O tak,kiedyś to słodycze były na święta a teraz to codzienność. Przy świętach Bożego Narodzenia to cały czas słyszę że wtedy to się u nich owoce dostawalo i wieszalo z nich ozdoby bo takie czasy a teraz owoce są na codzień. A nie raz się mówi że kiedyś było lepiej. Niby ludzie mieli kasę a w sklepie produktów brakowało ale mimo to każdy miał coś do jedzenia i to docenial, było skromnie ale inaczej a teraz nakupia niektórzy jedzenia i slodkich rzeczy i owoców i później to zgnije,zepsuje się. Zamiast patrzeć na jakośc to patrzą na ilość i kupują ile wlezie bo tanie i trzeba kupić.
A ja tam słodycze miałam ogólnie dostępne przez cały dzień i cały rok. U moim w domu zawsze stały w zasięgu moich rąk. Nie uważam wcale że to dobrze bo efektem tego był fakt mojej otyłośćp w dzieciństwie
To wszystko zależy w jakim jesteśmy wieku Bo to też ma znaczenie wracając do chwil dzieciństwa
Inaczej było w latach 80-tych a inaczej już w latach 90-tych
No tak to prawda ja jestem z 89roku
Nie zmienia to jednak faktu że nasi rodzice są pewnie w większości z was już z lat gdzie ta żywność była zupełnie inna i pewnie większość stała jeszcze w sklepach z kartkami za jedzeniem
Moniko tak jest ale starsi ludzie nie rozumieją własnie tego dlaczego dzieciom tych słodyczy nie można dawać bo kiedyś trudno było je dostać i każdy chciał je jeść więc skoro teraz są powszechnie dostępne to czemu mają ich nie dawać wnukom
U mnie również nie jedliśmy słodyczy na codzień. Rodzice ich nie kupowali cały czas tylko od święta. Nie jedliśmy ich za wiele a teraz dzieci mają je dostępne na codzień i stąd w wielu przypadkach problemy z zębami i otyłością.
To tylko ja jadłam na codzień? Nie twierdzę że to dobrze bo problem z otyłością owszem miałam dlatego bardzo uważam co daje swojemu dziecku i owszem jak będzie starszy czasem coś dostanie gdyż uważam że zabraniamgd też nie jest dobre bo gdzieś pójdzie i będzie się rzucał ale napewno nie będzie jadł słodyczy na codzień. Chociaż ja chyba przez dzieciństwo do słodyczy słabość mam do dziś uwielbiam je to prawie jak nałóg
A ja mimo ze jestem z 91r to u mnie w domu mama wyznaczala slodycze bysmy jedli normalnie np kolacje czy obiad a nie jak gdzieniegdzie dzieci napchane slodyczami chrupkami a zwyklego jedzenia jesc nie chca… Wiadomo ze babcia rozpieszczala i lamalo sie zasady ale jakos nigdy nie odczulam braku slodyczy bo przeciez slodkie mozna zastapic np.galaretka budyniem kisielem. Moja mama zawsze w takich pucharkach robiła nam domowe desery albo np jakieś placki piekla.
No tak tylko u mnie był ten problem ze ja miałam ogromny apetyp i rodzice oraz babcie nie ograniczałg mi słodyczy bo mimo że je jadłam to zjadająm normalnie posiłki więc twierdzili że skoro zjadła obiad to jest ok to niech je cukierki czekoladę i inne. No tyle tylko że wyglądająm jak świnka w wieku 3lat a potem tylko gorzej
Ja jestem z 93r. i też słodycze mieliśmy dostępne na codzień, ale mimo to jakoś nie pamiętam żebyśmy się na nie rzucali czy coś tylko jadło się je z umiarem. Mama nie zabraniala, wręcz przeciwnie (może dlatego, że żyła w tych czasach gdzie miała czekoladę na kartki raz w miesiącu), ale każdego dnia nie jedliśmy, bo po prostu nie chcieliśmy.
Mimo to problem z otyłością miałam (tak od 3,4 podstawówki). Mam problemy z tarczyca, ale głównie zależało to od tego, że mama nie uznawala czegoś takiego jak 5zdrowych, niewielkich posiłków co 3 godziny i ostatni 2,3 godziny przed snem ani wody niegazowanej. Pilismy mnóstwo słodkich soków, napoi gazowanych, a co najgorsze bardzo się przejadalismy, bo mama nie chciała szykować jedzenia ,co 5 minut" tylko kazała się najeść do syta. I wtedy zamiast 5 niewielkich posiłków były 3 duże oraz niezdrowe. (Mama super gotuje, ale nigdy jakoś nisko kalorycznie;))
Dopiero od rozpoczęcia gimnazjum gdzie dziewczyny w tym wieku są bardzo wrażliwe na punkcie wyglądu zaczęłam dbać o linię.
U mnie Małgosiu podobnie prócz dostępnych słodyczy nigdy nie piłam wody. Tak naprawdę nauczyłam się jej pić dopiero w ciąży wcześniej jej nie lubiłam. Moja mama też nie uważają na jedzenie tzn gotuje smacznie ale tłustm tradycyjnie często z pół produktów. Do tego babcia która w dużym stopniu mnie wychowywała dogadzala typu smażona na tłuszczu kiełbaska na śniadanie przed szkołą bo przecież lubiłam albo talerz rosołu z lanymi kluskami również na śniadanie. Dramat. No i też pod koniec podstawówki otyłość mi już bardzo przeszkadzają bo zaczęłam rozumieć jak wyglądam i że właśnie przez to nie lubią mnie rówieśnicy itd tyle że ja miałam szczęście bo diety w sumie drastycznie nie zmieniłam a schudłam w okresie dojrzewania sama z siebie. Chuda nie byłam ale nie miałam nadwagi. No ale trauma psychiczną że wiecznie jestem za gruba jest do dziś
Zacznę od tego,że podam swój rocznik-81.W dzieciństwie jadłam dużo słodyczy,nie były zabraniane.Na szczęście nie byłam nigdy gruba.Pamiętam,że tabliczkę czekolady potrafiłam rozpracować w 5 minut.Podobnie jak u Ciebie Justyna słodycze to mój nałóg.A moje motto życiowe brzmi “Dzień bez słodyczy to cały dzień goryczy” i tego się trzymam.
Ja również nie byłam gruba ale słodycze nie były na co dzień jestem wdzięczna za to rodzicom ale może głównie za to, że uchronili mnie przed otyłością
Niektórzy rodzice uważaja że niezdrowe jedzenie jest zdrowe. Nie zdają sobie sprawy. Ja od kad jestem w ciąży to bardzo uważam na to co jem i prawie zawsze innym odmawiam jedzenia jeśli wiem jak i z czego jest coś zrobione. Chociaż pewnie gdyby nie ciąża to bym nawet się nie zaczęła interesować zdrowa żywnościa bo na codzień gotowalam obiady i myślałam że są w porządku a się okazało że same niezdrowe rzeczy robię chociaż były smaczne.
Od kilku lat nie stosuję rosołków i przypraw typu Vegeta, czy Kucharek bo to sama chemia. Wolę iść do ogrodu i zerwać świeżych ziółek, typu oregano, czy lubczyk. Nie jestem też zwolenniczką doprawiania potraw przyprawą maggi. Kiedy przeczytałam jej etykietę to stwierdziłam, że to trucizna… Uważam, że jak raz na jakiś czas zjemy coś niezdrowego to nic się nie stanie. Ważne, żeby fast-foody nie były naszą codziennością. A jeśli chodzi o słodycze, to mój Mąż rzadko je kupuje, bo zwyczajnie za nimi nie przepada, a mi czasem nie chce się lecieć do sklepu po tabliczkę czekolady. Jeżeli powiem Mu żeby kupił to kupi, ale staram się ograniczać słodycze. Oboje jednak uwielbiamy lody i bardzo trudno nam się bez nich obyć
Ja jakoś natomiast lubię słodycze ale potrafię się bez nich obejść. Chociaż w ciąży to jadłam ich całe mnóstwo i codziennie musiało być coś słodkiego. Nie mogłam się bez nich obejść. Teraz znowu nmi ich nie brakuje ani troszeczkę.
U mnie w domu były słodycze, często i nie były ograniczane. Moja najmłodsza siostra tabliczkę czekolady potrafiła zjeść na raz. Gdy rodzice dostawali na święta z pracy paczki dla dzieci ze słodyczami, to ja i siostra miałyśmy taką paczkę jeszcze długo, a moja najmłodsza potrafiła szybko się z nią uwinąć i sępić od nas Na szczęście żadna nigdy nie miała problemu z otyłością ani cukrzycą.
Sama słodycze uwielbiam. nie słodzę także nadrabiam w słodyczach W ciąży jednak cukrzyca dość mocno mnie wyprostowała. I przez to też oduczyłam się jeść słodycze. Teraz jadam rzadko.
Ja od dłuższego czasu nie używam przypraw tj. vegeta, kucharek, rosołki itd. bo są bardzo nie zdrowe w kuchni przeważnie mam tylko sól, pieprz i susze warzywne to dodaję do potraw które przyrządzam i uważam, że jak najbardziej wystarczy aby dobrze przyprawić dani które przygotowuje rodzinie
Co do słodyczy to tez je uwielbiam ale potrafię sobie odmówić kiedy wiem, że zjadłam już coś słodkiego danego dnia
Ja odmówić nie potrafię niestety. Są dni kiedy nie jem nic słodkiego bo nie mam z domu i nie chce mi się ale jak mam w domu to w 90%jem a bywają dni że nawet jak nie mam to muszę iść kupić albo jestem w sklepie zobaczę i kupię. W lato uwielbiam niestety też lody.
Ja nie potrafię ugotować zupy bez kostki rosolowel chodź wiem że są niezdrowe to inna mi poprostu nie smakuje:-(