Syndrom Wicia Gniazda

Witam Was, w ten piękny Półwiosenno dzień. Syndrom Wicia Gniazdka to nic innego jak nieodparta chęć przygotowania miejsca dla nowego członka rodziny :slight_smile: Mamusie zaczynają dogłębnie sprzątać, nagle uznają, że trzeba przemalować ściany i odkurzyć miejsca za meblami :slight_smile: Zrobić remont, przykleić kafelki w łazience i wymienić w końcu stary dywan na nowy :slight_smile: Emocje jakie panują w tym czasie potrafią nieźle nadszarpnąć nasz budżet domowy :slight_smile: (Bynajmniej u mnie,) :slight_smile:

Jestem w 29 tygodniu ciąży i chyba właśnie zauważam u mnie Syndrom wicia gniazda :smiley: A mianowicie, sprzątam od rana jak nienormalna. Jeszcze wczoraj narzekałam na ucisk nerwu w nodze. A dziś myję okna, myję panele, układam ubrania w szafie. I Wydzieliłam miejsce na ubranka dla mojego małego ! Chociaż przecież chcę dla niego osobną szafkę. A mimo to i tak i tak robię coś pod niego :slight_smile: Jeszcze, stosunkowo nie dawno, miałam okropny humor.
Taki aż przygnębiający. Ale szybko mi przeszło, pewnie dlatego, był to stan przejściowy, by przygotowywać się pomału do przyjścia naszego synka :slight_smile: Niektóre kobiety, skupiają się tylko i wyłącznie na przygotowaniu wyprawki dla maluszka, co oczywiście wcale nie oznacza, że maja jakiś mniejszy instynkt macierzyński. Każda kobieta takowy syndrom przechodzi na swój własny, ale zawsze wyjątkowy sposób :wink:

Ale wiecie co… Dzisiaj uświadomiłam sobie, że syndrom wicia gniazdka ma nawet mój mąż. Jak nigdy zaczął porządkować graty na strychu z pytaniem po co to robi, oznajmił, że nie wie :stuck_out_tongue: Po czym widziałam, że znosi na górę niepotrzebne szpargały z domu i tym robi więcej miejsca na “coś” :smiley: Kiedyś mu o tym przypomnę uświadamiając mu, że i on przygotowywał się na przyjście swojego pierwszego Syna. Ostatnio nawet wspomniał, że kupi mu Quada… (hahaha, tak ale chyba dla samego siebie ) :D:D:D:D ;))

To nic, ja zasugerowałam, żeby było więcej miejsca w przedpokoju, by mały swobodnie się poruszał i by mu nie przeszkadzały meble na środku pokoju :slight_smile: To nic że minie jeszcze trochę czasu nim, mały zacznie się poruszać własną siła fizyczną. Na drugi dzień, mąż zaprzęgnął brata i wszystko przestawiali :slight_smile: A ja oczywiście stałam i pokazywałam palcem, jakby to było dobrze:) I już mamy miejsce zrobione pod małego. Mimo, że jeszcze dużo czasu :slight_smile:

Mam jeszcze około 10 tygodni do porodu , a już dopada mnie syndrom wicia gniazdka.

Dziewczyny jak było u Was? Co robiłyście? Czy zauważyłyście , że i Wasi mężowie mają taki właśnie o syndrom wicia gniazdka dla Waszej pociechy !??? :))) Czy również tak wcześnie, dopadł Was ten stan?? Opowiadajcie jak to było u Was :slight_smile:

Asiu tylko sie nie przeforsuj - pamietaj ze wszystko w granicach rozsadku. Ja tez tak mialam ok 30 tc , biegalam sprzatalam, pralam, okno potrafilam umyc dwa razy w ciagu miesiaca :slight_smile: ale teraz juz sie zrobilam bardziej leniwa :slight_smile: Chyba juz za bardzo ciazy mi brzuszek i kregoslup za bardzo na tym cierpi wiec staram sie nie przeciazac tylko dnie spedzac raczej spokojnie :slight_smile:

Tak oczywiście Niunia , dziękuję za trzymanie mojego Poweru pod kontrolą. Robię sobie przerwy :slight_smile:

Ja leniwa byłam może tak koło 19 tc :stuck_out_tongue: Jakoś wcześnie, potem nabierałam sił. W sumie różnie to bywało. Zależy też od dnia.

No Ty musisz na pewno uważać na siebie, bo dokucza Ci jeszcze kręgosłup. ! Na prawdę współczuję… :*

Joasiu tylko nie szalej:).
Ja z racji tego ze miałam ciążę zagrożoną nie wykonywałam specjalnie większych porządków, choć mieszkanie było malowane na 2 miesiące przed narodzinami synka ale ja z uwagi na to że nie chciałam wdychać oparów farby przebywałam wtedy u siostry a mój partner wszystkim się zajął. W zeszłym roku zrobiłam też meble w przedpokoju aby zmieścić się ze swoimi rzeczami , kiedy przybędzie nam ubrań maluszka. Co do bezpieczeństwa to już od roku w szufladzie leżą zatyczki do gniazdek :slight_smile: Natomiast pranie i prasowanie ciuszków to sprawiało mi to ogromną radość choć wykonywałam te czynności na raty uważając na siebie.
Dla mnie takim momentem kiedy poczułam że mój synek już niedługo z nami będzie było uszycie mu pościeli z materiału który szalenie mi się podobał - w brązowe misie i do tego uszyłam mu kieszenie na pieluszki do zawieszenia na łóżeczku i kiedy wszystko było już gotowe położyłam małego misia na poduszce w łóżeczku żeby czekał na Wojtusia.
Wtedy uświadomiłam sobie że to już niedługo i zaczęłam sprawdzać czy mamy wszystko co jest niezbędne dla maluszka:)
Zdaję sobie sprawę że urządzanie pokoiku, miejsca dla dziecka to cudowne uczucie szczególnie że w sklepach jest mnóstwo ślicznych rzeczy i każda mama w zależności od zasobności portfela może urządzić śliczny pokoik dla dziecka.

Pamiętam zimowe wieczory …prasowanie po raz 10 ubranek …układanie , przekładanie …wynoszenie czegoś żeby dla synka wiecej miejsca bylo …Rozmyślanie o swoim mieszkaniu o pokoiku dla dziecka …Ojjj piękne chwile i najlepiej zapisujcie - robcie zdjęcia bo milo jest wracac do tego!
Sz. zawsze leżał i marzył co bedzie robił z naszym maluszkiem …co mu kupi i gdzie bedzie go zabieral …na jakiego czlowieka wychowa i same takie wspaniałosci :slight_smile:
Mi w pamieci najbardziej chyba utkwiła meeega paka ubranek…przebieranie …pranie …prasowanie a potem ukladanie i tak z 3 razy ! no i moment kiedy moj kochany bez instrukcji obsługi po raz pierwszy zabrał sie za skladanie łóżeczka ^^

Tak jak niunia mówi …Rób to wszystko z głową …

Ufff… Właśnie uznałam, że na dziś dosyć. Ale dzisiaj przesadziłam, za to jutro sobie odbębnię błogie lenistwo :slight_smile:

annawianna - Ale mnie urzekł, ten misio w łóżeczku który ma czekać na Wojtusia. Przebiło moje myśli doszczętnie !

ancyMonek- Świetny pomysł żeby uwieczniać wielkie przygotowania:) Widzę, tatuś sprawdza się znakomicie :smiley:

O i ja też już mam uwieczniony mały syndrom wicia gniazdka mojego męża :slight_smile:

Asiu, ja tak miałam. Uwolniłaś we mnie potok wspomnień, ale chyba nie jestem dziś w stanie się nimi podzielić. Bo moje kilka marzeń dziś skumulowało się w realizację.
achh jutro Wam opowiem co robiłam przez większość ciąży :*

U nas jeszcze przygotowania koncza sie na zebraniu wyprawki, ciagle czekam do ostatniej chwili na skladanie roznych rzeczy bo mam nadzieje ze zdarzymy sie jeszcze przeprowadzic do naszego mieszkania choc z biegiem czasu coraz mniejsza ta nadzieja ale jak sie cos bedzie dzialo to tez napewno bede biegac z aparatem :slight_smile:

Asiu a mowilam ostroznie ! Kochana moze byc tak ze do ostatniego tyg ciazy bedziesz chodzic i podlogi zmywac czy kurze wycierac i skakac po parapetach i myc okna ale pamietaj ze nigdy nie wiesz jak wytrzymaly jest Twoj organizm i kiedy powie dosc. Wtedy mozesz sobie narobic biedy. Uwazaj, oszcedzaj sie, to juz III trymestr.

NIunia- Tylko uświadomiłaś mi jak to wszystko szybko przeleciało. Niedawno zostałam żoną, teraz zostanę matką. Tak Niunia wczoraj sobie trochę pofolgowałam, ale za to dziś robię sobie dzień leniucha, odpocznę :slight_smile:

Zofia- Czekam z niecierpliwością !

Dziewczyny tylko sobie te gniazda wijcie na spokojnie, żebyście przedwcześnie skurczów nie dostały :wink: Ja w pewnym momencie przegięłam i na miesiąc przed terminem myślałam, że na porodówce wyląduję :wink: A to co wypierzecie i przygotujecie na dwa miesiące przed, to i tak zdąży się zakurzyć :wink:

Asiu ja sobie dzisiaj uswiadomilam ze do pierwszego terminu zostalo mi 3 i pol tyg… Na chwile zamarlam…

Rikitikitam dlatego ja juz grzecznie siedze na tylku zeby aby nie na robic sobie biedy bo mimo tego ze moze chwilami czuje sie na silach to mimo wszystko zaczelam odczuwac skorcze macicy, takie promieniujace od gory brzuszka az do samych pachwin, Szczegolnie kiedy np sie zdenerwuje i mala zacznie strasznie kopac. Przestraszylam sie tymi skorczami i stwierdzilam ze juz nie ma zartow.

No to Niunia już przepowiadające. To oszczędzaj się, pamiętaj im dziecko dłużej w brzuszku tym zdrowsze.

Koleżanka właśnie miała skurcze, ale ona ma termin na koniec kwietnia. Okazało się, że z przemęczenia. I okazało sie, że jej się szyjka skróciła i siedzi na tyłeczku, bojąc się co kol wiek robić.Wcale jej i Tobie sie nie dziwię.

Ja jak sie zdenerwuje to mam skorcze co prawda zdarzaja sie np 3 lub 4 w ciagu 20 minut ale mimo wszystko. w piatek mam wizyte u lekarza wiec o wszystko dokladnie wypytam.
No ale u mnie tak jak wspominalam niecale 4 tyg do pierwszego teminu wiec ja juz poprostu wygladam kazdych objawow…

No tak jak mówisz Niunka ! :wink: Ty lada chwila masz już ciąże donoszoną, nie masz sie co martwić na zapas:) Aa możesz wspomnieć co Ci lekarz powiedział. Ja chętnie wysłucham , co i jak:)

Ta moja kumpela, praktyki odbywała w szkole, i sie przemęczyła. Pisała konspekty po nocach, środki dydaktyczne przygotowywała, prowadziła zajęcia I porostu nie wytrzymała. Dostała luteine. No ale u niej jeszcze trochę czasu do porodu. Mówiła, że miała takie skurcze jakby od zewnątrz jej ściągało brzuch do dołu środka brzucha. Miałaś podobnie?

Mi się nic nie dzieje. na całe szczęście. pewnie kiedy dostane pierwszych skurczy padnę z nerwów. Bo na prawdę nie wiem czego się spodziewać :slight_smile:

Asiu nie ma sprawy napewno powiem co powiedzial lekarz :slight_smile:
Tak wlasnie takie sciaganie od samej gory brzucha tylko ze u mnie promieniowalo az do samych pachwin przez caly brzuch.

Asiu nie lataj tyle, bo jak widzisz to nie ma znaczenia czy to 9 miesiac czy 7. Oszczedzaj sie naprawde. Ja tez latalam a moja mama sie na mnie darla zebym siadla na tylku wkoncu.

Dziewczyny nie przemeczajcie sie bo ja przed porodem tez stale cos robiłam, wszystko porzadkowałam i szykowałam na przyjscie maluszka, nawet okna myłam …az w koncu przyszla kryska na matyska i nagle wyladowałam u swojego gina bo juz myslalam, ze zaraz urodze. Szybko za szybko sie skracała własnie przez ten stały ruch i wysilek…az w koncu mnie tak nastraszyl, ze usiadłam na tyłku i zaczelam bardziej o siebie (i maluszka) dbac. Do tego musialam zazywac magnez. Ostatecznie jakos prawie dotrwałam do wyznaczonego terminu porodu ale gdybym nie przystopowała mogłoby byc roznie…

Asiu ja zaczęłam bardzo szybko już myśleć o różnych rzeczach, ale wszystko robiłam dosyć późno. Od 3 miesiąca już siedziałam i planowałam co, gdzie, ile, jakie, co zrobię, kiedy zrobię. Mąż dostawał czasem nerwicy bo wieczory wyglądały tak, że ciągle prezentowałam mu swoje koncepcje i nękałam go żeby pomógł mi wybrać, żeby mnie uspokoił jak my się pomieścimy w jednym pokoju i jak to dalej będzie. Lista zakupów rosła z dnia na dzień, ale wszystko bardzo rozsądnie, szukałam po sto razy każdej rzeczy. Wiele razy udałam się do sklepów zweryfikować swoje pomysły. Pod koniec 7 miesiąca postanowiłam, że kupujemy. Była wielka akcja kupowanie i paczki spływające z allegro i ze sklepów internetowych. Kiedy przyszedł kocyk to się popłakałam. Kiedy przyszło łóżeczko to nie byłam absolutnie w stanie się pohamować od łez. Mąż łóżeczko składał ponad miesiąc przed narodzinami JJ-a, bo chciałam żeby się wywietrzyło. Ustawiałam je w 5 różnych miejscach. Zrobiłam całkowite przemeblowanie pokoju jakieś 4 razy. Ubranka prałam też od około końca 7 miesiąca, bo miałam ich bardzo dużo (w spadku). Prasowanie to był wieczorny rytuał - i wcale nie taki miły…
aha no zapomniałabym napisać, że w 5 MC malowaliśmy to nasze wynajmowane mieszkanie (jak my mogliśmy tyle lat mieszkać w tym ohydnie świńsko różowym pokoju i turkusowej kuchni BLE). Więc skakałam po drabinie bo wysokość mieszkania to 3 metry…
W dniu porodu - o czym nie miałam przecież pojęcia, że tak będzie, jechałam kupować meble bo po kolejnym przemeblowaniu stwierdziłam, że nie wytrzymam z tym co mam i chcę nową szafę i komodę. No nie zdążyłam kupić, bo Jaś się urodził.
Powiem Ci, że jest wiele rzeczy, których nie zdążyłam i nie robiłam, ale bardzo dużo czasu w ciąży spędziłam u rodziców. Zostawiałam męża i ponad połowę ciąży w sumie spędziłam z tatą. I żałuję, że tak mało. Tata był poważnie chory i choć mieliśmy nadzieję na wyleczenie, to nadzieja zgasła w `6 dobie życia Jasia.
Teraz patrząc na to z perspektywy bardzo się cieszę, że miałam L-4, że się nie zarzynałam w pracy, że mogłam pobyć z tatą w ostatnich miesiącach jego życia, a przede wszystkim, że zaszłam w ciążę i tata poznał jeszcze wnuczka. Szkoda tylko, że wnuczek nie pozna już dziadka…

Ps. okna myła mi kuzynka, prać pomagała mama, zakupy robiłam przez internet i wiele rzeczy robiłam tak, żeby zrobić ale się nie narobić :wink:

Zosiu czyli syndrom wicia gniazda byl :slight_smile: NAwet calkiem wczesny jak u Ciebie :smiley: No tak i to slynne odejscie wod plodowych w drodze do sklepu :smiley: Pamietam to jak o tym pisalas i chyba nie zapomne :slight_smile:

Przykro mi z powodu Twojego taty. Ale mowia tak ze jak pojawia sie czlowiek na swiecie to czlowiek musi z niego odejsc…
To przykre ale prawdziwe. Pamietam jak mi sie snil moj dziadek ( umarl 2 lata temu w wigilie) Kilka dni po jego smierci mi sie przysnil, taki szczesliwy i usmiechniety i tak bardzo cieszyl sie ze bedzie pradziadkiem. Obudzilam sie i sie rozplakalam na drugi dzien zrobilam test ciazowy… I co… Okazalo sie ze jestem w ciazy…
Niestety bardzo kochalam dzidka, byl dla mnie takim drugim tata, jego smierc tak jakos mnie przytloczyla ze nie dalam sobie rady nerwowo i pewnie przez to poronilam w 8 tc.

Bardzo mi przykro niunia z powodu poronienia i z powodu dziadka. U mnie byli podobnie jak zmarła moja jedyna babcia to niedługo po tym zaszłam w ciążę. Tak to już jest. A jeśli chodzi o wicie gniazda to około 30 tygodnia prałat po trzy razy wszystkie ubranka i prasowa łam. Codziennie układałam je w szafie. Jak mój mąż złożył łóżeczko to łzy napłynęły mi do oczu. Taka to radość. Nie do opanowania.

Izuś tez mi przykro. Mój dziadek odszedł w 2007, też bardzo go kochałam. I też przyśnił mi się dając znać, że wszystko będzie dobrze.
No niestety częścią życia jest śmierć. Szczerze to nie wiem co by się działo gdyby tata zmarł wcześniej. W pierwszych tygodniach ciąży mojej. Mała, nowa istota na świecie troszkę mi pomogła, ale ból był straszny. I tylko słowa wszystkich dookoła życzliwych “nie płacz bo pokarm stracisz”. A mi ryczenie pomagało i pokarmu nie straciłam - na złość wszystkim.
Syndrom wicia to ja miałam chyba od razu. Dużo planowałam, aż za dużo.
Ale mojej filmowe odejście wód pokrzyżowało mi ostatnie etapy planowania :wink: