłam szybko na l4 i nie słuchałam więcej takich pierdół:(

Dziewczyny i bardzo dobrze. Aż miło się czyta. Szkoda, że większość mamusiek nie jest takich świadomych…
Aleks no i fajnie. Też uwielbiam te ,złote" rady. Wiadomo, że każda mama chciałaby, aby jej maleństwo było zdrowe, ale jak urodzi się chore to co? Przecież też się je pokocha nad życie.

Ja nie wierzę w zabobony. Nie wiem czy tu ktoś o tym pisał ale dodam też że słyszałam że podobno jak się kobieta przestraszy i złapie się np. za rękę to w tym miejscu dziecko może mieć znamię. Strach się bać :smiley:

ja też jak do tej pory nie słyszałam żadnych przesądów, więc to dla mnie nowość. Ciekawy artykuł, ale raczej nie chce mi sie w to wierzyć. Tak jak z rozbiciem lusterka, niby 7 lat nieszczęścia. Ja już tyle ich w swoim życiu rozbiłam, a nie mam na co narzekać. Zwłaszcza teraz kiedy nosze pod sercem moje największe szczęście :slight_smile:

My rownież z mężem długo czekaliśmy zanim podzielimy sie ta radosna nowiną. Miałam ciaze zagrożona wiec tym bardziej nikomu nie chcieliśmy mowić. Osobiście nigdy bym nie wstawiła zdjęcia usg np. na Facebooku. Dla mnie totalna dziecinada…

angel, a ja faktycznie nawet kilka razy widziałam już wśród znajomych, że dodawali zdjęcie usg. Wg mnie ok, pod warunkiem, że nie jest to pierwsze usg i właśnie potem w razie czego, nie da się uniknąć pytań wszystkich, a jak wiadomo, internet to ogromna siła.

Ja od swojej siostry usłyszałam, że nie można przechodzić pod drabiną, różnego rodzaju kable czy sznurki oraz łańcuchy. Ona też w to nie wierzyła, a później dziecko w trakcie porodu było okręcone pępowiną:/ Ale czy w to wierzyć sama nie wiem…

My za pierwszym razem pochwalislismy się za szybko, ale na szczęście nie wiedziała duża liczba osób, a Ci którzy wiedzieli to sami najbliżsi. Wiekszość rozumiała, mój mąż później napisał do tych którzy wiedzieli co się stało, że poronilam i żeby nie poruszali w mojej obecności w ogóle rozmowy na ten temat i tak było. Poza jedną osobą akurat z jego strony, która za każdym razem jak mnie widziała po tym zdarzeniu pytała kiedy ta następna ciąża, albo czy jestem już w ciąży… Możecie sobie tylko wyobrażać jak się wtedy czułam. Tak samo było rodzinne spotkanie z okazji świąt, a w bliskiej rodzinie było małe dziecko, to temat porodu itp (nie mam im za złe, że rozmawiali o tamtym dziecku, bo wiadomo, że każdy przeżywa jak się pojawi nowy członek rodziny) ale zaczęły się rozmowy na temat jaki kiedyś będzie mój poród… Bez komentarza