Mój noworodek wymiotuje.
Ulewa też, oczywiście, ale przede wszystkim wymiotuje. To znaczy zwraca pokarm pod ciśnieniem w ilości przekraczającej objętościowo łyżkę. Zwróciłam się z pytaniem jak pomóc malcowi do lekarza, ale usłyszałam, że to normalne i bo układ pokarmowy jest niedojrzały.
Wymiotom nie towarzyszą żadne inne objawy. Przybiera wręcz książkowo.
Starania, jakie podjęłam aby zminimalizować epizody wymiotów:
- karmienie w pozycji lekko uniesionej
- lekka pionizacja młodego pod karmieniu (oparcie na klatce piersiowej pod nieco większym kątem niż podczas karmienia w pozycji klasycznej)
- wykluczenie wpływu bazy witaminy d3 na zwiększenie problemów
- wprowadzanie przerw w karmieniu (kiedy mały ma swoją chwilę na oddech w trakcie ssania staram się usunąć pierś na 2-5 minut aby pokarm się osadził w brzuchu. Po tym czasie mały domaga się kolejnej porcji mleka)
Mały raczej nie wrzeszczy przed karmieniem, nie łyka więc powietrza, przystawiany jest raczej poprawnie (początki karmienia kilka razy konsultowałam pod kątem poprawności przyssania), jedyny problem, jaki dostrzegam, to albo kwestia dużej ilości pokarmu a więc zalewania go (wskazuje na to fakt, że czasem się krztusi) albo czysto techniczny problem z układem pokarmowym. Wymioty występowały też we wcześniejszym pokoleniu, więc może to kwestia dziedziczna.
Ponieważ nie do końca ufam mojemu lekarzowi chciałabym usłyszeć, czy powinnam iść i nalegać na badanie usg aby upewnić się, że nie jest to ten wyjątkowo rzadki przypadek wymagający zabiegu, czy może są jakieś inne sposoby, aby pomóc maluchowi. A może po prostu uzbroić się w cierpliwość i czekać.
Oboje trochę męczymy się wymiotami, ponieważ zwykle następują one w kilkugodzinnej serii, co skutkuje kilkoma godzinami naprzemiennego dokarmiania u wycierania dziecka i okolic z tego, co zjadł.
Mój brak zaufania do lekarza bierze się z jego porady po zgłoszeniu problemu, aby dziecko koniecznie odkładać po nakarmieniu i ignorować jego płacz i aby nie karmić go przez kilka godzin non stop. Wydaje mi się to po pierwsze zupełnie oburzające, aby kazać młodej matce tak okrutnie traktować malucha, ale też nie rozwiązuje problemu, ponieważ - jeśli dziecko wylewa z siebie te 30-40 ml które zje, to zwyczajnie jest dalej głodne i nie rozumiem, czemu mam go nie karmić. Być może jest w tym jakiś sens - jeśli tak, chętnie go poznam.