Poród rodzinny z mężem - za/przeciw

 

Mój mąż zdecydowanie nie chce być przy porodzie (oczekujemy pierwszego dziecka). I wiedząc jaki on jest też uwazam, że nie powinien być bo to panikarz. 

Chociaż wydaje mi sie, ze przez covid i tak poród rodzinny nie miałby racji bytu. 

wiele szpitali pomimo covidu nie wyklucz porodu rodzinnego.

u mnie, byl warunek ze osoba z ktora rodzisz ( bo to nie musi byc partner) musi byc zaszepiona 2 dawką i od szczepionki musi minać 30 dni.

warto sprawdzac aktualizacje na stronie szpitala

Anabanana masz rację. Trzeba to sprawdzać w miarę na bieżąco plus jak ktoś ma wybrane szpitale alternatywne to tamte obostrzenia również, bo mogą się różnić.

 

My na szczęście nie musieliśmy mieć ani szczepienia ani testów ale w pobliskim szpitalu w dniu mojego porodu przywrócili porody rodzinne o ile partner jest zaszczepiony plus musiał zrobić test na miejscu.

MałaZołza w szpitalu w którym rodziłam mąż przed wejściem musiał tylko zrobić test , na szczęście nie wymagali aby był zaszczepiony 

i jeszcze to zalezy od szpitala.

u mnie sa 2 porodowki w miescie, na 1 - obowiazkowe szczepienia, na 2 - hulaj dusza covidu nie ma :)

Porody rodzinne powinny być..  a co do odwiedzin to faktycznie może lepiej, że ich nie ma.. mi troche tego brakowało ale z drugiej strony mozna było to docebić

Dokładnie . Są plusy i minusy. Mamy niby spokój na sali, żaden tatuś obcy nie dziedzi u pani z łóżka obok. Pamiętam jak odciagalam non stop mleko kask córka była na naświetlaniu . Nie wyobrażam sobie żeby ktoś wtedy np był u koleżanki obok gdy ja siedziałam z dwoma laktatorami na raz i odciagalam :D ale minus też jest bo no byłam w szpitalu długo i parter zobaczył pierwszy raz swoją córeczkę po 5 dniach . To okropne uczucie. On bardzo nie mógł się doczekać bo wiadomo, pierwsze dziecko a tu trzeba tyle czekać 

xyz mial czas zeby sie oswoic i przygotowac na wasze przybycie :D

U mnie tydzień czekania.. ale radość z wyjścia była ogromna!

Niby tak, ale wyobraźcie sobie jak ten czas się wydłużał dla niego. Na świat przyszła jego pierwszą córeczka a on długo nie mógł jej zobaczyć 

moj by sie zapil chyba :D pepkowe zamiast 2 dni trwalo by tydzien :D

Ja miałam na parterze sale, to chociaż pod okienko przychodził :) ale w domu mógł wszystko ogarnąć i wnioski wszystkie potrzebne złożyć, żeby papierologii załatwiać nie trzeba było jak już będę w domku :)

Ja byłam w szpitalu króciutko Pewnie gdybyśmy musieli zostać dłużej to dopadł by mnie mały kryzys i byłoby mi bardzo smutno z tego powodu że nikt nie może mnie odwiedzić natomiast koniec końców wyszliśmy już w drugiej dobie po porodzie wszystko było w porządku więc przez obecną sytuację z pandemią chcieli jak najszybciej wypchnąć nas do domu Natomiast ja bardzo sobie właśnie cenie mam to że Na sali moglam być sama swobodnie mogłam wyciągnąć pierś nakarmić dziecko odciągnąć pokarm nie przejmować się tym że przy kimś obcym Przy jakimś mężczyźnie  zmieniam zakrwawiony podkład na łóżku nie do końca byłam zadowolona z tego faktu że mąż nie mógł być ze mną przy porodzie przez tą całą właśnie pandemię natomiast Jak już tak musiało być to po prostu starałam się znaleźć jakieś plusy tej całej sytuacji i właśnie bardzo ceniłem sobie te intymność którą mogłam mieć w tym momencie nie wyobrażam sobie co muszą przechodzić kobiety gdy właśnie na sali leżą z innymi paniami czasem po porodzie ledwo chodzimy poruszamy się schodzimy z łóżka nie wyglądamy zbyt dobrze jesteśmy zmęczone a wciąż na sali nowe obce twarze

My chcieliśmy z mężem wynająć pokój rodzinny po porodzie ale się nie udało bo zajęte wszystkie były ale przynajmniej był przy porodzie i dla mnie to było nieopisane wsparcie 

Mnie taki kryzys tez dopadł, bo obiecali wyjście, wypis ja mogłam dostać i nagle się dowiedziałam, że maluszka jeszcze nie chce wypuścić..  ale oczywiście zdrowie dziecka najważniejsze i szybko zaakceptowałam dłuższy pobyt :)

A dużo dłużej musiałaś zostać w szpitalu? 

Według mnie obecność partnera w trakcie porodu to indywidualna sprawa. Nie każdy mężczyzna jest gotowy na coś takiego dlatego ja bym za wszelką cenę nie przekonywała faceta żeby był ze mną podczas porodu, to on musi być na to gotowy bo właśnie z takich przymusowych obecności później różne historie powstają. W pierwszej ciąży na początku mój partner mówił że nie da rady być ze mną i to rozumiałam ale jednak im bliżej porodu tym bardziej się przekonywał że jednak chce tego doświadczyć. I jestem mu z tego powodu niezmiernie wdzięczna bo czułam się dużo bezpieczniej i pewniej przy nim :) Partner na pewno zadba o Ciebie dużo lepiej niż położna. Wesprze dobrym słowem, poda wodę czy po prostu potrzyma za rękę a Ty będziesz miała pewność że przy nim nic złego się nie stanie i że nie jesteś w tym sama. Takie były moje odczucia :) Co do krwi czy innych wydzielin, partner nie stoi w nogach tylko przy Tobie w okolicach głowy więc tak naprawdę za dużo nie widzi także nie ma się czym przejmować :) Jeśli tylko mężczyzna jest gotowy na takie przeżycie to jestem jak najbardziej za tym żeby był przy porodzie bo mimo całego bólu i może nie najpiękniejszych widoków to wyjątkowa chwila która powinna umocnić wasz związek a na pewno przyniesie wiele radości z momentu już przyjścia dziecka na świat :)

Klaudia aż. Ja miałam dokładnie tak samo. Nastawiałam się na wyjście w trzeciej dobie a jak się dowiedziałam że żółtaczka i trzeba naświetlać i niewiadomo.kiedy wyjdziemy to aż płakałam . Zanim urodziłam to tez byłam kilka dni już w szpitalu na patologii więc to wszytko mniej tak przytłoczyło. Brak partnera, później dziecko którego tata nawet zobaczyć nie może ..to było trudne ale na szczęście to już za nami 

u mnie w szpitalu hit, ze wzgledu na przepelnienie po 1szej dobie mieli nas wypuscic... niemniej jednak malemu nie zdazyli zrobic szczepionki i wyszlismy nastepnego dnia rano

Nieźle, że po jednej dobie wypuścili to jeszcze nie słyszałam ale w sumie jak było wszystko ok to spoko, niektórzy rodzą w domu i w ogóle w szpitalu nie muszą być