Ojcostwo - pierwsze kroki

Drogie mamy, jak wyglądała u Waszych partnerów nauka opieki nad niemowlakiem? Uczyli się na bieżąco razem z Wami? Występował lęk? Co było dla nich najtrudniejsze?

1 polubienie

U nas nauka szła na bieżąco :sweat_smile: Mój partner nie miał wcześniej żadnego doświadczenia z niemowlakami, więc na początku był lekko przerażony wiadomo tak i
Jak i ja bał się, że zrobi coś nie tak, szczególnie przy przewijaniu czy kąpieli. Ale z czasem, jak pozwoliłam mu działać po swojemu i nie poprawiałam na każdym kroku, nabrał pewności.

Najtrudniejsze było chyba to, żeby zaufać sobie i dziecku że ono naprawdę nie jest aż tak kruche, jak się wydaje :wink:

U nas wszystko wychodziło w praniu :slightly_smiling_face: Na początku mój chłopak trochę się bał, pierwsza kąpiel , trzymanie małej, przebieranie, i najtrudniejsze były nieprzespane noce

To byly bardzo urocze chwile ! Po cesarce maz dostal synka doslownie na 10min na kangurowanie bo byla pandemia ( zeby wejsc na kangurowanie ja musialam uruchomic niebo i ziemie i zrobic mu milion testow, zaplacic za odziez ochronna i w ogole). Pozniej musial wyjsc i… dobrze ze sa kamerki to gadalismy przez kamerke i mu pokazywalam syna :sob: straszne to bylo dla mnie, na szczescie weszlam po 3 dniach.
Pierwsze co to maz usiadl w foteli do karmienia i powoedzial: no dobra, jestem gotowy
Ja: na co ?
Michal: no zeby go wziac na rece :joy:
Mam z tej chwili nawer zdjecie, jest totalnie niewyrazne i przy lampce nocnej ale jest!
Kolejne 3 dni maz nosil synka, karmil butelka gdy odciagnelam ale bal sie ubierac i przewijac. Natomiasy zawsze stal za mna i patrzyl jak ja to robie ( jakbym ja miala wieksze doswiadczenie bo o zgrozo 3 dni z nim bylam w szpitalu sama to przecie juz sie naumialam :joy:).
W koncu powiedział ze chce SAM ale mam stac obok. Bylam i uspokajalam go ze jest wszystko super i nie zrobi krzywdy.
Mielismy o tyle latwiej ze syn urodzil sie 5kg wiec kawal chlopa i to pomoglo bardzo mezowi.
Pozniej mialam zapalenie piersi i ponad 40 stopni goraczki. Pamietam tylko ze bylo 34 stopnie na dworze a ja kisilam sie pod koldra kocem i…farelka… wtedy maz stanal na wysokosci zadania i ogarnial nasza dwojke :heart: nie mielismy pomocy moich rodzicow, jego mama nie zyje a tata no coz… stawial pierwsze kroki ojcostwa jak Michal mial jakies 20 lat …
Zupelnie inaczej bylo przy drugim synu. Niby drugie dziecko i jeszcze ta sama plec to powinnismy wszysyko wiedziec - ale to zupelnie inny syn.
Urodzil sie z normalna waga wiec dla meza byl " taaaki malusi i kruchy" ale na szczescie gdy tylko wyszlismy ze szpitala to maz juz na pelen etat tatusiem byl. Choc zupelnie w inny sposób musial sie nauczyc nosic, karmic, kapac.
W obu przypadkach maz byl ze mna, pierwszy raz mial miesiax wolnego ( urlop i tacierzynski) a za drugim razem pracowal sam dla siebie wiec dostosowywal prace pod nasz tryb zycia i drzemki :joy:
Co jak co, meza mam nawet fajnego ale moje dzieci to maja zaaaajeeeee**stego tatę ! Duza kupa, mala kupa, rzyguś,kapiel, mleczko, gotowanie czy karmienie nie sprawiaja mu trudnosci- wrecz przeciwnie- widze ze sprawia mu to frajde ze jest jako tata obecny w zyciu swoich dzieci tak jak sam chcialby miec w dzieciństwie ale niestety nie mial…

Przy pierwszym dziecku uczyliśmy się wszystkiego wspólnie po kolei, to było trudne i skomplikowane - wtedy tak myśleliśmy, ale cudowne :heart_eyes: u mojego męża strach największy był przy przebieraniu bał się że coś zrobi takiej kruszynce. No i niestety pampersa z dodatkiem nie zmieni :sweat_smile::rofl: odrazu go rzuca ale już taki typ :grin: a teraz przy 4 dzieci… To my już jak starzy weterani :muscle::sweat_smile:

Mój mąż bardzo się wczuł w rolę ojca, wiedział że ja pobyt w szpitalu zniosę kiepsko do tego doszedł ciężki poród i trauma po tych kilku dniach tam spędzonych więc wiedział że potrzebuje aby przejął trochę opiekę nad małą.
Chodził ze mną na szkole rodzenia i bardzo aktywnie w niej uczestniczył, nawet jakieś notatki robil typu co pani poleca, dopytywał czy jak były ćwiczenia na podnoszenie na zmianę pieluszki to zawsze chciał spróbować pod okiem pani położnej. Dopytywał mojej i swojej mamy jak już wróciliśmy ze szpitala jak czegoś nie umiał, prosił bym mu pokazała itd.
Też same przygotowania na przyjście na świat maleństwa to był okres w którym jeździliśmy po sklepach, oglądał i dopytywał co zamówiłam do czego to itd. sam ogarnął jej pokój wysterylizować smoczki butelki. Gdy małej się ulewało nocami to brał na siebie opiekę i ja tulił i spał z nią na rękach bym ją się mogła wyspać. Do tej pory wstajemy w nocy wspólnie jedno robi mleko drugie zmienia pieluszkę, karmi i usypia, jak się nie uda to się zamieniamy i to drugie próbuje uśpić małą. Z racji zawodu zawsze po pracy z nią ćwiczy, obserwuje czy dobrze i symetrycznie wykonuje pełzanie, wstawanie do czworaków siad itd. kąpiel to jego działka i robi to właśnie od urodzenia najpierw z moją mamą później z moją pomocą a później już sam :wink:

Uczyliśmy się razem z mężem i nauka trwa kolejny rok - słuchanie i odpowiadanie na potrzeby maleństwa wcale nie jest takie łatwe.
Mąż zawsze jest tą głową, która “trzeźwo” myśli :sweat_smile: więc ja często w panice np przy czyszczeniu kikuta lub kąpieli a on sprawnie i pewnie wykonywał wszystkie czynności :smiling_face_with_three_hearts: zdecydowanie jego opanowanie pomagało w ogarnianiu tej nowej rzeczywistości. Jestem wdzięczna bo byłam po CC, a on bez problemu zajmował się maluszkiem. Od pierwszych chwil w domu zostawał też sam w domu - co prawda na 30min, kiedy szłam do przyjaciólki obok pod prysznic ale zostawał.

Mój mąż w ogóle jakby nie potrzebował nauki , wsuztsko wychodziło mu tak naturalnie . Nie było czegoś takiego ze on nie wykąpię bo się boi . Jak słyszał że synuś zrobił kupę to zaraz przychodził „ chodź tatuś przebierze „ . To ja na początku np mówiłam że nie będę obcinać paznokci bo się bałam że paluszek zranię więc mój Mąż to robił :wink:

U nas tez maz obcina paznokcie ! Ja za to bylam ta od kikuta bo maz ma jakas faze ze jego pepka nie mozna dotykac bo czuje jakby mial zwymiotowac, wiem, dziwne no ale tak ma wiec niczyjego pepka nie chce dotykac bojac sie ze twn ktos czuje to samo co on :joy::joy:

A no i szczepienia to tez ojcowski obowiazek mojego meza u nas w domu :joy:

U nas wszytko wychodziło naturalnie. Jeżeli czegoś nie wiedział to pytał ale bał się małego brać bez rożka czy poduszki przez pierwsze 2 miesiące. Później już było ok. Ale jak mu położyłam na ręce to już nosił. Najgorzej byłou podnieść

Mój mąż od początku był nastawiony na dużą rodzinę i dzieci. Sam pochodzi z rodzony wielopokoleniowej, gdzie wychowywała go babcia i miał czwórkę rodzeństwa. Nigdy nie obawiałam się o jego instynkt ojcowski, bo widziałam jaki ma kontakt z młodszym rodzenstwem i podejście do małych dzieci z rodziny.
Jednak próbowałam go zaangażować ciągając go na szkołę rodzenia. Dla mnie było to mega wazne, bo doświadczenie miałam zerowe. Jednak dla męża była to męczarnia, strata czasu. Chodził tam tylko dla mnie. Oczywiście jestem za to wdzięczna.
Pamietam jak czytał książkę do brzuszka, bo na szkole rodzenia był poruszony ten temat. To bylo wzruszające.
Ujrzenie na oczy naszego dziecka to była miłość od pierwszego wejrzenia. I z tą chwilą ustąpiły wszelkie lęki. Od razu wziął syna na ręce, przytulał. W domu kąpiele szły mężowi lepiej niż mi. Naprawdę włączył mu się instynkt ojcowski. I nie musiałam go uczyć czy poprawiać. Byliśmy na tym samym etapie, to było nasze pierwsze dziecko i pierwsze razy. Wspieraliśmy się w tym.

Moj maz od początku angazował sie w opieke nad corka, chodzil na spacery, przewijał pomagal w kapieli jedynie w nocy nie wstawał bo na rano mial do pracy i chciał sie wyspac a ja to rozumiałam :wink: oczywiscie na początku bylo wszystko trudne , nowe ale pomagalismy sobie nawzajem :wink:

Corke urodzilam w centrum pandemii wiec maz nas zobaczyl dopiero w śluzie pod szpitalem po tygodniu.
W pierwszej chwili byl meeega przerazony, do tego stopnia, ze autem jechal jakies 30km/h. Byl przerazony przy przebieraniu, corka przesypiala 4-5h wiec wstawal sprawdzac czy oddycha😊 ale po pierwszym wspolnym tygodniu wszystko sie unormowalo. Wspolnie uczylismy sie opieki, szukalismy informacji czy porad.
Wzial na siebie wizyty u lakarzy i szczepienia :blush:

O dziwo calkiem naturalnie przyszlo. Wiadomo, pierwsze dni to i ja i moj maz bylismy zestresowani, ale dosc intuicyjnie wyrobilismy sobie wlasne techniki kapieli, przewijania itd

Też rodziłam w pandemii p a r a n o j a
Ale pomysl jak będziesz dziecku na starość opowiadać jakie wtedy cyrki się działy w szpitalu :rofl:

No właśnie… będzie o czym opowiadać :see_no_evil:

Na szczescie juz ten czas minal i mozna rodzic normalnie :grin::laughing:

1 polubienie

Ale pomijając pandemię itd to mam wrażenie że bardzo poprawiła sie „ jakość „ na porodówkach . Między moimi porodami było 3 lata różnicy w porównaniu to niebo i ziemia

1 polubienie

Ja rodziłam w 2009 i w 2023 uwierz mi że faktycznie jest niebo a ziemia. Kurcze kiedyś to miałaś leżeć z nogami w górze i rodzic nie było żadnych pozycji itp a jak mi krocze nacinali to nawet nie powiedzieli tragedia.