Uważaj, te zabawy szkodzą

Podrzucanie, kręcenie w kółko, potrząsanie… większość małych dzieci uwielbia być tarmoszona na różne sposoby. A rodzice nie podejrzewają, że takie zabawy są niebezpieczne. - Nie powinniśmy tego robić. Wszystkie gwałtowne ruchy mogą uszkodzić mózg malucha - przestrzega dr Alicja Karney, pediatra z warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka.

co do różnych zabawek zdarzyło mi się dostać jeżdzik właśnie do odpychania się nóżkami w 1 urodziny syna , a on zaczął chodzić dzień wcześniej. Oczywiście zabawka się bardzo spodobała bo kolorowa , bo piękne melodie i lampki , ale kompletnie nieużyteczna przez kilkanaście tygodni. Z chodakiem nawet nie próbowałam się zaprzyjażnić z prostego względu , otuż uznałam ,że syn zacznie chodzić jak będzie na to gotowy a nie podobała mi się wizja wiszącego na siłę dziecka ,które krzywo stoi , bo po prostu nie ma siły na stanie. Nie podoba mi się również jak z rodziny podrzucają mi syna do góry i łapią ,lepiej ,żeby nie upadło i nie zrobiło sobie krzywdy.Istnieje milion innych zabaw a bez tej na pewno damy radę.

absolutnie się zgadzam, ponadto tutejszy ekspert Pani mgr Marta Cholewińska-Dacka
psycholog, trener wypowiedziala się wlaśnie na ten temat i poleca pchacze.
Poza tym taie podrzucanie czy gwałtowne kołysanie może uszkodzić błędnik dziecku.

My często mocno bujaliśmy maluszka w wózku nie wiedziałam dlaczego wtedy jeszcze bardziej płakał. Jednak po paru razach domysliłam się że to mu się nie podoba tylko jeszcze bardziej go denerwuję. Już nie robimy tak. Najlepsze na uspokojenie synka jest mocne przytulenie go do siebie i szeptanie do uszka np “Kocham Cię”. Wtedy widzę że czuję się bezpieczny i bardzo się cieszy.

Moja córeczka lubi fikołki i nne takie zabawy ale staramy się to robić z rozsądkiem, wiadomo nie rzucamy dzieckiem po ścianach ale takie niewinne kołysanie, bujanie i lekkie podrzucanie chyba takich szkód nie narobi.

popieram claudie666 jakies mocne potrzasanie dzieckiem zaszkodzi ale taki delikatne bujanie itp chyba nie. Wiadomo ze z malenstwem trzeba ostroznie

Pamiętam jak mój mały nauczył się robić ‘nie, nie, nie’ jednocześnie tak mocno kręcąc głową. Jak pierwszy raz to zrobił bałam się okropnie i już go do lekarza pakowałam… :wink: Bałam się, że to jakieś skurcze, tiki czy jeszcze coś gorszego na szczęście okazało się że po prostu tak bardzo go bawi kręcenie tak głową że robi to najmocniej jak potrafi bo wszystko mu wiruje. Ale rodzice są często bardzo nieodpowiedzialni, podnoszą dzieci za nóżki, kręcą w kółko trzymając za ręce…

A ja się zastanawiam jak to jest z tym siadaniem. Moje obie córki siedzą od ok 6 mc życia - nie siadają same, choć usilnie próbują - w pozycji leżącej podnoszą głowę i klatkę piersiową i w takiej pozycji napiętej potrafią leżeć. Gdy je posadzę siedzą bez problemu - poduszki owszem rozkładam dookoła po to, aby je zabezpieczały gdy nagle odchylą się do tyłu i upadną. I teraz kiedy sadzać dziecko? Gdy samo usiądzie z pozycji leżącej? Czy jak samo siedzi - posadzone to ok? Nie mówię o przypadku gdy sadzam dziecko i je obstawiam poduchami żeby siedziało bo samo nie jest w stanie tego zrobić. Co do chodzików? Moja starsza córka miała chodzik u dziadków, więc korzystaliśmy z niego bardzo rzadko. Miała również pchacz i tu… moje zdania są podzielone niby fajny i pomagał jej chodzić ale dopiero wtedy gdy już w miarę sama chodziła. za nic nie polecam tego na początki chodzenia bo dziecko pcha i leci na buzię razem z pchaczem. Córka pierwsze samodzielne kroki postawiła ok 10-11 mc a na roczek już swobodnie chodziła. Wiadomo co dziecko to inny schemat rozwoju :smiley: Co do potrząsania, rzucania itp…jak widzę rodzica, który podrzuca swoje dziecko od razu mam czarne myśli…ja tego nie lubię i nie pozwalam robić tego moim dzieciom.

Jeszcze takie nieprzemyślane podnoszenie czy podrzucanie dziecka do góry.
Zapamiętam to na całe życie, bo do tej pory cierpnie mi skóra. Kiedyś moja mama leżała w szpitalu na oddziale okulistycznym, była tam też mała dziewczynka z wyjętym oczkiem. Tata siedział przy stole, ona podeszła od tyłu, zaczepiła tatę, ten dla zabawy chciał ją podnieść i przerzucić sobie przez ramię, tylko widoczne dziewczyna przechyliła się czy przeleciała bardziej i że trafiła okiem w szklankę.

Zuzia myslę że takie historie pozwalają bardziej otworzyc rodzicom ale nie tylko rodzicom oczy.
Odnosnie artykuły bardzo ciekawy iw iele w nim prawdy :wink:
Ja pamietam jak na nas sie babcie obraził, przez 2 tygodnie nie odzywały a to własnie za sprawą siadania, bo inne dzieci siedzą w wieku 6 miesiecy :wink: i małą podkładac poduszkami i inne jakies cuda nie widy…
w końcu nie daliśmy rady, powiedzieliśmy dobitnie co myślimy na ten temat i sie poobrażały :wink: na szczęście przeszło :wink:
Ale teraz jakoś nie ingerują zbytnio w rozwuj malutkiej, wszystko idzie swoim tokiem

Ja chciałam napisać ,może nie odnośnie podrzucania itp ale temat bardzo bliskoznaczny .
A mianowicie jak to się ma do wszędobylskich wibracji.
Ja osobiście miałam leżaczek z wibracja ale nie używałam.
Jakoś nie wyobrażałam sobie położyć tą kruszynę i włączyć te drgania.
Zawsze sobie myślałam, czy mi byłoby miło tak spać na trzęsącym się łóżku…
Jestem ciekawa opinii eksperta…
Bo te wibracje pojawiają się dosłownie wszędzie…
niedługo doczekamy się pewnie wibrujących materacyków(o ile juz nie ma)
co o tym sądzicie?

miałam leżaczek z wibracjami, ale z nich nie korzystałam. Moje dzieciaki tego nie lubiły. za każdym razem płakały i się denerwowały jak je włączałam

Witam,
Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi na pytanie.

To co istotne w leżaczkach z wibracjami to, że można je wyłączyć, co nie oznacza że jest w tym coś złego. Wibracje jest to kolejny bodziec stymulujący. Te które są w leżaczkach są z reguły bardzo delikatne. Mimo to nie wszystkie dzieci je lubią. Jedne dzieci są bardziej wrażliwe dotykowo i potrafią wyczuć drobny, delikatny bodziec. Taka wibracja może być dla nich intensywnie odczuwana i być nawet nie przyjemna. Inne dzieci są zadowolone, kiedy wibracja jest ustawiona. Lubią kiedy dużo wokół się dzieje, bądź poprostu taka delikatna wibracja je uspokaja. To co istotne to, aby wszystko robić z umiarem. Jeśli dziecko denerwuje się kiedy włączamy wibracje to po prostu tego nie róbmy, a jeśli jest to dla dziecka przyjemne i uspokaja je to też warto pamiętać, aby nie przesadzić i nie włączać jej za długo. Mimo, że wibracja jest delikatna to zbyt dużą ilością bodźców można dziecko przestymulować, co może spowodować, że dziecko stanie się np. nerwowe. Oprócz wibracji leżaczki mają często muzyczkę, wiszące zabawki, leżaczek się buja. To wszystko pobudza zmysły naszego dziecka. Także wszystko z umiarem i wyczuciem.

A jeśli chodzi o zabawki, które mają wibrację to oprócz leżaczków są również zabawki wiszące czy maskotki, które po pociągnięciu za sznurek zaczynają wibrować. Wzbudzają one ciekawość u dziecka, koncentrują na sobie uwagę. Nie widzę nic złego w tych zabawkach. Chyba, że miała Pani na myśli jeszcze coś innego.

Pozdrawiam
Marta Cholewińska-Dacka

mój mąż zwykle podrzuca naszego synka, mały ma prawie dwa latka, zabawy takie uwielbia, zwykle są pod ścisłą kontrolą i w miejscu gdzie nic złego nie ma prawa się dziać… oczywiście, nie byłam za tym gdy był mniejszy, mały jest zdrowy, nerwowo nie reaguje, jest ogólnie grzeczny a zabawy z tatą uwielbia, z mamą bawi się ciut inaczej, czyta ksiazeczki, spiewa, tanczy i maluje :wink: dużo już mówi, biega :slight_smile: jest szczęśliwym dzieckiem i mam nadzieję, że takim będzie :slight_smile:

Mój synek podczas kolek uspokajał się tylko gdy dość mocno bujaliśmy go w wózku. Wtedy spokojnie zasypiał. Teraz też czasami jak jest marudny to tylko kołysanie w wózku najpierw energiczne, a później spokojne go usypia. Ogólnie ma się dobrze i prawidłowo się rozwija. Nie myślę aby takie bujanie mogło mu zaszkodzić. Mama mi opowiadała, że jak byłam malutka to lubiłam bardzo mocne bujanie w wózku, do tego stopni, że popękały paski ze skóry, które wtedy robiły chyba za amortyzatory :stuck_out_tongue: Jeżeli chodzi o tego typu zabawy to ja wyznaję zasadę zdrowego rozsądku.

Przeczytałam wszystkie komentarze i wyciągnęłam wnioski, może pozwoli mi to uniknąć paru błędów w opiece nad synkiem.

Ja też uważam że to niebezpieczne . Raz na spacerze widziałam w parku ojca co podrzucał syna i mu spadł. Miał około dwóch latek no przynajmniej tak wyglądał .Na szczęście nic się chyba nie stało ale mały bardzo płakał. Jest to bardzo nieodpowiedzialne .Jak ja widzę że z moim dzieckiem ktoś sie bawi nie tak jak powinien to od razu zwracam uwagę .

Nam rehabilitantka zabronila podrzucania gdyz powodowalo to duze wygiecie u synka.

mnie zawsze aż serce staje jak widzę rodziców, którzy podrzucają swoje dzieci, ostatnio na urodzinach widziałam jak jeden z tatusiów przewieszał sobie przez ramie dziecko głową w dól i później wymuszał przerzucenie nóg (na zasadzie jakby fikołka) mnie za każdym razem serce skakało do gardła, ja sie w takie zabawy nie potrafiłabym nawet bawić. Co do potrząsania we wózku to bardzo ciekawa informacja, od dziś chyba nie będę bujać w ogóle (a bujam sporadycznie, ale kto wie czy nie za mocno)

o rany to straszne … a wiekszosc rodzicow bawiac sie z dzieckiem podrzuca je do gory bo dziecko wtedy sie smieje …