Silje, zgadza sie… Ja mialam takiego chorego ksiedza na religii w LO co wszystkie rozumy pozjadal… Lepiej jak lekarz, wmawial nam,ze tabletki antykoncepcyjne to nie sa po to,zeby kogos leczyc, tylko po to,zeby inni mogli sie seksic… I ja sie z nim klocilam ostro, bo bylam aqrat z tych co musieli brac antykoncepcyjne w celach leczniczych ale gdzie tam, ksiadz wie lepiej
takze wszystko mozliwe,zeby tacy “ksieza” latali po porodowkach…
Karolinka u nas ksiadz obmacywal dziewczyny. Sonczylo sie tak, ze my na religie przestalysmy chodzic, a ksiadz wylecial z roboty. Ale to nie ten temat, wiec wrocmy do prawdziwych praktykantow.
Ja mialam piec praktykantek i trzech lekarzy. Jakos nie przeszkadzali mi oni przy porodzie
Ja gdy trafiłam do szpitala na umówiony termin CC na kartce napisałam że nie zgadzam się na obecność praktykantów lecz w wyniku pomyłki dwie praktykantki były jednak obecne - założyły mi cewnik , podały kroplówkę - były bardzo miłe i troskliwe , więc pomimo wcześniejszych obaw następnym razem nie mam nic przeciwko praktykantom . W końcu muszą dowiedzieć się czegoś z doświadczenia a nie tylko z książek.
Mnie pytali, ale nie pamiętam co napisałam! Do porodu naturalnego chyba bym się nie zgodziła…a po porodzie to przychodzili, tacy przejęci, aż mi się śmiać z nich chciało
ja podczas ciązy wylądowałam w szpitalu, przed samym wypisem na obchodzi było pełno lekarzy, praktykantów a pan ordynator nawet nie zapytał czy chcę być przy wszystkich badana, niestety nasze protesty nie pomogły, bo ponoć oni muszą się kiedys uczyć:/
Praktykanci sa czesto pomocni u mnie tak bylo. Jedna praktykantka masowaza mi plecy jak przychodzil skurcz a inna wycierala pot.
To wiele zależy na kogo się trafi, bo nie zawsze człowiek na danym stanowisku trafił tam z powołania i czasami bardziej przeszkadza niż pomaga, ale mimo to jestem zdania, że trzeba dać szansę, ale ostateczne zdanie powinno należeć do rodzącej, a nie do opieki medycznej.
Rodziłam w szpital klinicznym, więc praktykanci byli obecni, szczególnie rano. Uważam, że to dobrze. Nie traktowałam ich obcesowo, ale przyjaźnie, mimo, że byłam od nich starsza. Praktykantki i praktykanci byli obecni przy porodach, przy cc, przy badaniach, dosłownie zawsze. Ale szczerze powiedziawszy skupiona byłam zupełnie na czymś innym, nie na tym, czy mam czuć się skrępowana, czy nie. Zdrowie dziecka i szczęśliwe zakończenie były tematem najważniejszym. A to, że są przejęci, to normalne-w końcu uczą się tej odpowiedzialności za drugiego człowieka
Aga zgadzam się z Toba , gdzie jak nie w szpitalu, i nie na oddziale maja się tego wszystkiego nauczyć. Na kim , a przecież żeby byli dobrymi lekarzami w przyszłości ktoś musi im to umożliwić. Ja tez nie miałam nic przeciwko ich obecności.
Mnie sie nie pytali czy praktykanci moga byc przy porodzie. Zostalam postawiona przed faktem dokonanym
Praktykantki, studenci są tak przejęci akcją porodową, momentem porodu, że wcale nie patrzą na Was tak, byście musiały się wstydzić. Do dziś pamiętam moment, kiedy pierwszy raz znalazłam się na sali porodowej, a zbliżał się poród. O matko! Jak się bałam, pamiętam tylko migawki - byłam w takim szoku! Jednak uważam, że każda kobieta powinna być zapytana o zgodę na towarzyszenie jej dodatkowych osób podczas porodu i tyle.
U nas przy przyjęciu do szpitala trzeba było wyrazić zgodę na obecność praktykanta . Raz jak byłam około 25 tyg w szpitalu to byli praktykanci i jedna miała mi założyć KTG ale jej się nie udawało i itak musiała przyjść położna .Jak szłam się rodzić to już takiej zgody nie wyraziłam ponieważ nie chciałam aby na mnie się uczono ,wolę by moje dziecko przychodziło na świat przez wykwalifikowanego lekarza czy położną
mnie pani doktor powiedziała wprost to czy wyrażę pisemnie zgodę czy nie lekarze nie będą czytać, a praktykanci też kiedyś nauczyć sie muszą, kazała mi pomyśleć, ze oni jako już lekarze też kiedyś korzystali właśnie z takich sytuacji i dla nich to normalne sytuacje. I fajnie powiedziała teraz ja sie wstydze, a za kilkanaście lat ten praktykant moze okazać sie ginekologiem mojej córki.
Ja nie miałam z tym problemu.
Podczas porodu stała koło mnie praktykantka, było mi jej bardzo żal, stała skrępowana
Podczas ostatnich bóli partych wparował mi cały obchód, miałam to gdzieś- chciałam tylko urodzić!
Podczas badań w szpitalu (w trakcie ciąży) były one wykonywane przez rezydentów, obserwatorami byli praktykanci oraz ordynator. nie bylo to dal mnie krępujące, a przecież praktykanci tez muszą nauczyć się swego przyszlego fachu, a jak inaczej się wyszkolić niż poprzez praktykę? oczywiści koniecznie muszą być intensywnie nadzorowani!
Witam
Osobiście przy porodzie wolałabym nie mieć praktykantów byłoby to dla mnie krępujące, ale przy badaniach nie przeszkadza mi to.
no ja to przy porodzie mialam sale pelna studentow haha ;D i do tego jeszcze lekarze masakra bylo ich tyle jak w operze taka widownie mialam… ale podczas porodu sie tym kompletnie nie przejmowalam … nic mnie oni nie obchodzili i nie krepowali… a poza tym jeszcze wspierali mnie przy porodzie … ale zawsze powinni sie pytac rodzacej czy wyraza na to zgode… bo jednak nie ktorzy sobie tego nie rzycza…
No cóż sądzę, że zgodziłabym się na praktykantów, w końcu jakoś uczyć się muszą ;).
ja to raczej nie chciałbym miec praktykantów przy porodzie za duża widownia.