Nacinane krocze

W Naszym Kochany kraj jest w czołowce jesli chodzi o nacinanie krocza kobiecie…
Przed swoim porodem bardzo dużo na ten temat czytalam i obawialam sie tego zabiegu niestety nie uniknelam go… chociaz nie było wskazań do nacinania… bo dzicko urodziłam malutkie miało tylko 2,5kg
W Polsce nacinaja krocza ponieważ szybciej wtedy idzie nie licza sie kompletnie z kobieta jej odczuciami itp.

Mnie ponacinali i dzięki temu wiem że już nie zgodze się na kolejne dziecko… przezyłam szok i mam traume do konca , nie wspomne ile czasu dochodzilam do siebie …

Ja zdecydowanie wolę być nacięta, zbyt dużo słyszałam o komplikacjach jakie mogą nastąpić po pęknięciu, a jak przeczytałam wypowiedź Malej Justi to nie waham się ani trochę mogę Ci tylko współczuć.
Z tego co wiem to nacięcie powinno być zrobione podczas skurczu tak aby rodząca go nie odczuła choć przypuszczam, że może się zdarzyć że ktoś to zrobi nieumiejętnie.

Mnie przy pierwszym porodzie nacięto i wtedy nie pytali mnie o zdanie,tym razem zaraz po przyjęciu zapytano mnie o zgodę powiedziałam ,że zgadzam się na nacięcie ale tylko wtedy gdy będzie to na prawdę potrzebne.

Położna na którą trafiłam powiedziała,że jezeli będę jej słuchać ona zrobi wszystko by mnie nie naciąć.Tak,że starałam sie robić wszystko tak jak mi kazała no i udało się urodzić bez nacinania.Teraz wiem jaka to jest różnica byłam od razu na chodzie:)Moja znajoma jednak się nie zgodziła się i strasznie popękała w stronę odbytu miała dużo szwów i długo nie mogła dojść do siebie.

Poprzednim razem byłam nacięta na skurczu tylko zapiekło szycie też mnie nie bolało,natomiast bolało znieczulanie miejscowe przed szyciem,no i potem trochę to nacięcie dało w kość.

Ja strasznie bałam się pęknięcia, też słyszałam okropne historie z tym związane, między innymi pęknięcie do odbytu na skutek czego kobieta nie była w stanie kontrolować oddawania kału oraz stany po których konieczna była plastyka krocza.

Gdy rodziłam nikt mnie o nic nie pytał i żadnego cięcia nie czułam. Wystraszyłam się okropnie, gdy już po wszystkim położna zawołała lekarza do szycia. Prawie płacząc zapytałam czy mocno popękałam, bo mnie nie nacięli, Pani doktor się uśmiała i stwierdziła, że ona sama mnie nacinała:) Nic nie poczułam i z całą pewnością była to zasługa cięcia w odpowiednim momencie, czyli tak jak zauważyła petronela w momencie najsilniejszego bólu przy skurczu.

Ja osobiście jestem zadowolona z tego, że byłam podcięta. Rana się szybko zagoiła i już później nie mogłam się doczekać zdjęcia szwów bo to one mnie ciągnęły. Po 7 dniach byłam jak nowo narodzona.

U żony tez nie było większych problemów po nacięciu krocza, rana się szybko zrosła i po wyjęciu szwów nie było problemów. Od znajomych słyszeliśmy że trochę gorzej jest gdy zakładają szwy rozpuszczalne, podobno wtedy cały proces trwa znacznie dłużej.

Ja popękałam sama, ale nie wiele miałam 2 szwy i to właśnie rozpuszczalne i wszystko było ok (należało tylko często się podmywać i używać mydła szarego). Położne mówiły, że lepiej jest samemu popękać, gdyż jest to rana powierzchowna, a gdy nacina się krocze to rana jest głębsza, więcej błon do zrośnięcia i zagojenia.

Ja z kolei słyszałam, że rana szarpana gorzej się goi niż rana cięta, pewnie ile położnych/lekarzy tyle pomysłów na to. Są zwolennicy i przeciwnicy jak widzę:) ja mam jeszcze trochę czasu żeby się zastanowić.
Z jednej strony słyszałam, że można przygotować krocze do porodu poprzez odpowiednie ćwiczenia z drugiej, że to i tak nic nie daje. Może któraś z was ma doświadczenie w tej sprawie?

Ja w swoich przemyśleniach porodowych dopuszczałam bycie nacinaną. Spotkałam się jednak z opinią, że lepiej popękać niż być nacinaną, ponieważ cięcie jej wykonywane przez wszystkie grupy mięśni a pęknięcie wcale nie musi być aż tak głębokie i lepiej (szybkiej) się goi. Natomiast rozumiem argument, że cięcie jest kontrolowane a pęknięcia można nie przewidzieć.

Ja nie byłam nacinana, położna uznała, że nie widzi takiej potrzeby. Sama pękłam, czułam nawet kiedy, choć nie powiedziałabym, że to bolało, poprostu takie dziwne uczucie. Samo szycie pod znieczuleniem, również dziwne uczucie. Na szczęście lekarka zanim zaczęła szyć poczekała chwilę, aż podane znieczulenie zacznie działać. Uważam, że gorsze od pęknięcia i szycia było czyszczenie z pozostałości takim metalowym czymś, nawet nie wiem jak to się nazywa.

Szwy miałam założone rozpuszczalne, wszystko szybciutko sie zagoiło. Nie przeszkadzały mi one w funkcjonowaniu.

Tatko, ja miałam szwy rozpuszczalne, wszystkie, a podobnie jak justi popękałam aż do odbytu, więc trochę ich było. Nie uważam, by były gorsze. Ba, uważam, że lepszej przysługi lekarz nie mógł mi wyświadczyć. Gdyby ktoś miał mi wyciągać choć połowę z nich, to pewnie szybko nie zdecydowałabym się na kolejne dziecko. Założenie bolało jak cholera i trwało godzinę, a zdejmowanie to już w ogóle byłby kosmos.

Petronela ma rację. Każda rana szarpana jest gorsza w gojeniu niż celowe cięcie. Te nawet 4 szwy to nie jest jakaś tragedia.

Ja miałam nacięcie bo mój synek mógł się urodzić 4 kg, więc podjęliśmy decyzję, że nacinamy. W ogóle tego nie czułam, szycie też przy znieczuleniu miejscowym i fajnie się od początku goiło. Używałam tantum rosa, pewnie to też pomogło. Za to moja koleżanka jedna była nacięta a i tak pękła, a druga była źle pozszywana i się jej szwy rozeszły. Najlepiej ćwiczyć mięśnie kegla, to zmniejsza ryzyko pęknięcia, oraz masować te okolice :wink:

Właśnie zastanawiam się nad wypełnieniem tej części planu porodu, która dotyczy nacięcia.
Widzę, że macie różne doświadczenia. Pytałam też w rodzinie i moja mama mówi zdecydowanie, żeby nacinać - miała 2 porody z nacięciem i 3 gdzie pękła. Pierwsze 2 goiły się bezproblemowo, a po pęknięciu miała straszne problemy.

Nacięcie krocza ma podobno chronić przed jego niekontrolowanym uszkodzeniem, a także zapobiegać obniżeniu się narządu rodnego i nietrzymaniu moczu w przyszłości. Jednak wyniki badań tego nie potwierdzają. Warto wiedzieć co zrobić, aby uniknąć niepotrzebnej interwencji.

  • ćwicz mięśnie Kegla
  • rób sobie masaż
  • ćwicz jogę
  • nie przyj na siłę
  • porozmawiaj z położną

Przed porodem bardzo sie bałam nacinania krocza dlatego rozmawiałam o tym z lekarzem i położną. Położna mi powiedziała że lepiej jest naciąć niż samoistnie pęknąć to samo stwierdził lekarz. Oboje powiedzieli mi ze teraz modne jest nie nacinanie a dla pacjentki lepiej jak sie je wykona. Podczas porodu położna obiecała mi że gdy nie będzie wskazań to postara sie uniknąć nacięcia. Gdy parłam synek nie mógł wyjść na świat i w 1 momencie poczułam ciepło i synek wyskoczył. To ciepło to było nacięcie o którym dowiedziałam się potem. Byłam bardzo zdziwiona że nie czułam bólu choć podczas całego porodu bólu jest tak dużo że nacięcia po prostu sie nie czuja. Rana goiła sie bez problemu. Ja osobiście polecam nacięcie jeżeli są takie wskazania.

Wstyd, nacinanie krocza - potem cerowanie;) znieczulenie i wiele innych pytań przetacza się przez nasza głowę przed porodem, ale kiedy trafia się na sale potem na fotel, to chyba w wiekszosci nas jest juz wszystko obojętne, liczy sie tylko to aby maluch się urodził cały i zdrowy :wink:

Ja pamietam jak chodziłam do swojego ginekologa w ciąży, to wiele pytań jakie zadawałam teraz z perspektywy czasu stwierdzam że były śmieszne;) ale jak się jest pierwszy raz w ciąży to jest tak wiele niewiadomych… ;D

A ja o to nie pytalam, nie chcialam wiedziec, nastawilam sie jak najgorzej, ze to straszny bol i w ogole, o nacieciu nie myslalam… Szczerze mowiac, to jak mnie nacieli to ja poczulam :wink: ale mialam takie bole parte, ze to mi bylo obojetne, to samo przy szyciu :wink: nie ma sie co bac naciecia, przy porodzie najwazniejsze jest, zeby urodzic calego i zdrowego maluszka i niewazne jak - natna czy nie :wink:

ja też nie czułam jaj mnie nacinali za to czułam jak mnie zszywali ;( i później szwy mnie trochę ciągnęły ale dało się wytrzymać

Chodziłam na szkole rodzenia i tam położna od początku uświadamiala nas ze będę pytać przy porodzie o nacięcie i zeby w domu do przemyśleć ale ze lepiej sie zgodzić. Nie miałam wątpliwości od razu sie zgodziłam. Nacięcie czułam jakby mnie ktos uszczypna a jak mnie lekarz zażywał to nic nie czułam miałam znieczulenie i szwy które sie potem roZpuscily.

Ja nacięcia nie czułam tak jak już pisałam wcześniej. To każdego indywidualna sprawa, ale tak jak napisała Anitka kiedy jesteśmy w trakcie porodu liczy się nasz maluszek i tylko to, żeby było mu łatwiej przecisnąć się. Wiadomo jest możliwość porodu bez nacinania, no ale nieraz poprostu jest wygodniej z nacięciem, przynajmniej nie mamy niepotrzebnego stresu czy przypadkiem nic tam nie pęknie, a do tego położne mają ułatwioną sytuację.

Ja miałam nacinane krocze i uważam, że to lepsze wyjśćie podobno jak cię rozerwie mocniej boli, a mnie kiedy nacinano to nawet tego nie poczułam… założyli szewki wszystko szybko się zagoiło. Szwy miałam wyciągane po 3 dniach i nie był to w tym czasie żaden dyskomfort czy coś.

Ja podobnie jak inne mamy, również miałam nacinane krocze i w sumie dobrze, że tak się stało. Miałam jedną ranę, która w niczym mi nie przeszkadzała, mogłam swobodnie się poruszać, a także siadać. Krocze szybko się zagoiło.
Zgadzam się z innymi mamami, że nacinane jest lepsze.