Poród NFZ a poród prywatny?

Większość z nas wybiera poród w najbliższym szpitalu ale są i takie które decydują sie na prywatne kliniki czy szpitale. Jak było w waszym przypadku? I czy jest to aż taka różnica warta swojej ceny?

Ja może i chciałabym rodzić w prywatnym szpitalu ale trochę taka zachcianka kosztuje. Jednoosobowa sala to coś wspaniałego, wierzcie mi, wymęczyłam się w trzyosobowej klitce w państwowym szpitalu. Jak przychodzili odwiedzający to nie dało się przejść do umywalki taka była ciasnota. A latem duszno.No i wiecie czasem człowiek chciałby wystawić się na gojenie… Łazienka w pokoju to też komfort. Zależy też ile czasu mama leży. Bo dwa dni się wytrzyma, a ja byłam pełnych 6 :frowning:
Sam poród nie był zły ( chociaż prywatna klinika daje bardzo dużo fajnych propozycji dla rodzącej ) ale po porodzie fajnie by było mieć trochę lepsze warunki.
Tak naprawdę to taki standard jaki otrzymujemy płacąc powinien być na każdym oddziale położniczym.

Jeżeli zdecydowałabym się na kolejne dziecko to raczej byłby to szpital prywatny, bądź opcja z zapłatą za poród w państwowym szpitalu - z własnym lekarzem, prowadzącym już prywatnie od początku ciąże.
Starałam się urodzić synka siłami natury 11 godzin, na samym końcu płacząc z bólu i wycieńczenia - prosząc o jakąś pomoc byłam zbywana - dopiero, gdy straciłam przytomność, położne i lekarz zainteresowali się mną i jeszcze nienarodzonym synkiem - sprawdzili ciśnienie, które miałam aż 190/120 (!) i podawali tlen i dopiero w tym momencie zdecydowali się na cc.

Sala też pozostawiała wiele do życzenia, bo mimo, iż oddział był świeżo po remoncie to sala pooperacyjna z dwoma łóżkami z ledwością je mieściła i do tego wózeczki z dziećmi, 2 szafki, umywalkę, 2 śmietniki… Dla oszczędności miejsca, stojak na kroplówkę dzieliłam z panią z sali…

Po porodzie na opiekę położnych nie miałam co narzekać ale to też troszkę z obawy o to ciśnienie, które po porodzie również było wysokie…

Zdaje sobie sprawę, że taki prywatny poród niemało kosztuje, lecz dla swojego komfortu psychicznego i fizycznego oraz obawy o swoje zdrowie i dziecka odłożyłabym odpowiednią sumę…

Moja mama mnie urodziła “państwowo” i również omal nie przypłaciła tego życiem - swoim i moim, bo już byłam niedotleniona a wody odeszły zielone - poród zakończył się też cc. Moją dwójkę rodzeństwa mama urodziła już płacąc za poród w państwowym szpitalu (dwa cc), właśnie z własnym lekarzem i rzeczywiście była pod specjalną opieką, lecz leżąc na sali z innymi pacjentkami…

Samanta to rzeczywiście miałaś fatalne warunki. Mój mąż też zapowiedział, że nie odda mnie i dziecka do szpitala państwowego ale ja myślę, że to też zależy jak będziemy stać finansowo.
Nasze dziecko miało złamany obojczyk przy porodzie i porażenie barku co wyszło na jaw w dniu wypisu ( 6 dzień po porodzie ), a przecież codziennie rano lekarz oglądał dzieci. I jeszcze perfidnie w wypisie napisali podejrzenie złamania, gdzie później lekarze mówili, że to jest ewidentne. A i tego dnia nie miał kto rentgena obsłużyć, a zastępcza osoba nie bardzo umiała zrobić zdjęcie więc w sumie to wypisując nas nie wiedzieli co i jak.
Przepraszam, że opisuję to już któryś raz na tym forum ale krew mnie do tej pory zalewa!
Po takim porażeniu sporo dzieci ma niewładną rękę, zdeformowaną. Wiecie jak się bałam… I te tygodnie rehabilitacji żeby zaczął łapką ruszać.

No niestety nie wszystkich stać na porod prywatny, kosztuje kilka tysięcy złotych, jednak wolalabym zaplacic poloznej… Ale ja z moich porodów jestem zadowolona, zajeli sie mna, czulam sie wyjątkowo i starali sie wszystko przyspieszyc i z pewnością nie narazali zdrowia dziecka i mojego. Pewnie jakbyśmy zarabiali troche lepiej (gdzie wcale zle nie jest) to chcialabym jak celebryci :slight_smile: miec wlasna sale, lekarza i polozna na wylacznosc. Jak rozmawialam z kolezanka, ktora rodzila w prywatnej klinice to placila bodajze 3000zl, ale to bylo juz 1,5 roku temu wiec moglo sie pozmieniać :wink:

Np właśnie i ja rodzilam w swoim szpitalu i powiem Wam, ze jestem bardzo zadowolona. Przy porodzie położna bardzo fajna, synek urodził sie zdrowy i nie mieliśmy żadnych komplikacji. Rodzilam bez znieczulenia bo w naszym szpitalu mogli mi tylko globulki przeciwbólowe zaproponować a po porodzie malutki miał zoltaczke w związku z czym byliśmy w szpitalu 7 dni sle 5 ostatnich na sali dwoosonowej z tv i wygodnymi łóżkami. Położne i lekarze często zakładali i udzielali solidnych odpowiedzi na moje pytania. A gdybym miała możliwość rodzic prywatnie hmm myśle ze chciałabym sie poczuć raz wyjątkowo :slight_smile: jednak wiem, ze nasza sytuacja finansowa na to nie pozwoli.

Poród w prywatnej klinice nic nie kosztuje. Zazwyczaj płaci się za pobyt. Ja miałam rodzić, ale niestety nie doczekałam. Gdybym wiedziała to od razu bym do kliniki pojechała, a nie do szpitala. A warunki nieporównywalne. U Arciszewskich w Białymstoku je się z porcelany i mamy 3 różne dania do wyboru w każdym posiłku. Sale piękne, dodatkowe łóżko dla osoby towarzyszącej (Np. TATY), a nie jak w szpitalu. W tamtym roku udało się nam dostać salę jednoosobową i tata mógł być przy nas 24h, ale spał na 2 złączonych fotelach, a w tym roku remont i sale kilkuosobowe tylko.
Myślę, że te 1500 zł, to nie jest dużo za komfort. Znieczulenie dadzą jak chcemy, zaopiekują się nami i maleństwem bez ale, cały połóg i my i dzidzia jest pod stałą kontrolą, szczepią szczepionkami za które normalnie trzeba płacić. Dodatkowo miła atmosfera i troska. A szpital… eh, tu lepiej nie wspominać.

To fakt, niestety nie każdego stać na poród w prywatnym szpitalu, biorąc pod uwagę koszty związane z maleństwem, które są nieuniknione, a do tego szpital, za który trzeba zapłaci, a można by było za te pieniądze kupić naprawdę wiele rzeczy dla maleństwa. Niestety nieraz szpital prywatny jest naprawdę potrzebny np. tak jak to było w Twoim przypadku Samanta, gdybyś była w szpitalu prywatnym to wszyscy by się Tobą interesowali i nie doszło by do takiej niemiłej sytuacji jakiej musiałaś doświadczy, aby w końcu personel się obudził. Szkoda że w państwowych szpitalach nie zawsze jest tak kolorowo. Ja nie mogę narzekać na poród w moim szpitalu, ponieważ trafiła mi się sala 2-osobowa z łazienką. Położne były w porządku i naprawdę starały mi się pomóc, chociaż niektóre patrzyły na mnie jak na jakąś damulkę, która płacze z bólu już na początku i to troszkę było przykre, ponieważ mnie bolało, a one poprostu uważały, że przesadzam. Wiadomo fajnie by było mieć salę jednoosobową w której mógłby nam towarzyszy partner 24 h na dobę, ale szczerze nie było tak źle i daliśmy sobie radę, a mąż przychodził codziennie i zostawał na trochę i pomagał mi pod prysznicem i zajmował się malutką. Ja spędziłam w szpitalu też 6 dni tak jak Marta i już pod koniec miałam dosyć i do tego doszedł fakt, że brakowało miejsc na oddziale i przenosili niektóre kobiety z dziećmi na oddział ginekologiczny, ale całe szczęście my zostaliśmy na swoim miejscu. Podsumowują nie mogę narzeka na poród i opiekę po porodzie w szpitalu państwowym, dlatego jestem pewna, że kolejne dziecko urodzę również tam, no chyba, że coś się zmieni. Naprawdę wiele zależy od tego jaki jest personel, ale także czasami niestety od tego jakie mamy znajomości…

Marta1984 - u mnie w wypisie nie ma nic zapisane o tym co wydarzyło się przed cc a jako “przyczynę” cięcia zostało wpisane “brak postępu porodu”. Byłam oburzona i gdy poszłam z wypisem do ordynatora to on nie pamiętał, by taka sytuacja jak moja utrata przytomności w ogóle miała miejsce…

Zresztą… Gdyby nie to, że na sali porodowej był mój partner to nikt by się nawet nie zorientował, że przytomność straciłam - to on wołał do mnie pomoc i jako pierwszy mnie cucił, wybierał numer do anestezjologa (bo położne były w panice i nie wiedziały co mają robić, więc dwie mnie cuciły a telefon dały jemu) a potem podawał tlen i kontrolował ciśnienie, gdy odzyskiwałam przytomność a wszyscy szykowali się do cięcia… To tak naprawdę jemu zawdzięczam Nasze życia. Partner już stanowczo powiedział, że przy kolejnym takim porodzie nie chce być…

Większość z Was pisze, że tata dziecka był i pomagał - w moim przypadku było to niemożliwe, ponieważ sala jednoosobowa okazała się fikcją i odwiedziny były w wyznaczonym czasie w pokoju odwiedzin - mi było ciężko w następny dzień po porodzie wstać, troszkę się ogarnąć i doczołgać na sam koniec korytarza i w trakcie odwiedzin siedzieć na krześle przy stole… W dodatku, gdyby na dyżurze po moim porodzie nie było fajnych i życzliwych położnych to szczęśliwy tata, syna zobaczył by na następny dzień, bo nawet mu go nie pokazali tylko od razu zabrali na oddział - całe szczęście panie wpuściły go do synka na pół godziny a potem jeszcze na chwilę do mnie.
A dzieci w pokoju odwiedzin były w innym pomieszczeniu za szybą, więc podstępem każdego dnia wpuszczałam tam ukochanego, sadzałam w rogu i podawałam pociechę…
Brakowało mi pomocy partnera, bo następnego dnia ciężko mi było się nawet schylić po rzeczy do torby, którą niestety musiałam sama rozpakować…

bialutka91 - tak jak piszesz o tej klinice to luksus i rzeczywiście ta kwota 1500 zł to nie jest majątek…

Rodziłam w miejscowym szpitalu, niestety nie ma w mojej miejscowości prywatnej kliniki. Swojego pobytu w szpitalu nie wspominam dobrze (lipka chyba trafiłaś na lepszą zmianę), zaczynając od położnych które miały pomagać podczas porodu a nie robiły tego, w szpitalu w którym rodziłam jest jedna sala 3-osobowa i akurat do niej trafiłam, było na tej sali cały czas pełno ludzi odwiedzających inne mamy które nie zachowywały się odpowiednio do sytuacji, obiady dostarczane do szpitala (szpital korzysta z cateringu) nie były dostosowane dla młodych mam (potrawy były przesolone i co 2 dni podawana była kapusta pod różnymi postaciami), jedna zmiana położnych noworodkowych była fajna i pomocna druga natomiast lepiej nie mówić (gdy synek płakał w nocy bo go brzuszek bolał to jedna z położnych zaczęła na mnie krzyczeć że nie mam pokarmu (a ze mnie się niemalże lało) i wetknęła dziecku butelkę z mm. Podsumowując odliczałam minuty do wyjścia.
Gdybym miała wybór i koszt byłby taki jak pisze bialutka to zdecydowałabym się raczej na poród w klinice.

Jeśli kiedyś zdecyduje się na 3 dziecko, co jest wątpliwe, to już nie spanikuje jak tym razem i od razu tam pojadę, a nie do szpitala. 1 poród wspominam dobrze, ale drugi-koszmar. Ból nie do zniesienia, kilkanaście godzin bez USG, a dziecko mało nie udusiło się, bo było owinięte pępowiną, po porodzie zemdlałam… Nie chcę tego nawet wspominać. Tak szybko się wszystko działo, że mnie nawet nie zakryły i wyobraźcie sobie Drogie Panie, co mój chłop przeżył widząc przeciskające się dziecko, tryskające wody płodowe (położne odskakiwały dosłownie), mnóstwo krwi i na koniec zakrwawione łożysko, co go do reszty rozwaliło. Chłopak aż się sino-zielono-niebieski zrobił.
Dziś byłam u Arciszewskich odebrać wpłaconą zaliczkę, ale już się zorientowałam i na pewno usunę u nich nadżerkę jak skończę karmić. A co najdziwniejsze, NFZ refunduje to u nich, a warunki iście królewskie dla wszystkich pacjentek polikliniki. Można sobie podpatrzeć co i jak na ich stronie internetowej.
Poza tym to w Polsce jest dużo takich miejsc. Trzeba tylko wpisać w GOOGLE. Takie kliniki mają swoje stronki internetowe, a ceny nie są jakieś wygórowane. Warto poklikać, podzwonić i dowiedzieć się co i jak. Poród może być pięknym doświadczeniem, a nie horrorem, jak w moim przypadku.

Można znaleźć prywatny szpital położniczy, który ma umowę z NFZ. Jednak w praktyce trudno się tam dostać za darmo. Tzn. idzie się na konsultację pod koniec 3 trymestru i zawiera umowę, że właśnie tam chcesz rodzić. Nikt jednak nie zagwarantuje, że będzie akurat miejsce i nie odeślą do państwowego. Zaklepane miejsca mają panie, które płacą i one mają zagwarantowane, że dostaną się na oddział. Przynajmniej tak było te 2 lata temu w miejscowej klinice.

Dominika by może trafiłam na inny personel, albo na dobry humor położnych. Chociaż nie ukrywam, że było kilka nieprzyjemnych Pań, ale całe szczęście przy mnie były te milsze. Może też inaczej wyglądał mój poród ponieważ ja rodziłam sama i nie było takiego chaosu, ze było kilka rodzących naraz.

W moim szpitalu każda rodzaca ma swoją sale powodowa jest ich trzy .

A jak jest w szpitalach prywatnych jeśli dochodzi do komplikacji? bo ja przed porodem oglądałam repotarz, gdzie kobieta urodziła chore dziecko i nie dostała na nie renty, nie pamiętam już dla czego, być może klinika została zamknięta.
Co do porodu rodzinnego, jeśli godzimy się na poród z partnerem to chyba jest przygotowany na różnego rodzaju sytuacje?
u mnie położne też mnie jakoś specjalnie nie “chowały przed mężem”

W przypadku komplikacji matka albo dziecko zostaje przewiezione do szpitala państwowego (specjalistycznego).

No partner rzeczywiście powinien być przygotowany ale za ogólne jest przyjęte na porodówkach, żeby widział on jak najmniej…; )

U Nas w szpitalu też są trzy sale ale ja np. trafiłam na moment w którym wszystkie były zajęte i musiałam czekać na krześle w poczekalni (!)… W wielu szpitalach niestety jest jeszcze trakt porodowy - tzn. 3 boksy w jednym pomieszczeniu.

Anita no własnie ja do końca nie jestem przekonana co do porodów prywatnych,bo niby wszystko ładne,cesarka nawet możliwa na życzenie ,ale przynajmniej u nas w klinice wypuszczają bardzo szybko do domu.

Po cesarce koleżanka wyszła po 2 dobie.Szwy w domu zaczęły puszczać wdała się infekcja i zaczął się problem.Dzwoniła do szpitala w którym rodziła i nikt się nie przejął nią za bardzo,nie mieli czasu by ją zobaczyć,nie mieli miejsca .Dostali pieniądze zrobili co swoje i już…

Kiedyś rozmawiałam z położną zazwyczaj jest tak,że prywatne kliniki w razie komplikacji odsyłają pacjentów do szpitali państwowych ale w takich szpitalach robią problem bo nikt nie chce po kimś poprawiać,a jak usłyszą że rodziło się prywatnie to nawet czasami odmawiają przyjęcia co chyba jest nieprawne.Potem trzeba jeździć od szpitala do szpitala.Wydaje mi się,że nie wszystkie prywatne szpitale i kliniki są wyposażone w specjalny sprzęt do ratowania życia noworodków,sprzętów do ratowania wcześniaków,a przecież czasami liczy się czas.Trzeba dobrze zastanowić się nad wyborem szpitala.Bo nik nie zagwarantuje nam porodu bez komplikacji niestety zawsze moze sie coś złego wydarzyć.

Jak byłam w pierwszej ciąży w szpitalu była tam taka dziewczyna,która zafundowała sobie usunięcie nadżerki w prywatnej klinice.Warunki super lekarz bardzo miły,ale tak wykonał zabieg,ze uszkodził jej szyjkę macicy.Zaszłą w ciążę i w 4 miesiącu zakładano jej Pesara inaczej by nie donosiła ciąży.W szpitalu nie mogli się nadziwić jaki spec tak ja załatwił.

Ja nie narzekam na poród na NFZ. Może trafiłam na taki personel, a może podbiłam serca ludzi kulturą. Zazwyczaj jeśli się kogoś szanuje, to i Ciebie szanują. Dziewczyna z sali obok podczas porodu rzucała wyzwiskami i dziwiła się, że nikt jej za rękę nie trzymał…

Anita-1981 - dziwnie umiejscowiony jest ten fotel…; ))

Hmm to dziwne ze w razie komplikacji oddalają do państwowego szpitala ,., więc płaci sie tylko za komfort a co
Z poczuciem bezpieczeństwa ? Przecież to ono jest warte każdej ceny. Chodzi to o nasze życie i naszego dziecka. Bez sesu. Nawet jakby było mnie stać nie zdrvydowlalabym sie