Zaczepianie przez obcych

Negatywnie.

Ja rozumiem że starsze osoby potrzebują kontaktu i w ogóle i często mnie zagadywała jakas i mówiła że super chłopak czy coś i to jest ok. Natomiast nie pozwalam dotykać mojego dziecka. To nie jest ani fajne ani śmieszne. To bardzo ogranicza komfort. I mój i mojego dziecka. 

Drogie mamy, czy spotkałyście się z sytuacją, że napotkana, obca osoba próbowała zaczepić wasze dziecko łapiąc je np. za stópkę lub policzek? Czy często wam się to przytrafia? Jak reagujecie na taką sytuację? Czy jesteście pozytywnie czy negatywnie nastawione na interakcje z nieznajomymi?

Właściwie nie wiem jak bym się zachowała.  nie miałam takiej sytuacji. Wydaje mi się ,że pozwoliłabym na chwycenie za stopkę i rączkę ale do buzi czy włosków bym nie dała dotknąć 

Miałam sytuacje ze w sklepie babeczka za rączkę córkę łapała. Ale jakoś słowem się nie odezwałam. Za to u mojej koleżanki jak byliśmy na urodzinach i jej kolezanka wziela nasza córkę na ręce to zaczęła ją całować po policzku, po rączkach. Zwróciłam uwagę bo ma swoje dzieci i wiadomo zarazki. Inni powiedzą że jestem nad wrażliwa ale córka mając 3 tygodnie przeszła chorobę, która mogła ją zabrać. Była sepsa itp… więc taka matka jak ja inaczej reaguje…

Na szczęście mi się to nie zdarzyło. Oczywiście każdy zagaduje, ale tylko tyle. Na pewno zwróciłabym uwagę, gdyby obcy chciał dotykać moje dziecko. Nie pozwolę czuc sie niekomfortowo sobie i dziecku, aby nie urazic obcej mi osoby. 

Nie jestem towarzyską, otwartą osobą i takie też wrażenie sprawiam. Nie lubię zaczepek na ulicy i sama też nie zaczepiam innych ludzi. Wystarczy mi moje grono. To chyba też sprawia, że ludzie nie zbliżają się do mojego dziecka. 

Mamina Po zareagowaniu na próbę dotknięcia dziecka spotkałaś się z negatywnym odzewem czy raczej zrozumieniem?

kiniiiiia Super, że postawiłaś granicę w zgodzie ze sobą.

MamaMałejMajki warto wiedzieć, co jest dla nas do zaakceptowania, a co zupełnie nie.

Nie cierpię takiego zaczepiania. Niestety się zdarza. Jak widzę że ktoś wystawia rękę to się odsuwam albo odjezdzam wozkiem. Nie muszę się tłumaczyć obcym. 

W Polsce mozna powiedzieć że jest w miarę znośnie ale znajoma wróciła z dzieckiem z Turcji to o matko... dotykanie za rączki, głaskanie po głowie, przytulanie, a nawet całowanie w policzki. To już nie na moje nerwy :D

Dokadnie tak jak piszesz Iwona. Polacy są uważani za marudnych i gburowatych. Coś w tym jest. Jadąc na wakacje do Turcji, nastawiałam się na zaczepki. Nasi znajomi byli tym zachwyceni, bo są raczej towarzyskimi ekstrawertykami. My z mężem to jak nic introwertycy i te zaczepki były dla nas takie... niepotrzebne.

To też zależy kto miałby dotknąć dziecko. Bo jeżeli sąsiadka która jest czysta i zadbana to nie mam nic przeciwko ale jeżeli jakaś kobieta której dziecko nie zna i nie do końca wzbudza u mnie zaufanie do czystości to już nie ma opcji. Jeżeli też dotykają tylko za nóżkę to nie mam problemu ale już rączki to raczej nie więc teraz jak mały większy i widzę że będzie dotykanie to daję mu chrupki w obie rączki i niestety pani dotknąć nie za bardzo może ahaha

Wlasnientu chodzi o to, że niektorzy ludzie nie zwracają uwagi na dobro dziecka, a jedynie na swoje widzimisię i próbują robić co im się podoba. Nadotyka lady w sklepie, brudnych pieniędzy, a potem chce macać małe rączki dziecka albo poliki ... Tak tylko wziąć i pomacać tego dorosłego, zaburzyć jego strefę i czekać na reakcję 

Ludzie to raczej mają takie podejście że oni sami są czyści, schludni. Wiele osób też ma tendencję do myślenia, że jeśli sami czują się zdrowo, to są wolni od wszelkich chorób i nie mogą zarażać innych.

 

Nie no ja mam na myśli obcych to znaczy jakąś staruszkę która widzę pierwszy raz  a oczy i próbuje zrobić PUCI PUCI mojemu dziecku. Oczywiście dziecko wtedy płacze i ja wcale się nie dziwię!  Nienawidzę takich sytuacji. Generalnie ja to nawet wśród rodziny na spotkaniach imieninowych mówię wprost ze Filip nie widuje aż tylu ludzi i ze się zawstydził i wszyscy wtedy w śmiech a ja go rozumiem. Też nie lubię jak jest tyle osób i wszyscy wgapiaja się we mnie. 

Ogólnie uważam że wychodzenie ze strefy komfortu nie jest fajne tak na siłę. I to ja stawiam granice tak samo jak mój syn. To on czuje do kogo podejść. Bywało tak że "ciocie" widział pierwszy raz ale nie była nachalna i za 5min mój syn już pokazywał jej zabawki itp. 

O tak w Turcji  kocha  się dzieci  i każdy by je  wyściskał  . 

Sama nie mam już problemu aby ktoś dotknął córkę w nóżkę czy rączkę,  bo i tak chodzi po podłodze,  dotyka butów, sznurówek więc zarazki  są i ma z nimi kontakt. Jednak jak widzę że córka ma się nieswojo  to od razu  informuje że musi się oswoić i lekko się wycofuje, dbam jak Mamina o komfortowe córki. 

Niech gadają sobie inni , ale my mamy wiemy co dla dziecka jest najlepsze i kiedy czuje się źle.

Rozumie mamy które się boją bo swoje przeszły z maluchami i nie pozwalają na dotykanie dzieci bo  ktoś odejdzie ,zarazi przypadkiem a mama zostanie z chorobą  :(

Sama wiem jak to jest bo nas znajoma zaraziła jelitowka i słowem nie pisnęła że od rana nie jadła nic a coś w brzuchu ją kreci i poszlismy do nich na grilla , potem przepraszala i tylko doradzała przez sms żebym kupiła to czy tamto  ,a my we trójkę okropnie w domu to przechodziliśmy, do dziś czuje zapach wymiocin w całym domu :( 

Ledwo od szpitala  uchronilam córkę wtedy

Jeju Danutka, ile to ludzi widywałam w pracy chorych. Chodzi mi o klientów, którzy przyszli coś załatwić, bo mają L4. No super. A my później z dziewczynami zasmarkane przynosiłyśmy te choróbska do domu. Jakby większość rzeczy mozna zrobić zdalnie, albo zadzwonić do nas na służbowy (ktory kazdy klient ma na stronie przy swoim koncie bankowym) żeby nie wisiec na infolinii i pomożemy. Jest tyle możliwości. Ale najlepiej nakaszleć na wszytki dookoła... 

Ludzie widzą tylko czubek własnego nosa... Nawet takie PUCI PUCI przecież nie jest dla dobra dziecka tylko dla spełnienia jakieś zachciewajki dorosłego

Jeśli chodzi o zupełnie obcych to raczej uśmiech, pomachanie, komplement, nikt nie dotykał moich dzieci. I całe szczęście, bo też bym tego nie lubiła..  Sąsiadki z którymi jestem na dzień dobry lub pani w sklepie, w którym często jestem i się znamy z widzenia już dosc długo - faktycznie zagadaly i połaskotały po bosej stópce, to jest dla mnie OK;). Ale często mi się zdarza, że podchodzą obce dzieci, kilkuletnie, zafascynowane i chcą głaskać po rączce, buźce. To mnie trochę przeraża ale wiadomo, nie chcę musztrowac niewinnych dzieci, które chcą dobrze;). Na szczęście jak tylko rodzic to zauważa to mówi, żeby nie dotykać dzidzi, bo jest malutka;).

Jak jakaś sąsiadka czy daleka rodzina dotknie moje dziecko w stopkę to jest dla mnie ok, ale gdyby zupełnie obca osoba tak zrobiła albo jeszcze dotykała twarzy, to już nie byłoby takie miłe. Jak jesteśmy gdzieś u rodziny czy znajomych to też patrzę na reakcję synka. W pierwszym kontakcie, kiedy widzi nowe osoby nie zawsze jest zadowolony. Zazwyczaj po kilku minutach się oswaja, ale moim zadaniem jest to, żeby zadbać o jego komfort.

Straszenie dawnym sposobem"jak będziesz niegrzeczny to zabierze cię pan" wydaje się być złym powodem. Dziecko później nawet wujka może traktować jak tego złego Pana

Lea dokładnie zależy kto, gdzie i kiedy dotyka. Wiecie gdyby do was podszedł wujek którego nie znacie i wziął by was od razu na kolana to pomyślały byście no walnięty facet co on chce i dziecko ma takie same odczucia tylko często towarzyszy temu jeszcze strach