Czy zawsze musi być tak,że matka która jest wrażliwa na płacz dziecka,praktycznie jest na każde jego zawołanie przegrywa w relacji matka-dziecko? Dwójka moich dzieci,bardzo to wykorzystywała. Pierwsze dwa tygodnie ładnie spali w łóżeczku a później już tylko uspakajali się na rękach. Gdy tylko próbowałam dziecko odłożyć do łóżeczka zaczynał się maraton płaczu. Niestety w tej walce przegrywałam,po prostu robiło mi się ich szkoda. Problem tkwi chyba w moim charakterze.Tak bardzo bym chciała aby trzecie moje dziecko dało mi trochę odetchnąć po porodzie.Jak to wygląda u was? Czy my wrażliwce zawsze musimy mieć pod górkę?
Również należę do wrażliwych i przegrywam kiedy maluszek płacze po prostu ulegam z miłości…chyba tak ma każda matka…ciężko będzie to zmienić bo to jednak taki charakter.
Noworodek ani niemowle nie umie wykorzystywać dorosłych. Dziecko się szybko przyzwyczaja do wszystkiego i widać skoro dobrze się poczuło lulane na rękach to znaczy tylko tyle,że czuło się bezpiecznie i dobrze,to nie ma nic wspólnego z manipulacją i wykorzystywaniem. Jeśli jesteś wrażliwcem i od poczatku dziecko będzie chciało być tylko z Tobą i na rękach to jeszcze gorzej będziesz się czuć z tym jak zostawisz dziecko do wypłakania się itp.
Dokładnie w wielu art czytałam, że dziecko do 3 miesiąca a nawet więcej trzeba nosić. Zostawione samo sobie zeby się wyplakalo itp. w późniejszym czasie ciężej nawiązuje bliskość i wiele innych.
Noworodek i wczesne niemowlę nie wymusza, płacze bo ma mokro, bo jest głodne, bo czuję się zagrożone, bo coś boli nie płacze żeby wymusić noszenie. Płacze, bo nas potrzebuje naszej bliskości, jeśli tego nie otrzymuje przedkłada się to na jego rozwój emocjonalny.
Synek do 6 miesiąca praktycznie zasypiał sam bez płaczu bez żadnych większych problemów, jednak od jakoś dwóch tygodni wszystko sie zmieniło, ciagle tylko rączki. Do spania, do lulania, czasami nawet w ciagu dnia nic poza raczkami nie widzi. A ja oczywiście mu ulegam, bo nie potrafię znieść jego płaczu, jest mi go zwyczajnie szkoda.
Tak jak już pisały dziewczyny wyżej - my nazwiemy to wykorzystywaniem czy manipulacją, a maluszek płacze, bo wie, że mógłby być blisko mamy, wtulony w nią i bezpieczny, a zamiast tego jest sam, w łóżeczku. Wiem dobrze jakie to trudne, moja córka miała (wciąż ma) to samo, ale rozumiem ją. Ja też jak jestem zmęczona, smutna czy zdenerwowana, potrzebuję się przytulić. Nasze dzieci też. A takie pozostawianie dziecka i “nie uleganie mu” uczy dziecko, że nie ma w nikim oparcia, że płacz nie pomaga, bo nikt nie reaguje - są nawet badania potwierdzające to, co pisze E.Okuszko - dzieci, którym “nie ulegano” mają w dorosłym życiu częściej problemy emocjonalne.
Ja od początku chciałam uczyć nie noszenia dziecka. Przytulanie przy karmieniu, przy zabawie, ale jeśli chodzi o noszenie w celu usypiania to nie. I na szczęście nie mamy problemu. W głowie mam wspomnienie jak koleżanki siostra miała trzy lata i na drzemkę mama nosiła ją w tą i spowrotem na rękach koszmar. Mi już ciężko nosić dwulatka 14 kg a co mówić o 3 letnim dziecku.
Noworodek jest jął niezapisana kartka, przywczyczaja się do rytuałów, więc od samego początku warto opracować system zasypiania nie w ramionach, nie w wózku, a np w łóżeczku i siedzieć obok dziecka u nas to się sprawdza albo zasypianie obok siebie na kanapie i potem do łóżeczka.
Ja również nie czułam się nigdy wykorzystana przez własne dziecko. Maluszek płacze bo czuje się źle, jest mu zimno, gorąco, jest głodny lub po prostu potrzebuje bliskości. Gdy nie reagujemy na jego płacz wtedy nawet u tak malutkiego dziecka zaburza się poczucie bezpieczeństwa.
Myślę dokładnie tak jak dziewczyny, że takie dziecko płacze, bo nas potrzebuje, wymuszac płaczem mogą starsze dzieci, ale nie niemowlęta. Ja też ulega mojemu małemu i to w sumie jak tylko zaczyna marudzić. Ale synek jest bardzo spokojny, mało płacze, a jeżeli to robi to wiem, że mnie potrzebuje.
Na początku w ogóle nie bujalam małego do snu, najczęściej zasypial przy piersi, albo po prostu trzymałam go na kolanach w takiej pozycji jak do karmienia i tak zasypial. Teraz ma osiem miesięcy i od niedawna zaczął się problem z usypianiem. Przeważnie biorę go na ręce i po prostu z nim chodzę.
A kiedyś oglądałam jakieś wiadomości i była informacja, że w jakimś domu dziecka poszukują wolontariuszy do przytulania. Bo panie mają mnóstwo obowiązków z dziećmi i nie wystarcza im czasu na przytulanie dzieci, a one tego potrzebują i jest to bardzo ważne - ta bliskość dla późniejszego rozwoju dziecka.
Płacz to jest wołanie o pomoc,jedyna forma komunikacji na obecną chwilę. Setki lat temu dzieci płakały,bo wiedziały,że skoro ktoś usłyszy płacz to zostaną uratowane z opresji. W końcu przestawały płakać i sygnalizować swoje potrzeby,bo wiedziały,że nikt ich nie usłyszy i zostały zostawione na pastwę losu. Zaspokojenie płaczu dziecka to wsparcie w tej trudnej chwili,bo brak ramion mamy może byc dla tego dzieciątka ogromnym zagrożeniem gdyz się boi leżeć w wielkim,pustym łóżeczku w którym nie ma kogoś z kim może nawiazać chociażby kontakt wzrokowy.
I ja również uważam, że małe dziecko nas nie wykorzystuje. Pomyśl tylko jak inaczej tak malutkie dziecko ma Ci zasygnalizować, że jest mu zimno? za gorąco? Jest głodne? Jest zmęczone? Ma mokrą pieluszkę? Potrzebuje Twojej bliskości? Chce usłyszeć bicie Twojego serduszka, które słyszało w brzuszku przez 9 miesięcy a teraz nagle nie słyszy? Noworodek nie potrafi nic powiedzieć i wszystkie swoje potrzeby sygnalizuje właśnie płaczem.
Ja od zawsze reagowałam na płacz Synka. Jeśli płakał zawsze szłam do niego ponieważ oznacza to tylko jedno. Coś się dzieje…Mamo przyjdź tutaj do mnie bo ja Ciebie potrzebuje.
Dodatkowo również czytałam o tym, że dziecko na którego płacz nie było żadnej reakcji ze strony rodziców wpływa negatywnie na jego rozwój emocjonalny. Dużo przytulam Synka i tak jak Ewelaa reaguje już w momencie kiedy Mały zaczyna marudzić bo już wtedy coś się dzieje i coś zaczyna mu dokuczać. Staram się nie doprowadzać do sytuacji w której już płacze. Dużo się nosimy na zdrowie oczywiście.
a moja teściowa twierdzi, że za szybko reaguję, za bardzo reaguję, przecież nic mu nie będzie, ale dziecko musi czuć się bezpiecznie. ech… ona swoje a ja swoje
Tak tak… moja teściowa kiedyś (jak córcia akurat miała jakieś 3 miesiące i popłakiwała trochę wieczorem, a ja ją nosiłam) mnie poczęstowała tekstem, że płacz jest dobry na płucka; wzmacnia je. To dziwne, bo mąż mi opowiadał że jako dziecko często miał zapalenie płuc
Wpuszczam jednym uchem, a drugim wypuszczam.
Rzeczywiście takie noworodki czy niemowlęta nie potrafią nas wykorzystywać, aby tylko wziąć je na ręce. Dziecko płacze nie bez przyczyny, ale na pewno nie wymusza. Co innego z większym dzieckiem kiedy jest świadome tego co się z nim dzieje i jaki ma to wpływ na rodzica. Takie dzieci potrafią niestety wymuszać sama się przekonałam na pewnym dziecku, nie dałam mu tego czego chciał nie pamiętam co to było dokładnie, ale na pewno nie wolno mu było czegoś brać a doskonale o tym wiedział. Postanowiłam nie ulec jego płaczu. Uspokoił się, przytuliłam i wyjaśniłam.
Mama_Arka_Martynki rób to co karze CI serce a nie kieruj się tym co radzi teściowa To Tobie by serce pękało jakby dziecko krzyczało wniebogłosy a nie jej,wiesz co jest dobre dla Twojego dziecka
Szukam wytłumaczenia,bo nie którym jakoś się udaje że nie muszą dzieci nosić,dziecko leży spokojnie w łóżeczku,jak płacze to rzeczywiscie tylko wtedy gdy chce jeść lub ma mokro. Ja przy dwójce ciągle musiałam przy nich siedzieć,nie miałam czasu na zrobienie obiadu,posprzątanie a pod koniec dnia byłam umęczona.Ręce mi padały b dziecko domagało się noszenia.Pomimo że miało sucho i było najedzone,nie chciało spać w łóżeczku. Więc w czym był problem?
Dzieci są różne - niektóre potrzebują więcej bliskości i przytulasów niż inne. Mam koleżankę, mamę czworga dzieci. Ten trzeci (3 lata) od początku był bardzo “bliskościowy” - z dwójką starszych nie było problemu, ta najmłodsza też jest taka, że koleżanka ją odkłada i idzie robić obiad. A tamten musiał być noszony, aż kupiła chustę; bo nic tylko by odłożony płakał.
Widocznie Tobie trafiły się wymagające dzieci Ale nie przejmuj się - takie dzieci wyrastają na bardzo samodzielnych dorosłych.
To miłe co piszecie bo już sobie wmawiałam,że problem tkwi we mnie. Dam też mężowi do poczytania,może teraz trochę zmieni tok myślenia.
Dzieci są różne, mają odmienne charaktery i nawet wśród rodzeństwa są takie różnice…sama tak mam moja córka nie lubiła być noszona, przytulana nagminnie po prostu wolała sama zasypiać w łóżeczku po kolacji i mleczku oczywiście koniecznie musiałam czytać bajkę Natomiast synek już jest zupełnie inny cały czas przytulałby się, był na rękach, lubi byc całowany ściskany no ogólnie jest zupełnie innym charakterem i jest to dla mnie wyzwanie, muszę uczyć sie dziecka tak samo pierwszego jak i drugiego…nie potrafię być mniej lub bardziej wrażliwa po prostu staram się być na wszystkie ich potrzeby bo przecież beze mnie nie poradzą sobie…to są tylko dzieci.
Ja też dziewczyny dostaje po głowie bo za szybko lecę do dziecka. A co mam zrobić, gdy się przewróci? Odwrócić głowę?
Pewnie że lecę i pomagam, wstać. Przytulam i patrze czy coś się poważniejszego stało. Nie lubię gdy mała płacze, przychodzi przytula się, wg tesciowej powinnam ja zostawić o żeby się wyplakala.
A mój mąż w dzieciństwie miał operowana przepukline, jego chrzestna mówi że pewnie od tego że gdy płakał był zostawiony sam sobie, aż się zanosił…