Poród rodzinny z mężem - za/przeciw

Mąż to mega wsparcie bynajmniej ja potzrebowalam jego bliskości ze jest przy mnie;)

Już nie chodzi o trzymanie za rękę ważne że był ale my to wszedzie razem z tym moim chłopem;) kiedys nawet do dentysty razem ze mną jezdzil;D

tez chciałabym z mężem być, ale troche się boję, żebym z tej niemocy nie krzyczała na niego czy coś xD mowi się, że co się dzieje na sali porodowej, zostaję na sali porodowej :p oby tak było :p

Klaudia zapewne to twój pierwszy porod ja będąc na patologi rodzilam ostatnia z kobiet które były ze mną na sali potem doszły jeszcze inne ;) każda chciala rodzic z mężem czy partnerem ;)

To że będziesz krzyczeć to kurcze no uprzedź go vo moze sie wydarzyć na porodowce ja przed 1 porodem sama nie wiedziałam jak to będzie wiec dla nas dwójki byla to wielka niewiadoma, przed drugim w zasadzie mowilam mu o kangurowaniu bo nieco się zmieniło  od mojego ostatniego porodu ;) i przyjął to na klatę ;) a to że się darłam to wiedział;) nie musialam go uprzedzać;)

Jak mąż w pracy mówił, że pojdzie że mną do porodu to mu wszyscy mówili, że się nasłucha ... że będę się darła i wypominała mu wszystko. I tak byl nastawiony na wyzywanie a tu cisza :D w drugim się darłam ale z bólu a nie na niego, nie obrażałam nikogo.

 

Ja się bałam, że będę musiała teraz sama rodzić. Choć w sumie wszystko tak jakoś szło, że pewnie dałabym radę. Ale gdyby ten poród tak się ciągnął jak pierwszy to nie wiem... ciężko by było bez męża. Wtedy to samym szpitalem byłam zestresowana.

To chyba znów z filmu się wziął taki stereotyp że kobieta krzyczy na partnera podczas porodu. 

Jak ja rodziłam to był zakaz odwiedziń ale doskonale pamiętam że nie krzyczałam tylko często aż się zamykałam bo wstrzymywalam powietrze i piszczałam w środku.  Nswet jak mnie anestezjolog wkurzyła bo krzyczała na mnie że się ruszam podczas wkłucia a ja miałam skurcz i nie mogłam tego opanować. Nawet w tak silnym stresie nie odpyskowalam tylko się nie odezwałam i byłam myślami tylko odliczając sekundy kiedy skurcz się skończy :D 

To prawda mi to polozna powiedziala można przeklinac;) hehe wiec nie każdy tak zaraz klnie czy wyzywa faceta;)

Sam fakt krzyczenia jest dla mnie dziwny, nie wyobrażam sobie tego zeby się przy tym drzeć xd ale podobno większość właśnie tak ma.. jakos się tego wstydzę xd

Klaudia na porodowce w fazie silnego bólu to jest ci  wszystko jedno ;)

Klaudia, mi przy porodzie ten krzyk jakoś tak sam wychodził, no po prostu tak bolało, że krzyczałam mimowolnie. To jest chyba taki odruch organizmu na duży ból, żeby sobie przynieść jakąś ulgę. A przeklinanie podobno rozładowuje silne emocje :) Ja nie przeklinałam, ani na męża, ani na nikogo, ale przy każdym skurczu , przynajmniej takim silnym krzyczałam. I z tego co słyszałam, w innych salach porodowych też babki sobie nie żałowały.

To może wynikać też jaka dana osoba jest. Ja nie krzyczałam bo jakoś tak mam że potrafię trzymać język za zębami jak widać nawet w takich ekstremalnych sytuacjach :D po prostu przeżywam w ciszy i w sobie- tak już mam . Ale pamiętam że jak już byłam na porodówce i leżałam przypięta do ktg a na sali obok ktoś rodził i słyszałam potworne krzyki to byłam tak przerażona że chciałam uciekać . Słyszałam okropny wrzas i głosy położnej że jeszcze tylko odrobina, już tak niewiele . Mega mnie to zestresowała zwłaszcza że rodziłam pierwszy raz i tak naprawdę do ostatniej chwili nie widziałam co mnie czeka . Na szczęście u mnie chyba nie było tak źle i w miarę sprawnie poszło 

xyz masz rację też mi się wydaje, że przekleństwa itp. to pada tylko na filmach. Jak mnie bolało to nie byłam w stanie nic mówić, a co dopiero rzucać obelgami wobec innych. Darłam się i to zmniejszało ból bo nawet udowodnione jest to, że w tedy mniej boli ,więc nie ma co się wstydzić KLaudia one naprawdę tam wszystko widziały ! 

Ja teraz do 8cm bylam cicho, ale potem nie umiałam już zapanować nad oddechem by nie bolało to samoistnie krzyczałam i w sumie nawet położna mi pokazała jak mam krzyczeć by mniej bolało. Robiłam to co ona i tak było lepiej :) także krzyk pomaga :D 

Teraz rodziłam sama, ale pierwszy poród to w drugiej sali była dziewczyna. Zaczęłyśmy mniej więcej w tym samym czasie rodzić . Obie słuchałyśmy swoje krzyki i jeszcze bardziej się bałam słysząc ją, a ona mnie :D później razem byłyśmy na sali to sobie opowiadałyśmy 

Powinny być jakieś wyciszenia w tych salach, żeby nie było słuchać :p od tego czytania aż mam ciary, a jakbym usłyszała jak inne krzyczą to by pewnie było gorzej ;p

co do wyciszeń popieram;) 

sama leżałam na patologi i nic miłego jak sie leżało kilka dni i słyszało co chwile krzyki rodzacych mam;(

Ja się obawiam, że u mnie będzie i krzyk i przeklinanie... 🙈

 

Ps. Nie wyobrażam sobie, żeby męża ze mną nie było w tym czasie..

Ja osobiście nie krzyczałam, również będąc na sali poporodowej nie słyszałam  krzyczących dziewczyn z porodówki. Mi pomogło oddychanie, tak jak pisałam rodziłam sama. Rodząc, położna zaglądała co jakiś dłuższy czas i pytała czy jest wszystko dobrze, cieszę się teraz z jednej strony że byłam sama bo mogłam skupić sie na oddychaniu, dziecku i sobie. Dzięki temu po niecałych 5h miałam syna przy sobie, a na początku miałam lekkie skurcze i rozwarcie na 1cm. Moim zdaniem jeśli relaksujesz się lub odnajdujesz siłę w krzyku, to czemu by nie krzyczeć podczas rodzenia. Każda powinna mieć jakiś sposób, aby radzić sobie z bólem i przyspieszyć przebieg porodu. 

Ja krzyczałam przy pierwszym i drugim porodzie i nikt nie rodził obok wiec podejrzewał ze moje krzyki słyszało pil szpitala :D ale nawet oddechy nic nie pomagały nie moglam się na tym skupić 

ja bylam na porodowce prawie 10 h, obok mnie niezliczona ilosc porodow sie odbyla i jak slyszalam kobiety krzyczace to modlilam sie zeby mnie zabrali ... niby wyciszenie bylo ale wiadomo, jakos lepiej powinni to zorganizowac

to się nie da tego nie słyszeć :D 

Mamawiktorii ja przy pierwszym porodzie też nie byłam w stanie opanować oddechów, ale ja miałam tylko 15sekund przerwy pomiędzy skurczami nie umiałam opanować tego co czuję. teraz miałam minutę nawet czasem 1.5 minuty przerwy , więc umiałam się uspokoić i kontrolować oddech. Raz się jakoś zapomniałam bo odpisywałam mężowy czekając na niego i juz mega bolało w tym momencie do końca telefonu nie podniosłam 

Ja tylko jedną kobietę słyszałam zanim urodziłam. Ogólnie to może dlatego że nas z patologii z samego rana wzięli 5 kobiet i razem szłyśmy rodzic . Ja z tych 5 urodziłam jako druga i ogólnie to 4 h tylko tam spędziłam do momentu porodu :D później jeszcze 2 h kontaktu skóra do skóry ale wtedy już były takie emocje bo dziecko było przy mnie że nawet nie pamiętam czy ktoś krzyczał czy nie. Nie pamiętam już nic ci się działo bo interesowało mnie tylko moje dziecko :)

Jestem po porodzie rodzinnym z mężem. ByŁa to najlepsze decyzja jaką mogłam podjąć. Czułam się  komfortowo, bezpiecznie i zaopiekowana przez męża. W każdej chwili może złapać Cię za rękę, dodać trochę otuchy. Jeśli miałabym rodzić jeszcze raz nie zmieniłabym zdania. Oczywiście warto zapytać męża/partnera czy chce uczestniczyć w tym wydarzeniu, gdyż dla wielu osób może to być jakaś trauma. Z drugiej strony to wielkie szczęście być w takiej chwili z żoną i ukochanym dzieciątkiem. Są to niezapomniane chwile.