Pakowanie torby do szpitala

Torbę do szpitala miałam już spakowaną na dwa miesiące przed terminem porodu i spokojnie czekała, Synek urodził się 10 dni po terminie. Córka 10 dni przed i torba czekała.

Aisa, masz rację, też uważam, że im mniej rzeczy do szpitala tym lepiej. Ja zawsze po szpitalu wszystko piorę, więc to też wygoda, by było tych rzeczy najmniej.

Joanna1410, to taka spokojna głowa, jak torba już spakowana i wszystko gotowe :slight_smile:

Ja się pakowałam po trochu. Ale ostatnie rzeczy do torby pokowałam w nocy za nim poszłam do szpitala. Także do ostatniej chwili się pakowałam.

Aneta, prawie zawsze tak wychodzi, że coś się na ostatnią chwilę dopakowuje. Też tak miałam, że dorzuciłam jeszcze kilka rzeczy typu suszarka do włosów, kilka kosmetyków.

Mnie zostało 2,5 miesiąca i najchętniej już bym się pakowała. Szczególnie, że jak na początku ciąży wylądowałam nagle w szpitalu to okazało się, że mąż poproszony o przywiezienie koszuli (opisanej dość konkretnie) przywiezie wszystkie jakie znajdzie w szafie… Wolałabym tego uniknąć tym razem. Ale na razie nie ma możliwości bo żyjemy na walizkach i pudłach

Absolutnie nie za wcześnie. Ja kupiłam w pierwszej ciąży wózek juz w 5 mies. I całe szczęście bo w 6tym urodziłam. Tak więc moim zdaniem 7dmy miesiąc jest jak najbardziej ok.

Witarz ja też już wiem że gdybym drugi raz była w ciąży to tak samo wszystko bym kupiła dużo wcześniej. Tak naprawdę im wcześniej tym lepiej ja rodzilam jak mały był w brzuchu 7,5 miesięcy. I w sumie jak by ktoś się mnie pytał kiedy kupić to czy tamto to zawsze mówię że im wcześniej tym lepiej.

Ja w drugiej ciąży strasznie panikowałam czy wszystko będzie ok i wyprawkę kompletowałam praktycznie na ostatniej prostej.

Kosmetyki czy wode to chyba zawsze pakuje sie na ostatnią chwilę. Miałam tak samo.
Tallan rozbawiłaś mnie z tym szukaniem koszulki przez męża :slight_smile: ale to chyba jest ich taka przypadłość. Ja to juz stosuje metode, gdy cos potrzebuje konkretnego, że pokazuje lub wysylam zdjęcie. Mąż widzi co ma mi kupić lub przynieść, żadne tłumaczenie tego nie zastąpi :slight_smile:

Ja ciuchy i piżamy pakowałam na ostatnią chwilę.

Ja wszystko pakowalam na ostatnią chwilę jak już wody obchodzily ale u mnie sytuacja była wyjątkowa. Z połowy rzeczy to nie miałam albo nie wzięłam.

Oj jak sobie przypomnę moje pakowanie to już mam uśmiech na twarzy . Lista długa , pozycji chyba z 30 jak nie więcej, ale okazało się , że torba za mała :slight_smile: nie zmieściła tego wszystkiego

A mi się przypomniało że u mnie w szpitalu przyjechała dziewczyna z innego szpitala już z dziećmi i miała ze sobą 4 reklamówki i 2 torby i co najlepsze ciągle czegoś nie miała i np pożyczala albo dzwoniła do domu żeby dowiezli. Miałam z niej niezły ubaw i w sumie nie wiem co ona tam miała ze sobą :smiley:

Aleksandra mi też mąż przewoził coś ciągle. Codziennie nowy ręcznik, bo niestety nawet po kąpieli potrafił się zabrudzic krwią, gdyż miałam mocne krwawienie. Ciuszki, bo mały okropnie ulewal i kilka dziennie ubieralam, a brudnych mu nie założę i codziennie coś :slight_smile:

Co do torby do szpiatala. Położna ze szkoły rodzenia, stwierdziła, że najlepiej jak tatuś dziecka pakuje mamie torbę.
Bo kobieta po porodzie ma odpoczywać, a nie szukać po torbach gdzie podpaski itd. A jak tatuś spakuje, to będzie wiedział gdzie :wink:

Jakby moj maz spakowal torbe to by wiedzial gdzie sa niektore rzeczy. A bylyby zapewne w domu:-).

Mój też jak by mnie spakowal to ola boga :slight_smile: wolałam sama :slight_smile:

Też bym się nie odważyła polegać wyłącznie na mężu :stuck_out_tongue: ciekawe co by mi spakował do tej torby :slight_smile: sama najlepiej wiedziałam co potrzebuje i w jakiej ilości. Z rzeczy, które mąż mi dowiózł to podkłady poporodowe, bo wzięłam za mało. I piżamę bo zostaliśmy o dobę dłużej ze względu na żółtaczkę. w jedną torbę się spokojnie spakowałam. Ale nie musiałam brać ubranek dla dziecka, bo szpital je zapewniał.

oj mężowi to również nie zaufałabym i nie pozwoliłabym na spakowanie mojej torby do szpitala . Już sobie wyobrażam co by w niej było , pewnie tylko ciuszki dla syna a dla mnie woda. Rodziłam w zimie a wyszłam w butach wiosennych :slight_smile: takie powrót zafundował mi mój kochany mąż . Nawet butów nie rozróżnia

O jejku to faktycznie miałaś ciekawy powrót do domu :stuck_out_tongue: ale nie jesteś jedyna. Moja sąsiadka z sali miała podobną sytuację, z tym, że mąż całkowicie zapomniał o jej butach. Pojechał do sklepu i kupił nowe, żeby załagodzić sytuację, ale wziął zły rozmiar i były za małe. To dopiero były przygody :stuck_out_tongue: