Witam wszystkie Mamy :)
Jako położna bardzo chciałabym poznać Wasze odczucia podczas karmienia piersią. Bardzo istotne jest dla mnie w jakim przedziale wiekowym się pojawiło np. Podczas połogu, czy podczas pierwszych 3, czy 6 miesięcy :) czy po rozszerzaniu diety
Proszę o wypowiedzi z czym u Was wiązało się karmienie piersią. Czy pojawiała się u Was irytacja na początku karmienia piersią czy raczej poczucie szczęścia wynikające z bliskości z Maluchem i inne różne emocje
Zapraszam do wypowiedzi :)
Karmienie piersią i uczucia mu towarzyszące to chyba temat rzeka. Nadal karmię i kocham ten stan, a czasami nienawidzę. Kocham bliskość z dzieckiem, czuję ogromne spełnienie jak go karmię i zasypia przy piersi czy się uśmiechnie, albo po prostu jest obok i chcę się pobawić cycuszkiem. Takie uczucia przeważają, ale na początku były chwile zwątpienia jak karmiłam 24h na dobę, bo dziecko było niedokładalne, pierwsze dwa miesiące takie były. Byłam silna i mówiłam sobie, że dam radę i nie dam butelki czy smoczka, ale było ciężko. Jednak w tych chwilach powtarzałam sobie, że on jest taki mały, bezbronny i jak mogę się na niego złościć. Dziś gdy karmienie to już głównie posiłek tylko, to nadal czuję radość gdy jesteśmy blisko. Widzę, o ile mniej jest już tych chwil i będzie coraz mniej, a z uciekającym czasem robi się ich żal. Jednak cieszę się, że już wychodząc z domu będę mogła podać jakiś mus czy coś innego, a nie karmić publicznie.
Przy kolejnym dziecku wiem, że na pewno chcę karmić i będę o tą PRZYJEMNOŚĆ walczyć z całych sił.
Dla mnie kp s właściwie próby to coś co najgorzej jsk dotąd wspominam z zostania msma -jeden wielki koszmar. Ogromna presja z każdej strony slabe wsparcie i zupełnie inne uczucie od porządnych . Płacz frustracja ból i myśli ze wcale nie chce ze mam dość . Próby karmienia podejmowałam przez miesiąc i ani razu nie poczułam nic przyjemnego z tym związanego s wręcz czym dalej tym było gorzej bo lze napływały do oczu juz na myśl przystawienia malucha. Odpuściłem i choć wiem ze kp jest dla dziecka najlepsze uważam ze to byli najlepsze co mogłam zrobic .
za chwile ns świecie powitam swoje drugie maleństwo i bardzo długo mówiłam ze kp napewno nie bede i nic nikomu do tego ale teraz czuje ze chyba spróbuje a moze będzie łatwiej .... nie mniej jednak jeśli będzie jsk za pierwszym razem albo js poprostu brde to robic na sile to walczyć nie będę . Za dużo kosztowało mnie to za pierwszym razem
Podczas pierwszego karmienia podczas "skóra do skóry" pomyślałam "dlaczego nikt nie powiedział, że to boli". Bol jednak poznałam między 3 a 5 dobą po porodzie. W centrum położne mówiły, że pierwsze karmienia trwają nawet 7 godzin. W 3 dobie w szpitalu moje trwało 4. Każde odsunięcie od piersi kończyło się wrzaskiemi. Płakałam całą noc. Później okazało się że jednak powinnam robić przerwy między przystawianiem. Tylko co z płaczącym dzieckiem? W domu odstawiłam córkę od piersi na 3 karmienia, wtedy jadło mm. Gdy zrobił się zastój, wtedy poczułam czym jest ból. Krwawiące brodawki, popękane, mokre; obrzmiałe piersi i uczucie pieczenia podczas przystawiania lub odciągania laktatorem. Nie pomogły maści. Przez silikonowe nakładki dziecko nie potrafiło ssać. Czułam się niepełnowartościowa jako matka. Otoczenie wręcz każe karmić piersią, a ja widocznie tego nie potrafiłam. Po mięsiacu walki zrezygnowałam. Za dużo płaczu dziecka i mojego. Żałowałam tego przez kolejne 3 miesiące, kiedy dziecko wiło się z bólu przez mm.
Pierwsza ciąża. Zaraz po porodzie duże szczęście, szok i niedowierzanie, że mam pokarm, że karmienie piersią nie sprawia mi kłopotów. Dwa tygodnie po porodzie zaczęły się komplikacje. Zastoje i zapalenia piersi. To sprawiło, że karmienie zaczęło sprawiać mi ból. Każde przystawienie do piersi to łzy. Dałam radę karmić tylko kilka miesięcy. Nie poradziłam sobie z tym.
Ale teraz się lepiej przygotuję. I mam dobre nastawienie do karmienia piersią.
Moja pierwsza przygoda z karmieniem niestety była bardzo krótka. Pamiętam jak położyli mi synka na brzuchu i od razu przystawili do piersi miałam łzy w oczach ze szczescia. Pierwszy dzień karmienia był naprawdę dobry mały ładnie chwytal pierś i wogole by od niej nie odchodzil tylko jadł i zasypial. Niestety juz na drugi dzień nie było tak cudownie bo jednak tak pieknie nie chwytal i z jednej brodawki zaczęła lecieć krew. Od tamtej pory zaczęły się problemy a każde karmienie było bardzo stresujące. Pierś bardzo bolała. Po paru dniach zaczęłam odciągnąć mleko i dodając z butelki tym bardziej ze mały po tygodniu sam zaczął odrzucać pierś po przez płacz i prezenie się przy jedzeniu. Położna zaproponowała by odciągnąć mleko i karmić butelka. Mleka było co raz mniej a mały na stałe dostał kolek. Walczyliśmy miesiąc niestety tą walkę przegraliśmy. Teraz jestem w 6 mc i mam nadzieję że ttm razem będzie lepiej i napewno wezmę ze sobą maść na sutki by znowu nue popekaly.
Po pierwszym porodzie kp trwało nie długo bo około 1,5 miesiąca.Byłam młoda i nie miał mnie kto pokierować,podpowiedzieć , wesprzeć.Moje niedoświadczenie jako "mama" zakończyło się po tym czasie tylko mm. Odczucia w tamtym momencie miałam różne.Na początku był duży ból bo brodawki mam krótkie, córce ciężko było złapać , popękały, krwawiły, zaczęłam używać nakładek.Z czasem pokarm zaczął zaniknąć więc postanowiłam podać mm,w tamtej chwili uważałam to ,że tak musi być ,poprostu jestem z tych mało wydajnych, nie czułam się przez to gorzej uznałam to za normę.Teraz wiem,że nie ma czegoś takiego.
W drugiej ciąży już dużo bardziej się przygotowałam do tematu kp.Bardzo chciałam kp ,zaparłam się i planu dotrzymałam, kiedy czułam potrzebę odpalałam laktator aby pobudzić laktację.Po drugim porodzie też nie było łatwo.Odczucia miałam też bardzo mieszane.Z jednej strony szczęście, bo synek ssał pierś a drugiej strony często mieliśmy problemy z powodu małych i krótkich sutków.Kiedy synek bardziej zgłodniał, szybciej się denerwował wtedy i u mnie pojawiał się niepokój,strach ,zła technika.Pojawily się strupy bo synek zbyt płytko chwytał.W dalszym ciągu byłam bardzo zdeterminowana i mimo ogromnego bólu nie odpuściłam, stwierdziłam,że z czasem będzie lepiej, nie ma opcji! Każde karmienie wywoływało we mnie lęk, który powodował płacz.Rzeczywiście z czasem nauczyliśmy się siebie nawzajem.Po około półtora do dwóch miesięcy po porodzie stres związany z kp wreszcie mnie opuścił na zawsze.Syna kp nadal, już 22 miesiące.Jestem z siebie bardzo dumna, ale najbardziej cieszy mnie to że dałam mu pokarm dosłownie idealny❤️
Jako, że od początku nie miałam problemu z karmieniem to czułam raczej radość i poczucie bliskości z maleństwem :) obecnie każde karmienie to walka o przetrwanie :D oczywiście żart. Po prostu córeczka jest już silna i wyczynia różne wygibasy :)
Uwielbiam małą karmic piersią to jest tylko nasz czas mój i córeczki. Czesem jest ciężko kiedy pojawi się kryzys martwię się ze mleka jest za mało. Na szczęście te trudne chwilę mijają i zaraz jest lepiej. Karmimy się już 4i pół miesiąca mam nadzieję że ta nasza mleczna przygoda będzie trwać jak najdłużej. Przy pierwszym dziecku szybko się poddałam bo po ok. miesiącu teraz walczę o każdy dzień wiem jakie to ważne dla córki ze teraz nic bardziej cennego dać jej nie mogę niż mój pokarm i moja bliskość.
Miałam 25 lat kiedy urodziłam pierwsze dziecko. Nie wiedziałam nic o kp, ale nastawiałam się że dam synkowi to co najlepsze. Porod zakończył się cc, pokarm miałam dość szybko. Położna pokazała jak przystawić do piersi i poszło, synek nie miał problemu z chwytaniem piersi, przystawialam go na żądanie, był czas że używałam nakładek bo piersi bolały - zwłaszcza na początku, ale ból był do zniesienia. Karmiliśmy się trochę ponad 9 miesięcy. Po 11 latach druga ciąża, dość skomplikowana, przedwczesny poród. Bałam się o pokarm i czy wcześniak da radę i czy ja dam radę w razie potrzeby odciągać mleko. Pokarm pojawił się dopiero w 3 dobie po cc. Odciagalam mleko laktatorem, ale piersi bolały, na brodawkach zrobiły się pęcherze, nie mogłam używać laktatora, a mleko musiałam odciągać co 3h, bo położne tak dokarmiały dzieci. Byłam wykończona, najgorsze były noce. Pokarm ściągałam przez godzinę, i godzinę spałam. Winda nie była czynna więc przechodziłam dwa piętra po cc żeby donieść mleko na czas. W 5 dobie położne pozwolily zabrać mi synka do sali. W nocy mimo, że nastawiłam budzik na karmienie, nie obudziłam się, dopiero kiedy usłyszałam płacz synka. Nie było już czasu na odciąganie wiec przystawiłam go do piersi i synek jadł! Tak dobrze sobie poradził! Od tamtej pory karmię wyłącznie piersią, laktatora użyłam kilka razy odciągnąć mleko na moje wyjście. Synek skończyL 7 miesięcy i oboje lubimy kp, bo to nasz czas!
Ja z pierwszym synkiem bardzo nie pamiętam było to 6lat tenuy, na początku bylo dla mnie to wszytko takie inne, bałam się ze zrobię coś źle, ale uczucie jak już synek ssał ta pierś bylo niesamowite, wspaniałe..i się cieszyłam a przy drugim synku już nie takie nowe bo to drugi synek, ale podczas karmienia miałam dwa odczucia raz szczęście , radość i nie mogłam się nacieszyc że to mój synek ze tak słodko ssie ta pierś, że jest tak blisko mnie a raz miałam takie dziwne uczucie jakiś lek, nigdy nie miałam.takiego uczucia, w głowie same jakieś źle momenty jakby jakaś depresja, kiedyś mówiłam to szwagierce ona mówiła że tak miała przy pierwszym trudno było mi to uczucie opisać ale ona widziała o co mi chodzi bo mówiła że miałam identycznie.. ciężko to opisać.
Ja mam same źle wspomnienia z karmienia piersią . Nie nawidzilam tego. Aż mnie trzęsło jak miałam karmić córeczkę.
Brodawki bolały na maxa. Córka nie chciała łapać piersi. Mleko nie leciało. Ani na początku ani w 3 dobie ani po kilku miesiącach.
Na zmianę dziecko i laktator. Nie było chwili żeby cycki się regenerowały.
Presja otoczenia jest tak duża żeby karmić piersią , że wykańcza młode matki.
Teraz w drugiej ciąży mam nastawienie , że moja psychika jest najważniejsza i , że jak ma mnie znowu karmienie tak wykończyć to wolę dziecko karmić mm.
Pierwsze kp podczas kontaktu skóra do skóry to tak naprawdę było tylko poznawanie się i ogromna fascynacja. Pozytywne emocje ustąpiły uczuciu strachu i niepewności kiedy mały ssał nieefektywnie i szybko zasypiał jeszcze w szpitalu. Potem pierwsze dni w domu i problemy z uspokojeniem go, prawidłowym przystawieniem budzily moje obawy o to czy się nam uda, czy robie to dobrze, czy pobiera pokarm. Zwątpienie i kompletny brak wiary w siebie odbudowała wizyta u doradczyni laktacyjnej, potem było tylko lepiej. Pierwsze sekundy karmienia to zawsze był lekki ból i mrowienie, potem jak minął czas nawału i piersi się przyzwyczaiły zostało przyjemne mrowienie. Pierwsze zęby i podgryzywanie sutków budziły mój nagły lęk, złość i ciągłą czujność, żeby tylko zdążyć wyciągnąć sutek zanim zacisną się na nim szczęki. W pewnym momencie druga pierś stała się nieodłączną zabawką do tarmoszenia, pozwalałam na to i ignorowałma do pewnego momentu. Potem było to strasznie irytujące, doprowadzało mnie do szału. Kulminacja mojej złości miała miejsce w czasie kolejnej ciąży, bolące brodawki uniemożliwiały karmienie. Ból był nie do opisania, przy pierwszych zaciągnięciach mialam ochotę wyć do księżyca. Na dodatek gmeranie w staniku i poszukiwania drugiego sutka do maltretowania rączką wzbudzały we mnie niechęć. Uciekałam przed dzieckiem i odmawiałam mu karmien nocnych, a jak już dawałam za wygrana odwdzięczal mi się dotkliwym ugryzieniem. W sumie karmiłam do końca 1trymestru, syn miał 20 mies kiedy ostatni raz zasnął na mojej piersi.
W tych czasach rzeczywiście presja społeczna i ciekawość oraz komentarze bliskich na temat kp jest okropna.Bardzo niektóre kobiety to przezywają i bardzo biorą do siebie co później bardzo odbija się na ich psychice.Najgorzej mają młode mamy. Ja uważam,że w kwestii kp trzeba słuchać swojej intuicji, nie robić czegoś bo inni tak oczekują tylko robić to co czujemy w sercu.Jesli czujemy,że potrzebujemy pomocy przy kp , wołajmy , szukajmy, trzeba głośno o tym mówić.
Ja ,jako młoda mama, kiedy urodziłam pierwsze dziecko, mało wiedziałam o kp, byłam bardzo zdezorientowana,nikt nie pytał jak się czuje w tym temacie,czy sobie radzę itd.W tamtym czasie moje kp córki szybko niestety się zakończyło.
Przy drugim dziecku, wiedziałam, że chcę kp i będę o to walczyć.Nie było łatwo ale nie dałam za wygraną, nie poddawałam się kiedy przystawianie do piersi były z niepowodzeniem.Czasem dokarmiałam mm w momentach mojego kryzysu psychicznego.Z czasem mm odstawiliśmy całkowicie.Teraz tylko kp :)
Moniczka jesteś super przykładem, że do karmienia trzeba podejść z rozwagą i na chłodno. Ja tez juz wiem , że nie można poddać się presji otoczenia.
Doradca laktacyjny powinien być dostępny na każdym oddziale porodowym i powinna być możliwość umówienia się na wizyty domowe tak jak z położną.
Ja się nastawiłam, że chcę karmić piersią od początku, walczyłam o to bardzo mocno, ale udało się. Były momenty zwątpienia i już nawet myśli, że zagłodzę dziecko, ale ten stres i nakręcanie się było niepotrzebne. Wsparcie otoczenia i przychylność najbliższych jest bardzo ważne, nawet jeśli się jest zdeterminowaną to w chwilach kryzysu ktoś kto powie "daj spokój, po co się męczyć, zrób butlę" przekona najbardziej odporną na sugestie osobę. Ja się zgodziłam na dokarmianie tylko po konsultacji z doradczynią laktacyjną, trwało to może tydzień wyszliśmy na prostą... potem nawet się dziwiłam sama sobie, że tak szybo się udało dzięki zmianie nastawienia.
Karmienie piersią jest bardzo ważne ale miałam zakodowane ze muszę karmić i już. I chyba trochę byłam zafiksowana na tym punkcie. Karmiłam piersią, odciagalam, przez dłuższy czas karmiłam właśnie w taki sposób mieszany. Dość długo nie odpuszczałam przez co byłam niesamowicie zmęczona i chyba z perspektywy czasu uwazam, ze mogłam krócej. Po prostu sporo mnie to kosztowało choć bardzo się cieszę, że tak długo udało nam się wytrzymać unikając tym samym problemów z brzuszkiem itd
Dlatego to wybór każdej kobiety indywidualnie, czasem czują presję otoczenia na kp mimo braku chęci i tylko potem się męczą, mają złe wspomnienia albo uraz. Ja jestem pro kp, ale wiadomo, że to sprawa indywidualna, trzeba pokazywać korzyści, ale nie zmuszać. Szczęśliwa mama jest lepsza dla dziecka niż męczennica, która się poświęca tylko dla dobra dziecka a nie czerpie z tego przyjemności...
Różnie właśnie z tym bywa jedne karmią bo chcą. Drugie nie chcą kamric więc nie karmią a inne karmią bo presja otoczenia
To powinien być wybór każdej kobiety. Najlepsza matka to szczęśliwa matka. Jeżeli karmienie wywołuje doła i frustrację to nie ma sensu. Lepiej podać butlę. Otoczenie nie powinno osądzać a wspierać.