Szelki do nauki chodzenia

Jaki wpływ na dziecko i jego rozwój mają takie szelki? Ale chodzi mi o specjalne szeleczki do nauki chodzenia, a nie te takie “smycze” które służą bardziej do tego aby dziecko nie uciekło nam w mieście. Myślałam o takich szeleczkach bo mój kręgosłup woła o pomoc… zakłada się je na brzuszek nie na bioderka. co też uważam za plus bo te takie “majteczkowe” wg mnie są do kitu bo dziecko się krzywi do przodu zamiast iść prosto. Używała jakaś mama ich? Co na ten temat sądzi ekspert?

ja nie używałam
i sadzę że to zbędny wydatek
najlepiej jak dziecko same nauczy się chodzić a nie z pomocą szelek

Nie jestem przekonana do szelek.
Jak dziecko będzie gotowe to zacznie chodzić prędzej czy później. Nie powinno się niczego przyśpieszać.

tak tylko, że mój synek od miesiąca już chodzi, ale za paluszki, a ja chodze za nim po 4 godziny dziennie (nie pod rząd oczywiście) zgięta w pół i się wyprostować nie mogę. Dlatego pytam o szelki. sam jeszcze się boi. czasem złapie się jedną rączką za palec i stoi bo szuka drugiej. a takie szelki by i mu i mnie pomogły, tylko nie wiem czy są na tyle bezpieczne.

Kaajkaa bezpieczne są na pewno . Czy wydatek zbędny hm … no ja bym się pokusiła. Zwykłe szelki kosztują 30 zł , można je potem zamontowac w wózku , hustawce czy krzesełku drewnianym :slight_smile:
Jak wyrusze na miasto to się rozejrze , bo równiez jestem na etapie nauki chodzenia , mały przy meblach zasuwa , za reke średnio lubi ale za to cwaniak na czworaka uwielbia uciekac :slight_smile:

te przypinane do wózka moim zdaniem są niebezpieczne bo dziecko się do przodu gnie w pół. one są bardziej jako “smyczka” dla chodzącego ładnie dziecka. ale to tylko moja opinia :slight_smile: te co pokazałam na zdjęciu są za 45 zł . nie jest to tak straszny wydatek biorąc pod uwagę, że potem można to sprzedać, a rehabilitacje kręgosłupa są o wiele droższe, a ja już ledwo się prostuje czy wchodzę po schodach. także to akurat jest wg mnie warte. tylko czekam na opinie eksperta :slight_smile: albo jakiejś mamy któa używała.

Myślę, że jest to dobre rozwiązanie jeżeli dziecko właśnie czuje się niepewnie ale… No właśnie ale… Jeżeli będzie ono trzymane tylko na szelkach, tak, że nie będzie upadało to może jeszcze opóźnić samodzielne chodzenie - będzie miało zachwiany zmysł równowagi…
Dobrze, że zauważyłaś, iż jest to bardziej “smycz”, bo jest to gadżet dla wygodnego rodzica, któremu nie chce się biegać za uczącym się chodzić szkrabem, bądź takim, który nabył już tą umiejętność…

Ja nie używam i niesądze aby były potrzebne .Dziecko jeśli będzie chciało to samo zacznie chodzić i nietrzeba mu pomagać żeby czasem przypadkowo krzywdy nie zrobić . No nie musisz się ze mną zgadzać ale jak widzę ludzi z dzieckiem na takich szelkać to chce mi się śmiać bo wyglądają jakby szli z psem.

Witam
Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi - szaleństwo przedświąteczne :slight_smile:

Wyobrażam sobie, że schylanie się przy chodzącym dziecku może powodować ból pleców u rodzica. I zastanawiać się nad tymi szelkami. Znam szelki, które rodzice kupują kiedy nie radzą sobie z uciekającymi dzieciaczkami ale nie spotkałam się póki co z tym aby kupować je przy nauce chodzenia.

Przychodzą mi do głowy różne pomysły stymulacji i wsparcia mięśni przy nauce chodzenia. Mogę podpowiedzieć swoje pomysły jakie ja wykorzystuje przy nauce chodzenia:
jeśli dziecko chodzi już samo ale boi się puścić rodzica i potrzebuje jeszcze asekuracji to warto ograniczać stopniowo bezpośrednią pomoc np. podając dziecku drążek (można wyjąć np. z zabawki do pchania) i zachęcać aby się trzymało drążka i chodziło. Na tym etapie to dziecko już w większości utrzymuje swój ciężar ciała jedynie sporadycznie wspierając się na kijku a jest on głównie wsparciem psychologicznym. Jeśli to jeszcze nie pomaga aby dziecko się odważało na samodzielne próby chodzenia to można skorzystać z szala jako przedłużenia swojej ręki i dać dziecku jeden kraniec a samemu trzymać za drugi. Szal nie jest już takim usztywnieniem i dziecko właściwie już wogóle nie korzysta z niego jako oparcia. Od tego już krótka droga do samodzielnego chodzenia.

Nie wiem na jakim etapie nauki chodzenia jest synek, jak wygląda jego postawa ciała itp. Ile on teraz ma?

Może jeśli jeszcze potrzebuje twojego przytrzymywania w większym zakresie to dobrym rozwiązaniem byłby zakup pchacza. Miałby wtedy więcej samodzielności, bo przemieszczenie w pionie byłoby zależne tylko od niego, a jednocześnie miałby jeszcze oparcie.

Nie dokońca czuje te szelki. Zastanawiam się jak to może wpłynąć na naukę chodzenia i wydaje mi się, że można je zastąpić w inny sposób tak abyś Ty też nie czuła się tak przeciążona - czy może się tak dażyć, że jeśli synek będzie czuł, że szelki będą dawały mu oparcie i będą dodawały mu pewności to czy później nie będzie protestował żeby chodzić bez nich? Gdy będzie w szelkach będzie ćwiczył sobie balansowanie ciała, bo szelki nie są sztywne i nie ograniczają tak ruchów jak chodzić ale tutaj jest jeszcze dużo przestrzeni dla twojej pracy siłowej którą Ty wykonyjesz to znaczy odpowiednie naprężanie szelek aby synek zachował równowagę. Czy jeśli tak to by wyglądało to dałoby to ulgę?
Tak jak napisałam to jest moje gdybanie, bo nie wiem na jakim etapie nauki chodzenia jesteście, jak to wygląda. Ja bym chyba spróbowała jeszcze bez szelek wykorzystując różne ćwiczenia przydatne przy nauce chodzenia i rozwijaniu tzn. dużej motoryki.

Może niech sobie pcha krzesełka, pudła kartonowe. Można spóbować tak zorganiować mu przestrzeń i takie przemioty podsuwać aby dzięki nim mógł sobie ćwiczyć chodzenie. Możecie ćwiczyć chodzenie kopiąc w piłki, możecie zbierać wcześniej rozrzucone nakrętki po napojach (dziecko powinno kucać po każdą) i wrzucać je do pudełka. No i chodzi też o to aby tak bardzo Cię nie eksploatował w ciągu dnia.

Mam nadzieje, że moja porada będzie dla Ciebie pomocna :slight_smile:

Serdecznie świątecznie pozdrawiam
Marta Cholewińska-Dacka

Ja nie używałam takich szelek i jakoś nie przypadły mi one do gustu. Synek zaczął chodzić w wieku 11 miesięcy. Bardzo pomógł mu pchacz i dobre buciki do nauki chodzenia.

Z pierwszym synkiem nie używałam takich szelek zaczął chodzić jak miał 11 miesięcy, i teraz z drugim też nie zamierzam z nich korzystać ponieważ dziecko na nóżki wstaje wtedy gdy jest fizycznie na tyle silne i gotowe by zacząć chodzić samo. Dla mnie zbędny wydatek. U nas się chodziło po fajne zabawki które gdzieś przez przypadek upadły na pokuszenie:)

Witam.
Na filmie te szelki prezentują się ciekawie. Nie jestem fizjoterapeutą aby precyzyjnie odpowiedzieć na twoje pytanie Kaajkaa. Jeśli dobrze pamiętam twój synek urodził się przed terminem i w pierwszych miesiącach miałaś jakieś niepokoje związane z jego rozwojem ruchowym. Zdaje się, że chodziło o obniżone napięcie mięśniowe. Nie wiem czy dobrze pamiętam, że chodziliście na rehabilitacje? Może odpowiem tak - jeśli macie kontakt z jakimś rehabilitantem czy fizjoterapeutą to może warto podpytać o te szelki i takie rozwiązanie bym sugerowała. Dziewczynka na filmie chodzi już bardzo pewnie, ma dobrą pozycje ciała.

Ja nigdy nie korzystałam z takich szelek i nie mam z nimi żadnych doświadczeń. Myślę, że samodzielne eksplorowanie otoczenia i doświadczenia klapnięć na pupę też są bardzo istotne. Chodzenie w szelkach pomagają w uniknięciu tego niespodzianek. Nie widząc dziecka, jego postawy ciała, sposobu poruszania się nie jestem w stanie odpowiedzieć czy to dobre rozwiązanie dla Was czy nie.

Serdecznie pozdrawiam,
Marta Cholewińska-Dacka

dla mnie takie szelki to trochę tak jak pies na smyczy, tak i dziecko uwiązane

Dziecko samo powinno poznawać otoczenie i sprawdzać to na sobie.

Szelki owszem, ale jak dziecko potrafi dobrze chodzić i raczej w celu taki, aby nam nie uciekło. Ale żeby się uczyło chodzić to nie.

jakis czas temu mieszkalismy w londynie , tam dzieci na tzw smyczy to powszzechnosc , ludziec prowadza tak dzieci i nie widza w tym nic zlego , wpolsce jak mama wyjdzie za takim dzieckiem na szelkach to babcie krzycza z daleka ze co to za matka ciagnie dziecko jak psa…wiele osob nie uzywa szelek bojac sie takich wlsnie glupich komentarzy …
mieszkajac w wielkiej brytani tez mialam swoje zastrzezenia co do szelek , ze szczegolna uwaga przygladalam sie znajomym uzywajacych szelek ,i musze przyznac ze czasami niektorym dzieciom smycz sie przydaje ,
na wyspach masa rodzicow wychowuje swoje dzieci bezstresowo maja co chca a pozniej sa okropne … nie da sie normalnie wyjsc na spacer , matki ogarnia wstyd jak ciagna swoje dzieci dupka po trawie aby szlo ,
takim matkom bardzo szelki pomagaja ,
ja osobiscie szelek nigdy nie uzywalam i nie uzywam , jakos sama dziecko bym w to nie ubrala ale jak ktos chce i pozwala mu to chociaz na zachowanie odpowiedniego bezpieczenstwa to nie widze w tym nic zlego

ja używałam szelek przy starszym synu ,kupiłam je zagranica bo nie mogłam u nas wypatrzyć, super sprawa dla dobrze chodzącego maleństwa które chce uciekać -do nauki chodzenia absolutnie nie - bo działają wtedy podobnie jak chodziki (mogą zniekształcić panewki biodrowe) , za granica nawet starsze takie 2-3 letnie dzieci zauważyłam że chodzą w takich szelkach żeby pod auto nie wpadły i to jest dbanie o bezpieczeństwo - a u nas jak wczoraj obserwowałam matkę z wózkiem i dwójką maluszków to włos się na głowie jeżył jak im blisko ulicy pozwalała iść!

szelki fajna sprawa, na wypad w góry. do spacerowania z dzieckiem wystarczy ręka.

No i jest Kapitan…; D

Jeśli chodzi o szelki do nauki chodzenia/ chodziki to myślę że to zbędna rzecz, dziecko musi samo wiedzieć kiedy może wstać i utrzymać równowagę chodzi o to aby jego układ szkieletowy głównie nogi był w pełni gotowy do utrzymania całego ciała, aby nic na siłę nie robić tak nawet zalecają ortopedzi i pediatrzy i ja też tak uważam!