Dominika takiej pielęgniarki i nas nie było. Miałam tylko wizyty po porodzie . Może wtedy już oceniono warunki bytowe dziecka.
ale to inna przyszła i mówiła że przychodnia wysyła że teraz sie coś pozmieniało i musi sprawdzić czy dziecko żyje czy coś… następnym razem nie wpuszczę jak się nie umówi…
Ahh no tak teraz tak ma byc ze pielegniarka ma prawo sprawdzic warunki w jakich rozwija sie dziecko itp. Ale to chyba dla tych ktore urodziły sie w 2015. Dla mnie to chore bo ja nie chce wpuszczac jakies obcej baby do domu zeby mi weszyla. Szczególnie ze to co dla mnie jest normalne dla kogos moze byc patologia. Jakbym miala butelkę po winie na stole bo nie zdążyłam jej wyrzucić to co gdzieś mnie poda ze pijemy w domu przy dziecku? Chore. Niech zajma sie tymi patologiami które widac golym okiem i u ktorych podejrzewają ze cos zlego sie dzieje…
Roxi nie dość że nie możesz się napić winka to nawet nie możesz sobie odpocząć i np zrobić dnia lenia bo nie znasz ani dnia ani godziny kiedy babka będzie mięć ochotę Cie odwiedzić. ja byłam głupia i wyszłam do niej a mogłam tak jak zwykle siedzieć sobie w domu.
a ja miałam pecha bo akurat tej nocy się nie wyspałam i postanowiłam pospać dłużej i na dół zeszłam dopiero około 12. wzięłam się za sprzątanie a że Kacper marudził to przerwałam. zaczęłam mu wciskać łyżeczką wodę (okres kiedy miał zatwardzenia) i był lekko zalany i akurat ona przyjechała. a ja nie dość że mąż wrócił w nocy z wyjazdu więc torby zostawione na środku, dwa prania wiszą na środku salonu ( w łazience nie mam miejsca) w kuchni na srodku worek ze smieciami bo nie zdążyłam wynieść i na dodatek zrzuciłam okruchy z blatów, a mam czarne lekko polerowane płytki więc wszystko widać
niby babka była uprzejma ale miała ten swój złośliwy uśmieszek. ale mam to gdzieś bo warunki dziecko ma bardzo dobre, jest zadbane i ma dosłownie wszystko - a szczególnie pełno miłosci. ale właśnie tak jak Roxi mówisz że zawsze zaglądają tam gdzie jest dobrze a tam gdzie coś się dzieje to unikają jak tylko się da
U mnie jedynie pielęgniarka zapisywala ile mamy pokoi, ile mieszka osób w mieszkaniu, czy dziecko ma swój kąt itp.
Dziwne co ich to obchodzi. Moje dziecko spi ze mna od poczatku lozeczko juz dawno sprzedalam czyli co w ich oczach jestem zła matka bo uwazam ze spanie z dzieckiem to jeszcze większa bliskość? Niech sie zajma naprawa służby zdrowia najpierw a nie wywiady. Zaraz jak w Norwegii beda nam zabierac dziecko bo jest smutne albo ma siniaka wiec pewnie rodzice biją. W złym kierunku to zmierza i bardzo takie odwiedziny mi sie nie podobaja bo dla mnie pielegniarka jest obca kobietą i nie mam ochoty jej zapraszać żeby robiła zwiady w moim domu
Nie przypuszczałam , że takie zmiany weszły w życie . Skoro położna wszystko spisuje, to po co ta kolejna wizyta ? Z drugiej strony czasami ktoś potrzebuje pomocy i wstydzi się po nią sięgnąć i taka osoba może skierować do niej pomoc. Tylko ocena warunków bytowych przez pielęgniarkę może być nie obiektywna . Zdarza się że mam bałagan , dziecko właśnie uplami się jedzeniem a ja nie zdążę ho przebrać lub odwiedzi nas ktoś z dziecimi i jest istny sajgon. Czy te sytuacje świadczą, że jestem zła matką?
Może dzięki temu znajdą kilka rodzin gdzie mimo pozorów dla sąsiadów źle się dzieje . Wtedy rozumiem tą akcję , ale czy nie skrzywdzi to normalnych rodzin ?
Jajeczko podejrzewam że może skrzywdzic wiele podejrzanych rodzin. Słyszałam historię że taka pielęgniarka nasłuchiwała pod drzwiami jak dziecko płakało… Ja bym się wkurzyła bo dzieci zazwyczaj płaczą z różnych powodów,nie dlatego że są katowane ale dlatego że mają taki temperament. A jak ktoś jest patologiczną rodziną to potrafią stwarzać idealne pozory aby ktoś z zewnątrz myślał że są idealni ale biedni. A po wyjściu takiej osoby z mieszkania zaczyna się rodzinne piekło na nowo.
Roxi też uważam, ze te pytania położnej były no czasem nie na miejscu, Ale spisać musiała. A jeszcze pytała czy pracuje z mezem. Ehh .
u mnie nawet nie sprawdziła ile pokoi itp. moze dlatego że weszła do salonu a mam połączony z kuchnia a w salonie też mam łóżeczko żeby mały w dzień tam spał więc może pomyslała że tylko tyle mamy, a jakby chciała sprawdzić to mały ma też swój pokoik. ale jakby chciała to by mogła się przyczepić bo łóżeczko na dole stoi kolo okna i grzejnika więc niezbyt dobra lokalizacja. u mnie spytała czy mały dobrze trzyma główkę jak się go za ręce pociągnie, to powiedziałam że tak ale przecież sama powinna to sprawdzić, bo mi tego nie wolno robić, pytała o odparzenia, powiedziałam że nie ma ale przecież mogłam kłamać, czy mamy wizytę w jakiejś poradni to powiedziałam że u kardiologa i kiedy będzie, jak jest karmiony i takie podstawy które ma w książeczce w przychodni, a mówiła że z przychodni przyszła to mogła sobie zerknąć…
a nasłuchiwanie pod drzwiami też spoko, bo np ja ciągle jestem sama i mały w tamtym okresie jak był głodny to się tak wydzierał jakbym go ze skóry obdzierała, więc zanim zmieniłam pieluchę, zrobiłam mleko itp to bym się kwalifikowała do odebrania dziecka…
jajeczko mi też się zdarza bałagan ale teraz staram się pilnować żeby z rana chociaż było ok że jak zejde z góry to żeby nikt nie mógł się przyczepić… teraz będziesz mieć ciekawie z dwójką dzieci, ale może cię ominie taka wizyta
Ja chyba jestem szczęściarą, bo nic nie planując położną (rewelacyjną!) miałam jedną od samego początku ciąży, poprzez poród i wizyty patronażowe. Poznałam Ją chodząc do lekarza już przed ciążą. Potem w czasie ciąży była mi bardzo pomocna. Gdy pojawiłam się w szpitalu do porodu i zobaczyłam, że to Ona będzie ze mną przy porodzie - odetchnęłam z ulgą. Po porodzie mąż zarejestrował córkę w poradni D i poinformował mnie, jaka położna do nas przyjdzie - i tu było największe moje zdumienie - Pani Nikola. Przypadek? Ponoć przypadków nie ma. Jedno wiem - to była najbardziej dla mnie komfortowa sytuacja. Wiedziała o mnie wszystko. I mogła od razu mi pomóc. Jej wizyty wspominam bardzo dobrze. Z chęcią wysłuchiwałam jej porad. Życzę każdej mamie takiego biegu wydarzeń.
U nas polozna była 6razy. Na poczatku zawsze myla rece co dobrze o niej swiadczy. Bardzo dokladnie ogladala coreczke. Pomogla przy higienie pepuszka gdy zaczal odpadac. Dobrze i milo wspominam te wizyty.
To tylko ja mam taka malo intersujaca sie polozna.Byla tylko raz i to j jeszcze do niej dzwonilam ze jestesmy w domu. Byla tydzien po porodzie i do tej pory sie nie pojawila a syn jutro bedzie mial 6 tygodni
Lenka, nie tylko Ty… Ja miałam taką położną, że aż szkoda gadać… Przyszła 3 razy i wiecznie z pretensjami. A czemu odciągam pokarm i daję z butli, a czemu nie piersią, a to synkowi za gorąco jest(mimo że miał tylko na sobie kaftanik i był przykryty delikatnie rożkiem, nie miał potówek), a to pępek źle czyszczę albo nie czyszczę wcale, gdzie robiłam wszystko według zaleceń, a to pretensje, że mąż przez przypadek wziął ze sobą kartę dziecka jak jechał do Urzędu załatwiać papiery, bo ona musi przyjść kolejny raz… I pretensje jak ją poprosiłam o zdjęcie szwów w domu… Położna była mocno denerwująca
Jak czytam te wasze wypowiedzi dziewczyny, to dziękuję Bogu, że na “moim terenie” jest p.Nikola - wspaniała położna.
Ja problemu z położną nie miałam,miałam za to przykre doświadczenia z Neonatolog, która wiecznie szukała chorób i problemów u mojej córki. Ja przez pierwsze 3 tygodnie jej życia wykupiłam lekarstw przepisanych przez ową doktor za ponad 150 złotych. Miałam listę z lekami jak je córce podawać. Jak pokazałam ją naszemu Pediatrze to się bardzo zdenerwował, że takie maleńkie dziecko faszerują taką chemią i kazał mi to wszystko odstawić. Na następnej wizycie u neonatolog, lekarka była pod wrażeniem , że u córki taka poprawa…
Ale nie o to głównie mi chodzi.
Chciało by się napisać, że najlepiej nagadać takiej położnej i robić swoje, ale wiem, jak wrażliwa jest psychika młodej mamy i jak bardzo bolą słowa, że nie potrafimy pielęgnować własnego dziecka.
Martwi mnie fakt, że te kobiety zamiast pomagać, niszczą siły młodych mam.
U nas jest takie powiedzenie i myślę, że jest trafne: “Zapomniał wół, jak cielęciem był.”
ja miałam fajną położną, ale była tylko raz potem dzwoniła czy ma przyjść ale nie potrzebowałam jej pomocy. widywałam się z nią w przychodni, i jak musiałam się zgłosić do lekarza to dzwoniłam do niej i mogłam od razu wejść i nie musiałam czekać na swoją kolej
U mnie położna środowiskowa była tylko raz i to po tym jak zwierzyłam się mojej Pani ginekolog, że synek ma miesiąc, a nikogo u mnie nie było, a ja się powoli martwię czy wszystko z nim w porządku. Powiedziała, że się tym zajmie. Po kilku dniach przyszła dosyć fajna położna, ale zbytnio ta wizyta mi nie pomogła, bo już nauczyłam się ,obsługi synka". Tyle tylko, że miałam potwierdzenie, że wszystko jest ok. Poza tym powiedziała mi wszystko o czym już wiedziałam z innych źródeł.
Dziewczyny czy u każdej z was po porodzie była pielęgniarka na wizycie patronażowej? Nie wiem to jakieś dziwne jestem już prawie rok po porodzie i nie było pielęgniarki do tej pory , położna była na 6 wizytach. Czy pielęgniarkę środowiskową też się wybiera czy to odgórnie przychodnia przypisuje . Jak to jest?
Przy synu u mnie Położna środowiskowa była 2 razy a przy córce tylko raz.Bardzo sie zdziwilam czemu tak malo.U mojej kuzynku byla 5 razy.To chyba zalezy od poloznej Zaraz na drugi dzien po powrocie ze szpitala do domu przyszła Położna.Pokazala jak przystawic malutka do piersi zważyła ja i sprawdziła pępek i tyle.Powiedziala ze jedzie na wakacje ze jej nie bedzie przez dwa tyg i nie bylo jej od pory a corka ma już 4,5 miesiąca.Sama musialam sobie radzić:(
Lola to i tak mialas dobrze ze Położna środowiskowa byla u Was 6 razy.Z tego co wiem to pielęgniarka nie przychodzi do domu tylko dzwonia zeby przyjsc na szczepienie, tak przynajmniej u nas jest.Ale pierwszy raz słyszę ze pielęgniarka tez przychodzi.Zalezy moze od rejonu
Lola102 u nas położna przychodzi najczęściej 2 i zawsze zostawiają nr.tel. w razie konieczniści można dzwonić. A tak to dzwoni kilka razy i można przez nią zarejestrować się do doktorki. Itp A pielengniarka u nas nie była. Tylko dzwoni i przypomina o szczepieniach tak jak u Agusi.