Ja po urodzeniu spędziłam z córką ponad 2ms w szpitalu, była na tyle mała (nie powinna się jeszcze była urodzić) że większość czasu przesypiała, wszelkie kłucia lub inne zabiegi nie były dla niej takie bolesne, nie przeszkadzała jej jarzeniówka, która paliła się praktycznie cały dzień jak i płacz innych dzieci. Nawet nie byłam w stanie zrozumieć rodziców, którzy narzekają nawet na krótkotrwały pobyt z dzieckiem w szpitalu…
Z kolei teraz gdy jest już znacznie starsza to jestem rozdrażniona nie tyle głośnym zachowaniem rodziców lecz pielęgniarek, które nie mają w ogóle wyczucia…głośne rozmawianie, niepotrzebne zamieszanie wkoło dziecka, zapalanie światła za każdym razem gdy wchodzą do pokoi. Zero wyczucia. Poza tym na każdym kroku trzeba ich pilnować, dziś np. kroplówka nie była włączona, pierwszy podany antybiotyk, który przepływał przez 15min czasie w którym córka zdążyła zasnąć, a w drugiej kolejności była pobierana krew do badania…zabieg, który oczywiście wybudził córkę i rozdrażnił.
My akurat dwa razy byliśmy w szpitalu i dwa razy mieliśmy fajną opiekę.
U nas z tym były różne etapy. Gdy synek skończył 4 miesiące zaczynał płakać, gdy w domu pojawił się ktoś obcy (nawet jak te osoby wcześniej widział), tak było przez pewien czas. Teraz już nie zwraca uwagi czy to ktoś obcy czy nie. Usmiecha się i chętnie idzie na ręce do ciotek, znajomych i nieznajomych. Z dzieckiem trzeba dużo wychodzić do ludzi i wiem że ten strach przed obcymi z czasem zniknie.
U nas niestety pojawił się strach przed… mamą. Młoda ma katar i odciągam jej go aspiratorem. Jak biorę córę na ręce, to od razu jest płacz, bo się boi, że znowu jej będę przy nosku majstrować. Coś strasznego:(
A może uda ci się czyms zabawić małą jak wykonujesz tą czynność. U nas jak mąż był w domu to pokazywał synkowi różne zabawki, dużo do synka mówił i czasami odbywało się to bez większego płaczu i ja nie byłam tą gorszą matką w oczach synka
Może coś w tym jest, że dzieci jak pewnych procedur pielęgnacyjno/medycznych nie znoszą to nosem czują kiedy one nadchodzą. W obawie przed czymś takim moja koleżanka pielęgniarka jak jej mała była chora i musiała podawać córce osobiście domięśniowe zastrzyki to robili tak że ojciec trzymał małą tyłem do matki, żeby jej nie kojarzyła z bólem…
U nas po tygodniowej wizycie w szpitalu i licznych pobieraniach krwi, jak wróciliśmy do domu to synek prawie przez miesiąc reagował płaczem jak nie mógł poruszyć rączką, bo weszła mu między prątki i sam nie mógł jej wyjąć.
Moja córka w zasadzie miała krew pobieraną codziennie przez 7 dni do badań, najczęściej było to za pomocą drogi centralnej umieszczonej w krtani, aczkolwiek droga taka nie jest drożna przez cały czas, dlatego dodatkowo założony był wenflon. :Przy zakładaniu oczywiście nie mogło obejść się bez krzyku…pokój opatrunkowy był dla niej pokojem tortur, gdyż położona na stół momentalnie płakała. Po powrocie do domu dostrzegam w niej pewne rozdrażnienie, ale myślę, że nie będzie trwało w nieskończoność - w końcu dzieci szybko zapominają. Poza tym rozdrażnienie może być spowodowane wyżynającym się ząbkiem na którego z takim utęsknieniem czekaliśmy
ojej , mój maluch do 1 roku życia jak tylko zobaczył obcą osobę darł się w niebogłosy… W sklepie, na spacerze, na placu no dosłownie wszędzie… i to nie był zwykły płacz a tak przeraźliwy jakby ktoś go bił czy kopał czy jeszcze coś gorszego. I wystarczyło że ktoś tylko spojrzał na niego a on już w bek… przeszło samo… Teraz ma 2 lata i wystarczy że ktoś tylko powie , choć pokażę Ci pieski " a on jest tak ufny że daje rękęi idzie… To bardzo niedobrze , i bardzo nad tym ubolerwam. Wolałabym by uciekał gdzie pieprz rośnie przed takimi osobami które chcą mu gdzieś coś pokazać…
Judyta jakiś czas temu widziałam program w ddtvn odnośnie ufności dzieci inspirowany projektem zagranicznym. Okazało się, że na przykładzie 3 dzieci w Stanach Zjednoczonych (tak mi się wydaje) każde wyraziło zgodę na pójście z nieznajomym. Ta sama sytuacja została powtórzona w Pl dzieci również chętnie szły, poza jednym znacznie starszym, który musiał spytać tatę o zgodę. Ważne jest uświadamianie dziecka, rozmowa, pokazywanie mu co może się stać…choć wiadomo niekiedy nie sposób uchronić dziecko przed wszystkim.
Tak tak też to oglądałam jak i wiele innych filmików… I cóż ja mogę zrobić, tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć że nie wolno rozmawiać z obcymi. Nie powiem mu ze zostanie porwany bo nie można tak dzieci straszyć. Teraz gdy uczymy ich pewności siebie, asertywności itp… nie możemy nagle wmawiać im że za każdym progiem czai się pan który chce ich porwać bo staną się nieufne, bojaźliwe i mniej pewne siebie… Ale tłumaczyć każdy rodzic powinien.
Też widziałam ten program. Staram się mojemu dziecku tłumaczyć (5 lat), że nie wolno z obcymi rozmawiać i od obcych brać prezenty. I co? Mój syn zagadał Pana akwizytora w przychodni i dostał gadżety w prezencie: mydełko w płynie, długopisy itp.
Nie rozmawiać i niczego nie brać. Do mojego nic nie dotarło
To jest w ogóle taki okres,kiedy dziecko popada w lęk separacyjny. Myślę,ze dziecko w tym wieku zaczyna coraz bardziej kojarzyć znajome twarze,ale także zaczynaja sie pojawiać różne lęki. Moja córka ma 11 miesięcy i od kilku 2-3 miesięcy zauważyłam,że boi sie panicznie mężczyzn z wąsem . Do tej pory nigdy nie płakała na widok innych ludzi,więc kiedy zaczęła aż taić się od płaczu gdy zobaczyła faceta z wąsem,wręcz zamarłam!!! Jednak teraz staram się jej tłumaczyć,że pan jest,że ten pan jest bardzo fajny itp…zauważyłam,że ogarnia ją strach,jednak potrzebuje trochę czasu,by dotknąć,czy wyluzować w towarzystwie “wąsacza”
Moja Oliwia ma dwa latka i pięć miesięcy i to czego się boi to szyszki:-) zawsze jak zobaczy chociażby na chodniku to krzyczy że to jest ał
Moje dziecko póki co nie boi się obcych…,dobrze i nie dobrze…bo do każdego moze podejść i każdemu zaufać i to też jest niepokojące, a wołałabym żeby jednak czuł troche strach przez obcymi. To ze dziecko się boi nieznanych ludzi jest naturalnym procesem obronnym i dobrym znakiem, bo jednak dziecko nie powinno podchodzić do każdego z uśmiechem - nigdy nie wiadomo na kogo się trafi
Mandarynka jeszcze masz czas, aby go nauczyć by nie ufać obcym. Jednak jeszcze wszędzie chodzicie razem. A u mnie niedługo zacznie się wychodzenie z kolegami na podwórko. Już nocują u siebie na wzajem i zapraszają się do domów.
mój się też nie boi i to mnie przeraża jest tak bardzo towarzyski,że nawet do listonosza ręce ostatnio wyciągał…a siedzi przecież tylko ze mna,nie jest oddawany nikomu z rąk do rąk i nawet jak mamy gości to go nikt na ręce nigdy nie brał i nie wyrywali go sobie… Ehh mam nadzieję,ze jednak gdy będzie starszy będzie miał trochę dystansu do ludzi
A ile roxi Twój synek ma, bo nie pamiętam? Moja córa teraz niechętnie patrzy na obcych. W weekend byliśmy w odwiedzinach u dziadków i nie chciał do nich iść. Po dwóch dniach była już bardziej ufna i dała się im wziąć na ręce.
Ma 10 miesięcy. Więc jeszcze jest szansa,że sie to zmieni
O, teraz to chyba właśnie czas na lęk separacyjny. A tu proszę takie towarzyskie dziecko.