Nowotwór jajnika -

Darka jesteśmy z Tobą odzywaj się i informuj co słychać.Nieraz jest lżej raźniej jak się komuś człowiek wyżali zwierzy lub tak poprostu pogada z kimś. Ja też długowyczekiwaną pierwszą ciążę poroniłam w 9 tyg. nie wiem czy to synek czy córka ale na USG przypominał/a już maleńkiego człowieczka .Modlę się o te dzieciątko co wieczór.

paulina.leszczynska bardzo bym chciała żeby rak już nie wrócił.Mam nadzieje że dziad już się nie osiedlu u mnie w organizmie.

DorotaB-1986 wiem że na Was mogę liczyć…Opisać co i jak…Przestrzec żeby się badać.Nie olewać zdrowia.
Ty poroniłaś w tym samym czasie jak ja też w 9tygodniu ale drugą ciąże.Dla mnie była wielkim marzeniem i nadzieją.Tak bardzo chciałam być znowu mamą.Widocznie tak miało być że musiałam pożegnać swojego synka…wiem że to chłopczyk był bo robiliśmy badania genetyczne,określając płeć.Nadałam mu takie imie jakie chciałam mu dać- Mikołaj… pamiętam 15.06.2016…Dziś miałby 2 lata… :frowning:

Tak bardzo bym chciała napisać Wam 2 część opowieści jak to było ale syn jest ze mną w domu i kompletnie nie mogę znaleźć weny.On ciągle coś pyta,przeszkadza.Nie chce pod wpływem presji pisać.Zobaczymy co lekarz powie jakie stadium tej ospy ma…Może mu minie w ciągu tygodnia :wink:

No przy dzieciach cLowiek ma mniej czasu. Ja przy 3 też czasem nie mam czasu na nic

Darka najważniejsze to mieć zdrowe podejście do choroby , nie wolno się załamywać . Napiszę ci prosto z mostu - jak się zalamiesz to organizm przestaje walczyc. Znam tyle przypadków tego dziadostwa i uwierz ludzie wychodzą z tego nawet jeśli rak jest złośliwy . Moja sąsiadka miała też złośliwego na jajniku , wycieli jej co musieli , dostała chemię , jak wróciła do domu była tak pełna energii , chumoru że każdy był w szoku . Minelo już około 10 lat a po raku ani śladu :wink:
Dam ci też drugi przykład ale raka złośliwego płuc , mój dziadek i jego kolega . Ten sam rak , mój dziadek leżący po pierwszej chemii na paliatywnym , lekarze kazali przygotować się na najgorsze . Jego kolega leżący w domu ale okropnie załamany . Mój dziadek ciągle powtarzał jak jechaliśmy do niego że sprzeda motor a kupi sobie samochód bo na ryby przecież musi jechać, podrywał pielęgniarki , był dusza oddziału . Żył jeszcze na chodzie przez ponad 9lat , kupil sobie samochód , co jakiś czas odebrał chemię i po niej wyznaczał sobie nowy cel . Jego kolega po pierwszej chemii już nie wstał z łóżka stracił całą radość życia . Dlatego nigdy się nie załamuj , nie wolno ci :wink:
A dzieci , przelejesz całą miłość na wnuki :wink:

rewers342 owszem masz 100% racje.

Staram się myśleć pozytywnie.Żyję jak dawniej bez załamywania się aż tak żeby leżeć i płakać.Ten etap już minął.To był taki pierwszy szok…Trwał on dość długo…Musiałam się oswoić z tą myślą…
Dalej czekam na dalsze info.Ciężko się tak czeka,bo ileż można,…
Bardzo bym chciała napisać tą 2 część,ale mi synek ciągle płacze za uszami…Ta ospa go wykańcza…Mnie już też.

Darka napiszesz w wolnej chwili.

Faktycznie trzeba być silnym bo to dużo daje.

Darka będziemy czekać aż będziesz mogła napisać w spokoju drugą część.
Dasz sobie radę bo jesteś silna i widać że nie załamujesz się tym co się dzieje i masz dla kogo walczyć o to jest najważniejsze!

Powiem Wam że chciałabym pojechać gdzieś za granice.Wyrwać się stad.Rzucić wszystko i być w samolocie do ciepłych krajów.Mąż mi obiecał że pojedziemy w tym roku za granice na wakacje.Mam nadzieję że nie będę mieć leczenia wtedy.
W marcu wybija nam 10lat razem.Myślę że nie zapomni i fajnie to uczcimy :slight_smile:
Czekam z utęsknieniem na powrót do pracy.Nawet nie wiecie jaka jestem naładowana.Znowu będę miała inne myśli nie tylko choroba…
A ja dalej działam sobie z puzzlami.Muszę ułożyć jak najwięcej do końca marca… Bo w końcu biorę udział w Mistrzostwach Świata w układaniu puzzli :smiley: już 5000 za mną.Jestem w trakcie układania kolejnych,ale przez chorobę syna jestem do tyłu.Dużo do tyłu…
Może bym mogła napisać teraz 2 część ale nie lubię pisać pod presją.A ja muszę być skupiona. :slight_smile:
Powiedziałam wczoraj mojemu mężowi ze wróciłam na forum.To wiecie co mi powiedział?! “Domyśliłem się”.
Widocznie słabo to ukrywałam :slight_smile: a dobrze niech wie :wink:

Darka nic mi o puzzlach nie mów. Normalnie ci zazdroszczę , uwielbiam układać , a szczególnie lubię to uczucie kiedy myśli odchodzą na bok ,jestem wtedy tylko ja i puzzle . Ale muszę jeszcze poczekać zanim wyciągnę je z szafy bo dzieciaki nie pozwolą mi za nic w świecie usiąść w spokoju .

rewers342 też uwielbiam układać.Dlatego mój udział w Mistrzostwach.Ułożyłam jak na razie 7000…Teraz miałam mega poślizg przez tą ospę syna…Układałam tydzień zamiast w 2-3dni takie 1000szt.
Spokojnie jeszcze zdążysz poukładać nie jeden tysiąc.Mój syn nareszcie mądrzejszy więc mi pozwala układać.A nawet mi pomaga! :slight_smile:

Dzisiaj mąż dzwonił do Katowic…Znowu ta babka zapomniała o mnie i temu nie dzwoniła do mojego męża.Do jutra mąż daje jej czas.I jutro znowu będzie tam dzwonić.Szkoda że ja nie mam możliwości…u mnie w domu brak zasięgu… :confused:
Powiedziała mu też ta babka że widocznie skoro nie ma odezwu więc leczenie nie jest potrzebne.Już sama nie wiem co o tym myśleć. Zawsze jak tam mąż dzwoni boli mnie żołądek…
A dzisiaj się dowiedziałam że koleżanka mojej kuzynki która już walczyła z rakiem,dostała nawrót :frowning: Ma przerzuty do kości wątroby i węzłów chłonnych.Masakra…tak bardzo się boję…

Mój mały też by chciał pomóc ale układa tak po prostu gdzie się zmieści więc jak na razie bawimy się w dziecięce puzzle . Z braku laku dobre i to . :wink:

Nie martw się na zapas . Będzie wszystko dobrze , musi być . Z tego w jaki sposob piszesz i zawsze pisałaś wnioskuje że jesteś bardzo silna kobietą . Więc choroba na pewno nie ma z tobą szans . Myśl pozytywnie , żyj tak jak zawsze i się nie załamuj :wink:

Ja to już nie pamiętam kiedy ja puzzle ukladalam chyba z dziewczynami jak były mniejsze

Mój dziadek miał przerzuty na kości i podobno jest to baaardzo bolesne… Miejmy nadszieję, że koleżanka kuzyki wyjdzie z tego.
A z Tobą może faktycznie nie trzeba aż tak szybkiego leczenia… Ale warto się upominać…

Witajcie!
Powiem Wam że jestem zdruzgotana,zażenowana i wściekła na Klinikę w Katowicach. Wczoraj w końcu zadzwonili do mnie.Kobieta z którą rozmawiałam była zdziwiona że nie miałam żadnych informacji.A to właśnie ONA nam mówiła że będą dzwonić do mnie jak wszystkie papiery przygotują.Czekałam do stycznia.No i jednak za długo.Po miesiącu mogłam się dobijać do nich…Ale skąd mogłam wiedzieć…Pogadałam sobie z tą babką szczerze i dopiero dała mi namiary na Szpital Onkologiczny w Bielsku…
No i kolejne schody.Jak się okazuje potrzebuję skierowanie od lekarza rodzinnego do poradni onkologicznej…I znowu muszę na szybko dzwonić i załatwiać…Gdyby tego mi nie powiedziała szwagierka od siostry znowu nic bym nie wiedziała że takie skierowanie potrzebuje…ahh szkoda gadać!
Jutro jedziemy do tego Bielska.Mam nadzieję że to ruszy jakoś już.
Byłam wczoraj też w szpitalu u nas w mieście u mojego ginekologa.Potrzebowałam zaświadczenie do lekarza medycyny pracy żebym mogła wrócić…Pogadałam sobie z nim z pół godziny.No i dobrze.Nie płaciłam a dużo się dowiedziałam.
Rozważamy z mężem złożenia zażalenia na szpital w Katowicach… nie potraktowali mnie poważnie…a czas ucieka.
Muszę wrócić do pracy niestety…ale bardzo chcę! Wyjść z domu i w końcu być między ludźmi…
Chcę ten pobyt w Bielsku mieć już za sobą!

Zaczęłam nowe puzzle…ciekawe kiedy je skończę…

Daria ta siła ducha i walka jaka wkładasz robi wrażenie . Masz rację jest dla kogo żyć mąż synek na pewno dodają Ci dużo siły . Dobrze że się nie załamałas i chcesz wyjść do ludzi wrócić do pracy na pewno to też będzie mialo pozytywne skutki jak będziesz myśleć pozytywnie. Jak już Ci pisałam.w innym wątku nie dowierzam chociaż w ogóle Cię nie znam to zżyłam się z tym forum dziewczynami i smutno mi się zrobiło popłakałam się bo ja to już zaczynam sobie wyobrazac co przeżywasz . Tym bardziej że jesteś mamą to na pewno chcesz zobaczyć jak syn dorasta poznaje dziewczynę itd . Życzę Ci dużo zdrówka wiary . Na pewno wyjazd na wakacje sprawiłby wam dużo radości oderwali byście się od rzeczywistości. Trzymam kciuki żeby w Bielskiej poszło dobrze. A szpitalu to jacys nie kompetentni ludzie pracują ja bym napisała zażalenie kochana

Daria i co w tym Bielsku? Udało się coś załatwić?
Dziwne, że w tych Katowicach tak o Tobie zapomnieli, ale myślę, że zażalenie, czy roszczenia nic nie dadzą, bo stwierdzą, że mogłaś się dowiadywać, a tego nie zrobiłaś i słowo przeciwko słowu…

Praca może Ci pomóc, żeby nie myśleć o tym wszystkim. Jeśli chcesz wrócić do pracy to wracaj i żyj jak wcześniej.

Jestem…
Dzisiaj nareszcie mam czas żeby cokolwiek napisać.Mam tyle myśli w głowie że nie wiem od czego zacząć żeby tutaj napisać.
W zeszły piątek byliśmy w tym Bielsku z mężem. Teściowa przyszła do naszego szkraba bo on po tej ospie musiał w domu zostać.Po 8 pojechaliśmy.Miałam strasznego stresa…
No ale poszliśmy do gabinetu nr 4 i tam wszystko wytłumaczylam tej babce jak nas potraktowali w Katowicach.Nic tylko głową kręciła…Zapisała nas na wizytę do onkologa na 8.02 na 12:00.Będzie mąż musiał wyjść wcześniej z pracy lub znowu urlop i pojedziemy tam razem.Chociaż mogłabym też sama.No ale mąż powtarza że już zaczął ze mną jeździć to będzie do końca.On sobie poradzi.Nie chce żebym była tam sama.Cieszy mnie to że tak mnie wspiera.
Miałam wrócić do pracy 07.02 ale uznałam że wezmę 2 dni wolnego do piątku i wrócę od przyszłego poniedziałku normalnie do pracy.
Dzwoniłam dzisiaj do mojego kierownika i zgodził się na te 2 dni wolnego.No i od poniedziałku wystartuję do pracy.Czekam na ten moment.Już mam dość siedzenia w domu.Chociaż poniekąd jest to fajne bo wszystko mam porobione na bierząco.
A ta Pani co w Bielsku nas zapisała na tą wizytę mówiła że możemy złożyć zażalenie albo skargę na klinikę w Katowicach zwłaszcza jak będę miała leczenie…
Jak wróciliśmy z Bielska pojechaliśmy na zakupy do Biedronki.No i powrót do domu…Fajnie spędziliśmy czas z mężem i synem w domu.A w sobotę mąż na karty pojechał a my poszliśmy na spacer z synem.Było fantastycznie ciepło.Zabrałam syna na zupę do restauracji.Niestety zupa była tak ohydna i musiałam zjeść ją sama.Ostatni raz już tam nie pójdę jeść.
A w niedzielę synkowi daliśmy nowe lego żeby się czymś zajął.Budowaliśmy ponad 2h! :slight_smile: Ale robi wrażenie.
A dzisiaj pojechałam do miasta do lekarza medycyny pracy…ale nieczynne.I zostałam w kropce.Muszę iść jutro do innego niestety…No i te 2 dni wolnego będę mieć więc szybko minie.
No i puzzle ułożone :slight_smile:
Kolejne zaczęłam :slight_smile: Mam nadzieje że pójdzie mi to raz dwa.

pati1990 powiem Ci że to już 3 raz mnie tak życie ćwiczy…Najpierw poronienie,kryzys w małżeństwie a teraz…nowotwór…
Muszę jakoś żyć.Jakbym miała codziennie o tym tak mocno myśleć jak na początku pewnie już bym była w szpitalu albo już by mnie nie było…Tutaj psychika jest najważniejsza.Potem leczy się ciało a psychika podtrzymuje to wszystko…
Powrót do pracy coraz bliżej i się cieszę. Zobaczę starych znajomych :slight_smile:
Widzisz jestem młoda a nawet taki dziad zaatakował mnie dokładnie teraz…
Ja już też się zżyłam z niektórymi dziewczynami…Znam poniektóre z nicków…Niektórych już tutaj nie ma a szkoda.
Świat tak szybko mnie stąd się nie pozbędzie :stuck_out_tongue:

Zamarancza tak w Bielsku zaliczone.Wizyta u onkologa 8lutego.
Zobaczymy czy uda się coś załatwić z tym zażaleniem.Trzeba walczyć o swoje.Mąż jest moim świadkiem że będą dzwonić.Mamy czekać.
Już za tydzień w poniedziałek wrócę do pracy i starych znajomych.Ciekawe czy coś się zmieniło…

Darka to cudownie że masz takie wsparcie w mężu , miło się czyta jak opisujesz dzień spędzony z synkiem jak z Ciebie tryska energia i ta chęć do życia . Super silna babka musisz być . Na pewno powrót do pracy też bedzie dobrym rozwiązaniem . A że tak zapytam w pracy wiedzą że chorujesz ?? Już jesteś po chemii ??
Widzę że puzzle to jakies hobby ja kiedyś ukladalam cudowne zajęcie odstresowywuje nie mysli się o niczym .
No niestety życie czasami rzuca kłody pod nogi trzymam kciuki żebyś wyszła z tego zwycięsko . Kryzys w małżeństwie minął to teraz pokonacie wspólnie tego dziada

pati1990 tak mąż jest dla mnie dużym wsparciem ale czasem doprowadza mnie do szału…
Przychodzi z pracy idzie spać a ja zostaje z tym wszystkim.
Staram się jak mogę żeby z synkiem spędzać dużo czasu.Chociaż jak każda z nas potrzebuje też oddechu.Wczoraj układałam sobie puzzle sama do wieczora.O dziwo mąż zajął się synem i nie marudził.
Staram się być silna, no bo jestem! :slight_smile:
Do pracy musze wrócić bo oszaleje a wypłata też kiepska…
A w pracy wiedzą ale nieliczni.Pewnie dowiedzą się jak wrócę…no ale cóż.Taka rzeczywistość! A chemii jeszcze nie mam.W piątek dowiem się co i jak.
Strasznie się stresuję!
Tak puzzle to moje ogromne hobby :slight_smile: Mistrzostwa Świata do czegoś zobowiązują :wink:
Muszę się wyleczyć i żyć dalej! :slight_smile:

Postaram się dzisiaj albo jutro napisać kolejną część…

Szkoda że tylko Ty tutaj mnie odwiedzasz w temacie.
Myślałam że więcej osób będzie tutaj ze mną…

Daria większość dziewczyn pewnie nie zauważyła napewno wątku ale zawsze możesz napisać w ogólnym wątku żeby zajrzały i zapoznały się z Twoją historia .
Hej jak to każdy mężczyzna potrafi wkurzyć albo wyprowadzić z równowagi mojemu coś strzeliło w kręgosłupie i teraz jak to facet strasznie źle się czuje hehehe dobrze że gorączki nie ma i muszę sprzątać obiadem się zająć i jeszcze małego ogarniać a jest malutki więc w nocy też wstaje także czasami jak zombie chodze.

Wow to startujesz w jakias konkursach z puzzlami .
A jak jest u Ciebie z “litością” bo większość osób jak dowiaduje się że osoba z ich otoczenia jest chora poważnie to są strasznie męczący i to wcale nie pomaga ja u Ciebie ma się sytuacja ??

Trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze żeby dziad poszedł w niepamięć