Proud mommy, to ja sadze, ze skoro kurs juz zrobilas to hmm… W polowie ciazy bym poszla na te teorie i kilka jazd a egzamin bym zdawala po porodzie… Ja jezdze caly czas samochodem, prawko zdawalam hmm…7 lat temu, za pierwszym razem, ale to dlatego, ze maz (wtedy narzeczony) jest zawodowym kierowca… Ogolnie to jestem panikara, przed kazdym egzaminem na studiach sie trzeslam jak osika, ale jakos na prawku bylam spokojna dopomi nie wrocilam z miasta na plac i mi nie powiedzial, ze zdalam, wtedy zaczelam sie trząść wiesz, to jest duży stres, zwlaszcza jak ci bardzo zależy, ja dlatego zdalam, ze nie mialam nic do stracenia, mowilam, ze pewnie nie zdam (Malo kto zdaje za pierwszym razem) ale przynajmniej będę wiedziala jak to wyglada… A powiedz w jakim wieku twoje starsze dziecko jest? Bo tak naprawdę od tego tez zależy czy bedziesz miala czas po porodzie…
Zgadzam się z Proud Mommy nie jesteśmy niedorozwojami, żeby nas traktować inaczej…Ja prawko postanowiłam zrobić po ciąży, jedyne co mnie nie ominie to obrona pracy mgr w najbliższym czasie a brzusio już jest, jednak na żadne ulgi nie liczę
Mam 13-miesięczną córkę.
Proud mommy, to bedziesz miala roznice wieku jak u moich chlopcow tzn.mniej wiecej, wiec cóż… Za czesto samochodem jezdzic sama nie bedziesz na poczatq bo troche byś sie nameczyla ze starsza coreczka i tym maleństwem, ja teraz jezdze juz, ale szczerze to jak biore nosidelko z Gabrysiem to troche wazy, do tego torba z pieluchami, piciem i przebraniem dla sebastianka, w reke sebus, zanim sie do auta zapakujemy to juz jestem cala mokra
wiec rzeczywiście z tym egzaminem mozesz troche poczekac
ciezko jest samej sie gdzieś wybierac, a powiedz daleko masz rodzine? Tzn.rodzicow? Bo ja w sumie autem to tylko do nich jezdze, tak to wszędzie wózkiem i w chuście mniejszego
Proud Mommy, moim zdaniem nie powinnaś decydować się na jazdy, gdy masz zawroty głowy czy inne dolegliwości, które spowodują potencjalne niebezpieczeństwo na drodze. Jeśli to natomiast stan przejściowy, to nie masz co się zastanawiać tylko rób prawko, bo potem nie będzie kiedy. Teraz masz problem z wolnym czasem pewnie, a potem będzie tylko gorzej.
My będziemy mieć w końcu auto, w listopadzie wykupuje sobie kilka godzin z instruktorem by się rozjeździć, stwierdziłam, że jednak auto ułatwi mi funkcjonowanie. Choć ciągle myślę o tym, że zdaży mi się jakiś wypadek albo ktoś w nas wjedzie.
Trzymam za Ciebie kciuki, napewno to zaprocentuje i staniesz się bardziej niezależna. Ja już czasem miałam dość proszenia o zawiezienie czy bycia zależną od kogoś.
Ja prawo jazdy mam od 7 lat. Jak zaszłam w ciąże do jakiegoś 5-6 miesiąca prowadziłam. Potem zrezygnowałam. Nie arego ze złe sie czułam, tylko po prostu bałam sie ze co sie może stać. Ze nagle mi może zrobic sie zslabo, ze ktoś mi na drogę wyjedzie. No rożnie jest. Po porodzie wróciłam “za kółko”. Uwielbiam prowadzić
Ludzi ja zaczęłam 5 rok studiów będąc w ciąży a 1,5 miesiąca po porodzie sie broniłam;) najgorsze były dla mnie dojazdy na uczelnie. Najpierw 100 km do rodziców a potem 50 na uczelnie. I to całe załatwianie związane z obrona. Ale większość Pan widząc mój zaawansowany brzuszek same oferowały pomoc. Wiec chyba kobieta w ciąży ma jednak jakaś taryfę ulgowa
Mamę mam 10 min piechotą. Ale wszystkich lekarzy, przychodnie i szpitale są daleko poza moim zasięgiem. Wycieczka autobusem jest naprawdę męcząca. Też mam dość proszenia teścia o podwózkę. A po ostatniej akcji z przewiezieniem za małych rzeczy Marysi, kiedy to nagadałam się tyle razy, że aż język kołem stawał, zanim on w ogóle zechciał to zabrać, to przestałam poruszać temat samochodu.
No tak, calkiem niefajnie… Cóż… Prawko musisz miec, nie ma innego wyjścia, wiec co zdecydowaliscie z mężem? I jak sie czujesz?
No to faktycznie prawko jest niezbędne. Możesz spróbować, tylko najlepiej odczekaj ten czas kiedy towarzysza Ci dolegliwości. Ja jeszcze sama nie jeździłam samochodem z dzieckiem, wydaje mi się ze bym była rozproszona, a tym bardziej jakby Amelka zaczęła płakać. Daj znac jaka decyzje podjęliście.
Mi udało się zdać prawko trzy miesiące przed zajściem w ciąże ale koleżanka podchodziła trzy razy będąc w ciąży z czego ostatni raz już była na ostatnich nogach jak sie to mówi i niestety nie miała żadnej ulgi. Egzaminator był nie miły i arogancki ehhh
Kurs robiłam w 1 ciąży i szło lekko, tylko egzaminy musiałam przełożyć bo Filipek miał się niedługo urodzić i było dużo innych, ważniejszych spraw i bałam się stresu.
Natomiast egzaminy przypadły na końcówkę 2 ciąży. Dla mnie katorga. Upał, stres, brak jakiejkolwiek koncentracji. Pierwszy egzamin prawie zdany-podczas powrotu do WORD Musiałam nagle zachamować bo jakiś idiota mi wyjechał i niestety. Pan egzaminator bardzo mi współczuł, poradził na co zwrócić uwagę na przyszłość. Ogólnie miły, pomocny, a mój brzuszek nie wiem czy pomógł czy nie, bo za 2 razem taki egzaminator mi się trafił, że szok. Cham, gbur, szkoda gadać. Jak spojrzał na mój brzuch to miał taką minę jakby z trędowatą miał jeździć. Tak mi przeszkadzał, komentował, że ogółem nie mogłam się skupić. Wszystko mu przeszkadzało, nawet pasy (a raczej ich brak), ale jak je zapiąć, jeśli się nie da bo brzuch przeszkadza. Brat kazał mi nawet skargę składać, bo ewidentnie egzaminator przekroczył uprawnienia i sugerował łapówkę (a niby się nie da). Ale nie miałam czasu i checi na to. Powinni mieć w WORD specjalne siedziska dla kobiet w ciąży. Moim zdaniem ciąża to nie taryfa ulgowa. Zależy na kogo się trafi. Ja egzamin będe zdawać w niedługim czasie. I osobiście nie polecam zdawać w ciąży. Stres szkodzi i nie wiadomo, czy nie ulegniemy wypadkowi. Wole zdać się na własne umiejętności niż na ciążę, bo jak widać czasem przeszkadza, a nie pomaga.
Bialutka… To dopiero mialas niemila sytuacje najlatwiej byloby powiedziec zloz skargę, ale wiadomo, ze trzeba by troche sie naganiać z tymi pismami… Chociaz wydaje mi sie, ze w takiej sytuacji kiedy bylas zdyskredytowana ze wzgledu na swój stan to raczej bym to zrobila… Nie zaszkodzi, a na egzamin idźcie na luzie
jak sie nie zda to trudno, A nastepnym razem sie uda… Wtedy będzie najlepiej
No właśnie nie ma reguły. Bialutka współczuję Ci i takich egzaminatorów powinna spotkać kara bo każdy z nas czy to kobieta w ciąży, czy chłopak z zezem, czy zupełnie zwykłą osoba oczekuje szacunku i to ze ktoś ma nad nami władze przez 45 minut i decyduje o naszym losie nie uprawnia go do tego aby nas dyskryminować i upokarzać. Niestety niektórzy maja drugiego człowieka w głębokim poważaniu. A co do podchodzenia do egzaminu to najlepiej na luzie i poprostu powiedzieć sobie ze jak nie tym razem to następnym.
Ja zdawałam ,ale to był początek ciąży. Egzaminator nic nie wiedział ,a ciąża była jeszcze niewidoczna. W każdym bądź razie trochę stresu mnie to kosztowało Egzaminator trafił się mało życzliwy i męczył mnie ponad godzinę. Na szczęście udało się zdać
A teraz mam końcówkę ciąży i nadal jeżdżę samochodem.
Patrycja.f92 nie boisz się? Mnie, aż ciarki przechodzą, jak widzę bratową mojego faceta za kółkiem na 2 tygodnie przed rozwiązaniem. Nie wyobrażam sobie jeździć za kółkiem w zaawansowanej ciąży. przecież tylu idiotów za przeproszeniem jeździ po naszych drogach. Osobiście ja bym się bała.
A odnośnie tych egzaminatorów, to aż serce się kraje. mój znajomy zdawał 6 razy i zdał za 7, bo ,mu wój podpowiedział żeby kolczyk z ucha wyjął. No ja teraz będę zdawać po nowym roku, bo wolę jeździć zimą. A jak tam teoria na nowych zasadach? Zdawał ktoś, bo mi się ważność egzaminu skończyła i też nowy egzamin będę musiała zdać, a słyszałam, że pytania czasem są absurdalne. np. o wielkosc tablic rejestracyjnych itp.
mnie jakoś do prawka nie ciągnie. nie umiem się skupić na drodze jak jadę rowerem czy pociągiem albo autem jako pasażer. bardzo lubię zieleń, widoczki za oknem, to co mnie otacza i boje sie ze się rozbije jako kierowca
W sobotę miałam okazje usiąść za kółkiem, a już troszkę czasu minęło od mojej samodzielnej jazdy i powiem Wam, że od kiedy mąż siedzi z córką z tyłu jeździ mi się dużo lepiej, ponieważ nikt obok nie turkoce mi pod nosem, że robię coś nie tak, tylko skupiony jest na dziecku Kiedyś też nie wyobrażałam siebie w roli kierującego, ale z czasem chęć posiadania prawka sama przyszła. Byłam strasznie zestresowana egzaminami, i dopiero kiedy odpuściłam, wszystko poszło po mojej myśli. Jeżeli chodzi o prowadzenie samochodu w ciąży to jakoś też zawsze miałam z tym problem ze względu na innych kierowców, ale prawda jest taka, że w większości kolizji drogowych bardziej poszkodowaną osobą jest zazwyczaj pasażer.
Ja pracuję jako przedstawiciel handlowy i całe 6 miesięcy spędziłam za kółkiem i czasem było zabawnie jak zatrzymała mnie policja , ale jedno zdarzenie to już nie było. Marzec ub roku , śnieg , lód na ulicy i złapałam pobocze i już żegnałam się z życiem bo z naprzeciwka jechała ciężarówka jednak uniknęłam zderzenia choć sama nie wiem jak to zrobiłam. 2 dni potem już byłam na zwolnieniu.
Zdawać nie zdawałam, ale jeździłam autem do samego końca. Dzień przed porodem po raz ostatni. Moja mama miała wtedy urodziny, mąż z tata wzniósł toast szampanem, więc przypadła mi rola kierowcy Na szczęście jechałam tylko 5 km, bo było mi już dość niewygodnie.
bialutka91 - nie nie bałam się Jeździłam do samego końca bo czułam się świetnie. Jazda samochodem nie jest dla mnie stresująca , a nie zawsze ma kto podrzucić Cię np. do lekarza
I uważam ,że bezpieczniej zajechać sobie autem niż targać się przepełnionymi autobusami ,w których jeszcze ciężarnej zwracają uwagę by ustąpiła miejsca (raz jechałam i miałam taki przypadek). A swoją drogą nie myślę pod tym kątem ,że lepiej nie jeździć bo na drodze pełno idiotów. Bo przecież wszędzie może się coś stać, nawet wtedy gdy to Ciebie ktoś będzie zawoził.
Najważniejsze to zapiąć pasy tak by nie uciskały brzuszka