Początkowe trudności

Myślę, że teraz już jestem przygotowana na ewentualne niepowodzenia. Poprzednim razem zwyczajnie mnie to zaskoczyło, myślałam że bezproblemowe karmienie piersią jest dane każdej matce. Po porodzie jest się jeszcze pod wpływem silnych emocji i hormonów, tak więc człowiek głupieje i nie wie co robić.

oj Aniu, ja widze, ze ty jestes strasznie zrezygnowana… nie wiem czy chcesz sluchac jeszcze jakichs rad, ale dziewczyny tutaj moga potwierdzic, ze u mnie to bylo ciezko… nie poddawalam sie, w szpitalu kazali dokarmiac czy Bog wie co, redakcja lovi sie zlitowała i podarowała mi laktator lovi prolactis, za ktory niezmiernie dziekuje do tej pory, ale nie am co sie łudzić nie kazda z nas moze sciagac po 200-300ml mleka, ja nigdy tak nie odciagne, co nie znaczy, ze nie mam mleka, po prostu mam taka budowe, ze laktator nie da rady, chocby nie wiem jak dobry byl… dlatego laktatora uzywam obecnie raz dziennie przed spaniem, odciagne z 80ml-100ml i ide spac :slight_smile: wiecej sie nie da, ale nie znaczy to, ze nie am mleczka w piersiach, grunt to pozytywne nastawienie. Ja rozumiem, ze masz tez zle doswiadczenia, ale niestety niektore pielegniarki czy polozne nie sa zbyt dobrze wyszkolone (zeby nie powiedziec dosadniej) i nie potrafia odpowiednio nas do karmienia przygotowac… Moj synek tez czesto mi przysypial, ale smyralam go za uszkiem i budzilam, jak nie przybieral odpowiednio to okazalo sie, ze problemem nie bylo to, ze mialam “zle mleko” tylko maly byl po prostu chory. Teraz juz jest dobrze, a mleko nadal jest. Ja sie uparlam i jakos nie moglam sie przelamac do mm. Cale szczescie. Pamietaj, ze my tu jestesmy zeby cie wspierac, w razie pytan jakichkolwiek pisz. Ja potepiac za karmienie mm nie bede, ale bede promowac karmienie piersia, bo rzeczywiscie jak ktos pyta co ja robie, ze mi rosnie tak szybko i tak ladnie spi to mowie, ze karmie piersia i jestem tak dumna jak paw :stuck_out_tongue:

Też mam nadzieję, że będę mogła karmić moje drugie dziecko piersią. Byłam o tym święcie przekonana do momentu kiedy w 29 tygodniu trafiłam do szpitala bo groził mi poród przedwczesny. W pierwszej ciąży miałam naprawdę dużo szczęścia że donosiłam syna do 37 tygodnia urodził się o czasie i mogłam mieć dziecko przy sobie i uczyć się karmić piersią. Teraz stanęła przede mną wizja iż drugie dziecko może urodzić się za wcześnie, że może walczyć o życie pod inkubatorem i o przytuleniu dziecka i nakarmieniu go własną piersią mogę zapomnieć. Wizja taka bardzo mnie przeraziła i teraz o niczym innym nie marzę jak tylko móc urodzić dziecko w niezagrażającym zyciu terminie, przystawić dzidzię do piersi. Obecnie wchodzę w 31 tydzień, więc trzymajcie za nas kciuki.

Magdusia trzymam bardzo mocno!!! Jesteśmy wszystkie z Wami;) bedzie dobrze odpoczywaj i myśl pozytywnie :slight_smile:

3mam kciuki :slight_smile: ja lezalam od 33 tyg i do końca 37 tyg dotrzymalam :slight_smile: nie wstawaj, lez i odpoczywaj, nie stresuj sie :slight_smile: wszystko będzie dobrze :slight_smile: a dlaczego masz zagrożenie porodem? Szyjka sie skraca? Bierzesz fenoterol i magnez? Nospe w domu masz? Przepraszam za ilosc pytan :slight_smile:

u mnie było najgorzej z przystawieniem małej po piersi położne mi pokazały tylko raz i kazały sobie radzić samej , bardzo chciałam karmić piersią i mi się udało karmię już ponad rok :wink:

Carol dziękuję, biorę wszystko co wymieniasz, trafiłam do szpitala z bólem podbrzusza i pleców okazało się, że mam regularne skurcze 1 cm rozwarcia a szyjka dł 15 mm (skurcze rozhuśtała mi infekcja wirusowa :/) podłączyli mnie pod pompę fenoterolową, teraz biorę tabletki i kazali prowadzić bardzo oszczędny tryb życia (dziwne bo nie kazali mi cały czas leżeć, od czasu do czasu wstać i trochę pochodzić, bo boją się że jak wstanę to wszystko się “posypie” i poród gotowy, z tym że tłumaczyłam im że w pierwszej ciąży 3 miesiące leżałam plackiem i doleżałam do 37 tygodnia).

Magda trzymamy za Was kciuki ! Będzie dobrze, tylko odpoczywaj !
Co do zrezygnowanych mam, które z góry zakładają, że im się nie uda, to nie wolno tak myśleć! Ja też myślałam, że karmienie piersią to rzecz naturalna i napewno dam radę, a jednak myliłam się. To jest naprawdę trudny egzamin do którego niezbędne są nasze chęci, wiara w to że się uda, myślenie pozytywne i częsta współpraca z maleństwem. Wiem że trudno jest jak wszyscy wkoło powtarzają nam, że głodzimy dziecko i mamy za mało mleka, albo mleko jest nie takie jak trzeba. Ale to naprawdę wszystko jest wyolbrzymiane i nie należy w to wierzyć i wpuszcza jednym uchem a drugim wypuszczać. To trudna umiejętność jednak powiem, że karmienie piersią nauczyło mnie cierpliwości i wiary w siebie. Każde karmienie wygląda inaczej i każda z nas boryka się z różnymi przeszkodami na drodze do sukcesu jednak najważniejsze jest to aby te przeszkody przeskakiwać i iść do przodu.Życzę Wam drogie przyszłe mamy chcące karmić wytrwałości i sukcesu w dążeniu do celu.

Magda dasz radę, wszystkie tu trzymamy kciuki!
Nie martwcie się na zapas o karmienie piersią bo i tak będzie jak natura chciała. Czasem nie mamy na to wpływu i nie można winić za to siebie czy martwić się. Myślę, że większości mam jednak się to udaje nawet jeśli na początku nie idzie zbyt gładko. A pozytywne nastawienie, rozluźnienie na pewno wpłynie na produkcję i humor maluszka!

To moje pierwsze dziecko , mialam wiele obaw , nie było łatwo. Ale dałam rade i karmie już 3,5 msc.

Szperając w internecie znalazłam ciekawy artykuł na temat tego z jakimi problemami i na jakich etapach karmienia piersią możemy się spotkać.
http://m.edziecko.pl/edziecko/1,113155,13368305,Karmienie_piersia_miesiac_po_miesiacu__najczestsze.html

Redakcja Lovi trafiła w sedno pisząc “jeśli tylko otrzymasz fachową pomoc” ja takiej nie dostałam i skończyło się bardzo szybko moje karmienie przy drugim dziecku sama się lepiej przygotuje nie będę liczyć na pomoc bo niestety ale można się przeliczyć…

Odswiezam bardzo fajny artykuł. A jest w naszym gronie sporo swiezynek w ciąży wiec dziewczyny to coś dla Was ;))2

Fajny artykuł niestety taka są realia że musimy sami zdobyć wiedzę na ten temat bo w szpitalu nie zawsze nam pomogą.

Poczatki sa zawsze najgorsze.Ja mialam przy synku problem bo nie chcial wogole ssac piersi.Polozna gdy przyszla do domu to mowila zeby sie nie meczyc i przejsc na butelke i podawać mm.Ale mimo wszystko pol roku odciagalam pokarm laktatorem ręcznym i dzien noc praktycznie to robilam.Byłam wykonczona fizycznie.Dlatego jest dużo kobiet co sie poddaje bo nie maja pomocy zeby ktos mogl pokazac jaj prawidłowo przystawic dziecka do piersi.Teraz karmie córkę 4 miesiace i ciesze sie ze się udalo.Najwazniejsze jest zeby zaraz po porodzie przyłożyć dziecko do piersi wtedy czuje sie bezpieczne i moglo ssac siare która jest szczegolnie bogata w bialko.Kilka minut po cc polozna przyniosła mi malutka i kazała przyłożyć do piersi i Byłam tak wpatrzona jak ssie tak od razu sie przyssała że bylam w szoku a bałam sie tego momentu ze znowu będzie ten dam problem co z synkiem.Czasami były trudnosci na pczatku ale dzieki pomocy pań laktacyjnych ktore w szpitalu mi bardzo pomogły karmie piersia do dzisiaj i będę jak najdłużej.Najwazniejsze żeby się tak szybko nie poddawać bo naprawde warto!

Początki są zawsze ciężkie. U mnie problem z karmieniem pojawił się tuż po porodzie, jak tylko podali mi córkę do karmienia. Od samego początku było nam ciężko. Ja mam małe sutki i córce było ciężko załapać pierś. Oczywiście pomagałam jak tylko mogłam i położne też wtedy mi bardzo pomagały. Kilka razy córka z moją i położnych pomocą załapałam pierś. Ale jak tylko puściła to już sutek był obsliniony i już drugi raz nie załapała piersi. Bardzo się denerwowała, że jest głodna a nie może nic zjeść. A ja mimo, że od samego początku miałam bardzo dużo mleka nie mogłam nakarmić własnej córki. W końcu położna wpadła na pomysł i przyniosła mi kapturka. Tak córka zaczęła jeść, ale kapturek był za duży. Więc położna przyniosła drugiego kapturka i też był za duży. No ale co innego nie mieli. Więc musiałam skorzystać z tego co było. Wtedy się zaczęło. Od źle dobranego kapturka miałam strasznie poranione skutki. Krew się lała z skutków, stkup na strupie się robił. Wtedy karmienie piersią to był koszmar, straszna męczarnia. Mąż pojechał do apteki ale też kupił za duże kapturki. Dopiero za trzecim razem udało nam się dopasować kapturki. Ale do tego czasu już miałam bardzo duże rany. Położne kazały mi sutki smarować mlekiem i je wietrzyć, żeby się szybciej zagoiły. Leżałam na sali jednoosobowej to mogłam sobie na to pozwolić. Córka nie miała podawanego mleka modyfikowanego, tylko moje mleko jadła. Trochę musieliśmy się pomęczyć, ale było warto. Rany na piersiach już się dawno wygoiły i powoli przestawiamy się na jedzenie bez kapturków. Położne mi bardzo pomogły, a widząc że mam dużo mleka robiły wszystko żeby karmiła piersią, a nie rezygnowała z takiego pięknego daru jakim jest karmienie piersią. Warto dziewczyny walczyć o karmienie piersią i się nie poddawać.

U mnie od razu był problem, że mleka nie było, potem, że jest ale za mało a na koniec, że młody nie chce ssać tylko bije i kopie. Po 3 miesięcznej walce się udało. W moim wypadku te “trudne początki” trwały bardzo długo. Dużo w tym mojej winy ale też brak wsparcia robił swoje. Gdybym nie trafiła na forum chyba by się nie udało i mówię to bardzo szczerze. A ja jestem takim typem, że nie umiałabym się z tym pogodzić. Ile było nerw i płaczu to wiem tylko ja… Choć na pewno bardzo dużo mam przez to przechodzi.

Nie zawsze początki są trudne :slight_smile: to zależy też od nas od progu bólu i przedewszystkim od naszej determinacji i czy mleko ładnie się pojawia czy już na starcie jest problem

Dużo zależy od nastawienia. Wiadomo wsparcie najbliższych też jest ważne. Człowiekowi jest wtedy się łatwiej zrelaksować i uspokoić. Ale dobrze, że się nie poddałaś i walczyłaś aż w końcu ci się udało. Ja nie miałam problemu z pokarmem. Mam go bardzo dużo. Córka ma pięć miesięcy i do tej pory mi się laktacja nie ustabilizowała, bo mam hiperlaktacje.

Dla mnie na początku najtrudniejsze były poranione brodawki, strasznie cierpiałam i miałam nawet myśli by nie karmić piersią, ale zaciskałam zęby i karmiłam nadal, po dwóch tygodniach wszystko się ustabilizowało a ja karmiłam synka 14 miesięcy.