Ulubione zabawy z dzieciństwa na świeżym powietrzu

U nas to się nazywało „idziemy na pachte”

1 polubienie

Moja siostra z kuzynka tak robily i ich kiedys gosciu gonił po polu :rofl::rofl::rofl:

1 polubienie

Nas też gonili :see_no_evil: i szliśmy gdzieś naokoło lasami … myśleliśmy że już nikt za nami nie czeka a przed domem czekali :see_no_evil:

1 polubienie

U mnie się nazywało załamanka :rofl:

1 polubienie

Widzę,że u każdego nazywało się to inaczej i każdy próbował :joy:

1 polubienie

Ciekawe jak jeszcze u innych to się nazywało :speak_no_evil:

W slangu dziadków “Harenda” lub “Harynda” albo “szaber”
Młodsze pokolenie mówiło “juma”

U nas to jest idziemy na grandę :grin::grin::grin: najlepsze truskawki były :smiley: a na szabry to takie złowieszcze bardziej w senscie cos ukraść a do tego popsuć :astonished:

Najlepsza gra w chowanego w nocy z mojego dzieciństwa :heart::face_with_peeking_eye:

O tak ale też mega trudna hahah

Jeden kraj, wspólny język, ale co region to inna nazwa, to się nazywa różnorodność :heart::blush:

1 polubienie

Dokładnie :slight_smile: ale np ze Ślązokiem to by nie szło np pogadać podobno bo mają swój język , sama nie gadałam z ludźmi ze Śląska wiec nie wiem ale tak słyszałam :slight_smile:

Mam ciocię na Śląsku, urodzona w Wielkopolsce, wyszła za mąż za Ślązaka, rzadko się spotykamy z tą drugą stroną, ale jest wtedy bardzo zabawnie, staramy się wzajemnie ale różnie bywa :sweat_smile: Ich wesele też było przedsięwzięciem żeby zgrać menu, zabawy weselne i tradycje.

Moja koleżanka miała też z takim ślub i są już po rozwodzie bo ciężko był psie z nim dogadać a teraz nawet nie chce płacić alimentów

Mój kuzyn ma żonę slazaczke. I faktycznie oni mają jakąś inną tą nowe. I mój tata się zawsze śmieje że chociaż jedną kobieta w rodzinie której się powie ,dopierd** się to się nie obrazi tylko się wystroi :rofl::rofl:

Hahhahahah coś w tym jest hahah